B

czwartek, 23 lutego 2017

'Coś się kończy...' I



Dwóch przyjaciół siedziało w jednym z warszawskich pubów przy butelce szkockiej.
- I co zamierzasz zrobić? – dopytywał blondyn
- Z pewnością nie pozwolę robić z siebie w dalszym ciągu idioty – uzupełnił szklankę
- Rozwód?
- No nie widzę innego wyjścia – mruknął upijając łyk – Póki co nie mogę dać po sobie znać, że wiem, aż nie będę miał strategii działania. Od dawna nie było między nami najlepiej, ale sądziłem, że każda para po kilku latach małżeństwa przechodzi kryzys. Przychodzi zmęczenie, znudzenie… - przyjaciel pokiwał głową w geście zrozumienia. Sam był żonaty od pięciu lat. Mieli z Vilolettą wiele dobrych i gorszych chwil, ale obojgu zależało na związku. Starali się, pracowali nad jak najlepszymi relacjami - Ale nie mogę pojąć, jak mogłem nic nie zauważyć przez tyle czasu… - bawił się swoją obrączką – Przecież to się działo pod moim nosem – pokręcił głową w geście niedowierzania – Kurwa, ja sam ich poznałem - prychnął
- Jesteś pewny swojej decyzji? – upewniał się. Wiedział, że brunet ożenił się z miłości. Czego nie można było w stu procentach powiedzieć o jego wybrance.
- Nie chcę i nie potrafię dłużej z nią być. Widocznie to nie była ta kobieta – westchnął – Patrząc na to z perspektywy czasu, to chyba nigdy mnie nie kochała. Chodziło o pieniądze, pozycję, nazwisko. Trzeba to zakończyć jak najszybciej. Od poniedziałku zacznę szukać prawnika – oświadczył pewnym głosem
- Fakt, zawsze była interesowna – brunet smętnie pokiwał głową - A co powiesz na to, by na koniec pograć trochę niewiernej żonie na nerwach? – uśmiechnął się chytrze. Nigdy nie przepadał za wybranką przyjaciela
- Co masz na myśli? – zmarszczył brwi, wpatrując się w kumpla wyczekująco
- Trzeba przyznać, że zawsze była o ciebie chorobliwe zazdrosna, węsząc zdradę na każdym kroku – przyjaciel skinieniem głowy przyznał mu rację – Nic jej tak nie wyprowadzi z równowagi, jak piękna pani mecenas, która będzie cię reprezentować – blondyn spojrzał na niego wymownie
- Masz kogoś takiego? – zaciekawił się
- No ja na szczęście się jeszcze nie rozwodziłem – zaśmiał się
- I obyś nie musiał – wtrącił
- Ale Łukasz Jaworski w ubiegłym roku rozstał się z żoną i wspominał, że Beata była nieźle wkurzona, gdy w sądzie pojawił się w towarzystwie zjawiskowej pani mecenas, która wywalczyła dla niego wszystko, co chciał – posłał kumplowi cwaniacki uśmiech
- Załatw mi na nią namiar – poprosił. Przez długie miesiące ukochana żona przyprawiała mu rogi. I tak potrzebował prawnika. A niby dlaczego tym prawnikiem nie mogłaby być piękna kobieta? Ta mała złośliwość i tak była niczym w porównaniu ze zdradą, której się dopuściła.

- Dzień dobry – uśmiechnął się do blondynki siedzącej za dużym biurkiem – Marek Dobrzański. Byłem umówiony z panią mecenas Cieplak
- Naturalnie. Będę prosiła jednak o chwilę cierpliwości. Spotkanie nieco się przeciąga – uśmiechnęła się przepraszająco – Może kawy?
- Nie dziękuję – odparł uprzejmie i zajął miejsce na skórzanej sofie. Dla zabicia czasu zaczął przeglądać maile na smartfonie. Niespełna kwadrans później po drugiej stronie korytarza otworzyły się drzwi i usłyszał dwa kobiece głosy.
- Pani Mario, proszę być dobrej myśli. Przygotujemy stosowne pisma i prześlemy do sądu. Moja asystentka poinformuje panią, gdy tylko otrzymamy termin rozprawy – jego oczom ukazały się dwie kobiety. Niska blondynka po pięćdziesiątce i druga znacznie młodsza i atrakcyjniejsza. Ołówkowa spódnica w pepitkę i czarne szpilki podkreślały jej długie i zgrabne nogi. Powiódł wzrokiem wyżej napotykając wąską talię i kształty biust okryte białą, jedwabną bluzką koszulową. Kasztanowe włosy upięte w kok i atrakcyjny profil. Nie mógł w pełny przyjrzeć się jej twarzy, gdyż stała bokiem, ale już teraz wiedział, że Sebastian miał rację. Pani mecenas była piękną kobietą. Na kobiecym pięknie znał się jak mało kto. Od lat pracował w domu mody, skupiającym rzesze prześlicznych modelek – Jesteśmy w kontakcie. Gdyby pojawiły się jakieś nowe okoliczności to oczywiście zapraszam. I proszę się nie dać sprowokować, bo może to zostać wykorzystane przeciwko nam. Miłego dnia – kobiety pożegnały się uściskiem dłoni i wtedy młodsza z kobiet skupiła na nim swoją uwagę. Teraz już wiedział, że prawniczka bije na głowę wszystkie dotychczasowe twarze kolekcji domu mody Febo&Dobrzański. Była prześliczna. Blado różowa szminka delikatnie podkreślała pełne usta, ale jej największym atutem były oczy. Nigdy nie widział tak błękitnych tęczówek – Jak sądzę pan do mnie – uśmiechnęła się, wyciągając do niego dłoń – Urszula Cieplak
- Marek Dobrzański – wstał, podając jej rękę
- Zapraszam – gestem dłoni wskazała na gabinet
- Ja za panią – podążył jej śladem do przestronnego pomieszczenia, pośrodku którego stało duże biurko częściowo zajęte przez laptopa i kilkanaście teczek z dokumentami. Zajęła miejsce na skórzanym fotelu i na czystej kartce w notatniku napisała jego imię i nazwisko
- W czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się uprzejmie
- Polecił mi panią mój kolega, którego rozwodziła pani w ubiegłym roku. Ja dokładnie z tym samym problemem
- Rozumiem, że chodzi  o rozwód z podziałem majątku – kiwnął potakująco głową – Jaka jest przyczyna rozpadu małżeństwa?
- Zdrada. A precyzyjniej mówiąc romans mojej żony
- Od jak dawna są państwo małżeństwem? – przyglądała mu się, raz po raz notując kolejne informacje
- Cztery i pół roku
- Dzieci?
- Nie. Żona nie chciała.
- Czy jest pan pewien, że żona ma romans? – dopytywała - Może po prostu przechodzicie kryzys, a pan odniósł mylne wrażenie, że między wami pojawił się ktoś trzeci.
- Kilka tygodni temu, zupełnie przypadkiem, zobaczyłem żonę na mieście w dość dwuznacznej sytuacji z innym mężczyzną. Miała być w tym czasie we Włoszech. Wynająłem detektywa. Tydzień temu dał mi to – wyjął w wewnętrznej kiszeni marynarki kopertę z trzema fotografiami.  Przejrzała je pobieżnie, kiwając głową ze zrozumieniem. Zdjęcia nie pozostawiały złudzeń.
- Może jest jeszcze szansa na to, że się porozumiecie. Może potrzebujecie terapii? – przyjrzała mu się badawczo
- Nie układało nam się od dawna, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Początkowo chciałem coś zrobić, naprawić naszą relację, ale żona nie wyrażała zainteresowania. Jak sądzę miała już inne plany. Wiadomość o zdradzie uświadomiła mnie w przekonaniu, że ten związek nigdy nie miał racji bytu. Podejrzewam, że zdradza mnie od ośmiu, dziewięciu miesięcy. Przynajmniej wtedy poznałem ją z mężczyzną ze zdjęcia. To Piotr Sosnowski. Lekarz, który po zawale leczył mojego ojca. Nie widzę szansy na to, by nasz związek uratować.
- Rozumiem. W przypadku zdrady małżeńskiej sugerowałabym rozważyć orzekanie o winie. W przypadku tych zdjęć będzie to stosunkowo łatwe do udowodnienia. I z pewnością korzystne w przypadku kwestii majątkowych
- To znaczy? – zaciekawił się
- O ile obciążenie winą za rozpad małżeństwa jednej ze stron nie wpływa na nierówny podział majątku, o tyle ma to istotny wpływ jeśli chodzi o świadczenia alimentacyjne. Nie znam państwa sytuacji materialnej w chwili obecnej, ale w przypadku obniżenia się standardu życia mógłby pan wnosić o alimenty, które żona musiałaby płacić na pana rzecz. Chodzi o dużą dysproporcję w dochodach.
- Nie, nie – zaśmiał się pod nosem – Tutaj o takiej sytuacji nie będzie mowy. Jestem współwłaścicielem domu mody. I to ja zarabiam zdecydowanie więcej.
- W takiej sytuacji orzekając o winie żony wyeliminuje pan płacenie alimentów, o które  może wnosić z uwagi na pogorszenie się jej sytuacji materialnej.
- A to z pewnością – pokiwał głową – Zawsze ceniła wygodne i wystawne życie przy minimum wysiłku. Także o orzekanie o winie jest tutaj najrozsądniejszym wyjściem.
- Natomiast bez względu na to, czy zdecyduje się pan wnosić o orzekanie o winie, czy też nie, powinien pan się skupić na kwestii podziału majątku. Sugerowałabym zająć się tym od razu, a nie dokładać tej kwestii na później, bo to zwykle rodzi więcej problemów. W przypadku sporych dysproporcji w dochodach, o których pan wspomniał, zupełnie inny jest pański wkład w majątek wspólny. I tutaj, o ile nie istnieje szereg okoliczności, może pan wnioskować o nierówny podział majątku. Powinien pan na tę kwestię zwrócić szczególną uwagę formułują wniosek. Odpowiednie wzory są dostępne w Internecie. Ja również służę swoją pomocą, konsultacją, ewentualną korektą.
- W zasadzie to powinienem od tego zacząć… - chrząknął, jakby lekko zakłopotany – że ja nie przyszedłem tutaj po samą poradę. Chciałabym, żeby to właśnie pani reprezentowała mnie w sądzie.
- Dobrze – uśmiechnęła się delikatnie – W takim razie podpiszemy pełnomocnictwo do reprezentowania pana w sądzie i będę mogła załatwiać wszelkie kwestie formalne. Od razu podpiszemy umowę. I tutaj muszę uprzedzić, że moje honorarium to dziesięć tysięcy – kiwnął głową, przyjmując jej warunki - W tej kwocie mieszczą się wszystkie pisma i reprezentowanie pana przed sądem bez względu na to, ile tych spraw będzie. Koszty związane z podziałem majątku uzależnione będą od tego, czy uda nam się porozumieć z pańską małżonką, czy konieczny będzie podział sądowny. Jeżeli będziemy zmuszeni do podziału sądownego moje honorarium uzależnione będzie o wysokości państwa majątku. Ale o tym następnym razem.
- Oczywiście. Zgadzam się na wszystko – chwyciła w dłoń telefon proszę sekretarkę o przygotowanie umowy i pełnomocnictwa
- Umówimy się na kolejne spotkanie i wtedy ustalimy strategię działania, a ja zajmę się przygotowywaniem wniosków. Proszę o dostarczenie aktu ślubu i zaświadczenia o zarobkach. Proszę również się zastanowić, kogo będziemy mogli powołać na świadka, kto może mieć informacje na temat romansu pańskiej żony. Przyjaciele, sąsiedzi, rodzina. Oczywiście wykorzystamy te zdjęcia. Proszę również o oszacowanie państwa majątku. Najlepiej proszę sporządzić listę – zaczęła przeglądać kalendarz -  Proponuję spotkać  się w przyszłym tygodniu w środę lub czwartek – młoda blondynka cichym pukaniem oznajmiła swoje przyjście i podała adwokat kilka kartek – Jakie godziny panu odpowiadają?
- Obojętnie. Dostosuję się pani kalendarza
- To proponuję w środę o czternastej.
- Oczywiście, będę – zapisał termin spotkania w kalendarzu smartfona
- Tutaj umowa. Jeśli nie ma pan żadnych uwag, proszę o parafkę na każdej stronie i podpis – dokumenty przejrzał pobieżnie i podpisał zgodnie z wytycznymi
- Jeden egzemplarz dla pana, drugi dla mnie – podzieliła kartki – Czy informował pan już małżonkę o chęci wniesienia o rozwód?
- Nie. Jeszcze z nią nie rozmawiałem. Wolałem najpierw znaleźć odpowiedniego adwokata – uśmiechnął się szeroko, prezentując dołeczki w pełnej krasie
- No tak – odpowiedziała mu również promiennym uśmiechem – Widzimy się w takim razie w środę. Bardzo proszę pamiętać o tych wszystkich rzeczach, o których rozmawialiśmy, żebyśmy mogli zacząć działać.
- Jasne. Dziękuję bardzo pani mecenas – wstali niemal równocześnie
- I ja dziękuję – wyciągnęła dłoń w jego kierunku, którą uścisnął – Do zobaczenia
- Do zobaczenia – ukłonił się i opuścił jej gabinet.