B

piątek, 17 października 2014

'Marzenie' I

Była w kropce. Zupełnie nie wiedziała jak ma postąpić. Z jednej strony chciała ratować firmę, do której już zdążyła się przyzwyczaić, chciała uchronić przyjaciół przed zwolnieniem. Ale jak zawsze była jeszcze druga strona. Perspektywa pracy z Markiem jakoś ją przerażała. Nie chciała przerabiać wszystkiego od początku. A na dodatek była jeszcze Paulina, która za wszelką cenę starała się ją zniszczyć i upokorzyć. Ale czy aby na pewno w głębi serca chciała unikać Marka? Sama nie wiedziała. Była pewna, że będzie cierpiała, ale przecież przez ostatnie tygodnie tak bardzo brakowało jej jego spojrzenia, uśmiechu, głosu. W samotni Pshemko miała się z niego wyleczyć, ale kochała go nadal. Teraz może nawet bardziej niż przedtem.

Pojawiła się w siedzibie FD tuż przed dziesiątą. W zasadzie i tak nie miała gotowej odpowiedzi dla Dobrzańskiego. Przyszła, bo chciała pogadać z dziewczynami, poradzić się ich, jak ma postąpić. Idąc w kierunku bufetu minęła gabinet Marka, gdy nagle usłyszała za plecami jego głos
- O Ula, jak dobrze, że jesteś. Możemy zamienić dwa słowa?- zapytał nie kryjąc faktu, iż był oszołomiony jej dzisiejszym wyglądem. Ona tylko kiwnęła głową na znak zgody – To zapraszam do mnie - wskazał ręką swój gabinet. Zajęła miejsce na fotelu. Doskonale odczytał jej zachowanie. Starała się jak najbardziej ograniczyć jego pole manewru i zabezpieczyć się przed ewentualną bliskością.
- Pięknie wyglądasz- powiedział nie odrywając do niej wzroku
- Chyba nie o tym chciałeś ze mną rozmawiać - od razu sprowadziła go na ziemię. Postanowiła, że nie da ponieść się emocjom i będzie zimną, bezduszną istotą w stosunku do młodego Dobrzańskiego.
- Tak to prawda. Rozmawiałem wczoraj z ojcem. Wiem, że się wahasz w kwestii powrotu do firmy i wiem również, czym to jest spowodowane. Nie chcesz ze mną pracować i nie ukrywam, że cię rozumiem. Ale zrozum, że mnie i mojemu ojcu bardzo zależy na twojej pomocy. Tylko ty możesz uratować firmę przed Włochami, a w efekcie przed upadkiem. Dlatego jeśli się zgodzisz wrócić, ja odejdę.
- Chyba nie sądzisz, że wyciągnięcie FD z kłopotów będzie możliwe jeśli na fotelu prezesa zasiądzie Aleks.
- Aleks nie będzie prezesem. Ty mnie zastąpisz - Ula spojrzała na niego zszokowana - I nie patrz tak na mnie. Jestem przekonany, że będziesz sto razy lepiej radziła sobie na tym stanowisku niż ja. Zresztą ja tu dzisiaj jestem tylko dzięki twojej pomocy. Proszę cię przemyśl to na spokojnie – spojrzał na nią, a w jego oczach malowała się nadzieja
- Zdajesz sobie sprawę, że mój plan może nie wypalić?
- Zawsze jest jakieś ryzyko, ale jeżeli tobie się nie uda, to tym bardziej nie ma szans, że ktoś inny postawi firmę na nogi. Zastanów się proszę. Takie wyzwania procentują – zachęcał ją
- Dobrze – westchnęła - przemyśle to na spokojnie i dam Ci odpowiedź jutro- wstała kierując się do wyjścia, gdy nagle wparowała Viola
- O Uleńko nasza kochana. Już wychodzisz? Bo wiesz, może jako przyjaciółki wyskoczymy na kawkę czy jakiś lunch. Pomidorki, sałatki te sprawy. Wszystko co zielone jest zdrowe. Przynajmniej krowy tak mówią – nawijała jak najęta
-Przyjaciółki? – zdziwił się Marek, obrzucając Ulę rozbawionym spojrzeniem
- No oczywiście! My piękne kobiety sukcesu, dwudziestego drugiego wieku musimy trzymać się razem! – uniosła pięść do góry, jakby zagrzewała drużynę do boju
- Wiesz, może innym razem - Ula była nie mniej zaskoczona jak Marek słowami Violi
- Violetcie przez ‘v’ i dwa ‘t’ Kubasińskiej się nie odmawia!- nagabywała ją
- Viola daj spokój. Ula ma za chwilę ważne spotkanie. Lepiej zadzwoń do Terleckiego i odwołaj mój dzisiejszy lunch z nim - powiedział Marek chcąc pozbyć się sekretarki
- No trudno. Może innym razem. Widzisz Ula, jak Ciebie nie ma, to wszystko na moim krzyżu. Normalnie beze mnie firma chyba zapadłaby się pod ziemię – wrzeszczała gestykulując i wyszła. Tuż za nią ruszyła Ula.
- Ula, poczekaj proszę- podszedł w jej kierunku
- Coś jeszcze?- zapytała unikając jego wzroku
- Tak. Korzystając z okazji, że już tu jesteś, chciałbym porozmawiać o tym wszystkim, co się stało. Ula, chcę żebyś wiedziała, że odwołałem ślub, bo…- przerwała mu
- Nie Marek, ja nie chcę tego słuchać!- powiedziała ostro i wyszła trzaskając drzwiami
- Bo Cię kocham- rzekł cicho

Zamiast do bufetu postanowiła jechać do domu. Musiała przemyśleć kwestię powrotu do FD. Perspektywa prowadzenia tak dużej firmy była dla niej kusząca. Ale większą uwagę poświęcała jednak obecnemu prezesowie i temu, co chciał jej powiedzieć Marek. Sądziła jednak, że znów usłyszałaby z jego ust kłamstwo, które z czasem raniłoby jej serce coraz bardziej. 

Tak, to dziś jest ten dzień, gdy Ula Cieplak ma objąć fotel prezesa firmy ‘FD’. Kilka minut po dziewiątej zapukała do gabinetu Marka.
- O już jesteś – wyraźnie ucieszył się na jej widok - Cześć. Wejdź proszę- dość niepewnie wsunęła się do środka - Od razu może przejdę do części oficjalnej - wręczył jej nominację - W imieniu ‘ Febo-Dobrzański’ ponownie witam na pokładzie i gratuluję objęcia funkcji prezesa - miał ochotę ją przytulić, ale postanowił tylko uścisnąć jej dłoń. Była to dla niego wyjątkowa chwila. Tak dawno nie czuł bijącego do niej ciepła. Jeszcze tak niedawno te dłonie błądziły po jego plecach, twarzy, przeczesywały włosy. A teraz ograniczali się do zwykłego, oficjalnego uścisku - Usiądź. Daj mi jeszcze kwadrans i zwolnię Ci biuro - kończył pakować swoje rzeczy do niewielkiego pudełka
- Nie ma takiej potrzeby. Nie spieszy mi się. Jakoś nadal nie mogę się przyzwyczaić, że to teraz ja będę tu urzędować- „W zasadzie to sobie nie wyobrażam, że ja tu będę sama, bez Ciebie”- pomyślała. On lekko się zaśmiał
- Kwestia przyzwyczajenia.
- A jak wygląda sytuacja w firmie?
- Pshemko szaleje. Paulina nagadała mu głupot, ale pracujemy z ojcem nad nim – starał się jej nie wystraszyć - Uprzedzam, że będziesz miała przeciwko sobie oboje Febo- rzekł z goryczą
- Jakoś sobie będę musiała poradzić – westchnęła - Marek, chciałabym, żebyś zapoznał się z moim szczegółowym planem strategicznym – pospiesznie zaczęła szukać dokumentów
- Ale nie musisz mi się tłumaczyć z podjętych kroków- powiedział biorąc do niej teczkę i siadając po drugiej stronie sofy
- Chyba powinnam, w końcu jesteś współwłaścicielem – rzekła z dozą nieśmiałości.
- Ufam ci i w pełni popieram każdą twoją decyzję- spojrzał jej prosto w oczy – Ale gdybyś potrzebowała mojej pomocy, to jestem do twojej dyspozycji - „Błagam, pozwól mi zostać
- Myślę, że to nie będzie konieczne - zdecydowanie chwyciła dokumenty i wyszła.
To już koniec panie Dobrzański. Wszystko spieprzyłeś! Nie ma już dla ciebie nadziei”- pomyślał kończąc pakować swoje rzeczy i opuścił gabinet Uli.

Gdy wróciła jego już nie było. To biuro wydawało jej się teraz takie puste. Zawsze był tu on. Gdziekolwiek nie spojrzała widziała jego twarz. Z tym miejscem wiązało się tak wiele wspomnień. Mało brakowało, a kochałaby się z nim na tym biurku. Sofa też kryła wiele tajemnic. To na niej rozmawiali, ustalali strategię firmy, spali. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi.
- Ja tylko na moment – posłał jej przepraszające spojrzenie - Zapomniałem komórki - podszedł do biurka i chwycił telefon - To życzę powodzenia – rzekł ze szczerym uśmiechem i już miał wychodzić, gdy usłyszał swoje imię „Dzięki ci Boże”. A ona? Sama była zdziwiona swoją reakcją. „ Co ja robię, czy już zupełnie zgłupiałam?” Wypowiedziała jego imię automatycznie. Chyba podświadomie nie chciała się z nim jeszcze rozstawać.
- Tak?- zamknął drzwi, stanął przed nią i spojrzał w jej oczy z nadzieją
- Co ty teraz będziesz robił? - palnęła, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy
- Dużego pola manewru nie mam, póki co – wzruszył ramionami - Wypocznę. Pamiętaj, zawsze możesz liczyć na…
- Wiem - przerwała mu
- Na pomoc mojego ojca – dokończył zdanie i po chwili dodał z goryczą - Wiem, że ze mną nie chcesz mieć nic wspólnego
- Marek- westchnęła - ja po prostu- nie pozwolił jej dokończyć. Chwycił jej podbródek i pocałował. Po tak długiej przerwie znów poczuła jego gorące wargi na swoich ustach. Całował ją delikatnie, aczkolwiek zachłannie. Odwzajemniła jego pocałunek, ale już po chwili rozum zwyciężył nad sercem i odsunęła się do niego. On z nadzieją w oczach wyczekiwał jej reakcji.
- Nigdy więcej tego nie rób - poprosiła cicho. W jej głosie nie dało się usłyszeć złości. Raczej żal i smutek - Powinieneś już iść - odparła czując cały czas jego wzrok na sobie
- Jeszcze jedno, coś bardzo ważnego - ponownie podszedł i ją pocałował. Tym razem bardziej namiętnie, zdecydowanie. Przyparł ją do ściany, aby nie miała pola manewru. Jedną ręką gładził jej policzek, drugą obejmował biodro. Zaczęła się poddawać jego pieszczotom. Znów było jej tak dobrze. Lecz po kilku chwilach przyszło opamiętanie i wymierzyła mu siarczysty policzek, przerywając w ten sposób tę chwilę zapomnienia. Spojrzał ja nią zaskoczony
- Ostrzegałam! – krzyknęła zdenerwowana
- Warto było – odpowiedział z błyskiem w oku i opuścił gabinet. Została sama.  Wzięła kilka głębszych oddechów.

Po kilku minutach ochłonęła i wyszła z gabinetu. Musiała zebrać myśli, a raczej odciągnąć je od Dobrzańskiego. Gdy tylko Viola ją zobaczyła od razu poderwała się z miejsca
- Uleńko moja kochana, mam do Ciebie sprawę wagi kosmicznej – podbiegła łapiąc szefową za ramiona
- Słucham - odpowiedziała lekko zrezygnowana ciągłymi problemami sekretarki.
- No bo Marek był prezesem, teraz ty jesteś prezesem. Jakoś tak automatycznie zamieniliście się miejscami. Nie to, że ja coś mówię. Ja się bardzo cieszę, że to właśnie Ty zajęłaś jego miejsce. Wiesz, gdyby nie Ty, to pewnie zająłby ten gabinet Aleks, a on zrobiłby wszystko, że mnie własna córka nie poznała – emocjonowała się
- Przecież ty nie masz dzieci – pokręciła głową z powątpiewaniem
- Ale mogłabym mieć! – zadeklarowała - Ja to taka Matka Polka z krwi i kości bez grama celulitu! Ale słuchaj mnie, to jak wy się już tak zamieniliście to może ja nadal bym sobie tutaj siedziała – popatrzyła na Cieplak maślanymi oczami - Już się przyzwyczaiłam do tego miejsca, mogę tu oddychać pełnymi skrzelami.
- Możesz jaśniej? – bąknęła, opierając się ciężko o blat biurka, które do niedawna sama zajmowała
- Tak właściwie to ja ci chcę zaoferować swoją pomoc i mam nadzieję że pozwolisz mi zostać swoją asystentką, tak jak byłam lewą ręką Marka – rzekła dumnie
- Możesz być spokojna. Nie zamierzałam nic zmieniać w tej kwestii – uśmiechnęła się serdecznie i już chciała iść, gdy Kubasińska rzuciła się jej na szyję
- Dzięki. Jesteś kochana! – krzyknęła uradowana – Także wiesz, jak coś to wal do mnie jak we mgłę!
- Chyba jak w dym - odparła lekko rozbawiona
- Co?
- Nie ważne – machnęła ręką - Teraz wychodzę, ale chciałabym żebyś jeszcze dzisiaj przygotowała raport za ostatni miesiąc.
- Jasne, zaraz się będzie produkował – zasalutowała

Właśnie zmierzała w kierunku biura Ali, gdy usłyszała dochodzącą zza rogu rozmowę Marka z ojcem
- Co to za prośba?- dociekał stary Dobrzański
- Chciałbym cię prosić, abyś pomógł Uli. Jestem pewien, że na tym stanowisku poradzi sobie znakomicie, ale….
- Jakie ale?- zaniepokoił się senior
- Ale boje się, że przynajmniej na początku może sobie nie poradzić bez pomocy z naszej strony. Wiesz doskonale, że Paula i Aleks będę robili wszystko, aby jej utrudnić pracę. A jeszcze teraz ten konflikt z Pshemko – westchnął - Paulina nastawiła go przeciwko Uli i odmawia współpracy. Próbowałem z nim rozmawiać, ale póki co nie przynosi to efektów. Jeżeli Pshemko nie będzie chciał z nią współpracować to ten plan na pewno nie wypali. Dlatego musisz jej pomóc. Proszę.
- Zależy ci na niej- wtrącił. Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.
- To nie ma w tej chwili znaczenia - odparł zrezygnowany
- Z tego co się orientuję, to ty teraz będziesz miał dużo wolnego czasu – zauważył - może ty jej pomożesz, przynajmniej na początku?
- Ona nie chce mojej pomocy - w jego głosie dało się słyszeć smutek
- Synu, coś ty jej zrobił, że cię teraz unika jak ognia?- Dobrzański znów się lekko zdenerwował
- Skrzywdziłem ją - spuścił głowę, a po chwili dodał - dlatego proszę ciebie, żebyś ty jej pomógł
- To mądra dziewczyna, na pewno sobie poradzi, ale dobrze, możesz na mnie liczyć – poklepał go po ramieniu i ruszył w stronę windy. Gdy tylko Dobrzańscy zamilkli Ula szybko ruszyła w przeciwnym kierunku, aby nie spotkać któregoś z nich. Zastanawiała się nad tym, co usłyszała z ust Marka.  „Kurde blaszka, o co mu chodzi? Zależy mu na mnie, czy po prostu martwi się o firmę? Ulka, musisz przestać o nim myśleć i zająć się firmą! Dobrzański nie jest dla Ciebie!”

Marek natomiast opuścił firmę i pojechał nad Wisłę. W ‘ich’ miejsce. Doskonale pamiętał każdy szczegół tamtego wieczoru. Każdy jej gest, uśmiech, każde słowo. Pamiętał, jak była ubrana i że pachniała perfumami, które dostała do niego w prezencie. Usiadł na tym samym konarze, na którym siedział razem z Ulą. „Pełno jest tutaj jej. Tak wiele bym dał, by była tu teraz ze mną….. Co jeszcze mogę zrobić? Zachowałem się jak ostatnia świnia, dlatego nie chce teraz ze mną rozmawiać. Jak mam jej udowodnić swoją miłość skoro list i odwołany ślub jej nie przekonały? A może po prostu powinienem się usunąć i więcej jej nie ranić?” 

1 komentarz:

  1. Czekac cierpliwie na swoja kolej jak kocha to i sie wybacza pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń