B

środa, 4 lutego 2015

'Kto, jak nie Ty' X

Przestudiował całą książkę telefoniczną i znalazł wreszcie interesujący go numer. Nacisnął zieloną słuchawkę i obserwując bawiących się w salonie synów czekał na połączenie.
- Halo
- Cześć, mówi Marek
- Tak, wiem – usłyszał chłodny ton po drugiej stronie
- Mam do ciebie prośbę – zaczął niepewnie
- Coś z chłopcami? – nie dała mu dokończyć – Mam przyjechać?
- Nie, nie – zaśmiał się pod nosem - Radzimy sobie świetnie. Chodzi o Ulę. Mogłabyś do niej zadzwonić albo podjechać? Ode mnie nie odbiera. Nie chce się narzucać, zresztą nie bardzo mi wypada – chrząknął -  Zdaje się, że trudna rozmowa z Arturem już za nią i może potrzebować bratniej duszy.
- Nie bardzo rozumiem. Jaka trudna rozmowa? – dociekała Milewska
- Nie widziałaś okładki ostatniego numeru ‘Świata celebrytów’? Artur leci do USA. Chciał uciec, jak szczur, a ona siedzi w tym szpitalu i się zamartwia, że ten dupek nie daje znaku życia – zacisnął pięść -  Rozmawiałem z nim i próbowałem nałożyć mu do głowy, że jest jej winien rozmowę – przedłużając się po drugiej stornie cisza świadczyła o tym, że Alicja była podobnie zaskoczona postępowaniem Góreckiego, jak on
 - Dziękuję, że dałeś mi znać. Zaraz do niej zadzwonię. Ucałuj chłopców. Odezwę się do ciebie wieczorem.
- Czekam na telefon.

- Kochanie – gładziła Dobrzańską po plecach – Nie płacz proszę – serce ją ściskała, gdy po raz kolejny widziała malującą się na twarzy przyjaciółki rozpacz.
- Dlaczego każdy mój związek kończy się katastrofą? – szepnęła – Najpierw Bartek, później Marek, a na końcu Artur – usiadła na szpitalnym łóżku i wytarła dłonią mokry policzki – Chociaż tego ostatniego jestem w stanie jeszcze zrozumieć. W sumie sama nakłaniałam go do normalnego życia, do powrotu do pracy – przeczesała palcami włosy – Wiedziałam, że kariera jest dla niego ważna. Tak samo, jak ważne jest dziecko, którego ja mu dać nie mogę – Milewska zmarszczyła brwi, przyglądając się jej z zainteresowaniem – Bardzo chciał być ojcem. Zastanawiałam się nad tym, dopóki nie wiedziałam, że mam raka. Przez chorobę plany o macierzyństwie musiałabym odłożyć na później. Nie jestem już najmłodsza. Choroba, leczenie. Bałam się. Bałam się, że nie urodzę zdrowego dziecka. Gdyby było obarczone jakąś wadą nie wiem, czy bym to sobie kiedykolwiek wybaczyła. I czy Artur potrafiłby je kochać. Czy byłby z niego dumny, gdyby nie było takie, jakie sobie wymarzył. Znany aktor ma niepełnosprawne dziecko. Prasa wszystko by wyciągnęła.
- Wiem – westchnęła – Ale mimo wszystko on powinien rozumieć twoje obawy i twoją decyzję. Zwłaszcza w tej sytuacji.
- Właśnie – zaśmiała się pod nosem nerwowo – W tej sytuacji. Chora kobieta, bez piersi – tym tonem próbowała chyba ukryć swój żal – To jakby nie kobieta. Odarto mnie z kobiecości… chociaż z drugiej strony sama się na to zgodziłam – westchnęła ze łzami w oczach
- Przestań wygadywać głupoty – Milewska starała się przywrócić ją do porządku – Ile panienek poprawia sobie cycki z uwagi na kaprys. Wciskają sobie silikon by mieć czym świecić na ulicy. Przecież będziesz miała piersi. Równie piękne, jak te naturalne. Większość napotkanych ludzi nie będzie miała pojęcia, że nie są twoje.
- Ale Artur wiedział
- Nie sądzę, żeby to był powód jego decyzji. Akurat w świecie celebrytów więcej sztuczności niż na bazarze z chińskimi wyrobami – zauważyła – Każdy ma coś poprawiane. Pośladki, zęby i piersi. Wychodzi na to, że jednak jego uczucie nie było na tyle silne. Po prostu nie był ciebie wart. Jesteś twardą dziewczyną i dasz sobie radę. Za kilka dni przejdziesz zabieg, a później wrócisz do domu. Do dwóch chłopaków, którzy na ciebie czekają i którzy są w tobie totalnie zakochani.
- Masz rację – pokiwała głową – Są dla mnie wszystkim – uśmiechnęła się szczerze, pierwszy raz tego popołudnia – Jedynie oni będą ze mną zawsze. Na dobre i na złe.

- Babcia! – krzyknął Leo na widok Alicji
- Cześć skarbie – ucałowała jego policzek – A gdzie Roch? – dopytywała
- Maciek jechał ze swoim synem na basen i zabrał go ze sobą – wyjaśnił Dobrzański – Leo od wczoraj ma niewielki katar więc wolałem nie ryzykować
- Słusznie
- Skończyłeś już jogurt? – spojrzał na syna, który przecząco kiwnął głową – No to jemy. Przecież to twój ulubiony  – Leon nie ruszył się na krok wpatrując się w ojca z uśmieszkiem – Bo powiem mamie – pogroził mu palcem. Chłopiec podreptał w stronę ławy, na której zostawił kolorowy kubek z wizerunkiem Kubusia Puchatka – I jak ona się czuje?
- Jest trochę rozbita tym rozstaniem. Obwinia się, że to jej wina, że nie potrafiła spełnić jego oczekiwań – w Dobrzańskim się zagotowało na myśl o Góreckim, który skrzywdził jego żonę – Poza tym przeżywa tę drugą operację i boi się, czy będzie całkowicie zdrowa – Marek wydawał się być wyraźnie zmartwiony
- Tęsknota za chłopcami też na nią dobrze nie wpływa. Już długo jest tam sama. Gdyby się czymś zajęła, byłoby jej łatwiej – zamyślił się
- Dużo ćwiczy, by być jak najszybciej w dobrej kondycji. Ta ręka jest coraz sprawniejsza i sprawia mniej bólu. Poproszę Izę, żeby ją odwiedziła w ciągu najbliższych dni. Z pewnością wizyta koleżanki choć na chwile zaprzątnie jej głowę. Dobrze by było, żebyś pojechał jeszcze do niej z chłopcami – Dobrzański skrzywił się
- Myślałem o tym, ale nie wiem czy Leon nie będzie chory. Nie można dopuścić by ją zaraził przez zabiegiem. Poza tym w tym tygodniu ma padać. My się możemy spotykać tylko w ogrodzie, bo Ula nie chce, by chłopcy kręcili się po szpitalu. Ale porozmawiam z nią jeszcze, jak chłopcy będą do niej dzwonić wieczorem.

- Cześć Ula – wybrał jej numer chwilę przed dziewiętnastą – Nasi synowie domagają się wieczornej rozmowy z tobą – rzekł ciepłym tonem
- Chciałam cię przeprosić, że nie odbierałam od ciebie telefonów
- Nie musisz. Rozumiem.
- Muszę. Zachowywałam się głupio, ale potrzebowałam chwili samotności. Rozstałam się z Arturem – gorycz porażki mieszała się w jej głosie bólem porzucenia
- Przykro mi – rzekł szczerze – Miałem nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa
- Mama! – Leon ciągnął ojca za nogawkę
- Wybacz, twój młodszy syn domaga się twojej uwagi. Porozmawiaj z nimi chwilę, a później zamienię z tobą jeszcze dwa zdania – podał synkowi telefon
- Mama? Kocham cię – rzekł jej prawie trzyletni synek

Z obandażowanym tułowiem i w specjalnym staniku podtrzymującym piersi leżała okryta pościelą. Niebawem powinna odespać narkozę. Zostawił chłopców z Elwirą i przyjechał do niej z samego rana, by podtrzymać ją na duchu. Gdy profesor zapewnił go, że operacja przebiegła bez komplikacji wrócił na kilka godzin do domu, by wieczorem znów pojawić się w Wieliszewie. Mruknęła coś niewyraźnie i z trudem otworzyła oczy. Dostrzegła siedzącego na krześle Dobrzańskiego. Uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Jak się czujesz?
- Obolała – mówiła cicho – Rozmawiałeś z profesorem?
- Tak, wszystko jest w porządku. Śpij – poprawił jej kołdrę – Przyjadę rano

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz