Z kieliszkami po brzegi
wypełnionymi szampanem siedzieli w dużym jacuzzi, które stało na honorowym miejscu w
pokoju kąpielowym, przylegającym do jego sypialni. Oparta plecami o tors
kochanka rozkoszowała się jego ciepłem i próbowała ukoić zmysły po przeżytej
niedawno rozkoszy. Pomieszczenie wypełniały dźwięki wydawana przez bąbelki
wody. Było idealnie. Dobrzański dłonią zanurzoną pod wodą raz po raz zahaczał o
brzuch swojej partnerki. Bliskość jej ciała sprawiała, że czuł się spokojny i
zrelaksowany. W pewnym momencie przysunął się jeszcze bliżej i opierając
policzek pokryty lekkim zarostem o jej skroń wyszeptał słowa, których kompletnie
się nie spodziewała. Zwłaszcza w tym momencie.
- Opowiesz mi coś o swoim życiu…
małżeństwie – w jednej chwili jej umysł zaczął pracować na najwyższych
obrotach. W relacji, która de facto ich łączyła, nie ma miejsca na tego typu
rozmowy. Jego dłoń z płaskiego brzucha przeniosła się na lewą pierś. Kciuk
zaczął drażnić jej sutek.
- Co chcesz wiedzieć? – zapytała,
nie bardzo wiedząc od czego zacząć i czy oczekuje od niej ogólnikowej
odpowiedzi, czy chce znać szczegóły.
- Tyle, ile zechcesz mi
powiedzieć – odparł cicho – Chcę cię po prostu lepiej poznać – zahaczył nosem o
jej ucho
- Moi rodzice mieszkają w
niewielkiej miejscowości pod Łodzią. Mieszka tam również mój brat z narzeczoną.
Jest w twoim wieku – chrząknęła lekko. W przeciwieństwie do niego wciąż miała
problem z dzielącą ich różnicą wieku - Wyjechałam na studia do Krakowa. Tuż
przed magisterką poznałam Piotra. Po niespełna dwóch latach wzięliśmy ślub.
Jest lekarzem. Później przeszedł na świat Damian. Po trzech latach zaszłam w
ciążę z Mają. Dwa lata temu się rozstaliśmy. Od roku jestem rozwódką.
- A mogę zapytać dlaczego się
rozstaliście? – szepnął jej do ucha, nie zaprzestając muskać opuszkami palców
jej skóry
- Wymienił mnie na nowszy model –
powiedziała gorzko. Mimo, iż nie kochała już męża, ta sytuacja wciąż sprawiała
jej ból
- Przepraszam, nie powinienem był
pytać – zauważył jej zmianę nastroju.
- Daj spokój. To przeszłość -
złożyła krótki pocałunek na jego barku.
- Jesteś cudowną kobietą iii –
zamyślił się na chwilę zastanawiając się, czy może sobie pozwolić na takie
wyznanie – cieszę się, że przez głupotę twojego męża mogę cię mieć teraz w
swojej wannie – uśmiechnęła się, mocniej wtulając w jego ramiona
- A ty – zaczęła dość niepewnie –
dlaczego jesteś sam?
- W tym momencie jestem z tobą –
odparł w swoim stylu i czubkiem języka zahaczył o jej małżowinę uszną
- Wiesz, że nie o ty pytam –
dodała ze śmiechem, gdy jego dłoń pod powierzchnią piany sunęła w górę po
wewnętrznej stronie jej uda
- Bo moje dotychczasowe kobiety
nie były dla mnie odpowiednie
- A dlaczego zdecydowałeś się na
romans ze mną? – uznała, że nie będzie lepszego momentu na zadanie dręczącego
ją pytania
- Feromony moja droga, feromony…
Podświadomie wiedziałem, że będziemy świetnie do siebie pasować. I pasujemy – gwałtownie
wciągnął ją za sobą pod wodę.
Wyjechał na czterodniowe
negocjacje do Rzymu. Niewielka włoska firma chciała podjąć z nimi współpracę. Z
pewnością nie miał być to silny zastrzyk gotówki, ale otwierały się przed nimi
nowe rynki. Była to atrakcyjna propozycja i zgodnie stwierdzili, że warto
spróbować. Chciał, żeby mu towarzyszyła. Pragnął połączyć biznes ze słodkim sam
na sam. Odmówiła. Tłumaczyła się gorącym okresem w firmie i koniecznością
pilnowania Aleksa, który jak się wydawało zaczął coś knuć. Wyciszenie i pozorna
uprzejmość ze strony Febo zwiastowało kłopoty. Zdążyła się już o tym przekonać.
Nie pojechała również ze względu na Maję. Mała ostatnio pokasływała i Ula była
święcie przekonana, że jej chorowitek niebawem rozłoży się na dobre. Poważna
infekcja była tylko kwestią czasu. Początki zimy jej córka zwykle spędzała w
łóżku z wysoką gorączką. Nie chciała zostawiać pani Haliny z chorym dzieckiem.
A i ona nie mogłaby spokojnie oddawać się Dobrzańskiemu wiedząc, że jej córka
zmaga się z wysoką gorączką. Zostały im gorące sms’y i wieczorne rozmowy.
Brakowało jej go. Zastanawiała się co ten chłopak z nią robi. Wystarczyło, że
spojrzał na nią w ten jakże charakterystyczny dla siebie sposób, a ona już
czuła przyjemny dreszcz na plecach i nie potrafiła zebrać myśli.
Nerwowo spojrzała na zegarek.
Wskazywał dwudziestą trzecią czterdzieści. Samolot linii Alitalia trzydzieści
minut temu powinien wylądować na płycie warszawskiego Okęcia. Prosiła, by do
niej zadzwonił zaraz po przylocie, jednak komórka milczała. Dzieciaki już dawno
spały, a ona z telefonem i laptopem siedziała w swojej sypialni i czekała na
wiadomość od niego. Milczał. Kilka minut przed północą sprawdziła w sieci numer
jego lotu. Okazało się, że samolot wylądował planowo. Jego smartfon wciąż był
wyłączony. Mogła jedynie posłuchać tego wesołego głosu nagranego na skrzynkę.
Czekała, aż oddzwoni. Zasnęła.
Wbiegła do siedziby FD notując
ponad godzinne spóźnienie. Zwykle jej się to nie zdarzało, ale wieczorne
oczekiwanie i poranne marudzenie Mai, która z powodu bólu gardła stanowczo
domagała się owsianki skutkowało późniejszym opuszczeniem mieszkania. Jak na złość korki tego dnia były większe.
Całą drogę nerwowo spoglądała na zegarek. Z tyłu głowy pojawiało się, iż o dziesiątej
trzydzieści ma spotkanie z ważnym kontrahentem. Na domiar złego w połowie drogi
zorientowała się, że jej komórka jest rozładowana. Najwidoczniej wczorajsze
kilkunastokrotne próby dobicia się do Dobrzańskiego zużyły całą energię jej
baterii. Pospiesznie wsiadła do windy, ale zamiast nacisnąć przycisk z liczbą trzy,
wybrała pięć. Musiała sprawdzić, czy jest, czy wrócił cały i zdrowy. Sama przed
sobą musiała przyznać, że od kilkunastu godzin towarzyszył jej strach. Strach o
niego. Ale oprócz strachu chodziło tu jeszcze o niczym niepohamowaną potrzebę
zobaczenia go.
- Cześć – rzuciła od progu do
Violetty i znacząco spojrzała na drzwi jego gabinetu. Kubasińska kiwnęła głową
potakująco, dając jej znak, że ma zielone światło. Zapukała krótko i nerwowym
ruchem otworzyła drzwi, szczelnie je zamykając.
- Dlaczego nie dałeś znaku życia!?
– z pretensją zaczęła do progu, starając się tłumić głos, by nie słyszało ich
pół korytarza – masz świadomość, jak bardzo się o ciebie bałam! – natychmiast
wstał i podszedł do kobiety, ciągnąc ją za rękę w kąt pokoju. Skrawek ściany
obok regału na książki był jednym miejscem, gdzie mogli się skryć przed
wścibskimi spojrzeniami pracowników. Nic nie mówiąc gwałtownie pocałował ją w
usta. Odwzajemniła te czułe pieszczoty. Przyparł ją do ściany ciężarem swojego
ciała i już chciał kontynuować ten szaleńczy taniec warg, gdy odsunęła go
lekko, kładąc dłonie na jego torsie - Dlaczego nie zadzwoniłeś? Pół
nocy czekałam na twój telefon – spytała dysząc ciężko. Spojrzała mu w oczy z
żalem
- Przepraszam – szepnął czule
muskając wargami skórę jej twarzy – przepraszam – powtórzył – przed wylotem
zapomniałem naładować telefon. Zanim dojechałem do domu i podłączyłem go do
sieci dochodziła pierwsza. Byłem przekonany, że już śpisz. Nie chciałem budzić
ciebie i dzieci – wyjaśnił. Z uwagą obrysowywał kciukiem kontur jej warg –
Próbowałem dodzwonić się do ciebie od rana – zaśmiała się lekko
- Mnie też padła komórka.
Wydzwaniałam do ciebie pół nocy i moja bateria nie wytrzymała. Rano zaspałam i
nie zwróciłam na to uwagi – szybko musnęła jego usta – Jak było na negocjacjach?
– dociekała
- Nudno, samotnie – zaczął
wyliczać – Cholernie żałuję, że ze mną nie pojechałaś – stwierdził i niemal
brutalnie wpił się w jej usta. Nim się zorientowała pozbył się swojej
marynarki, która wylądowała gdzieś koło ich stóp. Sięgnął dłonią do jej
żakietu, jednak powstrzymała go w ostatniej chwili – Tak bardzo cię pragnę –
szepnął do jej ucha, licząc na to, że zdecyduje się na szybki numerek. Był
gotowy kochać się z nią teraz, tutaj, opierając ją o skrawek muru, pomiędzy
książkami, a ścianą z verticalami. Jej gabinet był zdecydowanie lepszym miejscem
na chwile zapomnienia, ale nie chciał czekać. Podwinął ręką jej spódnicę, ale
odsunęła go zdecydowanym ruchem
- Za pięć minut mam spotkanie z
Krzemińskim – powiedziała z zawodem, spoglądając na niego przepraszająco i
pocałowała go po raz ostatni – Wpadnij do mnie za godzinę – nie zabrzmiało to,
jak prośba. Była to obietnica. Odprowadził ją do drzwi wzrokiem pełnym
pożądania i z błogim uśmiechem usiadł ponownie za biurkiem. ‘Co ta kobieta ze
mną robi?’ pytał sam siebie w myślach.