A tytuł poznacie wraz z kolejną częścią, która za ok.2 tygodnie ;)
Zajęła swój ulubiony stolik, tuż
przy wielkim oknie, które odgradzało ją od tętniącej życiem Warszawy. Po
drugiej stronie szyby ludzie gonili za szczęściem. Pozornym szczęściem,
składającym się z pieniędzy, kariery, sukcesów zawodowych. W większości
przybysze z małych miast i wsi, dla których Warszawa była spełnieniem marzeń o
szczęściu i dostatku, ziemią obiecaną. Pracowali po dwanaście, piętnaście
godzin na umowę zlecenie, by tylko nie musieli wrócić na prowincję i pokazać
rodzinie, że sobie nie poradzili w wielkim świecie. Stolica była wyspą sukcesów
ale i miejscem porażek. Znaczne grono tych przyjezdnych było w stanie poświęcić
wiele by udowodnić sobie i innym ‘mnie się udało!’. Okłamywali najbliższych,
opowiadając o sukcesach, uznaniu szefa, przerwie na lunch, owocowych piątkach
na koszt firmy, biurze w prestiżowej lokalizacji, gdy tak naprawdę na
utrzymanie zarabiali wykładając towar na półki w hipermarkecie na obrzeżach
miasta. Jeśli mieli szczęście, znaleźli posadę na umowę o pracę za najniższą
krajową. Wtedy nie pozostawało nic innego, jak rozpocząć wyścig szczurów.
Podłożyć świnię koledze, podlizać się szefowi i po roku mogli liczyć na awans i
podwyżkę o kilkaset złotych. Mieszkanie wynajęte w bloku z wielkiej płyty wraz
z czterema innymi osobami z tego samego miasteczka po kilkudziesięciu
miesiącach zamieniali na apartament na strzeżonym osiedlu. Oczywiście na
kredyt. Życie, ubrania, samochód też na raty, które pochłaniały znaczną część
pensji, by tylko móc się pochwalić przed rodzicami i sąsiadami, jak wspaniale
potrafili się ustawić i jak im się wiedzie w stolicy.
Do środka po americano w
papierowym kubku wszedł młody krawaciarz. Typowy korposzczur, pracujący po
naście godzin w klimatyzowanym biurowcu. Kosztem życia prywatnego, wolnego
czasu, dążył do wskoczenia na wyższy szczebel jeszcze przed trzydziestką.
Manager albo dyrektor, który całe swoje życie spędzał w pracy, wracając do domu
przespać się pięć godzin i wziąć prysznic. Nie miał przyjaciół, z którymi
mógłby spędzić wolną niedzielę, seks uprawiał w przerwie na lunch z koleżanką z
sąsiedniego działu. Za zarobione pieniądze z pewnością kupił ekskluzywny
apartament, urządzony przez drogiego i popularnego architekata wnętrz, w
których tak naprawdę nie mieli czasu mieszkać.
Gra pozorów. Wyreżyserowane
szczęście. Bo czy pełny portfel rzeczywiście tym szczęściem był? Oczywiście, że
lepiej płakać w Mercedesie niż w tramwaju, ale ci, którzy Warszawą się
zachłysnęli chęć posiadania przedkładali ponad wszystko. Nie rozumieli, że
lepiej ‘być’ niż ‘mieć’. Dla niej pieniądz nigdy nie był szczęściem samym w
sobie. Był narzędziem, które starała się jak najlepiej wykorzystać. Bo czymże
jest posiadanie pieniędzy, jeśli nie ma się czasu ich wydawać, a przede
wszystkim z kim nimi dzielić?
Kochała to miasto i nienawidziła
jednocześnie. Ta gonitwa napędzała ją, ale i męczyła. Dlatego tak bardzo lubiła
tę kawiarnię. Mogła obserwować tę gonitwę zza szyby, przeglądając najnowszy
magazyn podróżniczy i delektując się swoim ulubionym karmelowym latte. Ten
cienki kawałek szkła odgradzał ją od zgiełku, wyścigu szczurów, nowobogackiego
przepychu, pogoni za doskonałością. Z pewną dozą zniesmaczenia obserwowała
ludzi wychodzących z sąsiadującego z kawiarnią najdroższego centrum handlowego
w stolicy. Plastikowe kobiety wynosiły z dumą torby z logiem znanych
projektantów. Kobiety, które miały w sobie większy procent plastiku, silikonu i
boksu niż iloraz inteligencji, dla których metka była szczytem marzeń. Wyznawały
one zasadę ‘jest metka, jest podnietka’. Kobiety, które całe dnie spędzały w
salonach piękności, klinikach medycyny estetycznej i niewiarygodnie drogich
butikach. Były to kobiety, które, o zgrozo w zdecydowanej większości nie
zarabiały na ten przepych i rozmach z jakim żyły. Swoje bytowanie ograniczyły
do bycia partnerkami swoich mężczyzn. ‘Mój mąż z zawodu jest dyrektorem’,
przypomniała sobie tekst z popularnego niegdyś filmu. Szczerze im współczuła.
Ale nie tylko kobiety tam kupowały. Mężczyźni też stanowili spory odsetek
klientów. Dla niej mężczyzna musiał być zadbany, ale z całą pewnością nie w
garniturze za kilkanaście tysięcy złotych i najnowszym modelu sztybletów.
Generalnie panowie goniący za modą budzili w niej współczucie. Moda była od lat
domeną kobiet i według niej tak powinno pozostać. Panów na pokazach znanych
projektantów dzieliła się na trzy grupy – mężczyzn towarzyszących swoim
zafascynowanym modą partnerkom, gejów i facetów, którzy metką starali się
zamanifestować polskie ‘bo mnie kurwa stać’, tuszując przy tym swoje kompleksy.
Ją było stać, ale uważała, że trzeba upaść na głowę, żeby za torebkę zapłacić
piętnaście tysięcy, jeśli przyzwoitą, skórzaną, która z pewnością wytrzyma dwa
sezony można kupić za czterysta złotych. Ceniła jakość, a z całą pewnością nie
nazwisko projektanta. Potrafiła w sukience za trzysta złotych z sieciówki wyglądać
równie efektowanie co jej koleżanka w najnowszej kreacji Armaniego. To, że
miała pieniądze, nie spowodowało, że przestała doceniać ich wartość i je
szanować. Nie była oderwana od rzeczywistości, kiedy to zaczyna się nie
dostrzegać różnicy między banknotem pięćdziesięcio i pięciuset złotowym.
Ze współczuciem obserwowała
starszą panią, która w podcieniach budynku stanęła ze spuszczoną głową, prosząc
o datki. Na sfatygowanym kawałku kartonu informowała o swojej trudnej sytuacji
życiowej. Czysta, ubrana niezwykle skromnie z całą pewnością nie zbierała na
alkohol i imprezkę z bezdomnymi przyjaciółmi z gorzką żołądkową w roli głównej.
Przyglądając się kobiecie, którą dziesiątki ludzi mijało zupełnie obojętnie,
uświadomiła sobie, jak niefortunnie wybrała ona miejsce. Całkiem niedawno
czytała artykuł o tym, że lepiej żebrać pod dyskontem niż ekskluzywnym centrum
handlowym. Teraz widziała jak na dłoni, że autorzy tej publikacji mieli rację w
stu procentach. Sześćdziesięciolatka stała tam od dziesięciu minut i żaden z
przechodniów, a tym bardziej klientów sklepu, obładowanych papierowymi torbami,
nawet nie zerknął w jej kierunku. Pieniądze skutecznie zabijały empatię. Im człowiek
miał mniej, tym chętniej się dzielił z potrzebującymi. Im więcej pieniędzy
posiadał, tym bardziej skupiony był na sobie, nie dostrzegając dramatów wokół.
Postanowiła, że tuż po wyjściu
przekaże kobiecie wszystkie pieniądze, jakie ma w portfelu. Te dwieście kilka
złotych z pewnością nie odmieni jej losu, ale będzie okazją do krótkiej
rozmowy. Może gdy pozna jej sytuację, będzie w stanie jej pomóc? Dopiła szybko
kawę i wyszła na zewnątrz. Wrzuciła do metalowej puszki po herbacie wszystkie
banknoty, jakie przy sobie miała i zapytała, jak jeszcze mogłaby jej pomóc.
Zaproponowała wspólną herbatę, ale kobieta grzecznie odmówiła. Pani Maria dość
niechętnie, z wyraźnym zażenowaniem, w kilku zdaniach opowiedziała o swojej
sytuacji. Od roku była na emeryturze, nie mogła kontynuować pracy z uwagi na
zły stan zdrowia. Co prawda dorabiała sprzątając wieczorami biura, ale środki
zarobione nie pozwalały na pokrycie wszystkich kosztów związanych z mieszkaniem
i lekami. Było jej łatwiej, dopóki mieszkał z nią syn, ale dwa lata temu się
ożenił, a w tym roku urodziło mu się dziecko i przestał pomagać matce. Kobieta
początkowo zaczęła wyprzedawać z mieszkania wszystkie przedmioty, bez których
mogła się obejść, a które miały jakąkolwiek wartość, ale ostatecznie i tak była
zmuszona wyjść na ulicę i prosić ludzi o pomoc. Historia pani Marii bardzo ją poruszyła i
postanowiła kobiecie pomóc. Udało jej się uzyskać numer telefonu starszej pani
i umówiły się na spotkanie za kilka dni.
Mając jeszcze godzinę do umówionego spotkania
postanowiła wrócić do kawiarni. Zajęła ten sam stolik i wtedy zwróciła uwagę na
wychodzącego z budynku sklepu mężczyznę. Młodego, modnie ubranego, przystojnego.
Kilkanaście metrów od niej, za szklaną szybą szedł mężczyzna jej życia, jej
ideał, jak sądziła, największa miłość. Najwidoczniej
czując na sobie jej wzrok spojrzał w prawo i stanął w pół kroku. Przyglądał je
się marszcząc brwi i wyraźnie zastanawiając się, czy kobieta, którą widzi, to
Ula. Nie widzieli się osiem lat, ale doskonale wiedziała, że to on. Czasem na
jego zdjęcie mogła trafić w kolorowym magazynie. Raz nawet mieli być na tej
samej imprezie. Ale gdy przypadkiem poznała listę gości zrezygnowała. Nie
wiedziała, czy będzie gotowa na to spotkanie i kompletnie nie mogła
przewidzieć, jak oboje zareagują. I on i ona mieli być ze swoimi partnerami.
Niepewnie, jakby z obawą podniósł rękę do góry w
geście powitania. Odmachała, co najwidoczniej przyjął za dobry znak. Niemal na
migi zapytał, czy może się dosiąść. Kiwnęła głową, choć nie była pewna, czy to
dobry pomysł, czy jest w stanie zmierzyć się z przeszłością.
- Witaj Ula - usłyszała jego głos, który zawsze ją
hipnotyzował. Głos, który potrafił koić rozedrgane nerwy, ale który powodował również
przyspieszone bicie serca. Głos, który kochała i za którym bardzo długo tęskniła.
Intrygujące opowiadanie się zaczyna. Ciekawe co było, a raczej jest powodem ich tak długiego rozstania. Piszesz, że był jej miłością. Zastanawiam się czy mowa tu o Marku czy też o kimś innym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Julita
O powodach rozstania dowiecie się z kolejnego rozdziału. To będzie taka chwila prawdy ;)
UsuńPozdrawiam
Miłość jest zawsze piękna, kiedy jesteś z prawdziwą osobą, tobą i prawdziwym kochankiem. Jestem Mayruris Camplelo Mój chłopak zerwał ze mną i byłem samotny, więc został skierowany do bardzo miły i wielki czar caster dr ADELEKE, który pomógł mi przywrócić mój kochanek do mnie i poprosił mnie o 340 euro za przedmioty potrzebne do zaklęcia i dziś jestem z nim teraz i jesteśmy szczęśliwi razem. Jestem bardzo wdzięczny za to, co zrobiłeś dla mnie Dr ADELEKE możesz wysłać mu e-mail aoba5019@gmail.com lub Whatsapp mnie przez +27740386124
UsuńJest! Super, ze pojawilo sie nowe opowiadanie. Bardzo interesujaco sie zaczyna. Ula zamozna, o dobrym i wrazliwym sercu i mezczyzna o hipnotyzujacym glosie. Czyzby Marek? Wczesniej mieli swoich partnerow...ciekawe, ciekawe bardzo. Ciesze sie niezmiernie, ze cos dodalas cos nowego i czekam na cd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
MM
Wciąż tych partnerów mają ;)
Usuńpozdrawiam
Ooo hejka, brakowało mi twoich opowiadań. Czekam na następną cześć, bo w tej jest dużo niewiadomych. Jestem ciekawa czym nas teraz zaskoczysz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Moli
oj z pewnością będziecie zaskoczeni ;) pytanie, czy pozytywnie
Usuńpozdrawiam
Początek tak intrygujący, że nie wiadomo co napisać. Mi w głowie utknęła ta kobieta.( Nie wiem czemu na sześćdziesięciolatkę piszesz starsza pani) . Ciekawa jestem czy będzie w dalszym opowiadaniu.Skoro ma z nią kontakt to przypuszczam, że tak może być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
a dla Ciebie osoba odchodząca na emeryturę jest w średnim wieku? Wiek średni jest 40-60, później już zaczyna się starość, ale jest 'starszą panią, a nie 'staruszką'. ;)
Usuńpozdrawiam
No piekna niespodzianka... nowe opowiadanie, bardzo dziekuje, zawsze czytam z wielka przyjemnoscia.... oj czy Ula nie czuje wyjatkowej slabosci do elegancika w za drogim garniturze... czekam na ciag dalszy z niecierpliwoscia... juz nawet nie smiem pytac o koncoweczke... ale gdyby sie cos wymsknelo przypadkiem to TAK. :)
OdpowiedzUsuńczuje! choć ma powody, żeby nie czuć ;)
Usuńbędziesz miło zaskoczona! ;)
pozdrawiam
Hej! Jaka piękna niespodzianka! Niewiele wiem, ale i tak jestem mocno usatysfakcjonowana. Nawet nie będę się domyślać bo przecież obie wiemy, że i tak mi to nie wychodzi. Czekam na więcej, tradycyjnie i cierpliwie. Pozdrawiam! KaEm.
OdpowiedzUsuńwychodzi! próbuj! ;)
Usuńza tę cierpliwość dziękuję!
pozdrawiam
Pierwsze części mają to do siebie że po ich przeczytaniu jest mega dużo pytań. O Uli wiemy niewiele bo to że jest majętna ale nie obnosi się z tym i że ma dobre serce, niesie pomoc innym to tylko mała garstka informacji o niej. Jeszcze jest ten mężczyzna który jest jej miłością i chyba nikt nie ma wątpliwości kto nim jest. O nic nie pytam bo za dużo by tego było i czekam na kolejna część ktora mam nadzieję już nam trochę więcej wyjaśni. ;-)
OdpowiedzUsuńdużo więcej dowiecie się o Uli już za chwil kilka
Usuńbył jej miłością! ;)
pozdrawiam
No, no, cudowna niespodzianka!!!! Dobrze że otwieram co jakiś czas Twoją stronę Amicus sprawdzić czy coś się pojawiło. Trochę czułam niedosyt gdy skończyła się "Umowa".Opowiadanie intrygujące, czekam co los przyniesie po jak napisałaś ośmiu latach...Pozdrawiam Agata
OdpowiedzUsuńcoś się kończy, coś się zaczyna ;)
Usuńpozdrawiam
Zaglądam tu z sympatii, ciekawości i chyba już z uzależnienia ;) Miło, bo jest zapowiedziana nowość. Opis korposzczurów wpisujących się w obraz naszego miasta trafiony w punkt! Bogu dzięki, że nie muszę na to patrzeć co dzień. Zapowiada się kolejne ciekawe, podszyte emocjonującą przeszłością opowiadanie. Czekam na cd nie-cieprliwie. Pozdrawiam. Alka
OdpowiedzUsuńdzięki! starałam się! :D patrzenie każdego dnia jest nudne, ale od czasu, do czasu dla celów naukowych... Niemniej jeśli mogę też unikam Centrum i Mordoru.
Usuńpozdrawiam
Świetnie się zapowiada. Zaglądałam tu często z nadzieją. I okazuje się, że warto było. Czekam na cd. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnMa
cieszę się, że wciąż zaglądasz :)
Usuńpozdrawiam
Żyję. Byłam. Czytam. Pozdrawiam i proszę o cierpliwość! Niezmiennie.
OdpowiedzUsuńwiem, wiem, wiem. Przyzwyczaiłam się...
UsuńUwielbiam te indywidua wychodzące z Vitkaca hahaha. Pozdrawiam i czekam na to by Marek nie okazał się palantem i po latach do siebie wrócą
OdpowiedzUsuńBracka to Bracka ;)
Usuńpozdrawiam
Kochana dostaniemy coś na dniach?
OdpowiedzUsuńprzed weekendem na 90% pojawi się druga część tej historii. Pozdrawiam, Amicus
Usuńczekam :D
UsuńAmicus chyba jeszcze nigdy nie dotrzymala danego słowa w tym miejscu więc raczej wcześniej niż w przyszłym miesiącu pewnie nie ma szans na kolejny rozdział. Na tym blogu rozdziały dodawana są raz w miesiącu a czasem jeszcze rzadziej.
OdpowiedzUsuńNie pozdrawiam już nie wierna czytelniczka mam dość tego miejsca
ojej w tej wypowiedzi zabrakło jeszcze linka do bloga konkurencji. Tam jest systematycznie, ale nudno. Kto co lubi.
UsuńDziewczyny,nie zaczynajcie od nowa!
UsuńNa blogu konkurencji z całą pewnością jest systematycznie i na pewno nie nudno. To tu wieje nudą, bo całymi tygodniami nic się nie dzieje.
UsuńWidzę Małgosiu, że znów się bawisz w podchody i wykańczanie Amicus w białych rękawiczkach. Tutaj anonimowy hejt, tam przypadkowo rozdział wcześniej żeby 'czytelnicy nie byli zawiedzeni'. Przypadek? Nie sądzę!
UsuńCzy to że autor bloga szanuję swoich czytelników to źle ? Pani Małgosia dodaje regularnie z szacunku dla swoich odbiorców i ja to bardzo cenie. Natomiast Amicus wogole nie szanuję swoich czytelników jej kompletny brak sysematynosci świadczy jedynie o arogancji i braku szacunku do swoich odbiorcow.
UsuńMoim zdaniem to nie jest kwestia braku szacunku a czasu. Ja tak to odbieram. Chciałabym rozdział szybciej, więcej ale rozumiem, że autor ma życie poza blogiem. Amicus wiele razy wspominała, że jest osobą mocno zajętą, Małgorzata jest emerytką - trudno te dwie sytuacje porównywać!
UsuńRęce opadają patrząc, że znowu robi się burza z niczego. Śledzę dwa blogi bardzo długo. Są to blogi różne, tak samo jak różnią się autorki. I mają do tego prawo. Prowadzą swoje blogi w taki sposób jaki chcą. Dodają części kiedy chcą! I to czy w jakiś sposób szanują swoich czytelników ? I czy w ogóle to robią jest ich indywidualną sprawa. Mamy prawo postępować po swojemu. Wyznawać i kierować się zasadami, które są dla nas ważne. Nie porównujmy dwóch niezależnych autorek przez pryzmat szacunku do czytelnika. Jest to tylko męczące. Jednakże możemy mieć własne zdanie co do błędów w odpowiadaniu, o dopracowaniu samych rozdziałów czy nawet do samej historii, która dla kogoś może być nudna, jednak innym może się podobać. Uważam, że konstruktywna krytyka jest ważna. Jednak bez porównań. Każdy tworzy po swojemu. Ma do tego prawo. I myślę, że ostatnią rzeczą, która i autorki i odwiedzający chcą widzieć to wieczne przepychanki fanow walczących w dobrej wierze.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Gośką, że znów się robi niepotrzebna burza i ktoś się stara zrobić z igły widły swoimi atakujacymi komentarzami. Nie chcesz czekać na rozdział to nie czekasz i tyle, po co od razu robić awanturę? Zresztą uważam że roszczeń nie mają prawa osoby, którym pod rozdziałem się nie chce zostawić krótkiego komentarza. To zwykła bezczelność w celu dokuczenia po raz kolejny Amicus.
OdpowiedzUsuńAmicus, ja czekam tyle ile będzie trzeba. Hana
Miłość jest zawsze piękna, kiedy jesteś z prawdziwą osobą, tobą i prawdziwym kochankiem. Jestem Mayruris Camplelo Mój chłopak zerwał ze mną i byłem samotny, więc został skierowany do bardzo miły i wielki czar caster dr ADELEKE, który pomógł mi przywrócić mój kochanek do mnie i poprosił mnie o 340 euro za przedmioty potrzebne do zaklęcia i dziś jestem z nim teraz i jesteśmy szczęśliwi razem. Jestem bardzo wdzięczny za to, co zrobiłeś dla mnie Dr ADELEKE możesz wysłać mu e-mail aoba5019@gmail.com lub Whatsapp mnie przez +27740386124
OdpowiedzUsuń