- Ty tutaj?– Mikołaj ubrany w spodnie dresowe i sportową, mokrą od potu koszulkę zajrzał do ich domowego gabinetu chwilę przed dziesiątą
- Jak widzisz – odparła, nie odrywając wzroku od komputera.
- Nie jedziesz dzisiaj do firmy? – zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Zresztą trudno było wyciągnąć inne wioski, gdy siedziała za biurkiem w jeansach i bordowym polo. Do pracy wybierała zdecydowanie bardziej eleganckie stroje.
- Nie – mruknęła
- Coś się stało? – drążył, przyglądając jej się bacznie. Gdyby nie był cały mokry z pewnością rozsiadłby się wygodnie na stojącym obok biblioteczki szezlongu.
- Nic się nie stało – wzruszyła ramionami – W biurze jest mega zamieszanie i rozgardiasz. Cztery tygodnie do premiery kolekcji więc Pshemko szaleje. A ja potrzebuję w spokoju przejrzeć te zestawienia, Maciek ma mi dziś przesłać jeszcze raport finansowy, z którym chciałabym się zapoznać w spokoju a nie pomiędzy uspokajaniem projektanta a podpisywaniem faktury za papier do kibla – mruknęła – A poza tym o piętnastej mam kosmetyczkę, stąd mam bliżej. Zresztą myślałam, że się ucieszysz – przyjrzała mu się uważnie – Ostatnio mi zarzucałeś, że trzy czwarte doby spędzam poza domem. Jak chcesz to wieczorem możemy iść gdzieś razem na kolację.
- Super. Zarezerwuję stolik w Bristolu – kiwnęła głową na znak zgody, chociaż szczerze tego miejsca nie znosiła. Niestety Mikołaj je uwielbiał.
Złożył mokry pocałunek na jej barku. Wysunął się z niej i chwytając na ręce zaniósł w kierunku fotela. Całe szczęście, że jego silne ramiona otulały jej ciało, bo od przebytej chwilę temu rozkoszy nie była w stanie ustać na nogach. Miała wrażenie, że są one jak z waty i gdy tylko ją puści, ona osunie się na ziemię. Posadził ją sobie na kolanach i nieco okrył ich nagie ciała swoją marynarką, która do tej pory zwisała z oparcia sofy. Wtuliła się w niego niczym kotka próbując odzyskać jasność myślenia i nabrać nieco sił po tym namiętnym maratonie.
- Uwielbiam cię – wymruczał po chwili wprost do jej ucha. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ten ton powoduje, że miękną jej kolana – Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę spędzić z tobą jesienny weekend nad morzem – musnęła wargami jego zarośnięty policzek i ześlizgnęła się z jego kolan w poszukiwaniu sukienki.
- Już o tym rozmawialiśmy – westchnęła, odnajdując ubranie na lampie w rogu pokoju. Ich dzisiejsze zbliżenie było pełne pasji i szaleństwa. Szczerze musiała przyznać, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyła. W ogóle przy Marku odkrywała nowe oblicza seksu i swoje pragnienia, choć musieli ograniczać się wyłącznie do zacisza jej biura.
- Wiem – przyglądał jej się z nieskłamanym zachwytem – Ale na taką kobietę jak ty czekałem całe życie i chciałbym więcej i więcej – oświadczył, co spowodowało, że na chwilę zamarła. Posłał jej niemrawy uśmiech
- Doskonale wiesz, jaka jest sytuacja. Nie stawiaj mnie pod ścianą – rzekła poważnym tonem. Pokiwał głową z rezygnacją i pospiesznie się ubrał
- Wyjdź proszę z budynku tylnymi drzwiami – poprosiła wracając do pracy. Opuścił jej gabinet bez słowa
Z korytarza zaczęły dochodzić charakterystyczne dźwięki. Błyskawicznie się od niej odsunął i zajął miejsce po drugiej stronie biurka, rozkładając swój kalendarz. Minutę później w drzwiach stanął pan Rybakow.
- Pokaz jest w czwartek, natomiast uruchomienie sklepu tego samego wieczora sprawi, że strona nam stanie, zwłaszcza w przypadku transmisji online z pokazu – oświadczył. Przez pierwsze sekundy udawała, iż nie zauważyła, że nie są sami – Ze sprzedażą dobrze wystartować w poniedziałek albo w niedzielę. To już do twojej decyzji
- Niedziela. Musimy wykorzystać efekt świeżości i fakt, że w weekend ludzie mają więcej czasu na przeglądanie Internetu. Mikołaj? – uniosła głowę ponad laptopa, napotykając przeszywający wzrok męża. Jej towarzysz odwrócił się gwałtownie
- Dzień dobry – odparł, ale nie spotkał się z odpowiedzią Rosjanina, który był ewidentnie rozdrażniony sytuacją
- Miałeś być jutro – zmarszczyła brwi. Jeszcze wczoraj zapewniał ją, że przyleci na Okęcie samolotem rejsowym w czwartkowe południe
- Ale stęskniłem się za żoną i przyspieszyłem lot. Nie będę państwu przeszkadzał – rzekł z lekkim przekąsem – Idę pod prysznic
- Będę się zbierał – pucołowaty blondyn wrzucił kalendarz i pendrive do plecaka
- Dziękuję ci bardzo. Jesteśmy w kontakcie – uśmiechnęła się do niego szczerze i odetchnęła głęboko.
Nie minął kwadrans, gdy Rosjanin ubrany w miodowe chinosy i błękitną koszulę ponownie zajrzał do gabinetu
- Zasłużyłem na małego buziaka? – usiadł na kancie biurka – Stęskniony wróciłem do ukochanej żony – uśmiechnęła się pod nosem i krótko musnęła jego usta – Przez twojego gościa nie miałem szansy się z tobą przywitać – dodał i ponownie złączył ich wargi w pocałunku bardziej żarliwym
- Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj. Nic nie mówiłeś
- Chciałem ci zrobić niespodziankę i powitać cię kolacją po powrocie z biura. Już nawet zamówiłem catering ze Staromiejskiej. Nawet gdybym chciał moje umiejętności kulinarne nie są wystarczające by przygotować twojego ulubionego indyka – uśmiechnęła się
- Sos do tego indyka jest wyjątkowy, ale twoją zapiekankę makaronową zjadam równie chętnie
- A czemu ty znów pracujesz z domu? – przyjrzał jej się badawczo, obrzucając biurko uważnym spojrzeniem
- Tak jakoś wyszło – wzruszyła ramionami – To o której ta kolacja? – próbowała zmienić temat, ale nie odpuszczał
- Coś kręcisz… - zmarszczył brwi – Co się dzieje? Jest tydzień do pokazu, a ty siedzisz tutaj zamiast w firmie
- Jest Maciek, Ania i Marek – jego wzrok mówił, że nie odpuści dopóki nie pozna powodu jej dziwnego zachowania. Fakt, że przez ostatnie miesiące spędzała w firmie trzy czwarte doby. Westchnęła – Ok, przyznaję… Lekko się posprzeczałam z Dobrzańskim. Od tygodnia trochę się licytowaliśmy o koncepcję sprzedaży. On jedno, ja drugie. I wczoraj Maciek zrobił symulacje i wyszło, że Marek miał rację – teatralnie wywróciła oczami – A ja nie mam ochoty go przepraszać, a tym bardziej przyznawać, że jego pomysł był lepszy i że przez mój upór straciliśmy kilka dni na przygotowania – wzruszyła ramionami – Dlatego na najbliższe dwa dni zaszyłam się tutaj. Niech we trójkę ogarniają sprawy na Lwowskiej – Mikołaj zaśmiał się, patrząc na nią z pobłażaniem.
- A ten człowiek? – wskazał na krzesło, które jeszcze kilkanaście minut temu zajmował blondyn – Prosiłem, byś nie wpuszczała do domu obcych ludzi.
- Nie jest obcy, Przemek jest u nas informatykiem. Nie mogłam ściągnąć danych z firmowego systemu, więc podjechał w drodze do pracy, a przy okazji ustalaliśmy koncepcję sklepu online. Przemek właśnie skończył go projektować i pokazał mi wersję testową. Ustaliliśmy, że musi dodać jeszcze dwie zakładki z rozmiarówką i poradami Pshemko.
- No dobrze – westchnął – Ale nie zapraszaj tutaj nikogo więcej, dobrze? – niechętnie kiwnęła głową.