Była w kropce. Zupełnie nie wiedziała jak ma
postąpić. Z jednej strony chciała ratować firmę, do której już zdążyła się
przyzwyczaić, chciała uchronić przyjaciół przed zwolnieniem. Ale jak zawsze
była jeszcze druga strona. Perspektywa pracy z Markiem jakoś ją przerażała. Nie
chciała przerabiać wszystkiego od początku. A na dodatek była jeszcze Paulina,
która za wszelką cenę starała się ją zniszczyć i upokorzyć. Ale czy aby na
pewno w głębi serca chciała unikać Marka? Sama nie wiedziała. Była pewna, że
będzie cierpiała, ale przecież przez ostatnie tygodnie tak bardzo brakowało jej
jego spojrzenia, uśmiechu, głosu. W samotni Pshemko miała się z niego wyleczyć,
ale kochała go nadal. Teraz może nawet bardziej niż przedtem.
Pojawiła się w siedzibie FD tuż przed dziesiątą.
W zasadzie i tak nie miała gotowej odpowiedzi dla Dobrzańskiego. Przyszła, bo
chciała pogadać z dziewczynami, poradzić się ich, jak ma postąpić. Idąc w
kierunku bufetu minęła gabinet Marka, gdy nagle usłyszała za plecami jego głos
- O Ula, jak dobrze, że jesteś. Możemy zamienić
dwa słowa?- zapytał nie kryjąc faktu, iż był oszołomiony jej dzisiejszym
wyglądem. Ona tylko kiwnęła głową na znak zgody – To zapraszam do mnie -
wskazał ręką swój gabinet. Zajęła miejsce na fotelu. Doskonale odczytał jej
zachowanie. Starała się jak najbardziej ograniczyć jego pole manewru i
zabezpieczyć się przed ewentualną bliskością.
- Pięknie wyglądasz- powiedział nie odrywając do
niej wzroku
- Chyba nie o tym chciałeś ze mną rozmawiać - od
razu sprowadziła go na ziemię. Postanowiła, że nie da ponieść się emocjom i
będzie zimną, bezduszną istotą w stosunku do młodego Dobrzańskiego.
- Tak to prawda. Rozmawiałem wczoraj z ojcem.
Wiem, że się wahasz w kwestii powrotu do firmy i wiem również, czym to jest
spowodowane. Nie chcesz ze mną pracować i nie ukrywam, że cię rozumiem. Ale
zrozum, że mnie i mojemu ojcu bardzo zależy na twojej pomocy. Tylko ty możesz
uratować firmę przed Włochami, a w efekcie przed upadkiem. Dlatego jeśli się
zgodzisz wrócić, ja odejdę.
- Chyba nie sądzisz, że wyciągnięcie FD z
kłopotów będzie możliwe jeśli na fotelu prezesa zasiądzie Aleks.
- Aleks nie będzie prezesem. Ty mnie zastąpisz -
Ula spojrzała na niego zszokowana - I nie patrz tak na mnie. Jestem przekonany,
że będziesz sto razy lepiej radziła sobie na tym stanowisku niż ja. Zresztą ja
tu dzisiaj jestem tylko dzięki twojej pomocy. Proszę cię przemyśl to na
spokojnie – spojrzał na nią, a w jego oczach malowała się nadzieja
- Zdajesz sobie sprawę, że mój plan może nie
wypalić?
- Zawsze jest jakieś ryzyko, ale jeżeli tobie się
nie uda, to tym bardziej nie ma szans, że ktoś inny postawi firmę na nogi.
Zastanów się proszę. Takie wyzwania procentują – zachęcał ją
- Dobrze – westchnęła - przemyśle to na spokojnie
i dam Ci odpowiedź jutro- wstała kierując się do wyjścia, gdy nagle wparowała
Viola
- O Uleńko nasza kochana. Już wychodzisz? Bo
wiesz, może jako przyjaciółki wyskoczymy na kawkę czy jakiś lunch. Pomidorki,
sałatki te sprawy. Wszystko co zielone jest zdrowe. Przynajmniej krowy tak
mówią – nawijała jak najęta
-Przyjaciółki? – zdziwił się Marek, obrzucając
Ulę rozbawionym spojrzeniem
- No oczywiście! My piękne kobiety sukcesu,
dwudziestego drugiego wieku musimy trzymać się razem! – uniosła pięść do góry,
jakby zagrzewała drużynę do boju
- Wiesz, może innym razem - Ula była nie mniej
zaskoczona jak Marek słowami Violi
- Violetcie przez ‘v’ i dwa ‘t’ Kubasińskiej się
nie odmawia!- nagabywała ją
- Viola daj spokój. Ula ma za chwilę ważne
spotkanie. Lepiej zadzwoń do Terleckiego i odwołaj mój dzisiejszy lunch z nim -
powiedział Marek chcąc pozbyć się sekretarki
- No trudno. Może innym razem. Widzisz Ula, jak
Ciebie nie ma, to wszystko na moim krzyżu. Normalnie beze mnie firma chyba
zapadłaby się pod ziemię – wrzeszczała gestykulując i wyszła. Tuż za nią
ruszyła Ula.
- Ula, poczekaj proszę- podszedł w jej kierunku
- Coś jeszcze?- zapytała unikając jego wzroku
- Tak. Korzystając z okazji, że już tu jesteś,
chciałbym porozmawiać o tym wszystkim, co się stało. Ula, chcę żebyś wiedziała,
że odwołałem ślub, bo…- przerwała mu
- Nie Marek, ja nie chcę tego słuchać!-
powiedziała ostro i wyszła trzaskając drzwiami
- Bo Cię kocham- rzekł cicho
Zamiast do bufetu postanowiła jechać do domu.
Musiała przemyśleć kwestię powrotu do FD. Perspektywa prowadzenia tak dużej
firmy była dla niej kusząca. Ale większą uwagę poświęcała jednak obecnemu
prezesowie i temu, co chciał jej powiedzieć Marek. Sądziła jednak, że znów
usłyszałaby z jego ust kłamstwo, które z czasem raniłoby jej serce coraz bardziej.
Tak, to dziś jest ten dzień, gdy Ula Cieplak ma
objąć fotel prezesa firmy ‘FD’. Kilka minut po dziewiątej zapukała do gabinetu
Marka.
- O już jesteś – wyraźnie ucieszył się na jej
widok - Cześć. Wejdź proszę- dość niepewnie wsunęła się do środka - Od razu
może przejdę do części oficjalnej - wręczył jej nominację - W imieniu ‘
Febo-Dobrzański’ ponownie witam na pokładzie i gratuluję objęcia funkcji
prezesa - miał ochotę ją przytulić, ale postanowił tylko uścisnąć jej dłoń.
Była to dla niego wyjątkowa chwila. Tak dawno nie czuł bijącego do niej ciepła.
Jeszcze tak niedawno te dłonie błądziły po jego plecach, twarzy, przeczesywały
włosy. A teraz ograniczali się do zwykłego, oficjalnego uścisku - Usiądź. Daj
mi jeszcze kwadrans i zwolnię Ci biuro - kończył pakować swoje rzeczy do
niewielkiego pudełka
- Nie ma takiej potrzeby. Nie spieszy mi się.
Jakoś nadal nie mogę się przyzwyczaić, że to teraz ja będę tu urzędować- „W zasadzie to sobie
nie wyobrażam, że ja tu będę sama, bez Ciebie”- pomyślała. On lekko się
zaśmiał
- Kwestia przyzwyczajenia.
- A jak wygląda sytuacja w firmie?
- Pshemko szaleje. Paulina nagadała mu głupot,
ale pracujemy z ojcem nad nim – starał się jej nie wystraszyć - Uprzedzam, że
będziesz miała przeciwko sobie oboje Febo- rzekł z goryczą
- Jakoś sobie będę musiała poradzić – westchnęła
- Marek, chciałabym, żebyś zapoznał się z moim szczegółowym planem
strategicznym – pospiesznie zaczęła szukać dokumentów
- Ale nie musisz mi się tłumaczyć z podjętych
kroków- powiedział biorąc do niej teczkę i siadając po drugiej stronie sofy
- Chyba powinnam, w końcu jesteś
współwłaścicielem – rzekła z dozą nieśmiałości.
- Ufam ci i w pełni popieram każdą twoją decyzję-
spojrzał jej prosto w oczy – Ale gdybyś potrzebowała mojej pomocy, to jestem do
twojej dyspozycji - „Błagam, pozwól mi
zostać”
- Myślę, że to nie będzie konieczne -
zdecydowanie chwyciła dokumenty i wyszła.
„To już koniec panie
Dobrzański. Wszystko spieprzyłeś! Nie ma już dla ciebie nadziei”- pomyślał
kończąc pakować swoje rzeczy i opuścił gabinet Uli.
Gdy wróciła jego już nie było. To biuro wydawało
jej się teraz takie puste. Zawsze był tu on. Gdziekolwiek nie spojrzała
widziała jego twarz. Z tym miejscem wiązało się tak wiele wspomnień. Mało
brakowało, a kochałaby się z nim na tym biurku. Sofa też kryła wiele tajemnic.
To na niej rozmawiali, ustalali strategię firmy, spali. Z rozmyślań wyrwał ją
dźwięk otwieranych drzwi.
- Ja tylko na moment – posłał jej przepraszające
spojrzenie - Zapomniałem komórki - podszedł do biurka i chwycił telefon - To
życzę powodzenia – rzekł ze szczerym uśmiechem i już miał wychodzić, gdy
usłyszał swoje imię „Dzięki ci Boże”.
A ona? Sama była zdziwiona swoją reakcją. „ Co ja robię, czy już
zupełnie zgłupiałam?” Wypowiedziała jego imię automatycznie. Chyba
podświadomie nie chciała się z nim jeszcze rozstawać.
- Tak?- zamknął drzwi, stanął przed nią i
spojrzał w jej oczy z nadzieją
- Co ty teraz będziesz robił? - palnęła, bo nic
innego nie przychodziło jej do głowy
- Dużego pola manewru nie mam, póki co – wzruszył
ramionami - Wypocznę. Pamiętaj, zawsze możesz liczyć na…
- Wiem - przerwała mu
- Na pomoc mojego ojca – dokończył zdanie i po
chwili dodał z goryczą - Wiem, że ze mną nie chcesz mieć nic wspólnego
- Marek- westchnęła - ja po prostu- nie pozwolił
jej dokończyć. Chwycił jej podbródek i pocałował. Po tak długiej przerwie znów
poczuła jego gorące wargi na swoich ustach. Całował ją delikatnie, aczkolwiek
zachłannie. Odwzajemniła jego pocałunek, ale już po chwili rozum zwyciężył nad
sercem i odsunęła się do niego. On z nadzieją w oczach wyczekiwał jej reakcji.
- Nigdy więcej tego nie rób - poprosiła cicho. W
jej głosie nie dało się usłyszeć złości. Raczej żal i smutek - Powinieneś już
iść - odparła czując cały czas jego wzrok na sobie
- Jeszcze jedno, coś bardzo ważnego - ponownie
podszedł i ją pocałował. Tym razem bardziej namiętnie, zdecydowanie. Przyparł
ją do ściany, aby nie miała pola manewru. Jedną ręką gładził jej policzek,
drugą obejmował biodro. Zaczęła się poddawać jego pieszczotom. Znów było jej
tak dobrze. Lecz po kilku chwilach przyszło opamiętanie i wymierzyła mu
siarczysty policzek, przerywając w ten sposób tę chwilę zapomnienia. Spojrzał
ja nią zaskoczony
- Ostrzegałam! – krzyknęła zdenerwowana
- Warto było – odpowiedział z błyskiem w oku i
opuścił gabinet. Została sama. Wzięła kilka głębszych oddechów.
Po kilku minutach ochłonęła i wyszła z gabinetu.
Musiała zebrać myśli, a raczej odciągnąć je od Dobrzańskiego. Gdy tylko Viola
ją zobaczyła od razu poderwała się z miejsca
- Uleńko moja kochana, mam do Ciebie sprawę wagi
kosmicznej – podbiegła łapiąc szefową za ramiona
- Słucham - odpowiedziała lekko zrezygnowana
ciągłymi problemami sekretarki.
- No bo Marek był prezesem, teraz ty jesteś
prezesem. Jakoś tak automatycznie zamieniliście się miejscami. Nie to, że ja
coś mówię. Ja się bardzo cieszę, że to właśnie Ty zajęłaś jego miejsce. Wiesz,
gdyby nie Ty, to pewnie zająłby ten gabinet Aleks, a on zrobiłby wszystko, że
mnie własna córka nie poznała – emocjonowała się
- Przecież ty nie masz dzieci – pokręciła głową z
powątpiewaniem
- Ale mogłabym mieć! – zadeklarowała - Ja to taka
Matka Polka z krwi i kości bez grama celulitu! Ale słuchaj mnie, to jak wy się
już tak zamieniliście to może ja nadal bym sobie tutaj siedziała – popatrzyła
na Cieplak maślanymi oczami - Już się przyzwyczaiłam do tego miejsca, mogę tu
oddychać pełnymi skrzelami.
- Możesz jaśniej? – bąknęła, opierając się ciężko
o blat biurka, które do niedawna sama zajmowała
- Tak właściwie to ja ci chcę zaoferować swoją
pomoc i mam nadzieję że pozwolisz mi zostać swoją asystentką, tak jak byłam
lewą ręką Marka – rzekła dumnie
- Możesz być spokojna. Nie zamierzałam nic
zmieniać w tej kwestii – uśmiechnęła się serdecznie i już chciała iść, gdy
Kubasińska rzuciła się jej na szyję
- Dzięki. Jesteś kochana! – krzyknęła uradowana –
Także wiesz, jak coś to wal do mnie jak we mgłę!
- Chyba jak w dym - odparła lekko rozbawiona
- Co?
- Nie ważne – machnęła ręką - Teraz wychodzę, ale
chciałabym żebyś jeszcze dzisiaj przygotowała raport za ostatni miesiąc.
- Jasne, zaraz się będzie produkował –
zasalutowała
Właśnie zmierzała w kierunku biura Ali, gdy
usłyszała dochodzącą zza rogu rozmowę Marka z ojcem
- Co to za prośba?- dociekał stary Dobrzański
- Chciałbym cię prosić, abyś pomógł Uli. Jestem
pewien, że na tym stanowisku poradzi sobie znakomicie, ale….
- Jakie ale?- zaniepokoił się senior
- Ale boje się, że przynajmniej na początku może
sobie nie poradzić bez pomocy z naszej strony. Wiesz doskonale, że Paula i
Aleks będę robili wszystko, aby jej utrudnić pracę. A jeszcze teraz ten
konflikt z Pshemko – westchnął - Paulina nastawiła go przeciwko Uli i odmawia współpracy.
Próbowałem z nim rozmawiać, ale póki co nie przynosi to efektów. Jeżeli Pshemko
nie będzie chciał z nią współpracować to ten plan na pewno nie wypali. Dlatego
musisz jej pomóc. Proszę.
- Zależy ci na niej- wtrącił. Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.
- To nie ma w tej chwili znaczenia - odparł
zrezygnowany
- Z tego co się orientuję, to ty teraz będziesz
miał dużo wolnego czasu – zauważył - może ty jej pomożesz, przynajmniej na
początku?
- Ona nie chce mojej pomocy - w jego głosie dało
się słyszeć smutek
- Synu, coś ty jej zrobił, że cię teraz unika jak
ognia?- Dobrzański znów się lekko zdenerwował
- Skrzywdziłem ją - spuścił głowę, a po chwili
dodał - dlatego proszę ciebie, żebyś ty jej pomógł
- To mądra dziewczyna, na pewno sobie poradzi,
ale dobrze, możesz na mnie liczyć – poklepał go po ramieniu i ruszył w stronę
windy. Gdy tylko Dobrzańscy zamilkli Ula szybko ruszyła w przeciwnym kierunku,
aby nie spotkać któregoś z nich. Zastanawiała się nad tym, co usłyszała z ust
Marka. „Kurde
blaszka, o co mu chodzi? Zależy mu na mnie, czy po prostu martwi się o firmę?
Ulka, musisz przestać o nim myśleć i zająć się firmą! Dobrzański nie jest dla
Ciebie!”
Marek natomiast opuścił firmę i pojechał nad
Wisłę. W ‘ich’ miejsce. Doskonale pamiętał każdy szczegół tamtego wieczoru.
Każdy jej gest, uśmiech, każde słowo. Pamiętał, jak była ubrana i że pachniała
perfumami, które dostała do niego w prezencie. Usiadł na tym samym konarze, na
którym siedział razem z Ulą. „Pełno jest tutaj jej.
Tak wiele bym dał, by była tu teraz ze mną….. Co jeszcze mogę
zrobić? Zachowałem się jak ostatnia świnia, dlatego nie chce teraz ze mną
rozmawiać. Jak mam jej udowodnić swoją miłość skoro list i odwołany ślub jej
nie przekonały? A może po prostu powinienem się usunąć i więcej jej nie ranić?”
Czekac cierpliwie na swoja kolej jak kocha to i sie wybacza pozdrawiam
OdpowiedzUsuń