B

niedziela, 22 października 2017

'Umowa' XXI


Owszem, przygotował obiad, który zjedli razem, ale Ulka wybitnie unikała interesującego go tematu. Postanowił nie naciskać i dać jej dzień, dwa na przemyślenie kwestii ich układu. Stwierdził, że naciskanie przyniesie efekt odwrotny do zamierzonego. Zresztą Cieplakówna przezornie, tuż po obiadokolacji zaszyła się w gabinecie tłumacząc się zaległościami w papierach, a do sypialni dotarła, gdy Dobrzański już cicho pochrapywał. Kolejnego dnia miał event, więc blisko trzynaście godzin spędził poza domem. Ula nie kryła swojego zaskoczenia, gdy weszła do sypialni kilka minut po dziewiątej, a on jak gdyby nigdy nic czytał książkę.

- A ty przypadkiem nie miałeś być w pracy? – zdjęła żakiet i powiesiła go w szafie

- Byłem. Jestem szefem, nie muszę być od początku do końca, od tego mam ludzi – odłożył najnowszą powieść duńskiego pisarza na nocną szafkę – Swoją drogą potwierdziłem rezerwację na najbliższy weekend. Najrozsądniej będzie wyjechać w piątek przed wieczorem – w pozycji półleżącej splótł ręce pod głową

- Gdzie potwierdziłeś rezerwację? – zmarszczyła brwi. Przecież ślub miał się odbyć dopiero w następny weekend

- No w hotelu na Mazurach – spojrzał na nią, jak na kosmitkę. Przecież ten wyjazd przekładali już od dobrych pięciu tygodni

- Ja nie jadę – zadeklarowała i jak gdyby nigdy nic zaczęła przygotowywać się do wieczornego prysznica

- Jak to nie jedziesz? – wyraźnie się zdenerwował, siadając gwałtownie na łóżku – Przecież od dwóch tygodni mówiliśmy, że będzie to nasz wyjazd przedślubny

- Jadę do Rysiowa – wzruszyła ramionami

- A świetnie – cmoknął, nie kryjąc irytacji i niezadowolenia. Najwyraźniej postanowiła grać mu teraz na nosie i robić po złości.

- Nie zachowuj się, jak obrażony trzylatek – westchnęła wywracając oczami – Sam chciałeś, żeby na ślub przyleciał mój brat, że będzie wyglądać to bardziej wiarygodnie. Jasiek będzie w Polsce jedenaście dni. Nie widziałam go od dziesięciu miesięcy, więc chciałabym z nim spędzić jeden weekend. Chyba nie tak trudno to zrozumieć

- Nie wiedziałem – jego ton złagodniał – Jasne, to zrozumiałe. Przepraszam. Po prostu myślałem, że nie chcesz jechać przez to, co wydarzyło się między nami.

- Wszystko odnosisz do siebie. Nie jesteś pępkiem świata – spojrzała mu znacząco prosto w oczy. Zignorował tę uwagę

- Nie chciałem, żeby babcia była zawiedziona. Bardzo cieszyła się na ten nasz wyjazd

- Z pewnością zrozumie

- Masz rację – chrząknął, chyba chciał dodać coś jeszcze, ale wyszła z pokoju. Gdy wróciła Dobrzański wciąż czytał. Krążąc po sypialni w skąpej koszulce nocnej przygotowywała sobie zestaw ubrań na kolejny dzień. Jeden z jej stałych klientów, który miał zamiar założyć nowy biznes, zażyczył sobie spotkania o siódmej trzydzieści. Znad książki bacznie ją obserwował. Każdy jej ruch, krok. Miał wrażenie, że znów go prowokuje. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak na niego działa. Gdy tylko położyła się na boku, tyłem do niego, poczuła jego dłoń sunąca po biodrze w stronę pośladka, a później ciepły oddech tuż przy szyi. Gwałtownie się odsunęła i obrzuciła go karcącym spojrzeniem

- Jesteś na najlepszej drodze do tego, bym wróciła do swojej sypialni – zacisnął zęby i gwałtownie wypuścił powietrze

- O co ci chodzi, co? – zdenerwował się – Najpierw mnie prowokujesz, a później uciekasz

- Ja cię prowokuję? – zapytała udając zaskoczenie. Doskonale widziała, jak wodził za nią wzorkiem, odkąd tylko wyszła z łazienki – Rozumiem, że od teraz mam spać w worku na ziemniaki, bo koszulka nocna wywołuje u ciebie wzwód – rzekła z wyraźną ironią i trudnym do ukrycia rozbawieniem. Najwyraźniej świetnie bawiła się jego kosztem.

- Przecież było nam razem fajnie – mruknął – Możemy sobie dać nawzajem wiele rozkoszy

- Ale przecież ja powiedziałam, że się zastanowię.

- I jeszcze się nie zastanowiłaś? – po tym pytaniu roześmiała się na całe gardło

- Wiesz, na czym polega twój problem? Myślisz tylko o sobie i nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa. Zresztą już ci to dziś powiedziałam. Rozpieszczony panicz. Ja na przykład mam mniejsze potrzeby – spojrzała mu z wyższością w oczy – I lepiej sobie z nimi radzę. Mam być na twoje zawołanie w kwestii rodzinnych obiadków, scenek odgrywanych przed babcią, a teraz co? Mam być na twoje klaśnięcie, gdy najdzie cię ochota na seks? Jak taka dmuchana lala, którą wyjmujesz z szafy, kiedy ci stanie… – spuścił wzrok. Faktycznie miała rację, traktował ją dość instrumentalnie – A swoją drogą na przyszłość pamiętaj o prezerwatywie. Chyba oboje nie mamy ochoty na konsekwencje tej dziwacznej umowy – tym krótkim zdaniem dała mu nadzieję, że ich wspólna noc prawdopodobnie nie była ostatnią

- Nie lubię gumek – rzekł szczerze – Nigdy ich nie stosuję ze stałymi partnerkami. Zdecydowanie praktyczniejsze są tabletki

- Co ty nie powiesz? – zapytała z kpiną – To może sam zaczniesz brać tabletki? Ciekawa jestem dlaczego jeszcze nie wprowadzili na rynek doustnej antykoncepcji dla mężczyzn. A tak… - prychnęła zdenerwowana – ma za dużo skutków ubocznych. Po co faceci mają się narażać na nowotwory. Przecież wy przechodząc grypę walczycie o życie – zaśmiała się złośliwie - Do twojej wiadomości nie zamierzam łykać hormonów tylko po to, byś był usatysfakcjonowany! – prychnęła i naciągając na głowę kołdrę wtuliła się w poduszkę. Postanowił, że najbezpieczniej będzie zakończyć na dziś ten temat. Przez kolejne trzy dni sytuacja była między nimi napięta. Rozmawiali na neutralne tematy, wolał jej nie drażnić, gdy do ślubu można było odliczać godziny.

 

W sobotnie przedpołudnie zajechali pod hotel ‘Sielsko, anielsko’. Krajobraz rozpościerający się wokół był zgodny z nazwą. Cudowny widok na Zlew Zegrzyński rozpościerający się z ogrodu i okien sali, w które miało odbywać się wesele i piękna pogoda, jak na zamówienie, tworzyły wyjątkową scenerię. Dobrzański ustalił, iż jeśli będzie ciepło i słonecznie uroczystość odbędzie się w ogrodzie. Wszystko było już gotowe, a natura im sprzyjała. Udali się do zamówionych pokoi w celu przygotowania do uroczystości. Nim przyjechała jej świadkowa, Violetta, Ula udała się  na krótki spacer, wzdłuż Zalewu. Podczas tej krótkiej przechadzki próbowała przekonać samą siebie, że dobrze robi. W zasadzie nie miała już wyjścia. Kilka miesięcy temu podpisała umowę, która zobowiązywała ją do zawarcia małżeństwa z Dobrzańskim. Za pół roku miała odzyskać wolność i możliwość ułożenia sobie życia z facetem, który pokocha ją szczerze i przy którym będzie chciała się zestarzeć. Póki co musiała się wywiązać z zobowiązań. Musiała za kilka godzin założyć maskę zakochanej narzeczonej, a później żony. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, zwłaszcza, że będzie pod baczną obserwacją ojca i Maćka, który odkąd poznał prawdziwe powody ich związku, wyraźnie manifestował, że Cieplakówna popełnia największą głupotę swojego życia. I jeszcze Marek… Co jej strzeliło do głowy, żeby się z nim przespać? Zwłaszcza przed ślubem… To wszystko skomplikowało. Fakt, było im razem dobrze, ale to nie powód, by pozwoliła się traktować instrumentalnie. Doskonale wiedziała, jaki jest Dobrzański i jakie ma podejście do życia. Faktycznie, mogli miło spędzić te kilka miesięcy. Mogła to potraktować jako ciekawą przygodę swojego życia, o której będzie za kilka lat opowiadać przyjaciółkom przy winie, ale z pewnością nie pozwoli z siebie zrobić maszynki do rozładowywania jego popędu. Na początku się zarzekała, że nie pójdzie z nim do łóżka z uwagi na jego podły charakter, że będzie się czuła, jakby się sprzedała. Później na chwilę uśpił jej czujność. Zapragnęła bliskości, czułości, zainteresowania. Wydawało jej się, że gdzieś tam w środku jest całkiem fajnym facetem, z którym potrafiła się nawet zaprzyjaźnić, ale wszystko wskazywało na to, że się myliła.


W sukni ślubnej, finezyjnie upiętych włosach i delikatnym makijażu wyglądała jakby była na Oskarach. Dziś był ten dzień, w którym mogła powiedzieć, że u boku Marka prezentuje się jak milion dolarów. Genowefa Brzeska widząc ją u boku swego wnuka była wyraźnie wzruszona, podobnie jak Helena. Jeszcze przed uroczystością słyszała, jak jej ojcu zachwalała swego wnuka jako wymarzonego kandydata na męża. Słysząc te pieśni pochwalne, których nie powstydziłaby się rasowa przekupka z pobliskiego bazaru, przyznawała Dobrzańskiemu rację, że jego babka uwielbiała koloryzować i go idealizować przed obcymi. Krocząc czerwonym dywanem usłanym kwiatami tworzyli piękną, zakochaną parę. Uroczystość przebiegła sprawnie i po kwadransie przyjmowali już życzenia od garstki osób, które zaprosili. Józef złożył im obojgu życzenia, by po chwili całując córkę w policzek szepnąć jej na ucho ‘życzę ci byś była prawdziwie szczęśliwa. Mam nadzieję, że podjęłaś właściwą decyzję’. Dobrzańscy byli wyraźnie szczęśliwi, że syn wreszcie się ustatkował i znalazł odpowiednią kobietę. Tuż po nich podeszła do nich babcia Genia, która składała im życzenia zdecydowanie najdłużej. Wciąż rozpływała się nad swoją nową wnuczką i przestrzegała Marka, by docenił skarb, jaki ma. Wręczyła im również voucher na podróż poślubną na Dominikanę

- Ale my już dostaliśmy od ciebie prezent – rzekł Dobrzański, oglądając zawartość koperty. Tym krótki zdaniem chciał się upewnić, że babka nie wycofała się z wcześniejszych zobowiązań i darowizna jest wciąż aktualna

- To jest zupełnie inna kwestia, już wcześniej zapowiedziana. Dziś chcę wam dać coś wyjątkowego z okazji ślubu. Mieliście sporo formalności związanych z uroczystością, poza tym oboje sporo pracujecie i nie macie czasu dla siebie

- Spokojnie mogliśmy pojechać na Mazury. W końcu odłożyliśmy to na podróż poślubną – wtrąciła Ula

- Dziecko, człowiek regeneruje się wyłącznie w promieniach słońca. Ten tydzień z dala od obowiązków dobrze wam zrobi. A na weekend na Mazury możecie pojechać nawet pod koniec jesieni, albo i w przyszłym roku. To jest mój prezent dla was i nie przyjmuję odmowy – roześmiała się. Marek absolutnie nie przewidywał odmowy. Pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu na egzotycznej wyspie był dla spełnieniem jego marzeń. Najbardziej powściągliwy ze wszystkich był Szymczyk, który oficjalnie życzył im szczęścia, by przyjaciółce szepnąć na ucho ‘obyś wiedziała, co robisz i nigdy nie żałowała’.

40 komentarzy:

  1. Szacunek, że chciało Ci się wrzucić tak późno! Dzięki :) no i stali się małżeństwem. Super. Czekam w jakim kierunku to pójdzie. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Ty również masz problemy ze snem ;) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Teraz już wszystko będzie inne, są małżeństwem i kochana babcia pewnie zacznie wiercić im dziurę w brzuchu o dziecko. Dla Marka w tej chwili liczy się tylko jedno a żadna kobieta nie chce być traktowana przedmiotowo. Niech trochę odpuści Uli i da jej czas, chociaż zastanawiam się czy będzie prawdziwa noc poślubna? Wychodzi na to że dzidziuś mógłby już być, jeśli Ulka nie bierze tabletek a Marek nie lubi gumek.:-D G ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy ;)
      Rozczaruję i Ciebie i Marka, ale nie będzie. Dobrzański Ulkę wkurza i w ostatnim czasie wybitnie działa jej na nerwy, więc nie będzie amorów ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ależ ja za nimi tęskniłam! Są już po wspólnej upojnej nocy i ślubie. Choć Ulka pokazała słabość do Marka, to i tak kontroluje sytuację. Według mnie teraz role się nieco odwróciły, bo Dobrzański został potraktowany jednorazowo i wykorzystany przez własną żonę jeszcze przed ślubem! Jeśli tylko Ulka dobrze rozegra tą sytuację, to może dużo zyskać. Do tej pory Dobrzański bawił się kobietami bez żadnych konsekwencji. Może wreszcie Marek poczuje jak to jest być zabawką w rękach kobiety. Ciekawe czy dojdzie wówczas do właściwych wniosków i czy to będzie impuls do zmiany sposobu myślenia. Zmiany, na którą Ulka bardzo liczy, bo de facto ona Marusia chce mieć na dłużej, niż umowa przewiduje, choć jeszcze nie przyznaje się do tego ani przed nim, ani sama przed sobą. Być może moja nadinterpretacja choć trochę pokryje się z Twoim pomysłem. Czas pokaże.
    Tymczasem jak wszytkie dziewczyny tutaj czekam z niecierpliwością na noc poślubną i Mazury. Pozdrawiam. Alka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrzański wreszcie trafił na godnego 'przeciwnika' ;) Nie ma facet lekko z taką kobietą u boku i babcią w pakiecie. Kobiety go zdominowały :D
      Ależ Cię rozczaruję tą nocą.... Sorry! :D
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ale, że nic? Zupełnie nic? Nawet skąpego opisu jak to Maruś musiał obejść się smakiem w noc poślubną nie będzie? Amicus, czy mam wystosować jakąś petycję do Ciebie w tej sprawie??? Daj znać, to zacznę zbierać podpisy ;) :D

      Usuń
    3. Podpisy? Ja nie jestem partią polityczną, ani biurem podawczym Sejmu. ;) ale za pudełko ciastek z ulubionej cukierni mogłybyśmy rozmawiać ;)

      Usuń
    4. Mówisz i masz. Adres cukierni poproszę :D

      Usuń
  4. Ależ ta nasza Ula znęca się nad biednym Mareczkiem odmawiając mu cielesnych uciech ;D mam nadzieję, że już nie długo dotrze do nich, że od jakiegoś czasu im na sobie zależy. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Markowi z pewnością zależy na jednym ;) Pozdrawiam

      Usuń
  5. Cóż może być piękniejszego w niedzielny poranek niż nowy rozdział? NIC. Na dodatek ślubny. Znowu jestem zaskoczona, że przyspieszamy bieg wydarzeń - bo tu rach ciach i sukienka jest, Babcia dumna, Ulka pełna wątpliwości, Marek niezaspokojony i ślub!!! Pierwsza część umowy wykonana, została druga ta trudniejsza, gdzie muszą ze sobą wytrzymać pół roku, a to robi się coraz bardziej skomplikowane. I nadal nie wiem czy w grę wchodzą jakieś uczucia? Czy u Marka to tylko wyrachowanie i popęd? Naprawdę jest mu wszystko jedno z kim śpi byle by to była kobieta? Chętna kobieta. Ula nie pozwala się traktować instrumentalnie tylko czy Marek zrozumie dlaczego? A tu jeszcze Mazury i Dominikana w tle... Będzie gorąco i oby ciepło też emocjonalnie. Niech wreszcie Marek przejrzy na te swoje szare lodowce! Czekam i pozdrawiam, KaEm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział w pakiecie z kawą i kawałkiem sernika dyniowego? :D
      A mamy to rozwlekać? Chyba byście się zanudziły, jakbym opisywała każdy szczegół, a wszystko to, co chcę przedstawić zamknęłoby się w 36 rozdziałach. Generalnie od ślubu akcja ciut przyspieszy i będą pojawiać się większe przeskoki czasowe.
      pozdrawiam

      Usuń
  6. Rozdział super. Ponawiam pytanie o opowiadanie U&M w medycznym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W opowiadaniu o Uli i Marku chyba jeden lekarz już wystarczy ;) Chyba za dużo 'Diagnozy' ;)

      Usuń
    2. Nie chcę powrotu Piotra ale ciekawi mnie ten medyczny świat. Chciałam nawet kiedyś być lekarzem ale od podstawówki jestem kiepska z chemii. Chciałabym przeczytać opowiadanie o szpitalu, gdzie Ula i Marek byliby lekarzami i wybuchł by między nimi romans albo relacja lekarz-pacjent na przykład Marek (polski doktor House) ratuje życie Uli albo na odwrót. Przemyśl to proszę! Bardzo lubię Diagnozę i Na dobre i na złe ;)

      Usuń
    3. Po pierwsze, za dużo czasu spędzam ostatnio w placówkach medycznych, żeby jeszcze pisać o tym opowiadania. Mam zdecydowany przesyt.
      Po drugie chcąc osadzić bohaterów w stosunkowo realnym świecie musiałabym zacząć zagłębiać się w system, który jest do bani i który z każdym kolejnym ministrem zdrowia kuleje coraz bardziej. Bo polski szpital to nie jest Leśna Góra. I nawet jeśli się trafi na lekarza z prawdziwego zdarzenia, to brakuje pieniędzy, są kolejki, są procedury, które ciężko przeskoczyć. Obok tych wybitnych wielu to przeciętniacy, którzy nie inwestując w siebie traktują pacjenta jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Są białe i czarne charaktery w każdej specjalizacji, a jedynymi lekarzami do których mam największy szacunek, bo są wyjątkowi w podejściu do pacjenta, bezpośrednio dbają o jego życie, najciężej im dorobić i nie biorą łapówek (koperta jeśli trafia, to zawsze w ręce operatora), to anestezjolodzy. W 99% to ludzie z innej bajki.
      Po trzecie mamy już polskiego Housa i Marek zdecydowanie na jego tle wypadłby słabo. To najlepiej napisana postać, jaka kiedykolwiek pojawiła się w polskim serialu i ja nie zamierzam próbować jej przebić.
      Pozdrowienia

      Usuń
  7. On nie lubi gumek Ula nie chce brać tabletek jak nic będą z tego dzieci. Bo jak myślę znowu przyjdzie im ochota na seks. Chyba że kalendarzyk zaczną stosować. Ale te dni płodne to dla Marka rok będzie jak już w pełni zasmakuje Ulki.Czekam na Dominikanę i noc poślubną. Z tej pierwszej my nic nie miałyśmy to może teraz jakiś opis będzie.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalendarzyk często kończy się aborcją. Rozczaruję Cię, ale opisu nie będzie, bo i nocy poślubnej nie będzie ;) Pozdrawiam

      Usuń
  8. Ta część jest tak poniekąd jak dla mnie nie za wesoła. Myślałam iż oboje poczują coś do siebie jeszcze przed tym ślubem.
    Ulka ma coraz więcej wątpliwości i trudno się dziwić. Marek traktuje ją coraz bardziej przedmiotowo. Nic nie robiąc sobie z jej uczuć.
    Oby to się zmieniło, może ten wyjazd na Dominikanę coś zmieni oby na lepsze.
    Czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam serdecznie
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie nie zawsze jest wesołe. Raz są wzloty, a raz upadki.
      Wyjazd coś tam zmieni - pytanie, w którym kierunku.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Po pierwsze, przypominam że dziś mamy rocznicę! Pierwsze urodziny tutaj na tym blogu! Tak, tak to już rok! A my nadal piękne, młode, zachwycone i czekające na kolejne perełki! Oby jak najdłużej tak zostało :)!
    Po drugie, co tu się wyprawia!? To znaczy co Ulka z Markiem wyprawiają!? Podejrzewałam, że wspólne noc i chwile zapomnienia skomplikują relacje między nimi, ale nie myślałam, że aż tak! Bo skomplikowały się bardzo! Ulka stara się oddzielić serce od rozumu, a to nigdy nie było i nigdy nie będzie łatwe. Sama przed sobą boi się przyznać, że zaczęło jej na Marku zależeć, że dostrzega, że gdzieś głęboko (bardzo głęboko!) schowany jest całkiem fajny facet. Że Babcia Gienia się nie myli, że Marek wcale taki beznadziejny nie jest. Ulka chce wierzyć, że Marek potrafi być porządny i czarujący. Potrafi, ale na razie rzadko to pokazuje. Chociaż osobiście uważam, że to, że gotuje obiady czy przygotowuje kolacje już dobrze o nim świadczy. Może teraz robi to dlatego, że liczy na kolejne upojne noce, może. Ale przypominam, że wcześniej też miał takie odruchy. Też potrafił nieprzymuszany odnaleźć się w kuchni. Ma facet potencjał tylko nie potrafi z niego korzystać. Ulka znowu musi być dla niego drogowskazem. Wspólna noc spowodowała, że Ulka straciła sporo ze swojej pewności siebie! Gdzieś w grę zaczynają wchodzić nieśmiałe uczucia, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że Marek ich nie dostrzeże i nie odwzajemni (przynajmniej na razie!). Stąd jej ostry język, docinki i wątpliwości przed samym ślubem. Nie oszukujmy się, choć byśmy nie wiem jak się zapierały, że biała suknia nie robi na nas wrażenia - to jednak zawsze robi! Ulka zdaje sobie sprawę, że podejmuje duże ryzyko, że chciałaby kiedyś naprawdę w obliczu miłości wzajemnej, a nie tej do pieniędzy przeżyć ten dzień z facetem, który za nią szaleje. A tak ma ślub facetem, który może i szaleje, ale nie na jej punkcie, a na punkcie seksu i jej ciała - w sumie to już coś. Ulkę małe niegrzeczne głosiki ostrzegają, że robi błąd, że gra nieuczciwie wobec siebie, swojej rodziny i przyjaciół i wobec rodziny Marka, która ją naprawdę polubiła i zaakceptowała, a ona ich oszukuje. Na pewno takie refleksje nie są niczym miłym. Niemniej umowa to umowa i perfekcyjnie, jak się domyślam, oboje odegrali rolę zabójczo zakochanych, szalejących są sobą nowożeńców. Babcia szczęśliwa i dumna, na dodatek hojna. Jest prawie idealnie!
    Po trzecie, wspólna noc spowodowała, że pewność Ulki uleciała, za to pewność Marka zdecydowanie wzrosła! Mareczek prawie unosi się nad ziemią taki jest dumny z siebie i miałby ochotę na niejedną powtórkę z rozrywki. Z tym, że zabiera się do tego jak pies do jeża! Jest tak pewny siebie i nieporadny jednocześnie, że aż go żal, że taką taktyką nic nie wskóra. Prawda? Obawiam się, że jak nie zmieni swojego nastawienia wobec Ulki to jeszcze długo, długo, bardzo długo gumki nie będą mu potrzebne! I ani Mazury, ani Dominikana niewiele tu pomoże! Eh, nie mają ze sobą, łatwo a teraz po ślubie wcale łatwiej nie będzie! Cóż Babcia tylko doświadczona Babcia może tu pomóc :D.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio??? Ty pamiętasz takie rzeczy? Szacun. Ja nawet nie bardzo ogarniam, jaki mamy dziś dzień tygodnia...
      Nie, no proszę Cię... Nie róbmy z niego ideału, bo zdarza mu się przygotować kolację, czy wyjąć naczynia ze zmywarki. Nie robi nic nadzwyczajnego, co współczesny mężczyzna powinien robić. Powinien, bo wciąż nie wszyscy tak robią - a to wina kobiet, które wychodzą z założenia, że rolą kobiety jest usługiwać mężczyźnie. A facet później jest z siebie mega dumny, bo gotując obiad POMÓGŁ żonie!
      Serio? Zawsze robi wrażenie? o_O
      Chcesz ich wysłać z babcią na Mazury albo sprawić, że znów się wprowadzi? W sumie dobra byłaby akcja, gdyby polecieli na Dominikanę, a tam babcia...z przyjaciółkami :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Marek myślał, że kiedy będzie miał ochotę na bliskość to Ulka będzie na jego zawołanie. A tu proszę, nie jest tak. Sama też chciałabym pojechać na Dominikanę *.* Może tam się coś wydarzy takiego, że obydwoje zakochają się w sobie. Ale wtedy byłoby romantycznie *.* Chyba za bardzo się rozmarzyłam :D
    Pozdrawiam :)
    Marku,szefie,prezesie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt wielkie mniemanie o sobie to generalnie problem Dobrzańskiego ;)
      A kto by nie chciał, gdy za oknem pogoda, której daleko do 'złotej, polskiej jesieni'. ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Ulka wkurza się na Marka i ściemnia, że ma mniejsze potrzeby, a tak naprawdę zła jest na siebie, że się z nim przespała. Żałuję, że wtedy się nie wycofała i że uległa, chciałaby żeby Marek ją adorował zdobywał, a nie wymagał żeby była na każde jego zawołanie jak on ma ochotę na seks. Nie chodzi o to, że nie chciałaby się z nim kochać tylko o to, że on traktuje ją mało poważnie, ale z drugiej strony czego oczekiwała wchodząc świadomie w ten układ i idąc z nim do łóżka. Przecież wiedziała, że Marek kocha seks, jak koń owies - cytując klasyka :D. Że jak ulegnie raz on będzie chciał więcej. I teraz Ulka nie wiem jak wybrnąć z sytuacji a prostego wyjścia nie ma. No cóż oboje muszą określić czego oczekują od siebie, nawet teraz po fikcyjnym ślubie. Jedno jest pewne żaden sąd nie uwierzy, że ze sobą nie spali. Nawet jeśli po ślubie nie, to przed jednak tak. Chociaż kto powiedział, że pół roku wytrzymają razem we wspólnym łóżku w celibacie? Czekam na więcej wszystkiego zdecydowanie. Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpad pożycia nie jest jedną przesłanką do orzeczenia rozwodu. Stąd też Marek od początku liczył po cichu na połączenie przyjemnego z pożytecznym ;) Ulka jest trochę na siebie zła, ale w głębi duszy czuje również satysfakcję.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Ula trzyma Marka w szachu a jednocześnie sama bije się z myślami czego chce i czy dobrze robi. Bardzo ciekawie się ich relacja rozwija. Pozdrawiam, Hana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relacja się rozwija, są wzloty i upadki, a opowiadanie wielkimi krokami zbliża się do finału ;)

      Usuń
  13. Uwielbiam to opowiadanie :) Ulce kibicuję jak mało kto :) Ona nigdy nie pozwoli sobie by Dobrzański traktował ją jak dmuchaną lalę. Powinna wyłączyć serce, zgarnąć kasę i rozwieźć się z nim po pół roku. Wtedy panicz będzie miał szansę dojść do wniosku, że nie pieniądze były w tej umowie najważniejsze.
    -pozdrawiam serdecznie- Patka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo przekonasz się, czy Ulka kombinuje podobnie, jak Ty ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  14. Jak zawsze świetnie.
    Kiedy będzie kolejna?
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najprawdopodobniej dopiero po długim weekendzie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  15. Klamka zapadła, pobrali się. Coraz bardziej ciekawi mnie jak to się dalej potoczy. Niby już przekroczyli granicę, ale nic jeszcze nie jest przesądzone. Osobiście uważam, że coś gdzieś już się zaczęło rodzić. Jakieś ziarenko poleciało, tylko ciekawe na jaką ziemię. Na spulchnioną, pełną składników odżywczych, czy ugór. Ciekawi mnie, czy wezmą ten rozwód, czy żadne z nich nie będzie chciało nawet o tym pomyśleć, kiedy umowa dobiegnie końca.
    Czekam na kolejną część.

    Pozdrawiam,
    Zuz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas do ślubu zdecydowanie bardziej się dłużył. Teraz już będzie z górki ;) Pozdrawiam

      Usuń
  16. Może coś niedługo dodasz? Czekam z ogromną niecierpliwością. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Już po weekendzie, więc może coś będzie?
    Pozdr :)

    OdpowiedzUsuń
  18. rozdział w piątek. pozdrawiam, amicus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekamy! Chociaż już powoli zaczynałam się o Ciebie martwić ;). Do piątku - KaEm.

      Usuń
  19. Dziś piątek w końcu. Już nie mogę się doczekać!!!!

    OdpowiedzUsuń