B

niedziela, 25 kwietnia 2021

'Niebezpieczna gra' IX

Przez krótką chwilę mierzyli się spojrzeniami. Niecierpliwie oczekiwała reakcji, która nie nadchodziła. Po prostu siedział i patrzył jej prosto w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Wiem, wiem… – podniosła dłonie próbując tym gestem nieco wyciszyć szalejące w nim emocje – Wiem, że nie chciałeś tutaj wracać, ale… - zaczęła wolno, mając nadzieję, że wreszcie się odezwie. On tymczasem, gdy zdumienie minęło, podparł głowę na dłoni i zapytał lekko rozbawiony

- Myślisz, że skuszę się na dyrektorską pensję, własny gabinet i prywatną opiekę medyczną?

- Nieeee – odparła, przygotowując się na dalszą dyskusję. Za drobny sukces uznała, już na samym starcie nie storpedował jej pomysłu i nie rzucił twardego ‘nie’.

- Dorzucisz mi jeszcze auto służbowe? – jego oczy coraz bardziej się śmiały, choć usta wciąż próbowały zachować powagę

- Jeśli chcesz mogę ci oddać swoje – wzruszyła ramionami. Nieco się rozluźniła. W głębi duszy przeczuwała zwycięstwo - i zaoferuję owocowe czwartki – roześmiał się.

- Posłuchaj, pomagam ci z sympatii. Jeśli mogę ci coś ułatwić, to robię to – wyprostował się, a jego ton momentalnie spoważniał - Nie muszę mieć stanowiska, nie szukam pracy, ani stałej pensji. Jeśli będziesz miała jakieś problemy, daj znać, a ja postaram się to załatwić. Tylko tyle.

- Ale ja bym chciała mieć cię na stałe. Ludzie cię lubią, szanują. Ucieszyliby się z twojego powrotu. Wiem, że ta praca to kawał twojego życia. Wiem, że było wiele złych momentów, ale przyznasz, że tęsknisz za tym – na krótką chwilę uciekł wzrokiem w bok. Doskonale zdawała sobie sprawę, że trafiła w sedno - Za tą atmosferą i tymi ludźmi.

- Moja odpowiedź brzmi nie – odparł krótko i zdecydowanie

- Wiem, że masz swoją firmę i swoje obowiązki – nie poddawała się - Nie mówię o pełnym etacie, ale o kontrakcie i pracy dwa, trzy razy w tygodniu. W większości może być zdalnie, jeśli wciąż nie chcesz tu bywać. Ja zrobię wszystko, żeby odczarować to miejsce. Pożegnaj złe wspomnienia. Potraktuj to jako rodzaj terapii.

- Mam rozumieć, że nie odpuścisz? – westchnął

- Nigdy nie odpuszczam, jeśli na czymś mi zależy – oświadczyła – A tutaj bardzo mi zależy bym mogła na ciebie liczyć

- Ale możesz na mnie liczyć. I nie potrzebujesz do tego formalności i dokumentów

- Wiem – odparła zgodnie z prawdą – Ale nie mam śmiałości co chwila zawracać ci głowy. Z punktu widzenia współpracowników zupełnie inaczej to wygląda

- Po prostu chcesz być moją szefową – zaśmiał się pod nosem

- To raczej ty powinieneś być moim szefem – uśmiechnęła się do niego, obdarowując ciepłym spojrzeniem

- Czyli albo się zgodzę albo mam urwać z tobą wszelkie kontakty?

- Przemyśl to i wrócimy do tematu za kilka dni – dyplomatycznie uniknęła bezpośredniej odpowiedzi. Już go trochę znała. Wiedziała, że na poważne decyzje potrzebuje trochę czasu.

- Dobrze – westchnął wymownie - Zgadzam się – te dwa krótkie słowa kompletnie ją zaskoczyły. Nie sądziła, że już teraz podejmie decyzję - Kontrakt. Ale umawiamy się, że ja decyduję kiedy tu będę bywać. Chcę pracować zdalnie. Jeśli chodzi o honorarium to nie mam żadnych warunków poza jednym. Całość kwoty będziesz przekazywać na rzecz fundacji mojej matki – pokiwała głową – Jak będziesz miała dla mnie jakieś zadania, to dzwoń – zaczął zbierać się do wyjścia

- Marek – zatrzymała go w drzwiach – Dziękuję

 

 

Pracowali razem od dwóch tygodni. Choć na odległość, to bardzo jej pomagał. Wiele spraw ułatwił, przyspieszył. Do firmy przychodził zazwyczaj raz w tygodniu, przed wieczorem, gdy korytarze świeciły pustkami. Wciąż unikał dawnych pracowników. O jego powrocie do firmy póki co wiedział Sebastian, Władek, Maciej i oczywiście Pshemko, który nie krył swojej radości. Momentem, w którym miał oficjalnie wystąpić w charakterze przedstawiciela firmy miały być targi w Paryżu, które rozpoczynały się już za osiem dni.

Umówili się, że teczkę z dokumentami podrzuci jej w piątkowy wieczór, jadąc na squasha. Wbiegł schodami na właściwe piętro i pukając krótko wparował do jej gabinetu. Na sofie z laptopem na kolanach siedział Nikołaj, niezwykle zaskoczony jego wizytą.

- Dzień dobry – minął go nie zaszczycając go nawet dłuższym spojrzeniem i stanął nad biurkiem Uli – Cześć. Dokumenty o które prosiłaś. Podpisane.

- Dzięki – posłała mu wdzięczny uśmiech, odbierając teczkę

- Rozmawiałem popołudniu z Kondrackim. Wszystko zgodnie z ustaleniami. Ma się do ciebie odezwać zaraz po weekendzie, żeby wszystko potwierdzić.

- Jego asystentka godzinę temu przysyłała mi maila.

- No i super. Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała to dzwoń.

- Jasne. Dzięki

- Miłego weekendu – rzucił w stronę Nikołaja, który cały czas bacznie mu się przyglądał

- Tobie też – odparła Ula i gdy Marek pokonywał te kilka metrów dzielące jej biurko z dziwami, miała czas wziąć głęboki oddech przed rozmową z mężem. Widząc spojrzenie Nikołaja, który mierzył Dobrzańskiego od stóp go głów wiedziała, że nie będzie to łatwa rozmowa.

- Co on tutaj robi? – odłożył notebooka na stolik, zakładając nogę na nogę i zaplatając na kolanie dłonie wlepił w nią wyczekujące spojrzenie

- Przywiózł mi dokumenty – wskazała na teczkę

- To widzę. A to wy macie jakieś wspólne interesy? – zaciekawił się, marszcząc brwi

- Korzystam z jego doświadczenia i kontaktów – wyjaśniła, próbując za wszelką cenę zachować obojętny ton

- I robi to tak charytatywnie? On nie ma swoich zajęć? – dociekał

- Początkowo pomagał mi bezinteresownie, kilka dni temu zaproponowałam mu stanowisko wiceprezesa – oświadczyła szczerze. Nie było sensu kręcić, bo nie robiła nic złego, a jej małżonek prędzej czy później i tak by się dowiedział.

- Przepraszam, co mu zaproponowałaś? – wyraźnie się spiął, a żyłka na skroni zaczęła lekko pulsować. Doskonale wiedziała, że resztkami sił próbuje zachować spokój

- Marek jest wiceprezesem – powtórzyła pewnie

- Świetnie – to krótkie słowo aż ociekało kpiną - To może oddajmy mu jeszcze udziały. Co ty na to? Myślisz, że się zgodzi na dwadzieścia procent? A może będzie chciał czterdzieści.

- Mikołaj, proszę cię przestań – westchnęła wymownie

- Dlaczego ja się o wszystkim dowiaduję ostatni? – zapytał z wyrzutem i zaczął nerwowo krążyć po gabinecie

- Mam cię informować o zatrudnieniu każdej osoby? W ubiegłym miesiącu podpisałam cztery umowy. Dwa miesiące wcześniej siedemnaście.

- Nie każdej – wycedził – Sądzę jednak, że zatrudnienie na stanowisku zarządczym powinnaś ze mną ustalić. Zwłaszcza jeśli planowałaś zatrudnić Dobrzańskiego. Bo doskonale cię znam i wiem, że nie zrobiłaś tego spontanicznie. Zrobiłaś wiceprezesem faceta, który swoją własną firmę doprowadził do upadku. Już zapomniałaś czemu jesteśmy właścicielami tej firmy? – zapytał z pretensją – Bo Dobrzański nieumiejętnie nią zarządzał.

- Nie on, tylko jego wspólnik – próbowała spokojnie tłumaczyć. Awantura była ostatnią rzeczą na jaką miała teraz ochotę

- Jego wspólnik próbował tę firmę ratować. Z marnym skutkiem, bo niestety biznesu z głębokiego kryzysu nie da się wyprowadzić na prostą w pół roku.

- Jego wspólnik jest oszustem i złodziejem – pokręciła głową z rezygnacją

- Skąd to wiesz? – zaciekawił się, przeszywając ją spojrzeniem

- Nie ważne. Zresztą sprawy Febo i Dobrzańskich nie są moimi sprawami. Mikołaj, ja naprawdę nie mam ochoty się z tobą kłócić – siadając na kancie biurka spojrzała na męża, który stał naprzeciw niej z rękami splecionymi na klatce piersiowej - Dałeś mi w kwestii firmy wolną rękę. Masz swoje biznesy i swoje problemy, dlatego nie zawracam ci głowy wszystkimi sprawami związanymi z domem mody. Dla mnie liczy się efekt końcowy. Sukces firmy i zyski, które przyniesie ta i kolejne kolekcje. I naprawdę uważam za swój duży sukces fakt, że udało mi się namówić do współpracy Dobrzańskiego. Ma wiele kontaktów i doświadczenie. Zatrudniając jego mogłam zrezygnować z trzech innych etatów, a prace posuwają się do przodu. Marek jest mi potrzebny. Zamierzam jego obecność tutaj wykorzystać do maksimum na korzyść firmy i kolekcji. Musisz mi zaufać, że ten projekt w pełni wypali, a ta inwestycja zwróci się szybciej niż myślisz – chwyciła go za rękę – Nie kwestionuj moich decyzji, tylko pozwól mi działać.

15 komentarzy:

  1. Mąż Uli nie chce Marka w firmie bo według niego doprowadził ją do upadku czy jest też zazdrosny o żonę? Czyli firma jest nie tylko Uli? Szkoda bo później może być problem jak Ulka zacznie coś czuć do Marka i będzie musiała się rozwieść. Zdziwiłam się że Marek tak szybko przyjął ofertę Ulki ale to dobrze dla tej dwójki.😍
    Niech ten Nikołaj już sobie wraca do siebie. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mężowie zazwyczaj są zazdrośni o żony... a przynajmniej powinni być ;) pozdrawiam

      Usuń
  2. Z każdym rozdziałem coraz bardziej nie mogę doczekać się jakiejś kulminacji między Ulą a Markiem. Mega się w to wciągnęłam �� Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ��
    Pozdrawiam Flo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kulminacji powiadasz? A co, jeśli jej w ogóle nie będzie??? pozdrawiam

      Usuń
  3. Nie spodziewałam się Nikołaja ponownie w firmie. Czyżby chciał mieć oko na żonę? Ale, ale wracając do naszej dwójki. Mareczek dość szybko się zgodził na posadkę wiceprezesa. Liczę na dość bliską współpracę z panią prezes :D
    Pozdrawiam,
    Moli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikołaj często bywa w Polsce. Ma tutaj również swoje interesy, a także żonę. Więc będzie pojawiał się i znikał. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ciekawie się zaczyna robić. Liczę na dalsze komplikacje :D
    Rozdział jak zwykle umila mi nudę podczas zajęć. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
    Love always,
    Zuz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. komplikacje? Na linii Ula - Mikołaj czy Mikołaj - Marek? Może Ula - Marek? ;) pozdrawiam

      Usuń
    2. Na wszystkich liniach. Lubię jak się dużo dzieje :D

      Usuń
  5. Zaczyna się coś dziać między UiM :) tylko po co ten mąż Ulki.... Liczę na bardzo miła współpracę między tą dwójką :) czekam na ciag dalszy :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mąż jest... od dawna. Ula nie jest Cieplak tylko Rybakow. pozdrawiam

      Usuń
  6. Coś czuję, że to się dobrze dla wszystkich skończyć nie może. Ale takie życie :D. Zobaczymy co wyniknie z tego trójkąta współpracy. Byle do Paryża, ten zazwyczaj działa mało kto potrafi się mu oprzeć :D.
    Pozdrawiam, KaEm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlaczego nie? Przecież mogą razem pracować, może się nawet zaprzyjaźnią ;) pozdrawiam

      Usuń
  7. Zaczyna się robić coraz ciekawiej. Mikołaj już czuje w Marku rywala. Jestem strasznie ciekawa jak to się dalej rozwinie. Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też jestem ciekawa, jak się rozwinie ;) pozdrawiam

      Usuń