B

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

'Umowa' XV


- Jak to przyjęcie zaręczynowe? – dopytywał Cieplak, gdy w środowe popołudnie zadzwoniła do niego z zaproszeniem na sobotnią kolację.
- No normalnie. Taka kolacja, którą się wydaje dla rodziny z okazji zaręczyn – odparła spokojnym tonem, przygotowując się w duchu na niezbyt łatwą i przyjemną rozmowę
- Zaręczyn – prychnął z pogardą – Ile wy się znacie, żeby się zaręczać?
- No akurat znamy się bardzo długo – zaśmiała się, próbując obrócić wszystko w żart – Pracujemy już… - nie dane jej było dokończyć
- Ale razem jesteście krótko. Zaraz się dowiem, że ślub się odbędzie za miesiąc.
- No akurat za dwa. Dokładnie za dziesięć tygodni – wyjaśniła
- Świetnie – rzekł z wyczuwalną na kilometr ironią – Co mu się tak spieszy, co? Nie lepiej poczekać jeszcze z pół roku, niż się później rozwodzić?
- Dopiero kilka tygodni temu mi zarzucałeś, że jest nieustatkowany, że mężczyzna w jego wieku powinien mieć już żonę i dziecko. Sam sobie zaprzeczasz. Kocham go i wyjdę za niego, czy ci się to podoba, czy nie.
- Kochasz go? Jego, czy jego pieniądze? Czy tobie przypadkiem nie imponuje ta rodzina, ich majątek
- Nie sądziłam, że masz o mnie takie zadanie – stwierdziła z wyraźnym żalem – Byłoby mi miło, gdybyś przyszedł, ale nic na siłę. Jak się jednak zdecydujesz, daj znać. Podam ci adres. Cześć – i nie czekając na reakcję po drugiej stronie, rozłączyła się.

Weszła do domu wykończona. Marzyła o prysznicu i długim wylegiwaniu się w łóżku. Od progu powitał ją Marek.
- Dobrze, że już jesteś. Zrobiłem kolację – oświadczył ku jej zaskoczeniu. Jeśli już coś gotowali, to zazwyczaj robili to razem lub ona przygotowywała posiłek. Jeśli kulinarne obowiązki przypadały jemu, standardem było zamówienie pizzy lub innych potraw, które trafiały do nich w niezwykle praktycznych, styropianowych opakowaniach – Przy okazji pogadamy – puścił jej oczko i zniknął w kuchni. Była zdziwiona nie tylko kolacją, którą przygotował, ale i jego dobrym nastrojem. Postawił przed nią kieliszek z białym winem i talerz po brzegi wypełniony kuskusem z kurczakiem i warzywami, pachnący orientalną mieszanką przypraw.
- Szczerze mówiąc to z nieba mi spadłeś z tą kolacją – rzekła szczerze, łapczywie zabierając się za konsumpcję – Miałam paskudny dzień i kompletnie nie mam siły na gotowanie. A moim ostatnim posiłkiem była sałatka w południe.
- Czytam ci w myślach – zaśmiał się upijając łyk trunku – Jeszcze będzie z nas zgodne małżeństwo – zręcznie nawiązał do głównego powodu kolacji – Właśnie chciałem z tobą porozmawiać o ceremonii. Musimy ustalić coś wcześniej, nim moja matka z babką wyklarują sobie wizję tej uroczystości. Gdy wspomniałem mamie o kolacji zaręczynowej już zaczynała dopytywać o nasze plany. Wykręciłem się, ale gwarantuje ci, że w sobotę nie dadzą tak łatwo się zbyć. I musimy mieć sprecyzowaną wizję i przede wszystkim nie możemy dać się podpuścić, że one to wezmą na siebie. W przeciwnym wypadku gwarantuję ci, że będziemy mieć wesele na czterysta osób, z czego dwustu pięćdziesięciu nie będziemy nawet kojarzyć – westchnęła ciężko – Śmiem twierdzić, że babka zaprosiłaby nawet wszystkie swoje koleżanki z Berlina.
- Szczerze mówiąc organizowanie wesela to jest ostatnia rzecz na jaką mam teraz czas i siłę – mruknęła – Żeby to chociaż można było odłożyć na listopad… A ty się uparłeś na ten koniec września  
- Chcesz się męczyć ze mną dodatkowe dwa miesiące? – wyszczerzył się – Poza tym pod koniec listopada mam urodziny i do tego czas muszę być już zaobrączkowany. A poza tym wrzesień jest ładny i zazwyczaj jeszcze ciepły. Idealny na ślub – był wyraźnie podekscytowany, co naprawdę ją zaskakiwało. Najwidoczniej zapach pieniędzy, który czuł coraz wyraźniej tak na niego działał - A o organizacje nie musisz się martwić. W końcu twój przyszły mąż jest od organizowania imprez – posłał jej cwaniacki uśmiech - Większość kwestii biorę na siebie. Oczywiście nie kupię za ciebie sukienki i nie wybiorę kwiatów, ale resztę załatwimy albo w naszym salonie, albo ogarnę sam. Kupując pierścionek wziąłem katalog obrączek. Nie wiem, co prawda, jak ty sobie wyobrażasz ten ślub, ale ja osobiście zrobiłbym go na jakieś max pięćdziesiąt osób. Najbliższa rodzina i przyjaciele.
- Tu się zgadzam – przytaknęła, sącząc wino po opróżnieniu talerza – Nie lubię spędów. Poza tym nie zamierzam oglądać swoich fotek ze ślubnym wiankiem na wszystkich portalach plotkarskich. Już wystarczająco ojciec ma do mnie o to pretensję.
- Chyba mnie nie polubił – bardziej stwierdził, niż zapytał
- No nie. Bardzo kupuje tę bajeczkę o wielkiej miłości i szybkim ślubie. Nawet nie wiem, czy pojutrze się pojawi. A jeśli się pojawi, to musimy być bardzo przekonujący, bo będzie mi suszył głowę aż do ślubu.
- Z największą przyjemnością – wyszczerzył się, snując w głowie plany kilku namiętnych pocałunków – Znasz hotel ‘Sielsko, anielsko’?
- Nie, a powinnam?
- Skoro nie znasz, to proponuję, żebyśmy się tam wybrali w niedzielę na obiad. Fajne miejsce nad brzegiem Zalewu Zegrzyńskiego. Idealne miejsce na ślub. Ślub oczywiście cywilny, bo po pierwsze jestem niewierzący, a poza tym może kiedyś będziesz chciała wziąć kościelny – chciała powiedzieć, że jest ateistką, ale uznała, że w tej chwili to i tak bez znaczenia – W jednej z sal mogłaby się odbyć uroczystość. Ściągnęlibyśmy urzędnika, a w salce obok wesele. Miejsce niezwykle urokliwe. Babka będzie zachwycona, a i mam nadzieję tobie się spodoba. Oprócz pieniędzy może ci zostanie po mnie kilka ładnych wspomnień.
- Nie musimy tak jechać. Mogę sobie wygooglać. Poza tym zdaję się na ciebie w tej kwestii.
- Ja bym jednak wolał podjechać. Na miejscu od razu porozmawiamy z właścicielem. Termin krótki, ale jest i winien przysługę, więc niech coś wykombinuje gdyby na dwudziestego września była jakaś rezerwacja.
- Ok - ziewnęła – Przepraszam, jestem ledwo żywa – przetarła oczy próbując się nieco rozbudzić
- Widzę, że jesteś zmęczona. Kładź się spać. Jutro porozmawiamy o interesach. Załatwiłem ci rozmowę z właścicielką kilku księgarni w Warszawie i Łodzi. Szuka księgowej.
- Miło z twojej strony. Chociaż chyba w ogóle przestanę sypiać – ociężale wstała od stołu
- Od dawna ci powtarzam, że powinnaś pomyśleć o rozszerzeniu działalności i zatrudnieniu kogoś
- Chyba masz rację. Dziękuję. Kolacja była pyszna – posłała mu ciepły uśmiech
- Polecam się na przyszłość – zaprezentował rząd białych zębów
- Bo się jeszcze przyzwyczaję – puściła mu oczko i ospałym krokiem ruszyła na górę.

- Maruś, Uleńka, nareszcie jesteście – babcia powitała ich od progu restauracji wyraźnie zachwycona. Najwyraźniej nie mogąc doczekać się tej kolacji namówiła Helenę i Krzysztofa do wcześniejszego przyjazdu. Do oficjalnej godziny rozpoczęcia spotkania było jeszcze nieco ponad kwadrans – Jak ja się cieszę z tych waszych zaręczyn – wyściskała oboje, niemal wieszając się wnukowi na szyi – Myślałam, że już tego nie dożyję – z wyrzutem spojrzała na Dobrzańskiego – Uleńko teraz jesteś moją wnusią – serdecznie pogładziła ją po plecach – Zawsze marzyłam o takiej wnusi. Jesteś kochanie idealna i cieszę się, że mój wnuk to dostrzegł – trajkotała prowadząc ich w głąb wynajętego na tę okazję pomieszczenia – Pokaż pierścionek – z uwagą przyjrzała się wyciągniętej dłoni Cieplakówny – No mogłeś się bardziej postarać – rzekła z pretensją w stronę bruneta – Dla takiej dziewczyny brylant powinien być co najmniej dwa razy większy
- Ula nie lubi przepychu i drogich błyskotek – oświadczył, próbując się nieco usprawiedliwić w oczach seniorki
- To prawda. Ten jest piękny – wtrąciła się – Marek idealnie trafił w mój gust
- A teraz musicie nam koniecznie opowiedzieć, jak te oświadczyny wyglądały – mało brakowało, a zaczęłaby zacierać ręce – Ze szczegółami. Jesteśmy z Helenką bardzo ciekawe. Krzysztof też z chęcią posłucha, prawda? – spojrzała wymownie na zięcia, który tylko lekko skinął głową. Od początku tego wieczora to Genowefa Brzeska grała pierwsze skrzypce.
- Wybacz babciu, ale tę chwilę wolelibyśmy mieć tylko dla siebie – wyrecytował wcześniej przygotowaną odpowiedź. Doskonale się tego pytania spodziewał.
- Zanim dołączy do nas tata Uleńki pozwólcie, że wręczę wam mamy prezent z okazji zaręczyn. Macie dużo na głowie, praca, przygotowania do ślubu, choć w tej kwestii oczywiście was z Helenką odciążymy
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby – zaprotestował gwałtownie – Już mamy wszystko zaplanowane
- Tak? – odezwały się obie, niemal równocześnie
- A co dokładnie? – dopytywała seniorka
- Mam świetną salę pod Piasecznem. Koleżanka organizowała tam nie tak dawno przyjęcie z okazji trzydziestej rocznicy ślubu – wtrąciła Dobrzańska
- My już mamy miejsce – Ula posłała przyszłej teściowej przepraszający uśmiech
- Gdzie? – po raz kolejny matka i córka dopytywały jednocześnie, co wywoływało jedynie cichy śmiech Krzysztofa
- Niespodzianka. Dowiecie się niedługo przed uroczystością. Chcemy zaskoczyć naszych gości
- Ty i te twoje pomysły rodem z tej szatańskiej firmy, którą prowadzisz – mruknęła wyraźnie niezadowolona Genia – Chyba mam prawo wiedzieć, gdzie mój wnuk będzie się żenił. Rozumiem, że data też będzie niespodzianką. Mamy strzelać z Helenką, który weekend wrześniowy wybraliście – kręciła głową z dezaprobatą
- Dwudziestego września – oznajmił wyraźnie zadowolony, że realizowali z Ulą swoją strategię i nie ulegli jego rodzinie, sprowadzając na siebie nieszczęście w postaci wesela roku – A w kwestii reszty pozwólcie nam siebie zaskoczyć. A wracając do tematu, to zdaje się miałaś dla nas jakiś prezent – odparł niby to od niechcenia, w głębi duszy zastanawiając się, co babka im zafundowała
- A tak – mruknęła, odbierając od Dobrzańskiej niewielką kopertę – Weekend w SPA na Mazurach, żebyście się zrelaksowali
- Dziękujemy – odebrał kopertę wyraźnie zadowolony - Super – dodał z uznaniem, czytając nazwę jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli na Pojezierzu – Prawda kochanie? – i nie dając jej szans na odpowiedź namiętnie wpił się w jej usta. Widząc tę czułą pieszczotę wnuków Genowefie nieco przeszła złość i zawód. Była zachwycona obserwując całującą się parę, która nie zwracając uwagi na otoczenie z zaangażowaniem pieściła swe usta. Mniej zachwycony był Józef, który właśnie dotarł do restauracji.

33 komentarze:

  1. Gienia jest genialna! Gienia rules!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genia jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa ;)

      Usuń
  2. Babcia Genia rządzi. Niech oni się częściej z nią spotykają wtedy będzie więcej pocałunków. Dla Marka najważniejsze są pieniądze i on musi żyć w luksusie. Ulka jest inna i on musi się zmienić. G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj będą się spotkać, będą. Babcia będzie trzymać rękę na pulsie ;)

      Usuń
  3. :) :) gienialna babka, gienialny wnuczek,gienialna Amicus!:) :)
    Patka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babka genialna, wnuczek zakochany w pieniądzach wydobywa z siebie umiejętności aktorskie i dodatkowo stara się przewidzieć babci ruch, ale... kiedyś w końcu babcia go przechytrzy ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Nadal upieram się przy stwierdzeniu, że Gienia powinna zamieszkać z młodymi! Tak jak ona dobrze na nich działa, nie działa nic innego. Taki motywator to skarb! Gienia byłaby zadowolona, Marek pewnie też miałby więcej okazji do namiętnych pocałunków, no może trochę narzekałaby Ula, ale tylko na początku ;). Tylko Józef jest mocno sceptyczny, chociaż chyba na niewiele się ten sceptycyzm zda, bo Ulka jest przekonana, że umów trzeba dotrzymywać, nawet tych z pozoru niekorzystnych. Ale w kościach czuję, że oboje z tej umowy będą jeszcze bardzo zadowoleni! Bardzo! Czekam na interesujący weekend na Mazurach, Gienia wie czego im i nam trzeba. Oby nas nie zawiedli! Pozdrawiam, KaEm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że Marek byłby zadowolony? Albo inaczej - myślisz, że Ula byłaby zadowolona? :D Sądzę, że nawet pocałunki by jej nie udobruchały ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Zaskoczyłaś mnie ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Już myślałam, że oni nie potrafią spokojnie rozmawiać. A tu proszę. Bez dogadywania sobie i jeszcze ta kolacja super. Za to babcia i te jej zdrobnienia. Ona jest jedyna w swoim rodzaju.
    Co do Józefa mam mieszane uczucia. Niby go rozumiem bo martwi się o Ulke, a z drugiej przecież ona jest dorosła.
    Mam nadzieję, że do rozwodu jednak nie dojdzie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co wcale nie oznacza, że tego dogryzania sobie już nie będzie ;)
      tutaj zdrobnienia, klepanie po plecach, ale babcia nie odpuszcza i lubi stawiać na swoim ;)
      jeszcze ślubu nie było, a Ty już o rozwodzie myślisz. Wszystko w swoim czasie ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Czasami tak mam, że wybiegam w bardzo daleką przyszłość.
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  6. Haha. Babcia Genia chyba nie będzie zadowolona gdy się okaże że ślub Marka i Uli będzie skromny. Dobrze że powiedzieli kiedy się odbędzie. A z tą kolacją Marek mnie zaskoczył. :D Babcia Genia na pewno nie odpuści. Józef jest czujny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będzie musiała to przełknąć, chociaż jeszcze będzie podejmować próby wpłynięcia nieco na kształt tej uroczystości ;)
      pozdrawiam

      Usuń
  7. Mimo, że rzeczywiście w przeciwieństwie do Babci mam sporo wątpliwości to nie omieszkam stwierdzić, że robi się ciekawie. A młodzi zdecydowanie się rozkręcają. Wspólne życie i wspólny cel im służy, nabierają wprawy! Dodatkowo:
    Marek - ewidentnie dobrze na niego działa przymusowy celibat! Sprawia wrażenie całkiem sympatycznego i gdybym nie znała jego prawdziwych zamiarów nawet wydałby się sympatyczny. A w ostatnim czasie stał się jakby bardziej rozsądny. I ostatnia reprymenda od Ulki zaczęła przynosić efekty. No i przede wszystkim wciąż jest jeden krok przed Babcią. Umiejętnie na razie potrafi przewiedzieć każdą zagrywkę Babci za co naprawdę szacun. Pewnie tylko do czasu i w końcu to Babcia go tak zaskoczy, że będzie mocno zdziwiony, ale na razie radzi sobie całkiem dobrze. I z Babcią i z Ulą. Kolacyjki, obiadki, spa! Sytuacja się rozwija.
    Ula - zdeterminowana na maksa i bardzo chce przekonać i siebie i Józefa, że wie co robi. Z raz podjętej decyzji nie ma zamiaru się wycofać, tylko dlatego, że Tata nie jest przekonany. Wycofa się tylko wtedy jak Marek znowu spotka jakąś rudą koleżankę. Ale na to na razie nie ma szans. Markowi za bardzo zależy na pieniądzach Babci, żeby dać się przyłapać ponownie. Teraz jest ostrożny! A odkąd on jest ostrożny i żyje w celibacie jakby łatwiej im się dogaduje, bardziej oboje się starają i lepiej ze sobą czują, chyba że to już rutyna i przyzwyczajenie ;).
    Gienia - oj Babcia czuwa nad wszystkim, nad wszystkim chce mieć władzę, na wszystko wpływ i najlepiej ostateczne słowo. Przecież ona wie i chce jak najlepiej. Chociaż trzeba przyznać, że ta jej pewność i wymuszanie kolejnych kroków na Marku wszystkim wychodzi na plus. No może najmniej zadowolony jest Krzysztof, ale Marek zdecydowanie tańczy tak jak Babcia oczekuje, no może z wyjątkiem organizacji wesela. Babcia na pewno miała swój pomysł i scenariusz na tę uroczystość, ale Marek na razie umiejętnie przewidując jej kolejne ruchy i skutecznie je torpeduje. Zastanawiam się czy zna Babcię aż na tyle, żeby ją skutecznie przechytrzyć do końca czy Babcia jeszcze zaskoczy? A ma potencjał żeby zaskakiwać. A na razie jest dumna z wnuka i wnuczki i cieszy się ich szczęściem, jest po prostu szczęśliwa i naprawdę wierzy, że to się uda! W sumie na lepszą partnerkę Marek trafić nie mógł.
    Józef - najbardziej sceptyczny, najmniej przekonany, najbardziej ostrożny i mimo, że ma powody, to jednak Ulka jest dorosła. Sama podejmuje decyzje i bierze za nie odpowiedzialność już od dawna i mimo, że Cieplak się martwi to jednak nie może zabronić Ulce decydować z kim i kiedy ma się związać. Niebardzo wierzy w tę gorącą miłość aż po grób, może manifestować swoją niechęć, ale to jest życie Ulki. Nie może go przeżyć za nią, sama musi się sparzyć, a obecnie on może tylko się martwić i ewentualnie wspierać jak będzie źle. Taka rola rodzica.
    Cała ta gromada tworzy mieszankę wybuchową i ciekawe czy do tego wybuchu dojdzie, jak potoczy się dalej spotkanie, jaka będzie reakcję Józefa na te zabiegi Marka? Czy da się przekonać i nabrać na ich pocałunki i czułe gesty? A może to już nie gra? No i jak Babcia zachowa się wobec sceptycznego Cieplaka? Pytania się mnożą i wciąż jeszcze ich przybywa.... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek jeden krok przed babcią jest do czasu ;) Dobrzański się stara, bo dobrze mieć udobruchaną babcię i Ulkę też ;)
      Krzysztof też jest zadowolony. Wreszcie syn zaczął się ustatkowywać ;)
      Muszę Was rozczarować, ale bezpośredniego opisu dalszej części spotkania nie będzie. Będzie mała relacja przedstawiona przez pryzmat wspomnień.
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Nareszcie robi się między nimi coraz cieplej, te pocałunki wspólna kolacja jest nadzieja, że nie będzie awantur a może jakieś kolejne czułe gesty nietylko w towarzystwie babci. Może jak zostaną sami to też będą jakieś emocje cieplejsze a nawet iskry. Oby wyjazd na Mazury był udany! Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na to bym nie liczyła :D motywatorem jest tylko babcia ;)
      do wyjazdu to jeszcze chwila.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Celibat Markowi służy, ma teraz czas aby zaopiekować się Ulą. Kolacje, poszukiwanie nowych klientów dla niej, przemawia przez niego taka zwyczajna troska o drugą osobę. No chyba że to tylko kolejna gra ze strony Marka. Udaje przed babcią to może przed Ulą też postanowił grać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam babcię i to opowiadanie. Rozkręcają się. I babcia i nasza ulubiona para. Może wreszcie coś zaiskrzy podczas tego weekendu. Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny miesiąc czekania i błagania na kolanach o nowy rozdział czy Amicus raczy coś wstawić. Nic dziwnego, że nikt tu już nie zagląda. U Małgosi 50 komentarzu a tu pustki. Ha ha ha. Ma to na co zasłużyła. Taka była ważna. Wszystkie rozumy pozjadała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki miesiąc czekania. Ty masz jakiś problem czy co? Nie pasuje to nie wchodź w ogóle. Podejrzewam iż nikomu tym krzywdy nie zrobisz.

      Usuń
    2. Kochany Anonimku, radzę tak nie pisać, bo blog znowu zostanie zawieszony...

      Usuń
    3. Lepiej mieć mniej stałych czytelników niż tysiące takich co wiecznie narzekają, krytykują. Jeśli komuś się coś nie podoba to niech nie wchodzi i nie czyta. Amicus nikogo nie zmusza do czytania. G

      Usuń
    4. Lubię tu zaglądać i obserwować powolną śmierć tego bloga

      Usuń
    5. Nie warto tracić czasu i energii na dyskusje z ludźmi pokroju Anonima. Tyle w temacie.
      A Amicus zyczmy weny i czasu by mogla dalej tworzyc dla nas wspaniale opowiadania :)
      Meggi

      Usuń
    6. Czas przestać bić brawa tylko spojrzeć prawdzie w oczy. Tandetne historie to i coraz mniej czytelników. Na początku jej kibicowałam ale poziom leci na łeb i szyję i teraz tylko patrzeć aż będzie pisała sama dla siebie bo nikt tu nie będzie zaglądać.

      Usuń
    7. Spojrzałam prawdzie w oczy - w przeciwieństwie do Ciebie zobaczyłam tam coś innego. Może trzeba umieć patrzeć po prostu?! To, że od paru dni ktoś jakiś Nikt próbuje narzucić swój sposób myślenia i zniechęcić tych, co tu zaglądają dla przyjemności, a nie z powodu nienawiści i frustracji do dezercji i wylewania żali nie znaczy, że stąd znikniemy. Chyba, że Amicus mnie wyrzuci :D. Ja z przyjemnością będę tym Nikim, jak Anonimie prorokujesz, który będzie tu zaglądał. I żaden samozwańczy prorok mnie nie zniechęci, nawet ten który nie ma odwagi się podpisać. Jest tysiąc stron gdzie możesz wchodzić i kibicować, wylewać swoje twórcze myśli, gdzie poziom jest odpowiedni dla Ciebie, bo ten tu jak sam twierdzisz Ci nie odpowiada. To tu nie klikaj. Po co się męczysz? Lubisz się umartwiać? Idź tam gdzie czujesz się najlepiej i odpowiada ci poziom, atmosfera i historie. Amen! Pozdrawiam, Nikt! KaEm.

      Usuń
    8. Poziom widać od razu. A raczej jego brak. Za poziomem idzie ilość odwiedzających, komentujących. Zastanawiałaś się czasem, dlaczego wspaniała Amicus przenosząc tu blog nie wstawiła licznika odwiedzin? Bo nie ma się czym chwalić. Spójrz na ilość wejść i wpisów u Małgosi, którą Amicus tak mocno starała się stłamsić i zniszczyć. Widać różnicę? Zaprzeczysz temu? Zaklinasz rzeczywistość.
      Brak wolności słowa? Mam prawo wchodzić gdzie chcę i pisać co chcę zwłaszcza, że piszę prawdę.

      Usuń
    9. Drogi/a anonimie w twych słowach jest tyle jadu co w kłębowisku żmij. Jestem tego samego zdania co KaEm po co się męczysz, czytając wobec ciebie coś słabego. Ja czytam od jakiegoś roku ten blog i będę czytać dalej. Jak dla mnie Amicus pisze bardzo fajne opowiadania.
      Mam nie odparte wrażenie, że ty nawet na moim blogu bywałaś/eś i miałaś/eś jakieś ale.

      Usuń
    10. Może pora zakończyć zabawę w piaskownicy, Amicus musisz mi wybaczyć. Ale chwilowo zapomniałam, że niektórych rzeczy się nie tyka, bo nieładnie pachną. Stwierdzę tylko, że brak czasu i nudne życie jednak jest straszne, a jak jeszcze ktoś nie umie czytać ze zrozumieniem to już dramat prawdziwy. Aż mi czasami szkoda takich ludzi. O wolności słowa nic nie pisałam, a może powinnam. To była troska. Ale to trudne pojęcie niewielu jak widać je zna. A szkoda. Świat byłby taki piękny, jakby ludzie myśleli nie tylko o sobie i o tym jak kogoś zranić. A Małgosię pozdrów niech jej się wiedzie. Na pewno jest ze swojego wiernego wojska dumna. Ciekawe co ona sądzi o wolności słowa. O ile pamiętam nie ma najlepszego zdania na jej temat! Masz rację brak licznika to straszna strata, straszna. A twoje zamartwianie się o licznik Amicus jest naprawdę wzruszające. Mimo wszystko miłej niedzieli Anonimie! Tak zaklinam rzeczywistość mając nadzieję, na oświecenie, bo prawdy zawsze są trzy - sama prawda, tylko prawda i .... prawda. Nikt. KaEm!

      Usuń
    11. O Mame, znowu gówno-burze o nic, jak na filmwebie :D
      Może najlepiej dać sobie spokój z krytykantami i po prostu ich nie zauważać, bo zrobiło się jak w gimnazjum.
      Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasować. Taki jest świat. Jeszcze się taki nie znalazł, któremu wszystko by pasowało.
      W życiu tak już jest, że ktoś ma inne zdanie od naszego. Czasem nas to denerwuje, ale trzeba po prostu z tym żyć. Trzeba wybaczyć i zapomnieć. Być ponad to. Czego nam wszystkim życzę.
      Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoim komentarzem. Jeśli jednak ktoś poczuł się dotknięty, szczerze go za to przepraszam.

      Amicus, czekam na następną część z niecierpliwością. Wypatrują także odrobiny pikanterii między naszą ulubioną parą.
      Pozdrawiam, Zuz :)

      Usuń
    12. Brawo Ty! Głos rozsądku - wreszcie.

      Usuń