B

środa, 23 września 2015

Miniaturka XXVIII 'Plotka'

Poczuł, jakby dostał obuchem w łeb. Do tej pory tliły się w nim resztki nadziei, że może jeszcze kiedyś uda mu się ją odzyskać, że minie żal, a ona spojrzy na niego przychylniej. Słowa, które usłyszał kwadrans temu nie pozostawały złudzeń. Ula była w związku z Piotrem. Gdy usłyszał, że doktorzyna jest jej chłopakiem poczuł uścisk w środku, nagle zaczęło brakować mu powietrza. Jakby ktoś zakręcił kurek z tlenem. W pierwszych sekundach miał nadzieję, że to tylko zły sen, koszmar, a on wciąż znajduje się w swoim mieszkaniu. Jednak bardzo szybko przekonał się, że to jednak prawda. Cała firma aż huczała od tych rewelacji. I tym razem niestety nie były to plotki rozsiewane przez Violkę, ale bolesna prawda. Przecież wielokrotnie widział ich razem. Doktorek przywoził, odwoził, przynosił śniadanka, całował. To musiało się tak skończyć. Od początku było widać, że to nie przyjaźń, że to nie taka relacja, jak łączy ją z Szymczykiem, a coś poważniejszego. Stracił ją bezpowrotnie, a wraz z nią szansę na szczęście. Wiedział, że już nigdy nikogo tak bardzo nie zdoła pokochać. Ale oprócz bólu poniekąd czuł również namiastkę szczęście. Najwidoczniej była z doktorkiem szczęśliwa, a jej szczęście było dla Dobrzańskiego najważniejsze. 'Kochać, to czasami pozwolić odejść' powtarzał w myślach, jakby próbując samemu się przekonać do tych słów. Musi dać sobie spokój. Musi przestać robić sobie nadzieje i przestać próbować. 'Przepadło'.

Musiał jak najszybciej wyjść z firmy. Miał dosyć trajkotania Violki, jak to Ula i Piotr gruchają sobie, jak dwie sroki i współczującego spojrzenia Sebastiana. Plan na najbliższe godziny miał prosty - zaszyć się w domu i topić smutki w butelce dobrej whisky. Nic innego mu nie pozostało. Szybkim krokiem zmierzał do windy, gdy za plecami usłyszał jej głos. Wołała go. Przeklął w myślach. Tak bardzo chciał wyjść niezauważony. Tak bardzo nie chciał jej spotkać. Wiedział, że nawet najkrótsza, zawodowa rozmowa, wbije w jego serce tysiące sztyletów.
- Marek - zwołała ponownie. Zatrzymał się niechętnie i odwrócił w jej stronę z zaciętym wyrazem twarzy. Trochę się zdziwiła widząc te zaciśnięte usta i wzrok bijący chłodem. W ostatnich tygodniach zachowywał się zupełnie inaczej - Nie widziałeś Daniela? - zadała pierwsze, lepsze pytanie. Głupie pytanie. W gruncie rzeczy sama nie wiedziała, po co go zatrzymuje. Może po prostu chciała choć przez chwilę znów zatonąć w tych wyjątkowych oczach i usłyszeć jego głos
- Nie - fuknął
- Czekam tu na niego i czekam - wpatrywała się w jego szare oczy
- Może jest w socjalnym - burknął i już chciał się odwrócić, gdy ona usilnie kontynuowała rozmowę
- Czekam na ważną wiadomość
- Zwykle tak jest, że jak się na coś czeka, to nic. A później trach i niespodzianka. Bardzo niemiła, można by rzec ścinająca z nóg - mówił szybko, niemal wypluwając słowa z prędkością światła
- A ty o czymś konkretnym? - zapytała zdziwiona jego zachowaniem
- Tak. O Tobie i Piotrze - imię kardiologa niemal wysyczał bezczelnie przeszywając ją wzrokiem- Wiadomość o waszym związku dotarła do mnie dość niespodziewanie. I kompletnie ścięła z nóg - dodał szczerze, już nieco spokojniejszym głosem. Teraz pełnym żalu i bólu - Firma aż huczy o twoim szczęściu.... Gratuluję
- Gratulujesz? - zapytała zdziwiona ledwo hamując łzy. 'Przecież mój związek z Piotrem...'
- Jesteś szczęśliwa. Nie potrafiłabyś być z kimś, kogo nie kochasz - szepnął gorzko - Dbaj o siebie - nie zaważał na to, czy go opieprzy, czy odepchnie, po prostu musnął ustami jej czoło. Oboje wiedzieli, że to pożegnanie. Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę schodów. Już się nie odwrócił, już na nią nie spojrzał. Jeśli by to zrobił, jeśli czekałby na windę tuż obok niej, pewnie nie potrafiłby odejść. Pewnie znów uznałby, że powinien jeszcze raz spróbować. A przecież byłoby to bez sensu.
Resztkami sił hamowała łzy, by nie robić sensacji na środku korytarza. Musiała jak najszybciej znaleźć się w zaciszu swojego gabinetu.
- Nie ma mnie dla nikogo - rzuciła w stronę Violki i zamknęła drzwi na klucz. Wiedziała, że sekretarka nie podaruje sobie i będzie chciała dowiedzieć się, co się stało. Nie myliła się. Nie zdążyła nawet dojść do biurka, gdy ktoś szarpnął za gałkę. Zignorowała pukanie. Ciężko opadła na fotel, a pierwsze słone krople zaczęły rosić jej twarz. Wzrok powędrował na białą kartkę leżącą na zamkniętej klapie laptopa. Energicznie ją rozłożyła i zauważyła podanie Marka o dwa tygodnie urlopu. Uciekł od niej. 'Czy on mnie naprawdę kocha? Przecież nie potrafiłby udawać tego bólu...' Do końca dnia nawet na chwilę nie wyszła ze swojego azylu, który odgradzał ją i jej myśli, od firmowego zgiełku. Jedna krótka rozmowa i nagle pokaz przestał być ważny.

Taksówka warszawskiej korporacji zatrzymała się na ulicy Siennej. Wysiadła z niej i energicznym krokiem ruszyła wprost do drugiej klatki bloku numer jedenaście. Wjechała windą na ostatnie piętro i wcisnęła dzwonek przynależny do mieszkania numer dwadzieścia siedem. Jeden, drugi dzwonek, ale po drugiej stronie nie było słychać kroków właściciela. 'Może go nie ma...' przemknęło jej przez myśl, choć z drugiej strony była niemal pewna, że światło paliło się we wszystkich oknach na ostatnim piętrze. Zadzwoniła raz jeszcze. Wreszcie usłyszała jakąś szamotaninę, a po chwili w drzwiach pojawił się kompletnie pijany Dobrzański
- Uluś? - wybełkotał - Kochanie, jak dobrze, że wpadłaś. Ja tak za tobą tęsknię - ledwo trzymał się na nogach. Próbował złapać równowagę przytrzymując się futryny - Wybacz mi - krzyknął. Cieplak rozejrzała się po klatce spanikowana, czy te odgłosy nie spowodują, że któryś z sąsiadów zaraz się pojawi z awanturą. Próbował klękać, ale była przekonana, że szybciej wyjdzie mu z tego szpagat, a ona nie da rady podnieść go z podłogi.
- Chodź - pchnęła go do środka, jednocześnie podtrzymując za ramię - Jesteś całkowicie zalany.
- Napijemy się razem szampana? Czy wolisz pić z Piterem? - bełkotał
- Tobie na dzisiaj wystarczy. Gdzie masz sypialnię? - zapytała, ściągając po drodze torebkę
- Chyba za dużo wypiłem - pacnął się ręką w czoło - Nie wiem czy będę w stanie cię zadowolić - roześmiała się serdecznie widząc jego zakłopotany wyraz twarzy i pokręciła głową z politowaniem
- Ty jedyne co jesteś w stanie, to iść spać. Jutro porozmawiamy - otworzyła pierwsze lepsze drzwi i trafiła bezbłędnie. Zaprowadziła go do łóżka, pomogła ściągnąć buty i szczelnie opatuliła w kołdrę. Zasnął niemal natychmiast, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki. Rozejrzała się po pomieszczeniu, które oświetlone było słabym światłem nocnej lampki. Na szafce obok łóżka w ozdobnej ramce stało ich zdjęcie ze SPA. Uśmiechnęła się pod nosem i ściągając żakiet i szpilki, położyła się po drugiej stronie materaca. Wpatrywała się w jego pogrążoną we śnie twarz i była szczęśliwa.

- Czy to pijackie majaki, czy rzeczywiście tu jesteś? - zapytał szeptem, trzymając się za głowę. Całe szczęście, że nie odsłaniała okien. Chyba by tego nie zniósł
- Jestem. I już zawsze będę. Miałeś rację - czule pogładziła jego policzek - Nie potrafię być z kimś, kogo nie kocham - przycisnął jej dłoń do ust i pocałował jej wnętrze.
- A Piotr? - upewnił się
- Nigdy nic do niego nie czułam oprócz sympatii. A nasz związek to jedna, wielka plotka. Nigdy wprost nie powiedziałam mu, że chcę z nim być - wyjaśniła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz