Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Bądźcie szczęśliwi, zdrowi i spełnieni! :)
Dzień po pokazie firma była
zamknięta. Wszyscy odpoczywali po intensywnych przygotowaniach do premiery i
nocnym bankiecie. Była z tego bardzo zadowolona. Bezsenna noc spowodowana
intensywnymi przemyśleniami sprawiła, że byłaby nieprzytomna, a wory pod oczami
z pewnością przestraszyłby nawet ochroniarza Władka. Ponadto ominęła ją
konieczność spotkania z Markiem. Dzwonił, raz. Zignorowała to połączenie i
wyciszyła telefon na wypadek, gdyby próbował skontaktować się z nią ponownie. Kolejnego
dnia punktualnie o dziewiątej pojawiła się w firmie. Te kilkadziesiąt godzin od
pokazu pozwoliło jej nabrać pozornego dystansu. Postanowiła, że nie będzie
uciekać jak dziecko i odwlekać ich spotkania twarzą w twarz, symulując grypę
żołądkową i załatwiając sobie kilkudniowe L4. Zresztą ta konfrontacja prędzej
czy później była nieunikniona. Koniec końców stwierdziła, że im szybciej, tym
lepiej. Sprawa musiała jak najszybciej zostać postawiona jasno.
Dobrzański pojawił się chwilę
przed dziesiątą i pierwsze co zrobił, to zaprosił ją do gabinetu.
- Spływają pierwsze zamówienia –
zaczęła od progu – Recenzje są bardzo pozytywne. Już widać, że będzie sukces.
Do odbierania maili i robienia zestawień zamówień wyznaczyłam Basię – odstawił
teczkę i przyglądał się jej ze splecionymi na torsie rękami - Na biurku masz kilka papierków do
podpisania na już. Resztę przyniosę ci po przerwie lunchowej – pokiwał głową,
choć tak naprawdę nie przywiązywał najmniejszej wagi do tego, co mówiła.
- Dzwoniłem wczoraj do ciebie
- Wszyscy mieliśmy dzień wolny.
Odpoczywałam – wzruszyła ramionami. W myślach gratulowała sobie. Szło jej
całkiem nieźle. Dystans i spokój. Wdech i wydech.
- Oświecisz mnie, o co ci chodzi?
– przyjrzał jej się uważnie – Od kilku dni trzymasz mnie na dystans. Czymś cię
uraziłem? Ktoś ci coś nagadał? – pokręciła głową zaprzeczając jego
przypuszczeniom – Więc o co chodzi?
- A nie pomyślałeś o tym, że
przestała podobać mi się rola, do której mnie sprowadziłeś? – prezes Dobrzański
po tych słowach był autentycznie zdziwiony – A teraz wybacz, ale za kilka minut
mam spotkanie z Turkiem w sprawie rozliczenia pokazu – nie czekając na jego
reakcję, szybko wyszła z gabinetu.
Przez dwa kolejne dni brunet
przyglądał jej się uważnie, intensywnie nad czymś dumając i zachowując należyty
dystans. Ich rozmowy dotyczyły wyłącznie tematów służbowych. Nie był tym
nachalnym typem, który próbował się do niej przykleić, gdy tylko zostawali
sami. Z jednej strony była zadowolona. Nie wiedziała, jak długo będzie
potrafiła trzymać go na dystans, gdy wciąż będzie szukał bliskości, gdy będzie
ją prowokować i uwodzić. Z drugiej strony czuła się lekko zawiedziona. Gdzieś
tam z tyłu głowy tliła się nadzieja, że być może coś dla niego znaczy.
Oczywiście nigdy by się nie przyznała do tego głośno, ale miała cień nadziei,
że gdy będzie trzymać go na odległość i manifestować swoją obojętność, on powie
jej, że przez te miesiące stała się dla niego ważną kobietą, a nie jedynie
obiektem jego seksualnej satysfakcji. Przez te dwa dni wrócili do początków ich
znajomości. A później nastał weekend i kurier dostarczył jej piękny bukiet
kwiatów z krótkim bilecikiem. ‘Przepraszam. M.’. Czyżby przepraszał za to, że
przez te długie tygodnie traktował ją instrumentalnie? Przepraszał za to, że
zachowywał się jak palant? Przepraszał za to, że nie potrafił obdarzyć jej
jakimś cieplejszym uczuciem, niż tylko pożądanie i sympatia? Czy przepraszał
tak po prostu, bo tak wypadało, bo przepraszając mógł coś ugrać? Może po prostu
okazując pozorną skruchę liczył na powrót do starego układu, że znów będzie
tak, jak przed pokazem. W niedzielne popołudnie zapukał do jej drzwi. Nie
otworzyła. Udawała, że nie ma jej w domu. Z całą pewnością jej mieszkanie nie
było odpowiednim miejscem na spotkanie, rozmowę. Była przekonana, że Dobrzański
dążyłby do jak najszybszego zaciągnięcia jej do łóżka, a ona po raz kolejny
naiwnie by mu uległa. Wolała spotkać się z nim na neutralnym gruncie. Najlepiej
w knajpie, ewentualnie w firmie. Przede wszystkim chciała z nim porozmawiać, a
nie zaliczać kolejny namiętny wieczór.
Zastał ją w sekretariacie, gdy
usilnie szukała czegoś w segregatorze.
- Dostałaś kwiaty? – szepnął jej
do ucha. Wzdrygnęła się przestraszona. Nie sądziła, że przyjdzie do pracy tak
wcześnie
- Tak, bardzo ładne. Dziękuję –
uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony
- Pogadamy u mnie? – skinął głową
w kierunku gabinetu. Ruszyła przodem. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły,
przylgnął do jej pleców, kładąc jedną dłoń na tali, a drugą na biodrze. Aż się
cała spięła – Stęskniłem się za tobą – wymruczał, kąsając ustami skórę na jej
karku. Aż w niej buzowało. Odskoczyła na drugi koniec pomieszczenia. Po raz
kolejny w ciągu kilku dni wprawiła go w osłupienie
- Ale stęskniłeś się za mną czy
za seksem ze mną? – splotła ręce na piersiach w bojowej pozie. Uśmiechnął się
pod nosem
- Jedno jest jakby z drugim
związane – w charakterystycznym geście uniósł brew, wzruszając ramionami. Chyba
mu się wydawało, że ten gest powinien ją rozbawić. No nie udało się. Z całą
pewnością mogła stwierdzić, że pożera ją wzrokiem
- To może inaczej… - chrząknęła
wymownie - Stęskniłeś się za seksem ze mną czy w ogóle za seksem? – irytacja i
rozgoryczenie w niej rosło – Bo przecież tobie tak naprawdę wszystko jedno,
kogo pieprzysz. Ja po prostu byłam pod ręką – dodała z goryczą i nie czekając
na jego odpowiedź wyszła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Po godzinie wparowała tam z
powrotem, dzierżąc w ręku kartkę papieru, którą zamaszystym ruchem położyła mu
na biurku. Po raz enty tego dnia wydawał się szczerze zdziwiony.
- Żartujesz sobie ze mnie? –
rzekł, rzucając wzrokiem na jej wypowiedzenie
- Absolutnie – jej ton nieco
złagodniał, choć dalej był chłodny i nieprzyjemny. Nie chciała wywoływać plotek
swoim głośnym odejściem – Nie potrafimy już razem pracować, więc to jest
najlepsze rozwiązanie
- Proszę cię, nie wygłupiaj się –
wstał zza biurka. Chciał do niej podejść, ale odsunęła się dwa kroki.
- Nie wygłupiam – rzekła gorzko –
Nie zamierzam być dłużej twoją zabawką
- Nie jesteś moją zabawką – oświadczył,
ale udała, że tego nie słyszy.
- Mam dość. Nasza dalsza
współpraca się nie uda – oświadczyła i odwróciła się w kierunku drzwi
- Ula – odwróciła się na moment,
z dłonią na klamce
- Ja mówię pas. Trzymaj się – i nie
czekając na jego reakcję wyszła do sekretariatu pakować resztę swoich rzeczy. Nerwowym
ruchem podrapał się po głowie, klnąc pod nosem.