- Doprawdy – prychnęła pod nosem,
kręcąc głową. Zadawała sobie pytanie, po co była jej ta rozmowa. Przecież mogła
udać, że go nie widzi.
- Oczywiście – podkreślił dobitnie –
Jesteś miłością mojego życia – to wyznanie zabolało. Skoro ją kocha, kochał,
dlaczego tak bardzo ją zranił – Gdybym tylko wiedział, że będę miał w życiu
tyle szczęścia, że tak dobrze pójdzie mi w biznesie - westchnął - Gdybym tylko
wiedział, że będę dla ciebie odpowiednim partnerem, to…
- Byłeś odpowiednim partnerem –
przerwała mu ostro - i wydaje mi się, że nigdy nie dałam ci powodu, byś myślał
inaczej – spojrzała mu prosto w oczy.
- Ty nie, ale twój ojciec tak. I miał
rację.
- A od kiedy ty zacząłeś przejmować
się tym, co mówi mój ojciec? Jego krytyczne uwagi zawsze puszczałeś mimo uszu.
Doskonale wiedziałeś, jaki on jest.
- Dojrzałem i zrozumiałem, że on ma
rację. Dziewczyna z dobrego domu i mechanik, który połowę swojego życia spędza
w brudnym kombinezonie, wymazany smarami i olejem. W tamtym momencie to się nie
mogło udać. Pracując w warsztacie nigdy nie zapewniłbym ci życia na takim
poziomie, na jaki zasługiwałaś i do jakiego byłaś przyzwyczajona
- Tylko, że ja nigdy tego od ciebie
nie oczekiwałam – wyraźnie się zdenerwowała. Najwidoczniej przez tyle lat ich
związku nic nie rozumiał. I zawsze patrzył na nią przez pryzmat pieniędzy. Jako
młodej dziewczynie wydawało się, że on nie ma z tym problemu, że nie ma
kompleksów. Widocznie się myliła – Chciałam żebyś mnie kochał, a nie kupił mi
willę z basenem.
- Zawsze byśmy wzbudzali sensację i
ludzie by gadali, że popełniłaś mezalians
- Nigdy nie zwracałam uwagi na to, co
ludzie mówią i sądzą na mój temat. Zresztą sądziłam, że ty też – dodała z żalem
- Pani prezes wraz z mężem,
pracownikiem lokalnego serwisu – kontynuował, jakby nie zwracając uwagi na to,
co przed chwilą powiedziała
- Nie jestem prezesem – spojrzał na
nią zaskoczony
- Przecież ojciec od początku szykował
dla ciebie to stanowisko. Nakłonił się nawet do studiów.
- I przez krótką chwilę, również
dzięki tobie, wydawało mi się, że będzie to dla mnie dobre rozwiązanie. A
później również dzięki tobie, dzięki temu że mnie zostawiłeś – zdecydowanie
zabrzmiało to gorzko – zrozumiałam, że najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą.
Rzuciłam zarządzenie, a w następnym roku zaczęłam architekturę.
- Cieszę się, że się spełniasz –
uśmiechnął się blado – i żałuję, że nie dałem sobie szansy.
- Mam rozumieć, że gdybyś wiedział, że
dziesięć lat później będziesz zamożniejszy, niż byłeś wtedy, to byś mnie nie
zostawił? – w tym pytaniu ewidentnie była drwina.
- Wtedy byłem biedakiem, którego nie
było stać na bukiet róż, dlatego zbierał polne kwiaty
- A ja byłam i jestem dziewczyną,
która woli polne kwiaty dane od serca, niż najdroższy bukiet z kwiaciarni,
który nie niesie ze sobą żadnych emocji – oboje na chwilę zamilkli, pogrążając
się w myślach. Odchrząknęła i postanowiła nieco zmienić temat.
- To czym się teraz zajmujesz? –
zapytała, udając, że nie widziała tych wzmianek na jego temat w kolorowych magazynach.
- Razem z kumplem serwisujemy i
sprzedajemy samochody – pokiwała głową ze zrozumieniem – W tym pierwszym
warsztacie poznałem Łukasza. Jest kilka lat starszy, pracował już w dwóch miejscach,
chciał iść na swoje. Miał trochę gotówki, ja wziąłem kredyt i założyliśmy
firmę. Miał bzika na punkcie Fordów, zwłaszcza starych modeli – opowiadał z
pasją, którą pamiętała z młodości - Zaczął u nas serwisować auto taki jeden
wpływowy facet, właściciel Mustanga z lat siedemdziesiątych. Dzięki jego pomocy
staliśmy się oficjalnym serwisem Forda. Dużo klientów, dużo pracy, coraz lepsze
obroty. Aż w końcu zaryzykowaliśmy i obok serwisu postawiliśmy salon.
- Dobrze, że robisz w życiu to, co cię
kręci i na czym się znasz – oboje doskonale czuli, że ta rozmowa robi się coraz
bardziej sztuczna i naciągana
- Ty też. Twój narzeczony też jest
architektem? – zapytał znienacka
- Jest lekarzem – ta informacja
wyraźnie go zaskoczyła - Chirurgiem dziecięcym. Poznaliśmy się dzięki fundacji
na rzecz chorych dzieci z mało zamożnych rodzin, którą założyłam.
- Czekasz tutaj na niego? Będę miał
okazję go poznać? – to pytanie ewidentnie było nie na miejscu. Podobnie jak
pomysł, by spotkał się jej ex z przyszłym mężem.
- Jest na misji w Afryce. Wraca za
tydzień.
- Bardzo szlachetnie – zabrzmiało to
trochę złośliwie. Popatrzyła na niego z wyraźnym rozczarowaniem. Dzisiejszy
Marek Dobrzański nie byłby w stanie do takich poświęceń. Nie byłby w stanie
zrezygnować z eleganckich ciuchów i ekskluzywnych wnętrz na rzecz pomocy ubogim
dzieciom w wiosce, w której nie było elektryczności.
- Widzisz tę kobietę? – wskazała na
panią Marię, która wciąż prosiła warszawiaków o datki. Kiwnął głową – Minąłeś
ją zupełnie obojętnie, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi – Zmieniłeś się.
Zmieniły cię kwoty wpływające na twoje konto. Pieniądze wyłączają empatię. Kiedyś
byłeś chłopakiem, który był gotów oddać potrzebującym ostatnią koszulę –
spuścił głowę, słuchając jej słów z pewnym rodzajem zażenowania. Doskonale
zdawał sobie sprawę, że ma rację – Pamiętasz, jak spotkaliśmy w któreś wakacje
staruszkę sprzedającą kwiatki pod marketem w Grodzisku? Odprowadzałeś mnie, bo
miałam nocować u Róży. Mówiła, że nie starcza jej na jedzenie i dorabia
sprzedając kwiatki z ogrodu. Jako pierwszy oddałeś jej wszystkie pieniądze,
jakie miałeś w kieszeni, a ja poszłam twoim śladem. A później nie miałeś na
bilet i wracałeś do domu na piechotę, siedem kilometrów. To ty nauczyłeś mnie
pochylać się nad losem innych i dzielić się tym, co mamy. Dzieliłeś się
wszystkim, choć wtedy nie miałeś wiele. A teraz jesteś skupiony na sobie, nie dostrzegając
innych. Tamten Marek Dobrzański był naprawdę cudownym chłopakiem, który
rozkochał mnie w sobie swoim dobrym sercem i podejściem do życia. Szkoda, że go
już nie ma. Mam jednak nadzieję, że jesteś i będziesz szczęśliwy w świecie, w
którym żyjesz i że będziesz się otaczał życzliwymi ludźmi i bezinteresownymi przyjaciółmi.
Trzymaj się Marku – wstając, na krótką chwilę przykryła jego dłoń swoją i nie
czekając na jego reakcję, wyszła z kawiarni. Idąc ulicą Bracką
przez myśl przemknęło jej zdanie: ‘nie wszystkie bajki dobrze się kończą’. Mimo wszystko poczuła ulgę. Wreszcie uda jej się zamknąć tamten rozdział i skupić się na przyszłości.