Przestudiował całą książkę
telefoniczną i znalazł wreszcie interesujący go numer. Nacisnął zieloną
słuchawkę i obserwując bawiących się w salonie synów czekał na połączenie.
- Halo
- Cześć, mówi Marek
- Tak, wiem – usłyszał chłodny
ton po drugiej stronie
- Mam do ciebie prośbę – zaczął
niepewnie
- Coś z chłopcami? – nie dała mu
dokończyć – Mam przyjechać?
- Nie, nie – zaśmiał się pod
nosem - Radzimy sobie świetnie. Chodzi o Ulę. Mogłabyś do niej zadzwonić albo
podjechać? Ode mnie nie odbiera. Nie chce się narzucać, zresztą nie bardzo mi
wypada – chrząknął - Zdaje się, że trudna
rozmowa z Arturem już za nią i może potrzebować bratniej duszy.
- Nie bardzo rozumiem. Jaka
trudna rozmowa? – dociekała Milewska
- Nie widziałaś okładki
ostatniego numeru ‘Świata celebrytów’? Artur leci do USA. Chciał uciec, jak
szczur, a ona siedzi w tym szpitalu i się zamartwia, że ten dupek nie daje
znaku życia – zacisnął pięść - Rozmawiałem z nim i próbowałem nałożyć mu do
głowy, że jest jej winien rozmowę – przedłużając się po drugiej stornie cisza
świadczyła o tym, że Alicja była podobnie zaskoczona postępowaniem Góreckiego,
jak on
- Dziękuję, że dałeś mi znać. Zaraz do niej
zadzwonię. Ucałuj chłopców. Odezwę się do ciebie wieczorem.
- Czekam na telefon.
- Kochanie – gładziła Dobrzańską
po plecach – Nie płacz proszę – serce ją ściskała, gdy po raz kolejny widziała
malującą się na twarzy przyjaciółki rozpacz.
- Dlaczego każdy mój związek
kończy się katastrofą? – szepnęła – Najpierw Bartek, później Marek, a na końcu
Artur – usiadła na szpitalnym łóżku i wytarła dłonią mokry policzki – Chociaż
tego ostatniego jestem w stanie jeszcze zrozumieć. W sumie sama nakłaniałam go
do normalnego życia, do powrotu do pracy – przeczesała palcami włosy –
Wiedziałam, że kariera jest dla niego ważna. Tak samo, jak ważne jest dziecko,
którego ja mu dać nie mogę – Milewska zmarszczyła brwi, przyglądając się jej z
zainteresowaniem – Bardzo chciał być ojcem. Zastanawiałam się nad tym, dopóki
nie wiedziałam, że mam raka. Przez chorobę plany o macierzyństwie musiałabym
odłożyć na później. Nie jestem już najmłodsza. Choroba, leczenie. Bałam się.
Bałam się, że nie urodzę zdrowego dziecka. Gdyby było obarczone jakąś wadą nie
wiem, czy bym to sobie kiedykolwiek wybaczyła. I czy Artur potrafiłby je kochać.
Czy byłby z niego dumny, gdyby nie było takie, jakie sobie wymarzył. Znany
aktor ma niepełnosprawne dziecko. Prasa wszystko by wyciągnęła.
- Wiem – westchnęła – Ale mimo
wszystko on powinien rozumieć twoje obawy i twoją decyzję. Zwłaszcza w tej sytuacji.
- Właśnie – zaśmiała się pod
nosem nerwowo – W tej sytuacji. Chora kobieta, bez piersi – tym tonem próbowała
chyba ukryć swój żal – To jakby nie kobieta. Odarto mnie z kobiecości… chociaż
z drugiej strony sama się na to zgodziłam – westchnęła ze łzami w oczach
- Przestań wygadywać głupoty –
Milewska starała się przywrócić ją do porządku – Ile panienek poprawia sobie
cycki z uwagi na kaprys. Wciskają sobie silikon by mieć czym świecić na ulicy.
Przecież będziesz miała piersi. Równie piękne, jak te naturalne. Większość
napotkanych ludzi nie będzie miała pojęcia, że nie są twoje.
- Ale Artur wiedział
- Nie sądzę, żeby to był powód
jego decyzji. Akurat w świecie celebrytów więcej sztuczności niż na bazarze z
chińskimi wyrobami – zauważyła – Każdy ma coś poprawiane. Pośladki, zęby i
piersi. Wychodzi na to, że jednak jego uczucie nie było na tyle silne. Po
prostu nie był ciebie wart. Jesteś twardą dziewczyną i dasz sobie radę. Za
kilka dni przejdziesz zabieg, a później wrócisz do domu. Do dwóch chłopaków,
którzy na ciebie czekają i którzy są w tobie totalnie zakochani.
- Masz rację – pokiwała głową –
Są dla mnie wszystkim – uśmiechnęła się szczerze, pierwszy raz tego popołudnia –
Jedynie oni będą ze mną zawsze. Na dobre i na złe.
- Babcia! – krzyknął Leo na widok
Alicji
- Cześć skarbie – ucałowała jego
policzek – A gdzie Roch? – dopytywała
- Maciek jechał ze swoim synem na
basen i zabrał go ze sobą – wyjaśnił Dobrzański – Leo od wczoraj ma niewielki
katar więc wolałem nie ryzykować
- Słusznie
- Skończyłeś już jogurt? –
spojrzał na syna, który przecząco kiwnął głową – No to jemy. Przecież to twój ulubiony
– Leon nie ruszył się na krok wpatrując
się w ojca z uśmieszkiem – Bo powiem mamie – pogroził mu palcem. Chłopiec
podreptał w stronę ławy, na której zostawił kolorowy kubek z wizerunkiem
Kubusia Puchatka – I jak ona się czuje?
- Jest trochę rozbita tym
rozstaniem. Obwinia się, że to jej wina, że nie potrafiła spełnić jego
oczekiwań – w Dobrzańskim się zagotowało na myśl o Góreckim, który skrzywdził
jego żonę – Poza tym przeżywa tę drugą operację i boi się, czy będzie
całkowicie zdrowa – Marek wydawał się być wyraźnie zmartwiony
- Tęsknota za chłopcami też na
nią dobrze nie wpływa. Już długo jest tam sama. Gdyby się czymś zajęła, byłoby
jej łatwiej – zamyślił się
- Dużo ćwiczy, by być jak
najszybciej w dobrej kondycji. Ta ręka jest coraz sprawniejsza i sprawia mniej
bólu. Poproszę Izę, żeby ją odwiedziła w ciągu najbliższych dni. Z pewnością
wizyta koleżanki choć na chwile zaprzątnie jej głowę. Dobrze by było, żebyś
pojechał jeszcze do niej z chłopcami – Dobrzański skrzywił się
- Myślałem o tym, ale nie wiem
czy Leon nie będzie chory. Nie można dopuścić by ją zaraził przez zabiegiem.
Poza tym w tym tygodniu ma padać. My się możemy spotykać tylko w ogrodzie, bo
Ula nie chce, by chłopcy kręcili się po szpitalu. Ale porozmawiam z nią
jeszcze, jak chłopcy będą do niej dzwonić wieczorem.
- Cześć Ula – wybrał jej numer
chwilę przed dziewiętnastą – Nasi synowie domagają się wieczornej rozmowy z
tobą – rzekł ciepłym tonem
- Chciałam cię przeprosić, że nie
odbierałam od ciebie telefonów
- Nie musisz. Rozumiem.
- Muszę. Zachowywałam się głupio,
ale potrzebowałam chwili samotności. Rozstałam się z Arturem – gorycz porażki
mieszała się w jej głosie bólem porzucenia
- Przykro mi – rzekł szczerze –
Miałem nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa
- Mama! – Leon ciągnął ojca za
nogawkę
- Wybacz, twój młodszy syn domaga
się twojej uwagi. Porozmawiaj z nimi chwilę, a później zamienię z tobą jeszcze
dwa zdania – podał synkowi telefon
- Mama? Kocham cię – rzekł jej
prawie trzyletni synek
Z obandażowanym tułowiem i w
specjalnym staniku podtrzymującym piersi leżała okryta pościelą. Niebawem
powinna odespać narkozę. Zostawił chłopców z Elwirą i przyjechał do niej z
samego rana, by podtrzymać ją na duchu. Gdy profesor zapewnił go, że operacja
przebiegła bez komplikacji wrócił na kilka godzin do domu, by wieczorem znów
pojawić się w Wieliszewie. Mruknęła coś niewyraźnie i z trudem otworzyła oczy.
Dostrzegła siedzącego na krześle Dobrzańskiego. Uśmiechnął się do niej
serdecznie.
- Jak się czujesz?
- Obolała – mówiła cicho –
Rozmawiałeś z profesorem?
- Tak, wszystko jest w porządku.
Śpij – poprawił jej kołdrę – Przyjadę rano
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz