Poznała go na kursie tańca.
Zapisała się na lekcje do ‘Studia Rytmu’ z miłości do tanga, ale przede
wszystkim z chęci znalezienia sobie zajęcia po pracy. Miała dwadzieścia sześć
lat i zaczynała dokuczać jej samotność. Jej życie kręciło się wokół rodziny,
którą starała się systematycznie odwiedzać w podwarszawskim Rysiowie i pracy.
Czasami wychodziła z koleżankami z biura do kina lub na kawę, ale były to
wyjścia sporadyczne. Większość dziewczyn była od niej nieco starsza. Zajęte
mężami i dziećmi trzydziestolatki nie miały wiele wolnego czasu. Poznała tam
jego. Trzydziestoletniego, samotnego dyrektora jednej z dużych firm modowych w
Warszawie. Twierdził, że zapisał się na lekcje, bo taniec stał się jego pasją
za sprawą matki, niespełnionej baletnicy, która z uwagi na ciążę musiała
przedwcześnie zakończyć świetnie zapowiadającą się karierę. Złapali dobry
kontakt. Od czasu do czasu zaczęli się umawiać po zajęciach. Kino, spacer,
kolacja. Dobrze im się rozmawiało. Po piątym, czy szóstym spędzonym razem
wieczorze wylądowali w łóżku. Od tego momentu i znajomość przemieniła się w coś
na kształt związku. Oboje byli samotni, oboje wielbili francuską poezję
śpiewaną. To nie była wielka miłość, taka, o jakiej zawsze marzą małe
dziewczynki. Nie było motyli w brzuchu, on nie był jej rycerzem na białym
koniu. Ale było jej z nim całkiem dobrze. Wreszcie miała na kogo czekać
wieczorem, miała dla kogo przygotowywać kolacje. Po pięciu miesiącach
zamieszkali razem. Tuż przed Gwiazdką, równo po czternastu miesiącach od
pierwszego spotkania oświadczył się, a ona powiedziała ‘tak’. Podczas kolacji
wigilijnej u jego rodziców w Bydgoszczy obwieścili tę radosną nowinę i oznajmili,
że chcą pobrać się w czerwcu. Była szczęśliwa. Umiarkowanie szczęśliwa.
- Ślicznie wyglądasz – szepnął
jej do ucha, gdy zapinała srebrny naszyjnik – Pomogę ci – stanął za nią i
zawiesił na jej ciele prezent, który podarował jej na pierwszą rocznicę
poznania. Ona w granatowej, pobłyskującej cekinami sukience, on w szarym
garniturze i grantowej koszuli. Spojrzała na ich odbicie w lustrze. Prezentowali
się razem całkiem nieźle. Jej narzeczony spojrzał na zegarek i kierując się w
stronę wyjścia z łazienki wyciągnął dłoń w jej kierunku – Chodźmy, taksówka już
czeka.
Auto jednej z warszawskich
korporacji zawiozło ich pod niewielki klub. To tu miała się odbyć zabawa
sylwestrowa. To on zorganizował to wyjście. Grupką znajomych, wraz z innymi
stałymi bywalcami klubu postanowili powitać Nowy Rok na imprezie zamkniętej.
Pozbyli się okryć i ruszyli w kierunku głównej sali, skąd dobiegały dźwięki
tanecznej muzyki. Witali się z przybyłymi gośćmi. Część z nich już znała. Tych
widzianych po raz pierwszy narzeczony przedstawiał jej.
- Już jest – krzyknął uradowany i
pociągnął ją za sobą w kierunku jednego ze stolików.
- Stary, kopę lat – padł w
ramiona długo niewidzianego przyjaciela. Stanęła z boku przyglądając się tej
scenie z delikatnym uśmiechem.
- Przytyłeś – poklepał blondyna
po przyjacielsku i roześmiał się serdecznie
- Złośliwy, jak zawsze – pokręcił
ze śmiechem głową – Pozwól, że ci przedstawię moją narzeczoną – obaj spojrzeli
w kierunku pięknej szatynki – Kochanie, to jest właśnie mój przyjaciel od
czasów liceum – rzekł z dumą
- Ula – wyciągnęła w jego
kierunku dłoń, jak zahipnotyzowana wpatrując się w jego oczy
- Marek – on również zatonął w
jej spojrzeniu. Nigdy wcześniej nie widział tak nienaturalnie błękitnych oczu.
Ten moment, gdy ich spojrzenia się spotkały miał w sobie coś z magii.
Delikatnie chwycił jej dłoń w swoją, by po krótkiej chwili złożyć na niej
pocałunek, który starał się maksymalnie przedłużyć. Sebastian nawet nie zwrócił
na to uwagi, gdyż ruszył w kierunku stojącej za Dobrzańskim brunetki.
- Paula, miło cię widzieć –
cmoknął ją w policzek. Febo uśmiechnęła się przyjaźnie zagadując go o kilku
zaproszonych gości. Stali wpatrując się w siebie bez słowa do czasu, gdy
Sebastian nie objął Cieplak w pasie prowadząc w stronę wolnego krzesła. Dobrzański
usiadł obok swojej partnerki, naprzeciwko Uli by móc bez skrępowania, co
chwilę, zerkać na nowo poznaną kobietę. Był pod jej ogromnym wrażeniem.
Doskonale pamiętał swoją rozmowę z Sebą na Skypie, gdy kolega chwalił się nowym
związkiem. Olszański mówił, że jego kobieta jest piękna i tak rzeczywiście
było. Ale oprócz urody miała w sobie coś, co nie pozwalało mu przejść obok niej
obojętnie. Przecież każdego dnia spotykał na swojej drodze dziesiątki, setki
pięknych kobiet. A jednak to Ula skupiła na sobie całą jego uwagę. Ona również
zerkała na niego co chwilę. Był niezwykle przystojny, a jego uśmiech i
spojrzenie powodowało, że z pewnością niejednej kobiecie miękły kolana.
Sebastian trochę jej o nim opowiadał. Wiedziała, że przyjaźnią się od czasów
liceum. Później wspólne studia i praca w rodzinnej firmie Marka. Półtora roku
temu Dobrzański wyjechał wraz z partnerką, córką współwłaścicieli firmy do Mediolanu
otworzyć filię firmy. Problemy z otwarciem, kłopoty logistyczne z nową siedzibą
spowodowały, że ograniczył swoje wizyty w Polsce do minimum. Na posiedzenia
zarządu przylatywała wyłącznie Paulina. On pilnował firmy, a Polskę odwiedzał
przy okazji świąt. Na szczęście filia Febo&Dobrzański na tyle ugruntowała
swoją pozycję na nowym rynku, że Paulina z Markiem mogli sobie pozwolić na
dłuższy pobyt i przylatując tuż przed Sylwestrem mieli zostać aż do połowy
stycznia. Sebastian bardzo się z tego powodu cieszył. Brakowało mu przyjaciela.
Ich wieczornych pogawędek przy piwie i wypadów na tenisa. Po krótkiej pogawędce
na ogólne tematy Olszański stwierdził, że zdążą się nagadać podczas kolacji, na
którą koniecznie muszą się umówić jeszcze przed odlotem przyjaciół, a teraz
czas na zabawę. Sebastian wyciągnął ją na parkiet. Wirowała w ramionach
narzeczonego starając się choć na chwilę przestać myśleć o Dobrzańskim. On
chwilę tańczył z panną Febo, by szybko oddać ją w ramiona Darka, dyrektora PR z
FD i zasiąść przy barze. Sączył drinka i obserwował ją. Ula cały czas czuła na
sobie jego wzrok. Po kilkudziesięciu minutach szybkiego tańca opadli wreszcie z
Sebastianem na krzesła, by chwilę odsapnąć i napić się wina. Paula świetnie
bawiła się na parkiecie, a Marek zniknął jej z pola widzenia. W końcu Febo
dołączyła do nich narzekając na niewygodne szpilki.
- A gdzie Marek? – próbował
przekrzyczeć głośną muzykę Sebastian, gdy Febo przełknęła ostatnią tartinkę z
łososiem.
- Wyszedł z Piotrkiem na
papierosa – upiła łyk szampana
- To on pali? – zdziwił się
kadrowiec
- Nie – przecząco kiwnęła głową –
Ale stwierdził, że musi się przewietrzyć. Idziemy tańczyć? – spojrzała na
towarzyszącą jej dwójkę
- Sebastian, zatańcz z Pauliną.
Ja muszę jeszcze chwilę odpocząć – uśmiechnęła się do nich uroczo. Z głośników
popłynęła nieco spokojniejsza piosenka. Narzeczony wraz z Febo ruszyli na
parkiet, a ona przyglądała się ich tanecznym wyczynom ze śmiechem.
- Obserwowałem cię. Świetnie
tańczysz – usłyszała tuż za uchem spokojny głos Dobrzańskiego. Oddechem omiótł
jej szyję. Odwróciła głowę gwałtownie napotykając jego hipnotyzujące
spojrzenie. Nachylał się tuż nad nią opierając się jedną ręką o krzesło, które
chwilę wcześniej zajmował jego przyjaciel.
- Taniec to moja pasja – uśmiechnęła
się nieznacznie. Nie czuła się przy nim pewnie. Jego spojrzenie ją
onieśmielało. Niemniej cieszyła się, że podszedł. Była go ciekawa od pierwszej
chwili, w której go zobaczyła. Miał w sobie coś pociągającego.
- Wiem, że poznaliście się w
szkole tańca – dosiadł się i spojrzał jej głęboko w oczy – Zaczynam żałować, że
nie zostałem w kraju i nie zapisałem się
na te lekcje razem z Sebastianem – rzekł poważnym tonem. Roześmiała się
serdecznie – Być może byłabyś tu teraz ze mną, a nie z nim – spojrzała na jego
usta, które z wdziękiem wypowiadały każde kolejne słowo. Nie skupiała się na
treści, nie słuchała go. Patrzyła. Patrzyła i zastanawiała się, jak smakują,
jak całują, jak o poranku wypowiadają jej imię. Lekko potrząsnęła głową
odganiając od siebie te myśli. ‘Co ja wyprawiam? O czym ja myślę?’ ganiła się –
Zatańcz ze mną – rzekł i wstając wyciągnął w jej kierunku rękę. Jego słowa nie
brzmiały, jak prośba. Ten ton bardziej wskazywał na polecenie. Nie miała mu
tego za złe. Nawet jej się podobała ta stanowczość, ta chęć zawładnięcia na
chwilę jej ciałem. Podała mu rękę i poczuła, jakby przeszedł przez jej ciało
ładunek elektryczny. Nonszalancko trzymają jedną rękę w kieszeni czarnych
spodni poprowadził ją na środek sali, by po chwili mogli się wtopić w grupkę
tańczących ludzi. Jakby na jego specjalne życzenie DJ zmienił płytę na bardzo
spokojną, nastrojową muzykę. Poczuła jego dłonie na swoich plecach. Przyciągnął
ją bliżej i z tajemniczym uśmiechem zaczął wolną sunąć w takt muzyki. Oparła
dłonie na jego barkach i pozwoliła się prowadzić. Czuła ciepło jego ciała przez
cienki materiał bordowej koszuli. Wciągnęła głośno powietrze tak bardzo
zdominowane w tym momencie zapachem jego korzennych perfum. Oparł policzek, pokryty dwudniowym zarostem o
jej skroń. Westchnęła cicho. Od zawsze uwielbiała mężczyzn z zarostem.
Twierdziła, że są bardziej seksowni. Sebastian golił się, nie zostawiając nawet
bródki, czy wąsów. Jej pierwszy partner, jeszcze z czasów studiów Irek również.
Całe życie zastanawiała się, jak to jest całować policzek mężczyzny pokryty
zarostem, jak to jest, czuć to podniecające drapanie na nagich piersiach, jak
to jest gładzić opuszkami palców szyję, podbródek. Przed oczami stanął jej
obraz jej i Marka, gdy składa czuły pocałunek na jego brodzie, rano, tuż po
przebudzeniu w zmiętej pościeli. On jakby odczytując jej myśli, jakby
wyczuwając jej pragnienia zjechał dłońmi niżej. Omiótł wzrokiem salę. Sebastian
stał koło baru wesoło gawędząc z jakąś nieznajomą mu dwójką, Pauliny nigdzie
nie dostrzegł. Ona rozkoszując się jego dotykiem była mu całkowicie poddana.
Wyłączyła rozum. Żyła chwilą i swoimi dziwnymi w tym momencie pragnieniami.
Pragnęła czuć dłonie Dobrzańskiego pieszczące każdy skrawek jej ciała. Nigdy
wcześniej jej się to nie zdarzało. Zawsze wyciszona, wycofana, na wskroś
uczciwa pozwalała, by przyjaciel jej narzeczonego dotykał ją tak, jak dotykać
nie powinien. Dobrzański odsunął ją lekko od siebie i spojrzał prosto w oczy
zjeżdżając dłońmi jeszcze niżej. Prawą, jakby zupełnie przypadkowo, niechcący
zahaczył o jej pośladek. W jego oczach malowało się podniecające napięcie. Ona
w odpowiedzi splotła dłonie na jego karku, by po krótkiej chwili jedną gładzić
jego skórę, a drugą przeczesywać włosy. Nie zastanawiała się, czy Sebastian to
widzi, czy ktokolwiek to widzi. Czuła, jakby na tej sali była tylko ona i
Dobrzański.
- Igramy z ogniem – szepnęła, gdy
poczuła, że Dobrzański musną ustami poduszeczkę jej ucha.
- Wiem – usłyszała w odpowiedzi.
Tę wyjątkową, magiczną chwilę
przerwał DJ. Znów puścił bardziej energetyczny kawałek. Odsunęła się od
Dobrzańskiego i ostatni raz spoglądając w jego szare oczy ruszyła na
poszukiwania swojego partnera. Do końca wieczoru starała się konsekwentnie
unikać sytuacji, w których mieliby zostać sam na sam. Gdy podeszła do
Sebastiana po tańcu z Dobrzańskim czuła się dziwnie. Czuła coś na kształt
wyrzutów sumienia. Wiedziała, że taniec, który miał przed chwilą miejsce był…
Szukała odpowiedniego określenia. Do głowy przychodziło jej tylko
‘niestosowny’, ale wiedziała, że to zbyt delikatne określenie. To ich dziejesz
spotkanie rozpaliło iskrę. Iskrę, która nigdy nie powinna się pojawić. Dobrzański
uwodził ją swoim spojrzeniem, zapachem, dotykiem, każdym wypowiadanym słowem. A
jej się to podobało, choć nie powinno. Mocno wtuliła się w Sebastiana chcąc
wyciszyć swoje myśli, swoje pragnienia. Nigdy jej się to nie zdarzało, by w
taki sposób reagowała na nowo poznanego mężczyznę. By wywoływał w jej wnętrzu
taką burzę, by mącił w głowie i w sercu.
Jedno z jej marzeń, o którym
przypomniała sobie w ramionach Dobrzańskiego, ziściło się o północy, gdy
składał jej życzenia. Szybko musnęła ustami jego policzek podświadomie
rozkoszując się tą chwilą. Standardowo życzyła mu ‘wszystkiego dobrego’. On
wyszeptał do jej ucha słowa, które do samego rana kołatały się w jej głowie.
‘Oby Nowy Rok był jeszcze lepszy, szczęśliwszy i bardziej namiętny. Śnij o mnie
każdej nocy’. Gdyby stał przed nią ktoś inny uznałaby, że jest bezczelny. On
pozwalał sobie na takie śmiałe ruchy, bo wiedział, że ona czuje podobnie.
Czytał w jej oczach, jak w otwartej księdze. Chwilę po drugiej wyciągnęła
Sebastiana do domu, tłumacząc się bólem głowy i otartymi od niewygodnych
szpilek stopami. Nawet się nie pożegnali z Pauliną i Markiem. W głębi duszy
bardzo się z tego powodu cieszyła. Bała się kolejnego spotkania z Dobrzańskim.
Nowy Rok postanowiła spędzić w
łóżku. Sebastian stał nad nią z kubkiem gorącej herbaty. Na jego twarzy
malowało się zmartwienie.
- Słabo wyglądasz – rzekł z
troską gładząc jej czoło – Mam nadzieję, że to nie infekcja
- Trochę zmarzłam wczoraj, gdy
wracaliśmy do domu. Poleżę w ciepłej pościeli i zaraz mi przejdzie. – posłała
mu blady uśmiech. Tak naprawdę potrzebowała chwili tylko dla siebie.
Potrzebowała się wyciszyć.
- No dobrze, leż sobie – skierował
się do drzwi, ale zatrzymał się w pół kroku – Aaa, zapomniałbym. Dzwonił Marek
– na dźwięk tego imienia serce niebezpiecznie przyspieszyło – Zaprosiłem ich na
najbliższą sobotę na kolację. Mam nadzieję, że do tego czasu poczujesz się już
lepiej. Zamówimy catering, napijemy się wina, pogadamy na spokojnie. Chciałbym,
byś go lepiej poznała – uśmiechnął się uroczo i zostawił ją samą. ‘Lepiej
poznała? Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł’ przemknęło jej przez myśl.
Olszański zamówił jedzenie w
jednej z mokotowskich knajpek. Rozłożyła pyszności na stole i rozstawiła
talerze. Od rana była spięta. Obawiała się tego spotkania. Obawiała się, że
Sebastian dostrzeże zmianę w jej zachowaniu. Nie chciała, żeby zaczął zadawać
pytania. Dobrzański wraz z Pauliną uśmiechnięci wkroczyli do mieszkania, które
kilka lat temu Sebastian kupił na piątym piętrze nowoczesnego bloku na Dolnym
Mokotowie. Wręczył przyjacielowi butelkę wina i krótkim muśnięciem w policzek
przywitał się z Ulą. Cała się spięła, gdy jego usta dotknęły jej skóry. Znów
jego zapach zawładnął jej zmysłami. Szybko przywitała się z Pauliną i zniknęła
w kuchni. Musiała ochłonąć i wziąć się w garść. Musiała przyznać, że cały
wieczór zachowywał się poprawnie. Zachowywał się neutralnie, jakby sylwestrowej
nocy wcale nie było. Była mu wdzięczna, że nie prowokował jej spojrzeniem,
jakimś intymnym gestem, choć z drugiej strony w głębi serca czuła się chyba
lekko zawiedziona. Wieczór upływał im w miłej atmosferze. Paulina z Markiem
opowiadali o pobycie we Włoszech, o tworzeniu firmy. Panowie wspominali zabawne
sytuacje z czasów studiów, to, jak wzajemnie wyciągali się z tarapatów. Sebastian
chwalił się zaręczynami. Dobrzański niespokojnie poruszył się na krześle,
spoglądając na przyjaciela z zazdrością, którą dość trudno maskował nieszczerym
uśmiechem. Ula czując, że sytuacja robi się coraz bardziej napięta postanowiła
na chwilę wyjść.
- Przyniosę ciasto – uśmiechnęła
się do gości
- Pomogę ci – zaoferowała
brunetka
- Zostań – poprosił – Ja pomogę
Uli – Cieplak obrzuciła go spanikowanym spojrzeniem i szybko zniknęła z pola
widzenia narzeczonego - Przy okazji skoczę do łazienki – musnął policzek
partnerki i podążył za Ulą. Sebastian z Pauliną pogrążyli się w rozmowie o
najlepszej bazie hotelowej na południu Włoch.
- Nie mogę przez ciebie spać –
szepnął z pretensją do jej ucha, gdy kroiła ciasto. Stał tuż za nią. Czuła na
sobie każdy skrawek jego ciała. Położył dłonie na jej biodrach i zaciągnął się
zapachem jej perfum. Nie odwróciła się. Bała się, że gdy tak się stanie nie
będzie potrafiła pohamować się przed zaatakowaniem jego warg – Od tej
pieprzonej imprezy marzę o tobie każdej nocy – jego uwodzicielski głos
doprowadzał ją do wrzenia. Miała ochotę odwrócić się i oddać się mu choćby na
kuchennym blacie. Pociągał ją. Rozbudzał wszystkie zmysły. Resztką rozsądku
odgoniła od siebie te myśli i wyswobodziła się z jego uścisku. Odeszła dwa
kroki w bok i spojrzała na niego. Wpatrywał się w nią zafascynowanym
spojrzeniem. Wyciągnęła przed siebie dłoń i podnosząc do góry spowodowała, że
złoty pierścionek znajdował się teraz na wysokości jego spojrzenia.
- Od dwóch tygodni jestem
narzeczoną twojego najlepszego przyjaciela – rzekła stłumionym głosem, by
pozostała dwójka jej nie usłyszała – on chce żebyś został jego świadkiem –
wyczuł w jej głosie nutę pretensji.
- Przecież chcesz tego równie
mocno, jak ja – szepnął, znów się do niej zbliżając – Też mnie pragniesz, też o
mnie śniesz – przyparł ją do kochanej szafki i zachłannie wpił się w jej usta.
Oddała ten pocałunek pełen szaleństwa i namiętności. Ale bardzo szybko przyszło
opamiętanie. Uderzyła go w twarz. Niezbyt mocno, by nie miał śladu, ale tym
gestem chciała mu dać jasno do zrozumienia, że posunął się za daleko.
- Kobieta nie słowami mówi
prawdę, lecz ciałem – rzekł wpatrując się w nią lekko zamglonym wzrokiem –
Twoje ciało nie kłamie. Będziesz moja – rzucił z bezczelnym uśmieszkiem i
skierował się w stronę toalety. Została sama oddychając ciężko. Ta pokrętna
znajomość zaczynała być coraz trudniejsza. Przejechała językiem po swoich
ustach. Cudownie smakował.
Od dwóch godzin siedziała nad
prostą tabelką i nie mogła zebrać myśli. Serce pragnęło bruneta, rozum
podpowiadał, że powinna być wierna, że kocha przecież blondyna. ‘Po cholerę on
przyjeżdżał do Polski! Czy Sebastian musi przyjaźnić się właśnie z nim?!’. Z
zamyślenia wyrwał ją dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie znała tego numeru,
ale przejechała palcem po wirtualnej kopercie otwierając wiadomość tekstową.
‘Odwiedzę Cię we śnie, a wtedy
nie powiesz nie. Rozbudzę Twe zmysły i ciało, a Tobie będzie wciąż mało.
Odnajdę czułe miejsca językiem a Ty obudzisz sie z krzykiem...’
Poczuła napływ gorąca. Nie
podpisał się, ale wiedziała do kogo należy ten numer. Po chwili przyszła
kolejna wiadomość
‘Spotkaj się ze mną.’
Nie odpisała. Powinna stanowczo
posłać go na drzewo, być może powinna powiedzieć Sebastianowi o jednoznacznych
propozycjach Dobrzańskiego, ale nie mogła, nie chciała. Chciała wziąć do ręki
smartfona i odpisać ‘Kiedy i gdzie?’, ale nie potrafiła. Nie mogła, choć
chciała. Resztki rozsądku, resztki przyzwoitości i uczciwości nakazywały jej
milczeć, choć ciało pragnęło jego dotyku, jego pocałunków, jego pieszczot. Bez
przerwy zastanawiała się jakim jest kochankiem, ale przypominając sobie jego
dłonie na swoich plecach, pośladkach, podczas tańca, dochodziła do wniosku, że
w jego ramionach czułaby się idealnie, wyjątkowo, najlepiej. Ale przecież miała
Sebastiana i nie miała prawa o tym zapominać. Nie miała prawa ryzykować swojego
związku dla kilku chwil rozkoszy z Dobrzańskim, który za kilka dni miał wrócić
do Mediolanu. ‘Zniknie mi z oczu i znów będę miała spokój. Zapomnę o nim,
zapomnę o tym, co moglibyśmy razem przeżyć’. Do końca dnia nie potrafiła skupić
się na pracy. Wróciła do domu później niż zwykle. Sądziła, że zakupy pomogą jej
choć na chwilę oderwać myśli od przystojnego bruneta, jego sms’ów i sygnałów,
które jej wysyłał. Nogi zaprowadziły ją do sklepu z bielizną. Wybrała seksowny,
czarny komplet. Jadąc autem w stronę mieszkania Olszańskiego zastanawiała się,
czy dokonując wyboru koronkowej, prześwitującej bielizny miała przed oczami
twarz narzeczonego, czy Marka. Chyba jednak tego drugiego.
- Jestem – zawołała, ściągając
baleriny
- Cześć kochanie – pojawił się w
przedpokoju i musnął jej usta – Kolacja czeka – spojrzał na nią z miłością.
- Jesteś wspaniały – uśmiechnęła
się widząc swoją ulubioną zapiekankę makaronową. Przeżuwając kolejne kęsy
przyglądała się Olszańskiemu. Analizowała ich związek. Czuła się przy nim
bezpieczna, kochana. Było jej z nim dobrze. Ale nigdy nie czuła tego, co
pojawiało się, gdy tylko Dobrzański stanął na horyzoncie. Nie potrafiła tego
zdefiniować, ale miała wrażenie, że całe życie tego poszukiwała, całe życie za
tym tęskniła.
- Mam nadzieję, że się nie
pogniewasz, że dałem Markowi twój numer telefonu. Ma do ciebie jutro dzwonić.
Chce żebyś pomogła mu wybrać prezent dla Pauli. Za miesiąc będą obchodzić
trzecią rocznicę. Myśli o jakimś naszyjniku, czy bransoletce – wyjaśnił
- Jasne – bąknęła całą swoją
uwagę skupiając na potrawie.
- Ula – westchnął – Co się
dzieje? Ostatnio jesteś jakaś dziwna – właśnie tego najbardziej się obawiała.
Jego pytań, podejrzliwości.
- Jestem zmęczona. Od samego
początku roku mam urwanie głowy w pracy. Niebawem weekend, odsapnę sobie –
posłała mu blady uśmiech
- To może pojedziesz ze mną do
Bydgoszczy? Obiecałem mamie, że zajmę się sprzedażą tego domu po babci. Muszę
pojechać i cyknąć parę fotek. Wyjechalibyśmy w piątek po pracy, wrócili w
niedziele przed wieczorem. Co ty na to?
- Jakoś nie mam ochoty – spojrzała
na niego przepraszająco – Jedź sam. O niczym innym nie marzę, jak o ciepłym
łóżku - ‘W którym jest Marek’ przebiegło jej przez myśl. Znów się biczowała za
swe pragnienia i fantazje.
- No dobrze. W takim razie pojadę
w sobotę z samego rana i wrócę w niedzielę. Piątkowy wieczór spędzimy razem,
żeby ci nie było smutno – puścił jej oczko i zbierając brudne naczynia ruszył w
kierunku zmywarki.
Dochodziła piętnasta, gdy
usłyszała dzwonek do drzwi. Nie ruszyła się z miejsca. Leżąc okryta cienkim
kocem w salonie, czytała jakąś nudną powieść z XIX wieku. Dzwonek jednak
odezwał się po raz kolejny. Najwyraźniej nie był to ani Świadek Jehowy, który
miał ochotę porozmawiać o Biblii, ani akwizytor wciskający staruszkom super
garnki w super cenie.
- Jedynie trzy wasze miesięczne
emerytury – mruknęła pod nosem i ruszyła w kierunku korytarza. Spojrzała przez
wizjer i zamarła. Po drugiej stronie stał Dobrzański, nonszalancko oparty jedną
dłonią o framugę drzwi. Serce toczyło walkę z rozumem. Wiedziała co się wydarzy,
jeśli otworzy te drzwi. Wiedziała, że powinna wrócić na kanapę i zająć myśli
lekturą. Nie licząc się z konsekwencjami odblokowała zamek i stanęła w
drzwiach. Jej oddech niebezpiecznie przyspieszył. Czuła to rosnące podniecenie.
- Sebastiana nie ma – rzuciła
gardłowym głosem
- Wiem – uśmiechnął się cwaniacko
– Bo ja przyszedłem do ciebie. Bezpardonowo wszedł do środka zatrzaskując nogą
drzwi i porwał ją w swoje ramiona. Podniósł za pośladki do góry i skierował się
w stronę sypialni, która należała do niej i Olszańskiego. Gdy tylko postawił ją
na miękkim dywaniku pomogła mu pozbyć się kurtki i marynarki. Miażdżył wargami
jej usta.
- Nie powinniśmy – szepnęła
rozpinając pospiesznie guziki jego czarnej koszuli.
- Masza rację – szepnął między
kolejnymi pocałunki składanymi tym razem na jej szyi – Nie powinniśmy – wpił
się w jej usta.
Oddychając ciężko leżał z
zamkniętymi oczami. Prawą ręką czule
sunął w górę i w dół po jej nagich plecach.
- Marzyłem o twoim ciele odkąd
tylko cię zobaczyłem. Jesteś moim ideałem – szepnął, nie chcąc burzyć tej
niezwykle intymnej atmosfery, która wytworzyła się w tym niewielkim
pomieszczeniu.
- Ideał jest pociągający, dopóki
jest nieosiągalny. Jeśli zostaje zdobyty przestaje nim być – rzekła
filozoficznie całując jego tors. Dziś spełniły się jej kolejne marzenia. Czuła
jego zarost na swoich piersiach, udach, na wzgórku łonowym. Wiła się pod nim,
szalała z pożądania. Rozpalił ogień, który potrafił parzyć.
- Zdradziłam narzeczonego –
szepnęła mocniej wtulając się w jego tors. Wbrew temu co mówiła nie czuła
wyrzutów sumienia. Czuła szczęście i spełnienie – A ty zdradziłeś partnerkę i
najlepszego przyjaciela
- To było od nas silniejsze i
doskonale o tym wiesz – przekręcił jej głowę tak, by mógł tonąć w tym błękitnym
spojrzeniu
- To się nie może więcej
powtórzyć – rzekła kompletnie wbrew sobie. Chciała powtarzać to codziennie.
Chciała każdego wieczora omdlewać z rozkoszy w jego ramionach.
- Nie wymagaj ode mnie czegoś,
czego nie mogę ci obiecać. Pasujemy do siebie idealnie. Było mi z tobą
cudownie. Tobie ze mną też. Nie próbuj zaprzeczać, bo to wiem. Twoje ciało nie
kłamało.
- On sobie na to nie zasłużył – szepnęła
zaciskając oczy, gdy przypomniała sobie roześmianą twarz narzeczonego
- Nie myśl teraz o tym – poprosił
muskając przygryzając zębami jej sutki. Jęknęła
- Czy warto dla kilku chwil
krzywdzić bliskiego nam człowieka?
- Kilku chwil? – powtórzył za nią
i spojrzał pytająco
- Za kilka dni wracasz do
Mediolanu. Ja zostaję tutaj z nim i…. – urwała na chwilę – Obawiam się, że nie
poradzę sobie z wyrzutami sumienia. Nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy.
- Kochaj się ze mną – poprosił
przygniatając ją do materaca ciężarem swojego ciała. Zatracili się po raz
kolejny. Wyszedł z ich mieszkania przed dwudziestą trzecią. Zaczęła tęsknić,
gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.
‘Twój zapach na poduszce pieścił
mnie o świecie’ wystukała na ekranie telefonu i wysłała chwilę po ósmej
‘Zaraz ja będę cię pieścić. Już
do ciebie jadę’
Gdy tylko pojawił się w drzwiach
bez słowa skierowali się do sypialni.
- Marek, musimy to zakończyć –
szepnęła szczelniej opatulaj się szlafrokiem. Zapiął pasek od spodni i stanął
przed nią czule gładząc kciukiem policzek
- Przecież wiem, że tego nie
chcesz.
- Jest Sebastian, jest Paulina
- Powiedz słowo, a jeszcze dziś
się z nią rozstanę – zapewnił. Nie usłyszał w odpowiedzi nic. Gdy tylko wyszedł
pospiesznie zaczęła pakować niewielką torbę. Na stole zostawiła kartkę
‘Kochanie, pojechałam do Rysiowa. Zostanę u nich na noc. Zobaczymy się jutro.
Ula’
Nie chciała dziś z nim rozmawiać.
Chyba nie potrafiłaby mu spojrzeć w oczy. Jednak ‘konfrontacji’ nie można było
odciągać w nieskończoność. W poniedziałek wróciła po pracy do domu, w którym
czekał już Olszański. Wbrew swoim obawom i ku ogromnemu zaskoczeniu całkiem
łatwo przyszło jej udawanie przed Sebastianem, że nic się nie dzieje, że
wszystko jest w porządku. Odkrywała w sobie talenty aktorskie.
‘Chcę Cię delikatnie pieścić
językiem, czuć Twój podniecający zapach. Tęsknię’ Nie wiedzieli się od dwóch
dni. Ona też tęskniła. Od samego rana układała w głowie plan na najbliższe dni
by jak najwięcej razy móc się z nim spotkać przed jego wylotem do Włoch. Szybko
wystukała odpowiedź ‘Pragnę Twojej obecności w zasięgu warg i rąk. Chcę cię
poczuć w sobie. Jeśli zaraz nie będę Cię mieć oszaleję’. Jej telefon rozdzwonił
się po kilku sekundach.
- Hotel – rzucił krótko. Nie
bardzo rozumiała, o co mu chodzi.
- Jaki hotel? – szepnęła
- Najbliższy, obok twojej pracy
- Novotel – odparła pospiesznie
zbierając swoje rzeczy z biurka
- Będę za dwadzieścia minut.
Poczekaj przy recepcji – nie czekając na jej odpowiedź zakończył połączenie. Zarzucając
torebkę na ramię zapukała do sąsiadujących z jej pokojem drzwi
- Dziewczyny, wychodzę do
lekarza. Dziś mnie już nie będzie. Do jutra – posłała im promienny uśmiech i
szybko zbiegła po schodach.
- Kiedy wylatujesz? – niemal
wyjęczała, gdy pieścił ustami najwrażliwsze miejsce jej ciała. Rozsuwając
szerzej jej nogi podniósł do góry głowę i rzucając krótkie ‘nigdzie nie lecę’
wrócił do przerwanej czynności. Nie potrafiła teraz o tym myśleć. Skupiła się
na rozkoszy jaką jej dawał. Przeczesywała jego czarne włosy. Z twarzą wtuloną w
jej piersi dochodził do siebie.
- Nie lecisz? – wróciła do
rozmowy
- Nie. Rozstałem się wczoraj z
Pauliną. Ona wraca w poniedziałek. Poleci z nią Aleks. Teraz to on zajmie się
filią w Mediolanie. Ja obejmę centralę w Warszawie. Już wszystko załatwiłem –
spojrzał na nią czule
- Będzie jeszcze trudniej –
westchnęła – Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie możemy tego ciągnąć w
nieskończoność. Za niecałe sześć miesięcy zostanę żoną twojego przyjaciela.
- Odejdź od niego – spojrzał na
nią błagalnie i oparł głowę na lewym przedramieniu.
- Chyba nie wiesz, o co mnie
prosisz – rzekła – To twój przyjaciel. I tak wystarczająco mocno już go
skrzywdziliśmy
- Nie każ mi rezygnować z miłości
na rzecz przyjaźni. Zresztą nie zniósłbym twojego widoku u jego boku, w jego
ramionach – spojrzał na nią wymownie –
Kocham cię i wiem, ze ty czujesz to samo
- Nawet się nie znamy – pokręciła
przecząco głową. Roześmiał się serdecznie.
- Trochę się jednak znamy –
musnął ustami jej nagą pierś – Mamy przed sobą całe życie – widząc jej wahanie
ciągnął dalej – Czy czułaś się kiedyś przy nim tak, jak czujesz się ze mną? Zaryzykuj
– poprosił
- Nie możemy być razem – rzekła,
czując gromadzące się łzy w kącikach jej oczu – Poznałam kogoś. Chce z nim być
– nie wydawał się na specjalnie zaskoczonego. Spojrzał na nią smutnym wzrokiem
- To Marek, prawda? – to nie
brzmiało jak pytanie, bardziej jak stwierdzenie
- Skąd wiesz? – zapytała
zaskoczona
- Widziałem, jak mnie o ciebie
dopytywał – rzekł z bólem – kilka dni temu przez sen szeptałaś jego imię.
Wybacz, nie będę wam życzył szczęścia – podeszła do niego i chwyciła jego dłoń,
kładąc na niej pierścionek zaręczynowy
- Przepraszam – szepnęła przez
łzy – pójdę się spakować
- Chcesz to wszystko dla niego przekreślić?
- Kocham go - spuściła głowę
- Ile wy się znacie? - jęknął - Trzy tygodnie? Ja pierdole, Ulka, przecież to był mój przyjaciel. Mój przyjaciel - powtórzył załamany
- Nie planowaliśmy tego - rzekła i ruszyła w stronę ich sypialni
- Chcesz to wszystko dla niego przekreślić?
- Kocham go - spuściła głowę
- Ile wy się znacie? - jęknął - Trzy tygodnie? Ja pierdole, Ulka, przecież to był mój przyjaciel. Mój przyjaciel - powtórzył załamany
- Nie planowaliśmy tego - rzekła i ruszyła w stronę ich sypialni
- Idę się przewietrzyć. Klucze
zostaw w skrzynce pocztowej – rzucił lekko nieobecnym tonem i wyszedł
trzaskając drzwiami. Zauważył samochód byłego już przyjaciela pod swoim
blokiem. Dobrzański wysiadł i podszedł w jego kierunku kilka kroków
- Chciałem porozmawiać z tobą
jutro, ale skoro widzimy się teraz – zaczął, ale nie dane mu było dokończyć.
Poczuł silny cios.
- Skurwiel! – krzyknął – Nie
posuwa się narzeczonej kumpla! Są kurwa jakieś zasady! – krzyknął i uderzając
bruneta po raz drugi szybko odszedł w stronę pobliskiego parku. Dobrzański
dotknął dłonią dolnej wargi. Piekła. Spojrzał na palce i dostrzegł krew.
Usłyszał charakterystyczny dźwięk ciągniętej walizki. Spojrzał w kierunku
wyjścia z klatki. Zmierzała w jego kierunku ciągnąc za sobą dwie duże walizki.
- Marek – podeszła do niego
przerażona. Pospiesznie zaczęła szukać chusteczki
- To nic. Zasłużyłem sobie –
przyznał uśmiechając się smutno – By wygrać miłość musiałem oblać egzamin z
przyjaźni. Jedźmy do domu - przytulił ją.