- Kontrakt z Duńczykami, który
udało się nam podpisać kilkanaście dni temu przyniesie w skali roku zysk na
poziomie czterystu tysięcy – przedstawiała kolejne dane – Jedną drugą
pozyskanych środków należałoby zainwestować w unowocześnienie szwalni w Pszczynie, co w efekcie zwiększyłoby jej efektywność o
piętnaście procent. Inwestycja zwróciłaby się w ciągu czterech, maksymalnie
sześciu miesięcy. Sytuacja firmy jest stosunkowo dobra, jednak wprowadzenie
drobnych oszczędności znacząco wpłynęłoby na podniesienie zysków. Ja przez te
kilka tygodni obecności u państwa zdążyłam się już zapoznać ze wszystkim i
dostrzegam kilka obszarów, gdzie można by okroić wydatki. Nie będą to
oszczędności duże, bardzo dotkliwe i odczuwalne na co dzień, jednak zatrzymanie
w budżecie stu tysięcy raz na kwartał z pewnością zwiększy możliwości inwestycyjne
firmy. Od powrotu z Danii pracujemy z Markiem nad planem – przystojny brunet uśmiechnął
się pod nosem. Lubił, jak mówiła do niego po imieniu. Przypomniał sobie, jak
podczas tego wyjazdu dosyć podstępnie nakłonił ją, by przeszli na ty.
Początkowo trzymała wyraźny dystans - który obejmie obszary, gdzie będziemy
zmniejszać wydatki. Jestem przekonana, że na kolejnym posiedzeniu zarządu
będziemy mogli przedstawić już państwu szczegóły. Dziękuję bardzo – zakończyła
swój monolog.
- Bardzo dziękujemy – odezwał się
młody Dobrzański posyłając jej uroczy uśmiech – Są jakieś pytania? – obrzucił
wzrokiem ojca, który pokręcił przecząco głową. Na Paulinę nawet nie spojrzał,
gdyż nigdy nie wtrącała się w sprawy finansów, dopóki nikt nie ograniczał jej
funduszy reprezentacyjnych. Na końcu spojrzał na Aleksa, który uśmiechnął się
chytrze
- Ja mam pytanie – teatralnie
chrząknął – jak zamierza pani przekonać do oszczędności Pshemko? Pani jest z
nami od niedawna i zapewne pani nie wie, że jakiekolwiek okrajanie budżetu
mistrza wywoła jego furię i odejście z firmy. Pani kilkusettysięczne
oszczędności pozbawią nas głównego projektanta – spojrzał na nią z wyższością.
Dobrzański już chciał się odezwać, lecz ubiegła go Ula
- Nie przypominam sobie, bym
wspominała o cięciach w budżecie Pshemko. Jest wiele innych obszarów i jak
wspomniałam szczegóły przedstawimy z Markiem na kolejnym zarządzie
- Więc nie rozumiem, na czym chce
pani zaoszczędzić aż tyle – dociekał wyraźnie ją prowokując. Przez te kilka
tygodni zdążyła się już zorientować, że obaj panowie nie pałają do siebie
miłością. Z firmowych plotek dowiedziała się, że Aleks nie mógł znieść, że w wyniku
konkursu fotel prezesa przypadł Markowi. Miał również żal, że młody Dobrzański
postanowił dobrać sobie zaufany zespół i pozbawił Febo fotela dyrektora
finansowego
- Na przykład na wydatkach
socjalnych i kilku niekorzystnych umowach, które firma zawarła - wyjaśniła
- Doprawdy? – zaśmiał się
ironicznie
- Owszem braciszku – z przekąsem
zaczął brunet - Po szczegółowym przeanalizowaniu umów doszliśmy do wniosku, iż
podpisałeś mało intratny kontrakt choćby na najem bufetu, więc teraz bardzo cię
proszę skończ. Jeśli nie ma pytań proponuję dziesięciominutową przerwę przed głosowaniem
i moją prezentacją – wściekły Włoch jako pierwszy opuścił konferencyjną.
Kończyła zbierać papiery, gdy usłyszała tuż przy uchu - Twój poprzednik powinien
się uczyć, jak należy przygotowywać się do posiedzenia zarządu. Byłaś rewelacyjna – jego ciepły oddech miło
drażnił skórę.
- Dzięki – uśmiechnęła się lekko
i ruszyła w stronę swojego gabinetu. Była z siebie zadowolona. W ciągu
ostatnich dwóch tygodni odwaliła kawał dobrej roboty. Te zawodowe sukcesy były
jej potrzebne. Dzięki nim zaczęła mocniej wierzyć w siebie i uświadamiać sobie,
że jej życie nie skończyło się w momencie rozwodu. O siedemnastej zebrała swoje
rzeczy i skierowała się do wyjścia. Natknęła się na prezesa w recepcji. Miała
wrażenie, że czekał na nią. Podszedł do niej i bez zbędnych wstępów zapytał
wprost
- Dasz się zaprosić na kolację? –
przeszywał ją wzrokiem.
- Wybacz, ale… - nie pozwolił jej
dokończyć
- Ok. Następnym razem – jego
pewność siebie niekiedy ją peszyła
- Marek – westchnęła. Chciała mu
wytłumaczyć, że to nie ma sensu, ale najwyraźniej nie chciał słuchać.
- Jestem cierpliwy, acz
konsekwentnie dążę do celu – szepnął wprost do jej ucha i oddalił się kilka
kroków – miłego wieczoru – krzyknął nawet się nie odwracając. Z powątpiewaniem
pokręciła głową i wsiadła do windy. Całą drogę powrotną analizowała zachowanie
Dobrzańskiego. Prawda była taka, że poznali się dopiero podczas wyjazdu do
Danii. Okazał się sympatycznym i zabawnym facetem. Te kilkadziesiąt godzin,
które spędziła w jego towarzystwie nie były stracone. Dobili targu z duńską
siecią, a przy tym miło spędzili czas. Do dziś pamięta zapach jego perfum,
który odurzył ją, gdy podczas wieczornego spaceru narzucił jej na ramiona swoją
marynarkę. Z restauracji w której prowadzili negocjacje do hotelu koniecznie
chciała wracać piechotą. Uwielbiała podziwiać miasto nocą. Jednak było trochę
chłodno. W mig zorientował się, że drży i bez zastanowienia okrył ją swoją
marynarką. Miał w sobie coś z dżentelmena z dawnych lat i musiała przyznać, że
trochę się to gryzło z jego wizerunkiem. Bardzo dobrze się dogadywali. Razem
pracowało im się świetnie. Już podczas tego wyjazdu posyłał jej urocze uśmiechy
i lekko przeciągłe spojrzenia. Ona zdecydowanie starała się trzymać dystans.
Romans nie wchodził w grę. Wiedziała, że zwykle seks z szefem nie kończy się
najlepiej. Byłaby zabawką w jego rękach, a na to nie mogła sobie pozwolić.
Potrzebowała pracy i stabilizacji. Poza tym ich relacja i tak nie miałaby
przyszłości. Jedna upojna noc, a ona chodziłaby później z moralnym kacem. Podobał
jej się, owszem. Przystojny brunet z jednodniowym zarostem i uroczymi
dołeczkami w policzkach, o szarym spojrzeniu. Chyba nie było kobiety, która nie
zwróciłaby na niego uwagi. Co nie zmieniało faktu, że takie relacje nie kończą
się szczęśliwie. Nie miała już dwudziestu lat by wdawać się w gorące romanse,
które trwają zwykle od tygodnia do trzech. Na szczęście Dobrzański odpuścił.
Wciąż lekko z nią flirtował, ale dostosował się do jej zasad i nie zmniejszał
dystansu.
Dwa tygodnie po zarządzie
polecieli na dwa dni do Mediolanu. Musieli ustalić ostatnie szczegóły obecności
marki ‘Febo&Dobrzański’ podczas targów mody. Cały dzień spotkań wykończył
ją. Opadła ciężko na krzesło w hotelowej restauracji.
- Mówiłem, że konsekwentnie dążę
do celu – powiedział z lekkim błyskiem w oku – Nie chciałaś dać się zaprosić na
kolację, a teraz siedzisz tutaj ze mną
- Nie wyobrażaj sobie za wiele –
od razu starała się sprowadzić go na ziemię
- Gdzieżbym śmiał – zaśmiał się
pod nosem – Niemniej pięknie wyglądasz, kiedy się złościsz – znów włączył
uwodzenie jej wzrokiem. Musiała przyznać, że oczy i uśmiech to jego dwa
największe atuty i najwyraźniej doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Świetnie
bawiła się w jego towarzystwie. Nie przypuszczała, że potrafi być taki
dowcipny. Trzy lampki wina i potężna dawka endorfin spowodowała, że zmęczenie
gdzieś uleciało. Straciła przy nim poczucie czasu. Trzy godziny były dla niej
kwadransem. Restauracja powoli pustoszała. I oni ruszyli w stronę wind, które
miały wwieźć ich na piąte piętro. Zatrzymał się tuż obok niej przed pokojem
trzysta osiem, który zajmowała. Stał tak blisko, że czuła jego oddech na swoim
policzku. Podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy płonęły
pożądaniem. Nim się spostrzegła całował ją namiętnie. W pierwszej chwili się
poddała, jednak bardzo szybko przyszło opamiętanie. Przerwała ten taniec warg i
języków mocnym uderzeniem w policzek. Odsunął się kilka centymetrów bezczelnie
wpatrując się w jej oczy. Z jednej strony poczuła się głupio. Mogła go po
prostu odepchnąć. Z drugiej wzbierała w niej wściekłość. ‘Co on sobie wyobraża!?’. Nabrała powietrza do płuc i głośno je wypuściła
nieco się uspokajając.
- Przepraszam – szepnęła nieco
zawstydzona – Nie powinnam była – z czułością pogładziła jego lekko zaczerwieniony
policzek – Marek, imponuje mi twoje zainteresowanie, ale… - zamknął jej usta
kolejnym pocałunkiem. Tym razem delikatnym, subtelnym. Przyciągnął ją bliżej,
kładąc ręce na jej biodrach.
- Doskonale wiesz, że w łóżku
byłoby nam cudownie – szepnął do jej ucha, przytulając swój policzek do jej. W
tym samym momencie jego biodro znalazło się pomiędzy jej. Splótł ich nogi w
dziwnym układzie i wyciągnął jej z ręki kartę magnetyczną – Kochaj się ze mną –
poprosił niemal bezgłośnie, wpatrując się w jej oczy . Nie czekając na jej
odpowiedź otworzył drzwi i unosząc ją lekko za pośladki do góry, wniósł do
środka.
Fajne opowiadanie. Zaczyna robić się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
bardzo ciekawe się zaczyna. Czytałam pod poprzednim rozdziałem, że to opowiadanie już kiedyś było. Ja na blogu jestem od nie dawna i dla mnie to nowość. Jestem ciekawa ciągu dalszego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętam jak półtora roku temu zamieściłaś ten rozdział i pojechałaś na wakacje! Bezczelnie zostawiłaś nas z domysłami! Na bardzo, bardzo długo - dłużyło się strasznie. Sprawdzałam licząc, że może pojawi się wcześniej. Nawet morze nad którym wtedy byłam niewiele pomagało. Pamiętam to jak dziś, a to było tak dawno temu. I teraz z perspektywy czasu cieszę się, że te emocje już za mną, że wiem co było dalej! Ale i zazdroszczę nowym Czytelniczkom tej nutki niepewności. I mogę tylko powiedzieć, że warto czytać i czekać. Aha i wybacz, że teraz nie będę się rozpisywać tak jak poprzednio, to by groziło schizofrenią ;). A i wtedy Marek powiedział, że w łóżku będzie im nieziemsko, a tu jest, że cudownie. Sensu nie zmienia, ale czuwam!!! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak ja też pamiętam to nieziemsko i nawet zamiast tego cudownie którego nie przeczytałam dopowiedziałam sobie to nieziemsko. Amicus a może rozszerzysz te opowiadanie o opis tych nieziemskich chwil to niezmieni jego treści a będzie takim dodatkiem dla starych czytelników. ;) Ps. Mam nadzieję że się jednak na mnie nie gniewasz za ten komentarz pod poprzednią częścią o tym kręceniu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie nadal i wcale mi nie przeszkadza, że już je znam. Ania.
OdpowiedzUsuńŚwietne. Fajnie sobie przypomnieć to opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuń