Nie miała nawet czasu na lunch.
Dwa dni temu wrócili z Mediolanu, a jej biurko wciąż uginało się od stosu
dokumentów. Rezygnowała z wszelkiego rodzaju przerw by nie tracić czasu.
Zaległości było sporo, a jej bardzo zależało na punktualnym opuszczaniu biura.
Około piętnastej do jej gabinetu wkroczył Marek. W jednej dłoni dzierżył plik
dokumentów, w drugiej sałatkę z bufetu.
- Domyślam się, że dzisiaj
również nie miałaś czasu na lunch – spojrzał na nią z troską i postawił
naprzeciw niej plastikową miseczkę po brzegi wypełnioną kolorowymi warzywami.
Pokręciła przecząco głową – Jedz – zachęcił – Muszę o ciebie dbać – ta czułość
i troska ze strony mężczyzny była dla niej czymś nienaturalnym, a jednocześnie
tak rozczulającym i miłym. Piotr nawet na początku ich związku nie zachowywał
się w ten sposób. Nie troszczył się o nią, nie dbał, nie nadskakiwał. ‘Związku?
Jakiego związku! To zwykły romans, a nie związek! Poza tym w ogóle nie powinnam
porównywać Piotra i Marka. To dwie zupełnie odrębne historie!’
- Dziękuję – szepnęła, na co on
czule musnął jej usta. Prosiła o dyskrecję, jednak w zaciszu jej gabinetu mogli
się czuć swobodnie.
- Spotkamy się wieczorem? –
zapytał, bezceremonialnie siadając na kancie jej biurka
- Nie mogę – westchnęła – Mam
wywiadówkę u syna – powiedziała zgodnie z prawdą. Liczyła się z tym, że ten
romans długo nie potrwa. On był wolny, swobodny, chciałby mieć ją na
wyłączność. Ona była matką odpowiedzialną za dwójkę małych dzieci, które
również potrzebowały jej czasu i uwagi. Tego typu relacje są bardzo trudne i z
góry skazane na niepowodzenie.
- Rozumiem – kciukiem pogładził
ją po policzku, niby przypadkiem zahaczając o dolną wargę - A jutro? – zaczesał jej niesforny kosmyk
włosów za ucho
- Dobrze wiesz, że przez wyjazd do
Mediolanu nie było mnie kilka dni w domu. Nie mogę pozwolić, by dzieciaki
wychowywała opiekunka. Bardzo mi pomaga, ale to ja jestem ich matką. Może gdyby
w Warszawie mieszkał mój były mielibyśmy łatwiej – zabrał dłoń i spuścił wzrok. Nie ukrywał, że
liczył na wieczór tylko we dwoje – Ale – zaczęła z delikatnym uśmiechem pod
nosem, uważnie go obserwując – Pojutrze
zabiera je ojciec – momentalnie się
ożywił – Jeśli tylko chcesz możemy spędzić cały weekend razem – zachłannie wpił
się w jej usta, na co zareagowała śmiechem. Jego spontaniczne reakcje
niejednokrotnie ją zaskakiwały i bawiły.
- Porywam cię w piątek wieczorem
do siebie i nie wypuszczę z łóżka przez czterdzieści osiem godzin – spojrzał na
nią sugestywnie
- To groźba? – zaśmiała się
- Nie – zaprzeczył stanowczo –
Obietnica – szepnął zmysłowym głosem i kąsając ją lekko w szyję wyszedł z
gabinetu. Mimo, iż opuścił już pomieszczenie, jej twarz wciąż przyozdabiał
uśmiech. Dzięki niemu śmiała się coraz częściej. Ten przystojny brunet z
uroczymi chochlikami w oczach wprowadził do jej życia wiele radości, a dzięki
niemu świat znów zaczął nabierać barw. Marta miała rację. Po rozwodzenie
przestała wierzyć w siebie. Piotr potraktował ją jak niechciany przedmiot w
swoim życiu, który po kilku latach można oddać na złom. Straciła pewność
siebie. W swoich oczach przestała być atrakcyjna, mimo tego, iż zawsze bardzo
dbała o siebie. Nawet tuż po urodzeniu dzieci. A teraz spotkała ją znajomość,
która co prawda nie będzie trwała wiecznie, ale która przywróciła jej wiarę w
siebie i pozwoliła zrozumieć, że wciąż potrafi być atrakcyjna dla mężczyzn.
Również dla młodszych mężczyzn. Nie szukała znajomości, a jednak znalazła.
Jasno określiła swoje oczekiwania i sprecyzowała warunki. Podstawą była
dyskrecja. Nie chciała plotek w pracy, nie chciała sensacji wśród znajomych,
których kilkoro zyskała już w Warszawie, choćby za sprawą podstawówki syna. Od
tej relacji oczekiwała przyjemności. Chciała w ramionach Marka choć na chwilę
oderwać się od swojego szarego życia. Chciała dzięki niemu poczuć się
atrakcyjna i pożądana i tak właśnie się czuła.
- Cześć – w drzwiach jej
mieszkania stanął Piotr, z którym przywitała się cmoknięciem w policzek
- Cześć. Wejdź – gestem dłoni
zaprosiła go do środka – Dzieciaki są prawie gotowe. Maja od rana nie mogła się
ciebie doczekać. Damian pakuje jeszcze książki. Ma pracę domową z plastyki.
Musi namalować jesień. Proszę żebyś tego dopilnował
- Oczywiście – odparł, choć miała
wrażenie, że nie bardzo wie na co się zgadza i co powiedziała chwilę wcześniej.
Odkąd przyszedł nawet na moment nie oderwał od niej wzroku. Delikatny makijaż,
idealnie upięte włosy i bordowa sukienka tuż przed kolano świetnie podkreślały
jej urodę. Prawda była taka, że już od dwóch godzin szykowała się na weekend z
Dobrzańskim – Mogę ci zadać osobiste pytanie? – zaczął i nie czekając na jej
reakcję powiedział – Masz kogoś? – obrzuciła go lekko zaskoczonym spojrzeniem
- A skąd takie pytanie?
- Kwitniesz, promieniejesz. Oczy
ci się śmieją – uśmiechnęła się lekko pod nosem i chcąc uniknąć jasnej
odpowiedzi na pytanie krzyknęła
- Dzieciaki, tata już na was
czeka.
Ta niezobowiązująca relacja
zaczęła sprawiać jej coraz więcej frajdy. Chwilę przed dziewiętnastą wybrała
numer kochanka, informując go, że jest już gotowa. Dwa kwadranse później
parkował pod blokiem, by zabrać ją wreszcie do siebie. Swoje czarne Audi zaparkował
na podjeździe dużego, nowoczesnego domu usytuowanego na przedmieściach
Warszawy.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba
– rzucił, otwierając przed nią dębowe drzwi – Będziesz tu teraz spędzać dużo
czasu – nie zdążyła się nawet rozejrzeć po przestronnym holu, bo gdy tylko
odstawił w kąt jej czarną walizeczkę, od razu zaatakował jej usta zachłannym
pocałunkiem – Nie mogłem się już doczekać – szepnął wprost do jej ucha i musnął
wargami jego poduszeczkę. Przyciągnęła go bliżej siebie, wplatając drobne palce
w jego kruczoczarne włosy. Ich gorące powitanie przerwał dźwięk domofonu.
Odsunęła się od niego gwałtownie i obrzuciła lekko spanikowanym spojrzeniem.
Nie wyobrażała sobie, że ktokolwiek z jego rodziny lub znajomych zastanie ją w
tym domu o tak późnej porze.
- Spokojnie – odparł ciepło –
Kompletnie zapomniałem o kurierze. Chciałem cię zabrać na kolację, ale skoro
mamy się ukrywać, kolacja musiała przyjechać do nas. Za minutę wracam – i po
raz ostatni muskając jej wargi wyszedł przed dom.
W jeden z listopadowych wieczorów
w jej sypialni rozległ się dźwięk komórki. Spojrzała na wyświetlacz i uśmiechnęła
się szeroko.
- Hej – odebrała radośnie
- Co słychać w raju? – zagadnęła
przyjaciółka
- W raju chyba może być tylko
bosko. I jest – odparła z lekkim rozmarzeniem. Ich romans trwał w najlepsze od
ponad dwóch miesięcy – Kiedy wreszcie przyjedziesz do nas? Dzieciaki wciąż się
o ciebie dopytują.
- Najszybciej między świętami, a
Nowym Rokiem. Nie bardzo mogę wziąć urlop. A poza tym wiesz dobrze, że Stasiek
nie lubi, gdy wyjeżdżam na długo. Mój syn jest najwyraźniej ode mnie
uzależniony
- Czekamy tutaj na ciebie. Mam ci
dużo do opowiedzenia
- No ja myślę! – zaśmiała się
serdecznie – Zapewne nie poznam go osobiście, ale chętnie posłucham całonocnej
opowieści o nim przy lampce Rieslinga. Muszę przyznać, że ilekroć wygooglam
sobie jego zdjęcie, sama mam grzeszne myśli – zaśmiały się w tym samym momencie
– Widzisz, jak dobrze jest słuchać rad cioci Marty?
- Widzę – przyznała Ulka – Ta
relacja to póki co najlepsza przygoda w moim życiu
Super część. Jak zawsZE świetnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne, kiedy wstawisz, bo juz nie moge sie doczekac?
Pozdrawiam MM
Amicus na początku pisała że będzie publikować to opowiadanie co trzy dni.
OdpowiedzUsuńKtóra z nas nie miała grzesznych myśli po wygooglowaniu Marka Dobrzańskiego :D.
OdpowiedzUsuńNo chyba każda by miała. Nawet teraz pan Filip B. jest mega przystojny. ;)
OdpowiedzUsuńAmicus - rozdział jak zwykle kapitalny. Czytałam kiedyś to opowiadanie i gdy go skasowałaś bardzo mi go brakowało. Chyba najlepsze w twoim wykonaniu. Przynajmniej moje ulubione. I choć bardzo podobała mi się Brzydula to uważam że w polskim filmie jest kilku przystojniejszych aktorów którzy mogli zagrać Marka. Mam nadzieję że fanki Filipa nie będą miały mi za złe że uważam że nie jest mega przystojny.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny gust. Ja jak pisałam uważam że jest i to był świetny wybór do tej roli.
OdpowiedzUsuńFilip w roli Marka był wporządku, ale mógłby być bardziej postawny a nie takie chuchro
OdpowiedzUsuń