B

piątek, 8 stycznia 2021

'Niebezpieczna gra' II

W Nowym Roku bądźcie zdrowi i szczęśliwi! 


 - Nie wiem, ile pani wie i od kogo posiada pani te informacje – chciała się odezwać, ale nie czekając na odpowiedź, zaczął swoją opowieść ze wzrokiem wbitym w blat stolika – Kilka lat temu mój ojciec zaczął mieć problemy zdrowotne. Problemy z sercem u pana po sześćdziesiątce zazwyczaj bywają na tyle poważne, że należy mocno zwolnić, jeśli chce się jeszcze trochę pożyć. Mój ojciec postanowił stery w firmie przekazać młodszemu pokoleniu. Jestem jedynakiem. Drudzy współwłaściciele, którzy zakładali z moim ojcem tę firmę zginęli w wypadku lotniczym wiele lat temu i zostawili po sobie córkę i syna. Paula nigdy jakoś specjalnie nie była zainteresowana pracą w FD. Po ukończeniu studiów zajmowała się dodatkami, kwestiami wizerunkowymi, promocją, ale po kilku latach ją to znudziło, wyjechała na stałe do Włoch i tam założyła rodzinę. Wtedy też zrzekła się swojej części udziałów na rzecz brata. Aleks skończył ekonomię i jeszcze za rządów mojego ojca był odpowiedzialny za finanse. Tuż po studiach był przez krótki okres asystentem głównego księgowego, a gdy ten odszedł na emeryturę zajął jego miejsce. Dwa lata później został dyrektorem finansowym. Ojciec odchodząc z pracy ogłosił konkurs na stanowisko prezes. Dla mnie i dla Aleksa. Żadna wojna na noże. Zwykłe porównanie dwóch wizji rozwoju firmy. Ojciec nie chciał byśmy stali w miejscu i bazowali jedynie na tym, co on wpracował przez ostatnie ćwierć wieku. Powołał trzech niezależnych ekspertów, którzy jednogłośnie opowiedzieli się za moją koncepcją. Moja współpraca z Aleksem układała się naprawdę dobrze. Realizowaliśmy kolejne punkty z mojego planu, a marka Febo&Dobrzański umacniała się na rynku.

- Aż do roku dwa tysiące szesnastego – wtrąciła się, tym samym wyrywając go ze świata wspomnień. Spojrzał na nią lekko nieobecnym wzrokiem

- Słucham? – wlepił w nią wzrok, jakby próbując coś wyczytać z błękitnych tęczówek

- Mówię, że finansowa sytuacja firmy zaczęła się pogarszać nieco ponad rok przed pana odejściem. Tak przynajmniej wynika z dokumentów, z którymi udało mi się zapoznać

- Odejściem – prychnął pod nosem, zaciskając wargę zębami tak mocno, że naprawdę niewiele brakowało, by zaczęła z niej lecieć krew – Przed moim odwołaniem – w tych trzech słowach było tyle bólu, że trochę zaczynała żałować, że nakłoniła go do tej rozmowy. Mimo, że minęły trzy lata, najwyraźniej dla niego była to wciąż bolesna porażka. W jego głowie niczym filmowe klatki zaczęły przewijać się obrazy tamtego posiedzenia zarządu. To, jak wypadł z sali konferencyjnej niczym zranione zwierzę, a największym wyzwaniem było to, by nie rozpłakać się na środku korytarza. Pod jego adresem padł szereg zarzutów, oskarżeń, a jemu nawet nie dano szansy na obronę. Miał wrażenie, że wszystko, co się wokół niego dzieje, to jakiś Matrix. Koszmar, z którego zaraz się obudzi. W jednej sekundzie stracił wszystko, co miał. Stracił firmę, którą przez lata, cegiełka po cegiełce budował jego ojciec. Dał się podejść jak dziecko. Wciąż przed oczami miał te pytające spojrzenia pracowników, którzy kompletnie nie mieli pojęcia, co wydarzyło się za drzwiami sali konferencyjnej i jakie to będzie miało dla nich konsekwencje. Gdy jego przyjaciel Sebastian zadał mu pytanie, co się stało, rzucił mu jedynie krótkie, acz tak wiele mówiące ‘mnie już nie ma’. Zamknął się w gabinecie pospiesznie wrzucając do pudełka swoje rzeczy. Sceny, które zazwyczaj oglądał w amerykańskich filmach, były teraz częścią jego życia. On też z niewielkim kartonem pod pachą opuszczał mury budynku, z którym wiązało się całe jego życie. Zdumienie na twarzach ludzi, których znał od dziecka, których zatrudniał jeszcze jego ojciec, pełne satysfakcji spojrzenie i kpiący uśmiech na twarzy Aleksa, to ostatnie obrazki z tamtego dnia, jakie pamiętał. A później już tylko chłód łez spływających po policzkach, gdy zjeżdżał windą i pakował karton do auta. Wciąż się zastanawiał jakim cudem udało mu się dojechać do domu nie powodując żadnego wypadku czy choćby kolizji. Był jak w amoku.

- Przepraszam – znów jej głos sprowadził go na ziemię – Nie powinnam przywoływać przykrych wspomnień.

- Chyba facet w moim wieku nie powinien być tak sentymentalny – zaśmiał się gorzko pod nosem – Tak, jak pani słusznie zauważyła, zaczęliśmy mieć problemy finansowe. Ogólnoświatowe tendencje nie były sprzyjające firmom modowym, zawarliśmy kilka niekorzystnych umów, między innymi z jednym z dostawców, który opóźniając dostawy i dostarczając materiały niskiej jakości niemal całkowicie rozwalił nasz harmonogram, sparaliżował naszą wiosenną kolekcję. Nakręciła się spirala, która spowodowała, że wpadaliśmy w coraz większe kłopoty. Konto firmowe świeciło pustkami, choć wedle mojej najlepszej wiedzy powinniśmy mieć spore oszczędności po kilku latach, kiedy to byliśmy mocno na plusie. Nie mam dowodów, ale patrząc na to z perspektywy czasu, Aleks od roku, może dwóch musiał wyprowadzać z firmy pieniądze. Mój błąd, że tego nie kontrolowałem, wierząc, że mój przyrodni brat nie będzie zdolny okradać własnej firmy. Ufałem za bardzo. Później plan naprawczy, szybkie szukanie rozwiązań i ratowanie firmy. Kilkanaście tygodni głębokiego kryzysu. I wtedy pojawił się inwestor. Odsprzedaliśmy po pięć procent udziałów otrzymując w zamian spory zastrzyk gotówki. Szybko się okazało, że to było zaplanowane, że inwestor był podstawiony, że miał tylko pomóc Febo w przejęciu pakietu kontrolnego. Aleks i Scacci mieli większość i podczas pierwszego wspólnego zarządu mnie odwołali. Oskarżyli przy tym o działanie na szkodę firmy, podpisanie niekorzystnych umów, zdefraudowanie ogromnych sum.  Nie bardzo miałem jak się bronić, bo na większości umów rzeczywiście były moje podpisy. Gdy się zorientowałem, co mogło być grane nie miałem już jak tego sprawdzić, nie miałem wstępu na teren firmy. Strasząc mnie prokuratorem, sądem, komornikiem, Aleks nakłonił mnie do sprzedaży udziałów za siedemdziesiąt pięć procent ich wartości. Byłem pod ścianą. Nie miałem innego wyjścia. Przynajmniej wtedy tak mi się wydawało. Nie dlatego, że wiedziałem, że bez dostępu do dokumentów będzie mi ciężko udowodnić swoją niewinność. Po prostu byłem wtedy wrakiem człowieka i chciałem się po prostu jak najszybciej uwolnić z tej chorej sytuacji. Zresztą Aleks bardzo szybko zaczął podejmować takie ruchy, że nie było sensu. Nie było czego ratować

8 komentarzy:

  1. Dowiedzieliśmy się co się stało, że Marek nie jest już prezesem, ale Ula wciąż jest zagadką. Jestem ciekawa, w jakim celu chce znać takie szczegóły. No cóż muszę poczekać do kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam,
    Moli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości ;) dzięki za wizytę. pozdrawiam

      Usuń
  2. Smutna ta historia Marka, ale Ulka po coś się z nim spotkała i może teraz to ona chce przejąć firmę? Ciekawe opowiadanie się zapowiada, oby było długie i było dużo Uli i Marka razem. Wiem wybiegam daleko w przyszłość ale strasznie mi brakowało Twoich opowiadań. 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam tą część jednym tchem i dalej nie wiem do końca jaką rolę gra tu Ulka. Domyślam się, że prawdopodobnie pomoże Markowi w odzyskaniu firmy, ale jak to zrobi i czy rzeczywiście tak będzie, wiesz tylko Ty. Pozostaje mi więc uzbroić się w cierpliwość i czekać. Swoją drogą to trzeba Ci przyznać, że fantastycznie potrafisz budować nastrój, bo dzisiaj czytając o perypetiach Dobrzańskiego miałam gulę w gardle. Czekam teraz na następną część, liczę na to, że może wreszcie odkryjesz rąbek tajemnicy dotyczący Ulki. Zuzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że udało mi się wprowadzić Cię w klimat. Kolejny rozdział poświęcony będzie Ulce i jej roli w tym opowiadaniu. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Już widzę, że będzie to bardzo wciągające opowiadanie. Czekam nieCIERPLIWIE na kolejny rozdział. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Robi się coraz ciekawiej. Historia Marka jest bardzo przejmująca. Bardzo mnie ciekawi rola Uli w tym opowiadaniu i co tu będzie niebezpiecznego. Aleks? Pozdrawiam czekając na więcej. A.

    OdpowiedzUsuń