B

niedziela, 18 grudnia 2016

'Wbrew całemu światu' I



‘Bardzo się cieszę, że dołączyła pani do naszego zespołu’ w uszach wciąż brzmiały jej słowa, wypowiedziane niskim głosem. Dzisiejszy dzień to kolejny etap jej nowego życia. Zaśmiała się pod nosem. Ostatni miesiąc powinien być uznany za jej drugie narodziny. Miała trzydzieści siedem lat i wszystko zaczynała od nowa. Życie, pracę, kontakty towarzyskie. Jednak nie startowała z czystą kartą. Zostawiała za sobą kawał przeszłości, w której pojawiały się dobre i złe chwile. Bilans na szczęście był dodatni. Teraz uczyła się żyć sama, w nowym miejscu, w nowym środowisku. Gdy półtora roku temu mąż zakomunikował jej, że chce rozwodu, jej świat się zawalił. Dziś patrzyła na to z innej perspektywy. W ich związku od dawna nie było miłości. Raczej przyzwyczajenie, wygoda. Gdy patrzyła na ich relację tak na chłodno, z perspektywy czasu, to stwierdzała, iż to małżeństwo i tak nie miało przyszłości. Przeżyła z Piotrem osiem całkiem szczęśliwych lat, mieli wiele dobrych wspomnień, syna i córkę, ale ich związek się po prostu skończył. Teraz Piotr Sosnowski był jedynie ojcem jej dzieci. Po rozwodzie chciała zacząć wszystko od nowa, na własny rachunek. Zrezygnowała z pracy w krakowskim wydawnictwie, gdzie zajmowała się finansami i zaczęła poszukiwania swojego miejsca w tym kraju. Dopiero tutaj, w Warszawie, poczuła że oddycha pełną piersią. Pieniądze z podziału majątku starczyły jej na zakup siedemdziesięciometrowego mieszkania na warszawskiej Sadybie. Spakowała siebie i dzieci do kilku walizek i ruszyła w kierunku nowego życia. Miała nadzieję lepszego. ‘Coś się kończy, coś się zaczyna’ mruknęła pod nosem, mijając tablicę z przekreśloną nazwą ‘Kraków’.

Była świetną ekonomistką z wieloletnim doświadczeniem, dzięki czemu szybko znalazła nowe zajęcie. Właśnie dziś podpisała umowę z firmą ‘Febo&Dobrzański’, zajmującą się produkcją i sprzedażą eleganckich ubrań w Polsce i niektórych krajach Europy. Przez najbliższe trzy lata miała zajmować się ich finansami. Musiała przyznać, że przez ostatnie tygodnie szczęście się do niej uśmiechało. Szybko udało jej się znaleźć idealne na ich potrzeby mieszkanie, które nie wymagało remontu i było do wprowadzenia się do zaraz. Z pracą też jej się powiodło. Wielu jej znajomych ze studiów dałoby się pokroić za fotel dyrektora finansowego średniej wielkości firmy. Ona tak naprawdę dostała tę pracę przychodząc z ulicy. Obyło się bez protekcji i poczty pantoflowej. Wysłała CV do kilkunastu większych firm znajdujących się w centrum Warszawy de facto na chybił trafił. Pierwszy telefon jaki odebrała był od kadrowca firmy ‘Febo&Dobrzański’. Rozmowa kwalifikacyjna była formalnością. Widziała, że są zdecydowani i zaproponowali satysfakcjonujące warunki finansowe. I takim oto cudem, bez konieczności wygrywania konkursu, zajęła jedno z najważniejszych stanowisk w tej rodzinnej spółce.

Pamiętała swoje ostatnie spotkanie z Martą, swoją jedyną przyjaciółką, którą z bólem serca żegnała w Krakowie. ‘Zaczynasz nowe życie. Może oprócz pracy znajdziesz w Warszawie także miłość’, śmiała się wtedy. Może i kiedyś znajdzie. Póki co wolała nie szukać. Musiała się skupić na zorganizowaniu opieki dla dzieci, wdrożeniu się w nową pracę i zagospodarowaniu w nowym miejscu. Wiedziała, że do końca życia nie chce być sama, ale perspektywa szybkiego pakowania się w nowy związek odrzucała ją. Obiecała sobie, że nic nie będzie robiła na siłę. ‘Samotność to nie koniec świata’ powtarzała. Podchodziła z dystansem do nowych znajomości z mężczyznami. Bała się rozczarować. Teraz nie była już naiwną dwudziestoparolatką, która da się omamić kilkoma czułymi słówkami i tandetnymi komplementami. Miała sprecyzowane wymagania i skrystalizowany obraz swojego potencjalnego partnera. Miała dość zasady, którą wyznawało wiele jej rówieśniczek po przejściach - lepszy taki, niż żaden. Leczenie samotności i kompleksów w ramionach przypadkowego mężczyzny nie było w jej stylu. Tak, miała kompleksy. Sądziła, że będzie zdecydowanie gorzej po odejściu męża. Dość szybko się pozbierała, jednak z tyłu głowy wciąż pojawiała się myśl, że czegoś jej brakuje, skoro Piotr zaczął sobie szukać nowej kobiety. Poza tym jakby nie patrzeć nie była już najmłodsza i nie była sama. Mężczyźni nie lubią kobiet ze zbędnym balastem. ‘Koniec tego! Praca, dzieci, dom!’ powtarzała w myślach. ‘A na miłość przyjdzie czas’.

Szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Damiana zapisała do podstawówki oddalonej dwie przecznice od ich osiedla. Spokojna okolica pozwalała jej pracować bez obgryzania paznokci, gdy on sam wracał ze szkoły. Był bardzo odpowiedzialnym, jak na swój wiek, młodym człowiekiem. Maja cztery, pięć godzin dziennie spędzała w przedszkolu. Przez kilka następnych godzin zajmowała się nią opiekunka. Emerytowana nauczycielka, którą znalazła poprzez agencję. Już po kilku dniach zauważyła, że dzieciaki złapały z tą żywotną starszą panią dobry kontakt. Pani Halina odbierała małą, chodziła z nią na plac zabaw, a także gotowała dzieciom obiady, a nawet kładła spać, gdy Ula musiała dłużej zostać w pracy. Mieszkała w pobliżu, była samotna, więc nie było problemu. Poza tym Sarnecka sowicie jej te nadgodziny wynagradzała.

- Halo – odebrała telefon automatycznie spoglądając na zegar, który wskazywał dwudziestą trzecią
- Cześć – w słuchawce rozbrzmiał głos jej byłego męża – mam nadzieję, że nie obudziłem dzieci. Pamiętam, że ty kładziesz się późno. Ja siedzę na dyżurze i tak się zastanawiam właśnie, czy mógłbym zabrać dzieci na weekend. Mam kilka dni wolnych. Przyjechałbym w piątek po południu i pojechał z nimi do Lublina. Moja matka się za nimi stęskniła – wywróciła oczami na wspomnienie teściowej, wścibskiej histeryczki o nowobogackich zapędach.  
- O ile w niedzielę w drodze do Krakowa przywieziesz je do Warszawy, to nie ma problemu. Sama bym po nie pojechała, ale z samego rana w poniedziałek lecę na dwa dni do Danii i muszę  być wypoczęta
- Pani Halina z nimi zostanie? – dopytywał. ‘Oho, włączyła mu się opcja ‘troskliwy tatuś’’
- Oczywiście. Chyba nie sądzisz, że jestem na tyle nieodpowiedzialna, że zostawię je same w domu. Damian ma dopiero osiem lat. Jak będzie miał osiemnaście, bez oporów będę je zostawiać same w domu – powiedziała ostrzej, niż zamierzała
- Nie denerwuj się, przepraszam – próbował łagodzić sytuację - Nie chciałem, żebyś tak to odebrała. Po prostu się o nie martwię. Szanuję twoją decyzję i rozumiem, że chciałaś zmienić środowisko i wybrałaś Warszawę, jednak ciężko mi się z nimi rozstawać. Poza tym nie sądziłem, że będziesz wyjeżdżać za granicę – zacisnęła mocniej szczęki, próbując się z nim nie pokłócić.
- Taką mam pracę – odparła biorąc głęboki oddech. Starała się nie irytować podczas kontaktów z mężem, ale nie zawsze było to łatwe. Często miał w stosunku do niej wymagania, jednak zupełnie nie patrzył na to, co sam robi – Ty też masz dyżury nocami, wracasz późno. Gdy byliśmy razem jakoś ci nie przeszkadzało, że bywały dni, kiedy ich w ogóle nie widywałeś
- Masz rację. Wybacz. Będę w piątek – nie czekając na jej reakcję szybko się rozłączył. Ze względu na dzieci starała się zachować z nim poprawne stosunki. Zwykle się udawało, jednak nie cierpiała, gdy ją pouczał. Mimo dzielącej ich odległości Sosnowski starał się być dobrym ojcem. Troszczył się o dzieci, dzwonił do nich niemal codziennie. W Warszawie mieszkali od siedmiu tygodni, a on widział się z nimi już trzykrotnie. Nim jeszcze zaczął się rok szkolny zabrał je na cztery dni do Krakowa. Dwa razy zorganizował sobie trzydniowe pobyty w Warszawie, podczas  których zwiedział z dzieciakami miasto. Nie mogła mu zarzucić, że się nimi nie interesuje. Odgoniła od siebie myśli o byłym mężu i jego postawie. ‘Nie mogę bez przerwy wszystkiego analizować!’ ganiła się w myślach i wróciła do przeglądania dokumentów.

Ten wyjazd to pierwsza okazja by mogła się wykazać. Leciała na negocjacje umowy z duńską firmą, która do sieci swoich sklepów chciała wprowadzić polskie ubrania. U Febo&Dobrzańskich pracowała od trzech tygodni. Współpraca z prezesem układała się dobrze, o ile to nie było stwierdzenie na wyrost. Tak naprawdę niewiele miała okazji do kontaktów z nim. Najpierw był trzy dni w Mediolanie, później przez tydzień na urlopie. Podczas tych piętnastu dni, które spędziła w firmie widzieli się raptem cztery razy. Odnalazła się w zespole. Jasno wyznaczyła granicę i określiła czego oczekuje od swoich pracowników. Denerwował ją co prawda główny księgowy, Adam Turek. Był usłużny, wręcz był lizusem. Nie lubiła takiego typu pracowników, jednak nie mogła zarzucić mu niekompetencji. Wyjazd do Danii był jej pierwszym testem. Drugi miał się odbyć dwa tygodnie później. Pierwsze posiedzenie zarządu, podczas którego miała przedstawić raport z działalności swojego poprzednika i prognozy na przyszłość. Wiedziała, że musi przygotować go perfekcyjnie, by nie dać plamy przed czteroosobowym zarządem.

12 komentarzy:

  1. Przeżyła z Krzysztofem to chyba Piotr był jej mężem? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za czujność. Nie mam pojęcia skąd wziął się tam ten Krzysztof

      Usuń
  2. z jakiego miasta jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeciez to juz bylo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było ale Amicus je nam zabrała na jakiś czas z obietnicą że odda. Tylko zastanawiam się czy zmieniło się w nim coś, czy są jakieś rzeczy dopisane czy rozszerzone zostało te opowiadani. Amicus zastanawia mnie jeszcze czy przez ten czas będziesz odpowiadać na nasze komentarze bo wydaję mi się że je czytasz. Stwierdzam to po moim komentarzu powyżej w którym napisałam że to Piotr nie Krzysztof chyba że sama zauważyłaś tą pomyłkę. Pozdrawiam. ;)

      Usuń
    2. czytam. Zawsze czytam, choć fakt, że nie zawsze opowiadam. Zwykle brakowało mi czasu lub wolałam go poświęcić na pisanie nowych rozdziałów. Teraz zazwyczaj czytam Wasze komentarze na telefonie, a tam nie zawsze udaje mi się zalogować na moje oficjalne konto (stąd zdarzyło się kilka odpowiedzi jako 'gość' z podpisem 'Amicus'). Pozdrawiam

      Usuń
    3. Amicus ale kręcisz nas tak w odpowiedziach że nadal nie wiem czy coś zmieniłaś w tym opowiadaniu czy nie. Dowiemy się czy trzeba czekać do końca publikacji. Pozdrawiam ;)

      Usuń
    4. Nie zmienia się opowiadań, które spotkały się z taką sympatią i entuzjazmem ze strony Czytelników.
      Za to kręcenie powinnam się chyba obrazić

      Usuń
    5. No nie obrażaj się na mnie poprostu chciałam tylko wiedzieć. Bo czytałam twoje opowiadania już mnóstwo razy, co jakiś czas do nich wracam i czytam wszystko od początku bo już jest tak mało blogów o nich na których są dodawane nowe opowiadania. ;)

      Usuń
  4. Wracamy do "Wbrew..."? Super to jedno z moich ulubionych opowiadań :). Oddajesz takie jakie było czy coś się zmieniło? Ale "Zakazany owoc" i "Umowa" też będzie? Pozdrawiam. Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będą, po 'Wbrew...'. Spokojnie, nie rezygnuję z ich publikacji. W pewnym momencie musiałaby być przerwa w bieżących publikacjach, żeby wstawić gdzieś 'Wbrew'. Padło na przełom roku z różnych względów. Nie porzuciłam Was na jakiś czas, po prostu okres, podczas którego nie mogę poświęcać blogowi tyle czasu ile powinnam, zapełniam starym opowiadaniem, o które się upominaliście. Pozdrawiam

      Usuń