B

wtorek, 15 czerwca 2021

'Niebezpieczna gra' XII

Gdy zainstalowała się już w nowym gabinecie wraz z Markiem i Maćkiem niecierpliwie oczekiwali przyjścia Władka.

- Już na studiach był zazdrosny, pamiętam jak na wszystkich imprezach gromił wzrokiem każdego faceta, który się koło ciebie kręcił – mruknął Maciek

- Zazdrością można wytłumaczyć ten podsłuch, ale kradzież projektu – Dobrzański nerwowo drapał się po brodzie

- Nigdy go nie lubiłem, ale przyznaję, że tego się po nim nie spodziewałem

- Weźcie przestańcie – Ulka zerwała się z miejsca i zaczęła nerwowo przemierzać gabinet w tę i z powrotem – Chyba nie sądzicie, że Mikołaj ukradł projekt Pshemko

- Kradzież i podsłuch w jednym czasie. Przypadek? Nie sądzę – Szymczyk spojrzał na nią wymownie

- Nie, nie – pani prezes kręciła głową – w to nie uwierzę.

- Ulka ja wiem, że to twój mąż, ale… - ekonomista nie dokończył, bo przyjaciółka weszła mu w słowo

- Ale to nie ma znaczenia, czy to mój mąż czy nie. To jest biznesmen. Ja ci przypominam, że on w tę firmę zainwestował kupę kasy. Miałby teraz wspierać konkurencję żeby co? Żeby mi udowodnić, że sobie nie poradzę? Żeby zamknąć ten biznes i żebyśmy wrócili do Rosji? On tu planuje kolejne interesy. Zresztą doskonale wie, że prowadząc firmę czy nie i tak tu będę przyjeżdżać na dłużej. Nie ma powodu, żeby celowo doprowadzać dom mody do upadku.

- Sama mówiłaś, że nie do końca cię wspiera – wspomniał Marek

- Ale w Paryżu był naprawdę dumny. Uwierzył w to, co robię. Poza tym Mikołaj nie lubi przegrywać. To, że firma posługuje się logiem ‘Dobrzański’ nie znaczy, że środowisko nie wie, kto jest właścicielem. Moja porażka to strata Mikołaja. A on bardzo dobrze analizuje biznesy i nie lubi na nich tracić. Zresztą z wyciąganiem wniosków poczekajmy na Władka

- O wilku mowa – Dobrzański jako pierwszy słyszał ciche pukanie do drzwi – zapraszamy

-Znalazłem podsłuch. Taki malutki nadajnik – pokazał jej zdjęcie na ekranie telefonu – na półce z książkami. Zostawiłem go na miejscu żeby nie robić zamieszania

- Bardzo słusznie. Monitoring  pan sprawdził? Kto i kiedy to podłożył?

- Nie ma kamery bezpośrednio na pani gabinet, ale z analizy wejść i wyjść wszystko wskazuje na to, że podsłuch podłożył ten pani kierowca

- Siergiej, no wiedziałam – mruknęła pod nosem. Od początku go nie lubiła, ale Mikołaj się uparł

- Wchodził na górę sam siedemnastego – Ula automatycznie sięgnęła po kalendarz, próbując ustalić co tego dnia robiła

- O czternastej? – gdy ochroniarz skinieniem głowy potwierdził tę informację miała pewność, że Rosjanin najpierw zawiózł ją na lunch do restauracji, który jadła z mężem, a chwilę potem wrócił do firmy, by zainstalować podsłuch – Świetnie - prychnęła

- Dwa dni później znów wchodził, z tym, że chwilę po dwudziestej drugiej. Wpuścił go Arek. Z nagrania widać, że byli umówieni, albo są zaprzyjaźnieni. Podali sobie ręce, chwilę pogadali i ten cały Siergiej wszedł na górę z jakąś aktówką. Wyszedł po około trzydziestu minutach – mężczyźni tylko patrzyli po sobie, Ula głośno wypuściła powietrze.

- Pan Arkadiusz właśnie został zwolniony. Mam o tyle dobry humor, że nie będzie to zwolnienie dyscyplinarne. Od dzisiaj na teren firmy nie wejdzie nikt bez identyfikatora. Żadne przepustki gościnne, żadne jednorazówki na zaproszenia. Nawet nie chcę słyszeć, że ktoś obcy kręci się po budynku. Jeśli już kogoś wpuszczamy to włącznie za moją zgodą. Moją i tylko moją. Koniec z zapraszaniem gości, wpuszczaniem kurierów i dostawców. Wszelkie paczki i przesyłki zostają u pana na portierni, recepcjonista będzie po nie schodził dwa, trzy razy dziennie. Od dziś zostaje pan szefem ochrony. Jeśli chodzi o tych dwóch pana zmienników może też ich pan zwolnić, jeśli ma pan do nich zaufanie, to zostają. Za tego Arka trzeba kogoś znaleźć. Pan razem z Olszańskim jesteście odpowiedzialni za zatrudnienie kogoś na jego miejsce. Może ma pan jakiegoś kuzyna, sąsiada, kolegę. Wszystko mi jedno, byle można na nim polegać. To wszystko, dziękuję – Władek skinął głową i posłusznie opuścił gabinet. Szymczyk również podniósł się z miejsca.  

- Wracam do swojej roboty. Jakby co, to dzwoń – Ula spojrzała na niego porozumiewawczo i przeczesała dłonią włosy, odgarniając opadającą grzywkę z czoła. Marek też zaczął się zbierać do wyjścia

- Poczekaj – zatrzymała go – Jak myślisz, co powinnam zrobić z Pshemko?

- Porozmawiam z nim. Podbuduję, że stworzy coś lepszego, bardziej spektakularnego. Będzie urażony, ale za kilka dni podejdzie do tego zadaniowo. Podejmie wyzwanie. Wbrew pozorom porażki i wszelkie potknięcia działają na niego bardzo motywująco

- Dzięki. Obiecywałam mu prawnika, walkę o prawa autorskie, ale teraz to nie ma sensu – wzruszyła ramionami - A kradzieży tak łatwo im nie udowodnimy. Później do niego pójdę, ale najpierw muszę ostatecznie zamknąć sprawę Siergieja.

- Dobra. Idę do niego. Pójdziemy później coś zjeść? Przyda ci się chwila oderwania od tego wszystkiego – spojrzał na nią z troską

- Chętnie. Dzięki

- Przestań mi ciągle dziękować – wypuścił powietrze wywracając oczami. Miał nadzieję, że choć trochę ją to rozbawi. Cień uśmiechu pojawił się na twarzy

 

Pshemko był tak rozchwiany emocjonalnie, iż Marek już po kilkunastu minutach w jego pracowni zrozumiał, że pożytku z niego nie będzie. Zaproponował projektantowi by wziął kilka dni urlopu i wyjechał do jednej ze swoich pracowni wyciszyć emocje, złapać dystans, ukoić nerwy a nade wszystko poszukać inspiracji. Odprowadził Pshemko do auta, a wracając postanowił zajrzeć do Uli. Widząc uchylone drzwi już miał wchodzić bez pukania, gdy usłyszał dochodzącą ze środka rozmowę, którą Ula prowadziła przez telefon

- Chciałam porozmawiać o tym z tobą wieczorem. Uznałam, że to nie jest sprawa niecierpiąca zwłoki, zwłaszcza, że ponoć miałeś mieć dziś przez cały dzień spotkania. Ale jak widzę już zdążył ci się poskarżyć… Tak i zdania nie zmienię. Nie chcę nawet na niego patrzeć. Ma zniknąć z mojego otoczenia. Co ty sobie z nim zrobisz to jest twoja sprawa. Ale sądzę, że jak się dowiesz co nawywijał to również nie będziesz chciał z nim dalej pracować. Niemniej nie jest to rozmowa na telefon. Przylecisz do Warszawy, to porozmawiamy… Nie Mikołaj. Mam prawo jazdy mogę jeździć sama… Błagam cię. Żyję w stolicy europejskiego kraju, a nie w Kolumbii. Tu się nie porywa ludzi z ulicy w biały dzień… Naprawdę trochę przesadzasz… Dobrze, ale będzie mnie woził ale tylko na moją prośbę. Koniec z chodzeniem za mną i towarzyszeniem mi przez pół dnia. Więcej z tego szkody niż pożytku. O reszcie porozmawiamy wieczorem.

8 komentarzy:

  1. I jak tu teraz wytrzymać dwa tygodnie? Rozdział świetny, jak zawsze. Już się nie mogę doczekać rozmowy Uli z mężem :D
    Pozdrawiam,
    Moli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do powrotu Mikołaja jeszcze trochę się wydarzy, choć rzeczywiście ich rozmowa już w kolejnym rozdziale ;)

      Usuń
  2. A nie dałoby się częściej?? Bo świetne opowiadanie e ciężko czekać na kolejne części :( jana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. problem w tym, że opowiadanie szybciej się czyta niż pisze. Oprócz bloga mam jeszcze masę innych zajęć i pewnym moim sukcesem jest dodawanie regularnie dwóch rozdziałów w miesiącu

      Usuń
    2. Domyślam się. Tym bardziej dziękuję za każde opowiadanie. Jana

      Usuń
  3. Jejku, ciekawe, czy jej maz ma naprawde cos wspólnego z kradzieza projektu... I co dalej z Markiem..
    Pozdrawiam
    Magda M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przekonasz się o tym czytając kolejny rozdział, który pod koniec tygodnia. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Czuję, że ta rozmowa z Mikołajem nie będzie należała do najprzyjemniejszych, zarówno dla niej jak i dla niego, bo Ulka powoli traci zaufanie do swojego męża. A niestety, bez tego to powoli ich małżeństwo zacznie się sypać, bo jak się nie ufa tej drugiej osobie to zaczyna się huśtawka emocjonalna. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, ale gdyby tak było to wtedy Dobrzański miałby na pewno jakieś szanse na to, żeby zaistnieć w życiu pani prezes. Z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy w ten gorący już o tej porze poranek. Zuzka

    OdpowiedzUsuń