W jedno ze środowych przedpołudni
rozdzwoniła się jego komórka, informując o połączeniu z kancelarii ‘Cieplak &
Krzemińska’. Jednym krótkim zdaniem sekretarka poinformowała go, że sprawa
rozwodowa została wyznaczona na piątego czerwca o jedenastej. Wreszcie się doczekał.
Pierwszy krok do definitywnego rozstania z panią Febo miał nastąpić za miesiąc.
Od dawna miał z panią mecenas ustaloną taktykę działania.
Ramię w ramię przemierzali ponury
korytarz warszawskiego sądu, kierując się w stronę sali numer czterysta siedem.
Prowadzili luźną pogawędkę, dzięki czemu Marek nie myślał o zbliżającej się
nieuchronnie konfrontacji z żoną. Już z daleka było widać, że Cieplak i
Dobrzański świetnie czują się w swoim towarzystwie. Celowo dzień wcześniej
zadzwonił do adwokat, proponując, że może ją zabrać z kancelarii i zawieźć do
sądu. Chciał uniknąć sytuacji, gdy prawie była żona mogłaby po raz kolejny
urządzać mu sceny i zwalać winę na niego. Wystarczyło, że musiał się z nią
męczyć w firmie, choć od czasu, gdy złożyła pozew o obarczenie go winą nieco
się uspokoiła. Najwidoczniej doszła do wniosku, że jeśli nie będzie na każdym
kroku go atakować, Dobrzański z wdzięczności przystanie na jej warunki rozwodu.
Pani mecenas odmówiła, ale zaproponowała, żeby spotkali się kwadrans wcześniej,
przy jednym z bocznych wejść. Jej również podejście pod salę z klientem było na
rękę z uwagi na Dawida. Zbliżającej się parze z daleka przyglądała się wysoka
brunetka w czerwonym żakiecie i czarnych spodniach. Wydawała się wyraźnie
zaskoczona i niezadowolona z faktu, że u boku jej męża kroczy piękna kobieta. U
jej boku stał przystojny blondyn średniego wzrostu, w okularach, ubrany w togę
z zielonym żabotem. Ulka z niechęcią spojrzała na Rybskiego, który przyglądał
się jej z zainteresowaniem. Trzeba było przyznać, że w dopasowanej sukience przed
kolano w kolorze grafitowym prezentowała się elegancko, acz niezwykle kobieco. Rzucając
ogólne dzień dobry pewnym rokiem skierowała się do stojącej pod oknem ławki i z
przepastnej torebki, w której zawsze nosiła akta spraw, wyciągnęła zwiniętą w
rulon togę. Dobrzański na powitanie skinął głową i bez słowa usiadł na ławce.
- Mam nadzieję, że nie będzie
opóźnienia – rzuciła w stronę bruneta, zapinając ostatnie guziki. Starała się
nie dać tego po sobie poznać, ale była zdenerwowana. Tylko ona wiedziała, ile w
rzeczywistości kosztuje ją to spotkanie z blondynem. Postawiła sobie za punkt
honoru, że wygra tę sprawę, ale tak naprawdę nie miała gwarancji jaki będzie
jej finał. Nie chciała straszyć Dobrzańskiego, ale doskonale wiedziała, z jakim
przeciwnikiem ma do czynienia. Wielokrotnie była świadkiem nieczystych zagrywek
Rybskiego. W duecie z Pauliną Febo tworzyli mieszankę wybuchową. Ona już w
czasie trwania małżeństwa wspinała się na wyżyny krętactwa by tylko wykorzystać
ufność i naiwność męża. Obrzucając Febo krótkim spojrzeniem musiała przyznać,
że wyglądała ona na kobietę wyniosłą, zimną i nieprzystępną. Kompletnie nie
pasującą do Dobrzańskiego. Twierdził, że ożenił się z miłości, zastanawiała
się, co go w niej pociągało. Uroda? Z zamyślenia wyrwał ją głos, który jeszcze
do niedawna wywoływał ciarki na plecach
- Miło cię widzieć – tuż obok
stał Dawid, przyglądając jej się bezczelnie prosto w oczy
- Szkoda, że ja nie mogę
powiedzieć tego samego – wypaliła, ale bardzo szybko żałowała swoich słów.
Obiecywała sobie pełen profesjonalizm
- Nie sądziłem, że tak szybko
spotkamy się na sali sądowej. To będzie ciekawe starcie – spojrzał na nią z
wyższością
- W to nie wątpię – uśmiechnęła
się z satysfakcją. W duchu zastanawiała się, czy Dobrzańska przyznała się mu do
romansu. Od dalszej konwersacji uratowała ją kobieta, która wyszła z sali
sądowej wyczytując donośnym głosem
- Sprawa z powództwa Marka
Dobrzańskiego przeciwko Paulinie Febo-Dobrzańskiej o rozwód.
Uprzejmie przywitała się z sędzią
i zajmując jedną z ław, wyjęła pokaźnych rozmiarów teczkę wypełnioną
dokumentami i kalendarz. Miała nadzieję, że sędzia nie będzie stronniczy. Nie
znała go. Orzekał w warszawskim sądzie od niedawna. Standardowymi formułkami
rozpoczął posiedzenie
- Stawił się powód, pan Marek
Dobrzański wraz z pełnomocnikiem – czterdziestolatek dyktował protokolantce
- Adwokat Urszulą Cieplak,
ustanowioną do sprawy. Pełnomocnictwo w aktach – płynnie wyrecytował
- Oraz pozwana, pani Paulina
Febo-Dobrzańska wraz pełnomocnikiem
- Adwokatem Dawidem Rybskim.
Pełnomocnictwo w aktach sprawy – Dobrzański przyglądając się blondynowi musiał
przyznać, że biła od niego niesamowita pewność siebie. Ewidentnie był to typ,
który lubił dominować i wgrywać
- Pozew o rozwód złożył pan
Dobrzański, jednak widzę w aktach wniosek pozwanej o orzeczenie rozpadu
małżeństwa z wyłącznej winy powoda. Podtrzymujcie państwo swoje stanowisko? –
spojrzał w kierunku Dawida, który podrywając się z miejsca rzucił krótkie
- Tak wysoki sądzie
- Pani mecenas?
- Mojemu klientowi zależało na
szybkim i spokojnym rozwodzie, stąd nasz wniosek o orzeczenie rozwodu bez
orzekania o winie. Pan Dobrzański chciał rozstać się z żoną w możliwie
przyjacielskiej atmosferze, bez wywlekania wszelkich spraw rodzinnych, ale
jeśli taka jest wola pani Febo-Dobrzańskiej, to przychylamy się do orzekania.
- Dobrze – westchnął spoglądając
w rozłożone przed nim dokumenty – Pani tutaj w pozwie zawarła wniosek o podział
majątku. Doskonale zdaje sobie pani sprawę, że w zdecydowanej większości takie
sprawy kierowane są do Sądu Rejonowego
- Tak, wiem wysoki sądzie. Jednak
mogę zapewnić, że podział majątku nie będzie skomplikowany, z pewnością ten
wątek wielokrotnie będzie pojawiał się w trakcie trwania sprawy i zapewniam, że
podział dokonany przy sprawie rozwodowej nie wydłuży czasu jej trwania – sędzia
z uwagą słuchał, co ma do powiedzenia
- Wyjątkowo przychylam się do
pani wniosku. Zaczynajmy. Panie mecenasie, bardzo proszę – wzrok zebranych
skierował się na Rybskiego. Blondyn rozpoczął swoją przemowę. Snuł przed sędzią
wizję opuszczonej i zaniedbywanej przez męża Pauliny. Ona kochała i cierpiała w
domu, on nie wychodził z pracy albo spędzał czas na służbowych wyjazdach.
Prosiła męża o więcej czasu dla nich, o próbę ratowania małżeństwa, nawet była
gotowa poddać się terapii, ale on nie chciał słuchać. Ponoć całą jego uwagę
skupiało odnawianie znajomości z Klaudią Nowicką. Adwokat twierdził, że Marek
nigdy de facto Pauliny nie kochał, że od początku czuła ona, że jest zamiast
Klaudii. Dobrzański ożenił się z nią tylko dlatego, że nie mógł być z modelką.
Paulina całe małżeństwo czuła się niekochana i odtrącona przez męża. I nie
przyjmowała do wiadomości o ich rozstaniu, ale Marek zadecydował za nich oboje.
Najwyraźniej dosyć miał prowadzenia podwójnego życia. A faktem, że chciał się
żony pozbyć i dążył do pełnego związku z modelką był fakt jego szybkiej
wyprowadzki i złożenia dokumentów rozwodowych.
Dobrzański słysząc te rewelacje
kręcił tylko głową z niedowierzaniem, ale i zniesmaczeniem. Nie sądził, że
Paulina potrafi tak perfidnie zaklinać rzeczywistość tylko po to, by zyskać
trochę pieniędzy. Wreszcie przyszedł czas na Ulę. Marek z kamiennym wyrazem
twarzy obserwował żonę, która nawet sposobem siedzenia wyrażała swoją nonszalancję.
- Słuchając tego, o czym mówił
pan mecenas – z satysfakcją przyjrzała się Dawidowi – trudno nie odnieść
wrażenia, że pani Febo wraz ze swoim pełnomocnikiem, delikatnie mówiąc minęli
się z prawdą. To pani Febo-Dobrzańska od początku nie traktowała tego
małżeństwa poważnie. Nie starała się umacniać tego związku, nie zależało jej na
budowaniu głębokiej i trwałej relacji z mężem. Państwo Dobrzańscy biorąc ślub
założyli rodzinę. Rodzinę, której naturalnym efektem powinny być dzieci. Pomimo
wielkiej chęci ze strony mojego klienta, jego żona nie godziła się na
posiadanie dziecka. Pan mecenas wspominał o tym, że pan Dobrzański stawiał
pracę ponad rodzinę. A czy jego żona nie stawiała własnych zachcianek ponad
rodzinę? Czy relacje towarzyskie nie były ważniejsze od męża? – Paulina wypowiadanymi
słowami była wyraźnie rozbawiona, uśmiechając się lekceważąco pod nosem - Mój klient jest prezesem rodzinnej firmy.
Firmy, z której się utrzymywali, z której dochody czerpała również pani
Paulina. Dbanie o dobrą kondycję firmy leżało w interesie rodziny. Pani Febo wielokrotnie
zostawiała męża i firmę i wyjeżdżała do swojej posiadłości we Włoszech tylko po
to, by się relaksować, podtrzymywać znajomości towarzyskie, robić zakupy. Nie
dążyła do kompromisu, przełożenia wyjazdu o kilka dni, by mąż mógł jej towarzyszyć,
by uniknąć nakładania się terminu wylotu z posiedzeniami zarządu. Nie
odwiedzała tam rodziców, nie opiekowała się schorowaną babcią, więc trudno
znaleźć wytłumaczenie dla częstych i dość długich pobytów w Mediolanie. Ciężko
znaleźć wytłumaczenie dla samotnych wyjazdów. Ale podstawowym powodem rozpadu
tego małżeństwa, powodem dla którego mój klient mimo tego, że darzył żonę
głębokim uczuciem, zdecydował się złożyć pozew o rozwód, wyprowadzić z domu i
zakończyć to małżeństwo jest zdrada, której dopuściła się pani Paulina
Febo-Dobrzańska – mówiąc to Ulka bezczelnie patrzyła się w oczy Dawida. Paulina
w moment zbystrzała, obrzucając męża spojrzeniem pełnym zaskoczenia i
przerażenia. A Dobrzański siedział przyglądając jej się smutno, choć na jego
twarzy można było doszukać się również cienia satysfakcji. Miał niemal wypisane
na czole ‘no i co?’. Próbowała robić z niego idiotę, próbowała wszystkim
wmawiać, że to jego wina, nie zdając sobie sprawy, że on doskonale wie o jej
podwójnym życiu – Mój klient widząc żonę w objęciach innego mężczyzny , kiedy
to miała być na zakupach we Włoszech, zrozumiał, że to małżeństwo od dawna było
fikcją, że żona od dawna go nie kocha i że tego związku nie uda się już
uratować. Całkowitą winę za rozpad tego małżeństwa ponosi wyłącznie pozwana –
zajęła swoje miejsce, wymieniając z Dobrzańskim porozumiewawcze spojrzenia.
Oboje byli zadowoleni z przebiegu dzisiejszej rozprawy. I już miał się odezwać
sędzia, gdy nieoczekiwanie głos zabrał Rybski, uprzednio konsultując się z
Włoszką
- Przyjacielski uścisk został najwyraźniej
źle zinterpretowany przez pana Dobrzańskiego
- Doprawdy? – udała zaciekawienie
- Nie przyszło pani mecenas do
głowy, że moja klientka szukała zrozumienia, pocieszenia, dobrego słowa z ust
znajomego, któremu mogła się zwierzyć z kolejnej kłótni z mężem, odtrącenia z
jego strony, problemów w małżeństwie wynikających z jego zażyłych stosunków z
panią Nowicką? – Dawid próbował ratować sytuację, choć doskonale widziała, że
był zaskoczony informacją o zdradzie. Najwyraźniej brunetka nie była z nim do
końca szczera, sądząc, że o jej romansie nikt nie ma pojęcia
- Przesłuchajmy w takim razie
panią Febo na okoliczność zdrady małżeńskiej – zwróciła się w stronę sędziego
- Proszę wstać – doskonale
widział, że w jego żonie aż się gotuje. Wystała wyraźnie wściekła, że ktoś
odkrył jej sekret – Czy w czasie trwania małżeństwa łączyły panią intymne
relacje z innymi mężczyznami?
- Nie – odparła pewnie
- A kim był mężczyzna, z którym
widział panią mąż? – dopytywał
- Najprawdopodobniej był to Piotr
Sosnowski, kardiolog ze szpitala, w którym leczył się mój teść. Tak się
poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy. Kilka razy wpadliśmy na siebie na mieście,
wypiliśmy razem kawę, zjedliśmy lunch. Mogłam liczyć na jego zrozumienie, gdy
mąż mnie odtrącał. To chyba nie jest zabronione?
- Czyli łączą państwa wyłącznie relacje przyjacielskie?
- Tak.
- Pani mecenas, jakieś pytania?
- Nie zapytam pani czy zdradziła
pani męża z tym lekarzem. Zadam pani pytanie ważniejsze. Jak długo trwał ten
romans?
- Próbuje mi pani wmówić coś,
czego nie ma – szła w zaparte, czując na sobie uważne spojrzenie Dobrzańskiego –
Marek próbuje wmówić mi romans, by ukryć swoje grzechy.
- Doprawdy, nie miała pani
romansu? To w takim razie, jak wytłumaczy pani te zdjęcia – podeszła do nich,
kładąc na drewnianej ławie trzy fotografie, przedstawiające Paulinę z Sosnowskim
w intymnych sytuacjach. Odbitki tych samych zdjęć położyła przed sędzią –
Proszę o dołączenie do akt sprawy – zwróciła się do sędziego, wybitnie
zainteresowanego materiałami – Więc?
- Moja klientka nie będzie teraz
składać wyjaśnień – wtrącił Rybski – Prosimy o chwilę przerwy – próbował ratować
sytuację. Musiał ustalić jakąś linię obrony, chociaż miał świadomość, że z tymi
dowodami nie będzie łatwo wszystkiego odkręcić. Sędzia krytycznie spojrzał na zegarek. Od
dziesięciu minut powinna trwać już kolejna sprawa.
- Nie mamy już na to czasu. Przerywam posiedzenie. Koleje
odbędzie się dwudziestego lipca o dziewiątej. Wtedy też pojawią się wskazani
przez strony świadkowie. Dziękuję, to wszystko – Ula otworzyła kalendarz,
wpisując termin kolejnej rozprawy. Uśmiechnęła się do Dobrzańskiego, pakując
rzeczy. W drzwiach między nią, a idącego Dobrzańskiego niemal wepchnął się
blondyn
- To dopiero początek – szepnął do
jej ucha. Zaśmiała się lekceważąco
- Nie mogę się doczekać –
spoglądając na niego z wyższością
- Chcesz koniecznie się na mnie
odegrać – bardziej stwierdził, niż zapytał, gdy znaleźli się już na korytarzu
- Panie mecenasie – rzekła pobłażliwie
– To nie czas i nie miejsce. Miłego dnia – pożegnała się z nim nieszczerym
uśmiechem i zatrzymała się przy ławce, ściągając togę – Najtrudniejsze dopiero
przed nami – spojrzała na milczącego Marka – Nie mamy pewności, kogo jeszcze
powołają na świadków
- Mając panią przy boku jakoś się
nie boję kłamstw żony – rzekł z uznaniem i delikatnym uśmiechem na twarzy –
Chciałem zapytać, czy… - chrząknął – będzie pani osobiście na kolejnej
rozprawie, czy mam się spodziewać pani asystentki? – dopytywał
- Oczywiście, że będę osobiście –
zapewniła z uśmiechem – A dlaczego miałoby mnie nie być? – zmarszczyła brwi
zastanawiając się dlaczego z jego ust padło to pytanie
- Kiedy wpisywała pani termin do
kalendarza, zerknąłem na kartkę. Miała pani wykreślony ten tydzień na urlop.
Mój rozwód przypadł na okres wakacyjny, a przecież prawnicy też wypoczywają –
tłumaczył się
- To nie jest mój urlop, tylko
urlop mecenasa Rybskiego. To on chciał lecieć w tym terminie na Santorini. Do
niedawna byliśmy parą – powiedziała głośno to, czego domyślał się od samego
początku – Teraz będzie latał na urlopy z kimś innym. Nasi byli partnerzy są do
siebie podobni. Oboje mają problem z wiernością – rzuciła z nutą goryczy.
Spojrzała na Dobrzańskiego przepraszająco. Nie powinna pozwalać sobie na taką
uwagę – Przepraszam. Swoją drogą ciekawe, czy pojawi się w sądzie, czy przyśle
tego swojego asystenta – wywróciła oczami na wspomnienie wyszczekanego kujona z
piegowatym nosem – Szczerze go nie znoszę – skrzywiła się, na co się zaśmiał
- Mecenasa, czy jego asystenta? –
zapytał z nutą rozbawienia. Podziałało. Uśmiechnęła się do niego po raz kolejny
tego popołudnia
- Dobre pytanie
- Dziękuję pani za dzisiaj –
wolnym krokiem ruszyli w kierunku wyjścia
- Nie musi mi pan dziękować.
Wykonuję tylko swoją pracę. Czeka nas jeszcze trochę nerwów zanim wygramy, ale…
- zaczęła, ale przerwał jej niespodziewanie
- Zjemy razem lunch? – wpatrywał się
w nią oczekując odpowiedzi. Widział, że ją zaskoczył, dlatego szybko zaczął się
tłumaczyć – Pomyślałem, że to będzie świetna okazja, żeby omówić scenariusz
następnej sprawy – chrząknął jakby lekko zakłopotany
- Przepraszam bardzo, ale
pięćdziesiąt minut mam kolejną rozprawę. Co najwyżej zdążę wypić kawę z koleżanką
z wydziału rodzinnego. Musimy omówić jedną kwestię
- Jasne – czyżby w jego oczach dostrzegła
cień rozczarowania? – W takim razie pożegnam się – pierwszy wyciągnął do niej
dłoń, którą szybko uścisnęła
- Proszę porozmawiać jeszcze ze
świadkami. Gdyby chciał pan powołać kogoś jeszcze, to mamy kilka dni by zgłosić
to do sądu. Proszę spróbować przekonać panią Nowicką, żeby zeznawała. Oni teraz
będą dążyć do udowodnienia, że to pan pierwszy okazał się niewierny, a akcja
zrodziła reakcję w postaci romansu z Sosnowskim.
- Przemyślę to.