B

czwartek, 8 kwietnia 2021

'Niebezpieczna gra' VIII

Dwa dni później znów pojawił się w firmie. Tym razem już nie ryzykował wizytą bez zapowiedzi i umówił się z Maćkiem pod koniec dnia pracy. Szymczyk miał już wszystko wyliczone i wychodziło na to, że na konto Esposito wypłynęło około dwa i pół miliona złotych, a Rosso wzbogacił się o milion dwieście tysięcy. Wszystko było jasne skąd się wzięła tak kiepska kondycja finansowa firmy, mimo iż kolekcje FD cieszyły się dużym zainteresowaniem. Dobrzański nie mógł sobie podarować, że niczego nie zauważył, że dał się okraść jak dziecko, a Aleks patrząc mu prosto w oczy wyprowadzał z firmy pieniądze workami. Teraz pozostawało pytanie co powinien z tą wiedzą z robić. Żałował, że nie dowiedział się wcześniej, gdy żył jeszcze Krzysztof. Ojciec z pewnością wiedziałby jak się w tej sytuacji zachować. Zastanawiał się, czy powinien jechać do Włoch i szukać Febo by udusić go gołymi rękami, zgłosić sprawę na policję, czy po prostu odpuścić temat. Firma miała już nowego właściciela, szarpanie się z Aleksem i tak nie przywróci życia Krzysztofowi. A działania policji? Przecież to będzie się ciągnąć latami, wiele przesłuchań, stresu, a nie koniec i tak usłyszy, że nie wykryli sprawcy, umarzają sprawę z powodu przedawnienia albo jeszcze inne pierdoły.

Kierując się w stronę windy natknął się na Anię, która jako młodziutka dziewczyna zatrudniła się jako recepcjonistka, a odkąd został prezesem awansowała na jego asystentkę

- Marek? – w jej głosie ewidentnie było słychać niedowierzanie

- Cześć Aniu, miło cię widzieć – odparł zgodnie z prawdą. Lubią ją, dobrze im się razem pracowało, choć nie ukrywał, że wolał unikać takich spotkań. Celowo przyszedł późnym popołudniem, by firmowe korytarze już opustoszały. Banaszek rzuciła mu się na szyję, muskając ustami policzek w geście przywitania

- Wieki cię nie widziałam – była wyraźnie podekscytowana tym spotkaniem – Trochę mi się nie chciało wierzyć, gdy Iza wspomniała, że widzieliście się kilka dni temu. Co tutaj robisz. A tak w ogóle to opowiadaj co u ciebie?

- Nic się nie zmieniłaś – posłał jej czarujący uśmiech, na co ze śmiechem wywróciła oczami – Powoli do przodu. Wpadłem prywatnie do waszego dyrektora finansowego – mruknął, szybko zmieniając  temat - Nie wiedziałem, że ty też wróciłaś

- Wiesz, jak mnie Aleks wywalił najpierw wylądowałam w przedszkolu mając z dzieciakami zajęcia dwa razy w tygodniu. Niby tylko trzy grupy, ale to nie na moje nerwy – machnęła ręką z rezygnacją – A po pół roku przeniosłam się do biura podróży. Praca fajna, ale umowa śmieciowa i na dodatek byłam na prowizji od sprzedaży. Kiepska lokalizacja, poza tym teraz się większość wycieczek i tak sprzedaje się przez Internet. Bywały miesiące, że ledwo starczało na opłaty z tej mojej pensji. Dobrze, że chociaż Antonio ma cały czas stałą pracę. Gdy zadzwonił Sebastian z propozycją powrotu to się nie zastanawiałam. Cieszę się, że wróciłam. Chociaż… - urwała na chwilę – Niby firma ta sama, praktycznie stary skład, ale niektórych bardzo brakuje – spojrzała na niego wymownie

- Czyżby pani prezes była trudna we współpracy? – przyjrzał się jej wyczekująco, robiąc przy tym śmieszną minę, próbując niego rozładować tę patetyczną atmosferę

- Nie mogę na nią powiedzieć złego słowa. Jest naprawdę w porządku. Ale trochę brakuje mi starych czasów – puściła mu oczko – Sentymenty – wzruszyła ramionami

- Trzeba patrzeć w przyszłość, a nie ciągle żyć przesz łosią – powiedział filozoficznie, bardziej chyba do siebie niż do Ani

- A tak poważnie, to bardzo mi przykro z powodu twojego taty. Przepraszam, nawet nie zadzwoniłam, ale wiedziałam od Seby, że prosiliście z mamą o spokój – była wyraźnie zakłopotana

- Dzięki. To był dla nas trudny czas. Ale wiemy, że ojciec cieszył się zawsze dużą sympatią – tę konwersację przerwał dźwięk jej telefonu

- Przepraszam, Antonio czeka na mnie na dole. Umówiliśmy się, że pojedziemy wybierać nową sofę do salonu. Strasznie się cieszę, że cię spotkałam – przytuliła do – Trzymaj się

- Ty też. I pozdrów Antonio – posłał jej serdeczny uśmiech i nim się zorientował niemal biegiem ruszyła w stronę schodów

- Znasz całe rodziny swoich pracowników? – usłyszał za plecami jej głos, gdy leniwym rokiem zmierzał w stronę wind. Odwrócił się gwałtownie i spotkał jej wyczekujące spojrzenie. Stała oparta o drzwi prowadzące do jednego z gabinetów. Pod pachą trzymała kilka teczek z dokumentami

- Lata znajomości. Trochę się zżyliśmy – podszedł dwa kroki  w jej kierunku – Zresztą zawsze ojciec powtarzał, że zgrany zespół to efektywny zespół, a to zgranie zależy od szefa i jego zainteresowania również sferą prywatną. Nie mówię oczywiście o byciu wścibskim, ale raz do roku integracyjny grill, na który zaprasza się pracowników wraz z partnerami tworzy taką rodzinną atmosferę.

- Ja póki co nie pamiętam imion połowy załogi – zakryła dłonią twarz, patrząc na niego przez palce – Chciałeś wyjść bez przywitania? – to pytanie wywołało lekki uśmiech na jego twarzy

- Nie chciałem przeszkadzać – rzekł z lekkim zakłopotaniem – poza tym nie widziałem, czy jeszcze jesteś. Jest po siedemnastej – sugestywnie spojrzał na zegarek

- Pierwsza przychodzę, ostatnia wychodzę – westchnęła ciężko, choć doskonale wiedział, że to nieco teatralna poza – W międzyczasie gaszę trzysta osiemnasty pożar w tym tygodniu

- Dzień jak co dzień. Przyzwyczajaj się – posłał jej ciepły uśmiech – A co to za pożar? – zainteresował się – Może będę mógł pomóc

- Nie mogę wszystkich tlących się problemów zrzucać na ciebie

- Skoro już tu jestem – wzruszył ramionami – Poza tym załóżmy, że nie mam nic lepszego do roboty. Uważam, że naprawdę macie szansę na duży sukces – dodał już poważnym tonem – Kolekcja Pshemko zapowiada się naprawdę obiecująco. Jeśli jakiś drobny trybik ma nie zadziałać, a przez to efekt finalny nie będzie taki, jaki mógłby być, to wręcz czuję się w obowiązku podać ci pomocną dłoń

- Chodź, opowiem ci w gabinecie – ruszyła przodem i zajęła miejsce na jednym z dwóch foteli. Po chwili do niej dołączył - Fotograf mnie wystawił. Mamy pojutrze sesję promującą. Wszystko jest nagrane, Pshemko, modelki, make-up. I nagle facet przestał odbierać ode mnie telefony. Od dwóch dni próbuję się z nim skontaktować. Aż wreszcie dziś w południe przysłał mi sms’a, że zrywa współpracę. Godne zastępstwo możliwe jest dopiero pod koniec przyszłego tygodnia. Ściągnięcie tu w czwartek jakiegoś początkującego chłopaka będzie tylko stratą czasu i wywoła furię Pshemko. A ja się boję mu o tym powiedzieć – wyjaśniła ewidentnie przybita tymi dzisiejszymi problemami

- Z kim miałaś robić tę sesję?

- Z Łukaszem Chmielnickim – Marek zmarszczył brwi intensywnie nad czymś myśląc – Będę bardzo bezczelny, gdy zapytam, czy zrobisz mi kawy? Bo zdaje się, że nie ma już twojej sekretarki – zaśmiała się pod nosem

- I tak ci miałam zaproponować. Zresztą sama potrzebuję dużej i mocnej – wyszła z pomieszczenia, a gdy wróciła stawiając przed nim filiżankę dostrzegła karteczkę z zapisanym imieniem, nazwiskiem i numerem telefonu – A co to? – zapytała zaciekawiona

- Prywatny numer Andrzeja Kiljana. Zadzwoń jutro, tylko nie wcześniej niż o jedenastej – zaakcentował wyraźnie – Artysta – wywrócił oczami - Wstaje koło południa. Ustalicie szczegóły tej sesji.

- Rozmawiałam dzisiaj z jego asystentem. Powiedział, że nie rady wcześniej, jak w przyszłym miesiącu – obracała w dłoni kartkę wciąż z lekkim niedowierzaniem, że udało mu się załatwić jednego z najlepszych fotografów w Warszawie

- Był mi winny przysługę. Zresztą mój ojciec zatrudniał go do wszystkich sesji, gdy był jeszcze Andrzejkiem z Pruszkowa, a za dzień pracy brał dwieście złotych. Trochę się zdziwiłem, gdy powiedziałaś, że Łukasz ci odmówił. Znam go z dziesięć lat i to naprawdę nie w jego stylu. Od Andrzeja dowiedziałem się, że jego córka z ostatnich miesiącach chorowała. Zmarła na białaczkę w zeszłym tygodniu. Łukasz się trochę rozsypał

- Znów mnie uratowałeś – rzekła tonąc w jego oczach – Dziękuję

- Daj spokój. Nie ma o czym mówić. Załatwiłabyś tylko pewnie kilka dni później. W końcu by ktoś uległ twojemu urokowi osobistemu – zaśmiała się, patrząc na niego z lekkim pobłażaniem

- Taaa. Chyba rzeczywiście brakuje mi determinacji – mruknęła

- Determinacji? – zaciekawił się

- Noo – pokiwała głową lekko zamyślona

- Ja bym nie powiedział, że brakuje ci determinacji. Szczerze mówiąc nie znam drugiej osoby tak bardzo zorientowanej na sukces. Brakuje ci znajomości. Tylko tyle i aż tyle. Ale tych się niestety nie wyrabia w miesiąc czy dwa. Na to potrzebne są lata. Za rok, dwa też będziesz mogła załatwić wszystko za pomocą jednego telefonu. Na razie cię nie znają, są nieufni. Więc jeśli tylko będę mógł, to pomogę.

- Zostań vice prezesem – oświadczyła nieoczekiwanie.

- Słucham? – nawet nie próbował ukryć zdziwienia

- Proponuję ci stanowisko vice prezesa – powtórzyła patrząc mu pewnie prosto w oczy

5 komentarzy:

  1. Oo Marus dostał propozycję pracy w firmie.... ciekawe czy przyjmie wtedy mógłby być blisko Uli ��������

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo robi sie bardzo ciekawie. Mam nadzieje, ze Marek sie skusi na te propozycję!
    Pozdrawiam,
    Magda M

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla Marka to będzie trudna decyzja aby wrócić ale liczę że dobrze to przemyśli i się zgodzi. W firmie ludzie go szanują, ma tam dobrych znajomych, to dobra okazja aby być blisko Uli, zna się na biznesie więc mógłby bardzo pomóc. Ja chcę aby tam wrócił bo czekam na to aż zaczną z Ulą się do siebie zbliżać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Propozycja nie do odrzucenia :) Bardzo czekam na ciąg dalszy. Wreszcie będą blisko współpracować. Pozdrawiam Emi

    OdpowiedzUsuń
  5. Robi się coraz fajniej. Marek powinien przyjąć ofertę Ulki, mimo wielkiego zaskoczenia jej propozycją. Wracając do firmy byłby znowu w swoim żywiole. Tylko co by się wtedy stało z jego nową firmą? Musiałby to chyba jakoś pogodzić. Czekam z niecierpliwością, jak zawsze, na ciąg dalszy. Zuzka

    OdpowiedzUsuń