B

wtorek, 18 sierpnia 2015

'Przypomnij mi' VII

Leżał z dłońmi splecionymi pod głową i wpatrywał się w sufit. W ostatnich miesiącach źle sypiał. Nie potrafił zasnąć, gdy prawa strona łóżka była pusta. Chyba za bardzo przyzwyczaił się, że zawsze jest obok, że zasypiając czuje jej ciepło i zapach. Pamięcią wrócił do ich dzisiejszego wieczoru. Wiedział, że świetnie się bawiła. Ten śmiech, ta radość na jej twarzy i roześmiane oczy mówiły wszystko. Przez ostatnie miesiące i jemu brakowało tych wspólnych wyjść. A przecież tuż po ślubie stworzyli kolejną, małą tradycję i randkowali raz w tygodniu. Zwykle w piątki lub soboty. Najczęściej spędzali wieczory tradycyjnie, w kinie lub w knajpie, ale od czasu do czasu starał się ją zaskakiwać zabierając na rejs łódką po Wiśle, czy tańce w winiarni nad jeziorem. Raz nawet wylądowali na polu golfowym, gdzie udzielał jej kilku lekcji, zmysłowo wodząc dłońmi po jej ciele i szepcząc seksownym głosem wprost do ucha, że źle trzyma kij. A ten dzisiejszy wieczór byłby jeszcze lepszy, gdyby nie pewne niefortunne spotkanie, którego kompletnie się nie spodziewał rezerwując stolik w jednej z ich ulubionych knajpek na Starym Mieście.

Kończyli właśnie deser, gdy po drugiej stronie sali dostrzegł zmierzającą w stronę wyjścia byłą narzeczoną z mężem. Ona również zauważyła Marka i ciągnąc ukochanego za rękę ruszyła w kierunku ich stolika. Musiał przyznać, że odkąd Paula ułożyła sobie życie z bogatym biznesmenem z Małopolski, ich relacje były poprawne, żeby nie powiedzieć dobre. Febo wyzbyła się żalu do Marka, a i do Uli zaczęła podchodzić z nutą uprzejmości.
- Cholera – rzekł stłumionym głosem, próbując zachować normalny wraz twarzy – Paula tutaj idzie. Nie wie, że straciłaś pamięć – nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo para stanęła już nad ich stolikiem.
- Witajcie – uśmiechnęła się przesadnie słodko – Miło cię wiedzieć Ula. Cieszę się, że czujesz się już dobrze
- Was również miło widzieć – odparł Marek – Kompletnie nie spodziewaliśmy się was tutaj spotkać
- Jerzy swoim kontrahentom postanowił pokazać Starówkę. Pojechali już do hotelu, a my się trochę zasiedzieliśmy
- Kiedy wracasz do firmy? – zwróciła się do Dobrzańskiej
- Mam zwolnienie do końca miesiąca, ale być może je przedłużę. Chcę wrócić do pracy zregenerowana i w pełni sił – odparła wpatrując się w oczy męża, jakby szukając w nich ratunku
- Taka pracoholiczka i długie zwolnienie? Marek, coś ty z nią zrobił? – zażartowała
- Każdy musi kiedyś odpocząć, a teraz jest dobry moment
- Czekam na twój powrót. Musimy ustalić budżet dorocznego balu. Adam kompletnie nie rozumie mojej koncepcji
- Obiecuję, że zajmiemy się tym zaraz po moim powrocie – uśmiechnęła się uprzejmie, starając się zachować pozory
- Świetnie
- Wybaczcie, że nie zapraszamy was do stolika, ale w zasadzie miałem już prosić o rachunek. Trochę się spieszymy, bo jestem jeszcze umówiony z Sebastianem na wieczorny jogging - gładko skłamał
- Daj spokój, właśnie wychodziliśmy – odezwał się milczący dotąd szpakowaty szatyn z kozią bródką – Chodź kochanie – chwycił za rękę Paulę – Do zobaczenia
- Ufff – wypuścił powietrze – Całe szczęście, że sobie poszli. Nie chciałem jej wtajemniczać w nasze życie i problemy. Zresztą pracownicy wiedzą o twoim wypadku bez szczegółów i sądzą, że powoli wracasz do formy. Całą prawdę znają tylko moi rodzice i Sebastian, ale prosiłem ich o dyskrecję. To jest nasze życie, o którym nie mam ochoty opowiadać na prawo i lewo – wyjaśnił. 

Z zamyślenia wyrwało go ciche skrzypnięcie drzwi i ujrzał w nich postać żony w cienkiej, satynowej koszulce sięgającej połowy uda.
-Śpisz? – zapytała szeptem
- Nie – odparł głośniej – Ale sądziłem, że ty już dawno zasnęłaś. Dochodzi pierwsza.
- Jakoś nie mogę spać – przysiadła na skraju łóżka – Marek? – zaczęła z pewnym wahaniem – Mogę się do ciebie przytulić? – uśmiechnął się szeroko. Mimo, iż pokój pogrążony był w ciemności, widziała go doskonale
- Wydaje mi się, że zadajesz głupie pytania – przesunął się w prawo, robiąc jej miejsce. Wsunęła się pod kołdrę i wtuliła głowę w jego ramię. Po kilku chwilach nie słyszał nic więcej, prócz jej spokojnego, miarowego oddechu. Wreszcie i on zasnął mając ją w swoich ramionach.
Obudził się pierwszy, czując jak obejmuje go w pasie i przytula się do jego pleców. Delikatnie, żeby jej nie zbudzić, wyswobodził się z jej uścisku i przekręcił na drugi bok, by móc bez przeszkód ją obserwować. Spała w pozycji embrionalnej, z lekko rozchylonymi ustami i zaróżowionymi policzkami. Delikatnie pogładził jej policzek. Poruszyła się niespokojnie i po chwili wpatrywały się w niego dwa błękity.
- Dzień dobry
- Bardzo dobry – odpowiedział wyraźnie zadowolony z faktu, że wreszcie obudzili się razem, obok siebie
- Chciałabym, żebyś dzisiaj wrócił do naszej sypialni. Od dawna nie spałam tak dobrze – przyznała szczerze
- Od kilku tygodni o niczym innym nie marzę – odparł zgodnie z prawdą i musnął ustami jej czoło – Kocham cię – uśmiechnęła się do niego lekko zakłopotana. Jej jeszcze nie było stać na podobne wyznanie – Za dwadzieścia minut zapraszam do jadalni na sałatkę z tuńczyka i grzanki z dżemem


- Ula? – krzyknął, gdy po powrocie z pracy nie zastał jej w salonie. Drzwi na taras były zamknięte, więc nie mogła spędzać popołudnia w ogrodzie – Ula? – ponownie ją zawołał wbiegając na górę i sprawdzając sypialnię. Tam również było pusto. Był zdenerwowany. Nie uprzedzała go, że gdzieś będzie wychodzić. Zszedł wolnym krokiem i skierował się w stronę gabinetu. Nie miał pojęcia, gdzie mogła pójść. Wizytę u ojca wykluczył, po tym, jak od dwóch tygodni konsekwentnie nie odbierała od Cieplaka telefonów. – Wszędzie ciebie szukam – rzekł z wyraźną ulgą, gdy zastał ją siedzącą za biurkiem – Wołałem cię
- Przepraszam, nie słyszałam, zamyśliłam się. Znalazłam album ze zdjęciami i sobie przeglądam – stanął obok, opierając się o skraj biurka i spojrzał na fotografie
- Tutaj jest tylko mały fragment z fotorelacji naszego życia. Wywołałem te najlepsze. Dużo więcej mam na laptopie. Nasze pierwsze, wspólne święta – uśmiechnął się pod nosem – Oficjalnie jeszcze jako przyjaciele, chociaż zdążyłaś mnie przed tą fotką pocałować. Weekend w Mikołajkach – wskazał na kolejną stronę – Sesja narzeczeńska. Zdjęcia robił Mikołaj, firmowy fotograf – wyjaśnił – A tu z ostatniego pobytu w Alpach. Wreszcie udało mi się ciebie namówić do założenia nart na nogi. Szło ci całkiem nieźle, co widać na załączonym obrazku – przyglądała się zdjęciom z zaciekawieniem. Oboje byli na nich wyraźnie szczęśliwi.


Przeglądał pocztę na tablecie, leżąc na łóżku w białym podkoszulku i prążkowanych bokserkach, gdy wyszła z łazienki otulona cienkim szlafroczkiem. Z niemałym zdziwieniem zarejestrował, że jest pod nim naga. Spojrzała mu prosto w oczy szepcząc
- Chcę się z tobą kochać – w pierwszej chwili sądził, że się przesłyszał, że to wyobraźnia płata mu figla, że to tylko jego fantazje, a nie rzeczywistość. Jednak, gdy zrzuciła z ramion materiał i odkładając urządzenie na nocną szafkę wpiła się w jego usta, uświadomił sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Mimo rosnącego pożądania odsunął ją od siebie
- Jesteś tego pewna? – zapytał przeszywając ją wzrokiem – Nie chcę, byś robiła to na siłę, żebyś później żałowała. Może jest jeszcze za wcześnie? – pokręciła głową przecząco i pomogła mu zdjąć t-shirt. Ubóstwiał ją i dawał temu wyraz nawet w najkrótszym spojrzeniu, pocałunku, dotyku. W jego ramionach czuła się, jak bogini. Żaden z jej dotychczasowych partnerów nie dał jej tyle czułości, co Marek. Miała wrażenie, że dopiero teraz poznaje prawdziwy smak uprawiania miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz