B

poniedziałek, 26 marca 2018

'Umowa' XXIX ost.


- Ula – zapukał cicho do drzwi – Otwórz – poprosił

- Daj mi spokój – rzekła na tyle głośno, by ją usłyszał. Dłonią otarła mokre od łez policzki. Leżała zwinięta w kłębek i właśnie sobie uświadamiała, że Marek Dobrzański był jej największym życiowym rozczarowaniem. Była naiwna łudząc się, że ludzie się zmieniają. Chociaż ludzie może się zmieniają, ale nie Marek. On potrafił tylko świetnie się maskować.

- Porozmawiaj ze mną. Proszę cię – jęczał pod drzwiami

- Zostaw mnie! – krzyknęła – Śpisz dzisiaj na kanapie – dodała już nieco spokojniejszym tonem, gładząc swój zaokrąglony brzuch. Gdyby nie była w ciąży z całą pewnością by się w tym momencie spakowała. Doskonale wiedziała, że nie powinna się teraz denerwować, bo wszystko odbija się na dziecku. Dzisiejsza wizyta Genowefy Brzeskiej kompletnie ją rozbiła i odarła ze złudzeń. Przy babce starała się zachować pozorny spokój, ale gdy tylko staruszka opuściła ich mieszkanie zaszyła się w sypialni, uprzednio wyrzucając jego poduszkę na korytarz i zamykając drzwi na klucz.

- Skarbie, to nie jest tak, jak myślisz – nie poddawał się – Wszystko ci wyjaśnię. Otwórz, porozmawiajmy – stwierdziła, że najlepszą metodą będzie ignorowanie go. W końcu nie będzie sterczał pod drzwiami cały wieczór i całą noc. Rzeczywiście po kilku minutach odpuścił i zszedł na dół, dając żonie upragniony spokój.

Długo nie mogła zasnąć. Pamięcią wracała do początków ich związku. Do małżeństwa, a w zasadzie umowy, która z czasem straciła na znaczeniu. Do miłości, tęsknoty, żalu, wściekłości, rozczarowania i szczęścia. Myśli kotłowały jej się w głowie. Doskonale pamiętała swój powrót do Warszawy, jakby zdarzyło się to wczoraj, a nie osiem miesięcy temu. Była przekonana, że ten układ zakończy się rozwodem. Owszem, zakochała się w swoim mężu, ale nie zamierzała przyznawać się do swoich uczuć i żebrać o jego miłość. Zwłaszcza, że Marek Dobrzański nie potrafił kochać. Chociaż nie, kochał, siebie, seks i pieniądze. Maciej ją ostrzegał, ale nie chciała słuchać. To teraz ma za swoje. Zostanie z kilkuset tysiącami, niespełnioną miłością i samotnością. Nie była typem, który potrafi się odkochać i ponownie zakochać w dwa miesiące. Wydawało jej się, że zrealizuje plan na chłodno, że taki ktoś, jak Marek nie poruszy jej serca. Myliła się. Myliła się również jeśli chodzi o Marka. Zamiast orzeczenia rozwodu dostała pierścionek i wyznanie miłości.

Obudził ją zapach kawy. Leniwie otworzyła oczy i dostrzegła parującą filiżankę na jej szafce nocnej. Odwróciła głowę w drugą stronę, jednak obok nie było męża. Za to na jego poduszce leżał duży bukiet czerwonych róż. Zastanawiała się, kiedy zdążył go ściągnąć do domu, skoro zegarek wskazywał dopiero ósmą piętnaście. Wciągnęła na siebie wytarte jeansy i -shirt, w których zazwyczaj chodziła po domu i które leżały na brzegu szafy i zeszła na dół. Dobrzański w dresowych spodniach, bez koszulki krzątał się w kuchni. Zamierzał właśnie wyciskać sok z cytrusów, gdy przytuliła się do jego pleców. Momentalnie się odwrócił i z uśmiechem objął ją ramionami, przytulając do siebie

- Dzień dobry kochanie – rzekł z tym swoim uwodzicielskim uśmiechem i musnął ustami czubek jej nosa – Przepraszam bardzo – odsunął ją na odległość ramion i obrzucił ją krytycznym spojrzeniem – dlaczego ty jesteś ubrana?

- Bo za dwadzieścia pięć dziewiąta? – odsunęła się podjadając pomidorki koktajlowe, które zdążył opłukać

- I? – zapytał, splatając ramiona w wymownej pozie 

- I za godzinę jadę do firmy

- Dokąd? Bo ja się chyba przesłyszałem – zmarszczył brwi wyraźnie niezadowolony – Za godzinę mieliśmy być w sądzie, dokąd się na szczęście nie wybieramy. Więc w tym czasie nie mogłaś mieć zaplanowanej wizyty w firmie. Stęskniłem się za swoją żoną, której nie widziałem półtora miesiąca. Miałem nadzieję, że spędzimy cały dzień razem w domu

- Chciałeś chyba powiedzieć w łóżku – spojrzała na niego prowokacyjnie, doskonale zdając sobie sprawę, co chodzi mu po głowie.

- I co w tym złego? – wzruszył ramionami - Czekałem na ciebie długie tygodnie – oparł się o szefki kuchenne i spojrzał jej prosto w oczy - Nie mogłem sobie podarować, że nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego przed twoim wyjazdem. Cholernie żałowałem, że nie pojechałem tam z tobą, choć wiedziałem, że nie miałem prawa. Prawie nie znam twojej rodziny - rzekł z goryczą - Nie potrafię zliczyć, ile razy miałem ochotę jechać do sądu i wycofać te cholerne papiery. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że nie miałem pewności, co ty czujesz i czy nie będziesz na mnie wściekła. Bo przecież mieliśmy inną umowę. A teraz, skoro oboje chcemy być razem, to chyba powinniśmy spędzić trochę czasu razem i porozmawiać o przyszłości.

Pytała samą siebie, czy wtedy też grał. Czyżby dała się wmanipulować w tę grę? Czy była aż tak ślepa, a on potrafił perfekcyjnie udawać nie tylko przed rodziną, ale i przed nią samą? I pomyśleć, że kilka miesięcy temu świętowali pierwszą rozliczę ślubu, a wtedy ona poinformowała go o ciąży. Był przeszczęśliwy.

Powieki ciężko opadły dopiero nad ranem. Kompletnie wykończona bezsenną nocą nie mogła się dobudzić. Miała ochotę znów wtulić głowę w poduszkę i odpłynąć, ale uniemożliwiał jej to jednostajny dźwięk. Jakby tuż obok niej, w rant łóżka albo ramę okienną, swoją pracę rozpoczął dzięcioł.

- Ulka nie wygłupiaj się – dotarł do niej głos Marka. Jakby z oddali, innego świata - Jak nie chcesz rozmawiać, to nie będę cię zmuszał, ale otwórz. Musisz coś zjeść. Dochodzi dziewiąta – słychać było, że powoli traci cierpliwość - Otwórz te cholerne drzwi! Nie zmuszaj mnie, żebym je wyważył. Chryste panie, ja nawet nie wiem, czy ty tam żyjesz! – ta chwila ciszy dała jej nadzieję, że jednak odpuści - Ok, sama chciałaś. Liczę do pięciu, jak nie otworzysz, to je wywalam! Co to za poroniony pomysł, żeby montować zamek w drzwiach od sypialni – dodał nieco ciszej, bardziej do siebie, ale i tak słyszała – Raz! Dwa! – zaczął wyliczać. Gdy padło ‘trzy’, przekręciła klucz i nie czekając aż wejdzie, ponownie ulokowała się na łóżku. Najwyraźniej go zaskoczyła, bo chwilę to trwało, zanim pojawił się w sypialni z tacą pełną zdrowych smakołyków – Ula – rzekł w ten swój charakterystyczny sposób. Zawsze powodowało to szybsze bicie serca, ale nie dzisiaj – Jak się czujesz?

- Cóż za troska – odparła z kpiną i odwróciła się do niego plecami. Nie poddawał się i usiadł tuż obok niej

- Posłuchaj – zaczął, ale nie dała mu dokończyć

- Podobno miałeś mnie nie zmuszać do rozmów – prychnęła z pretensją

- Ale to jest jedno wielkie nieporozumienie – westchnął

- Jasne – zaśmiała się z kpiną – Cały czas chodzi ci tylko o pieniądze. Na początku chociaż mnie informowałeś o swoich planach i traktowałeś, jak partnera. A teraz mnie oszukałeś i wmanipulowałeś w to wszystko, wykorzystując moją miłość – rzekła oskarżycielsko

- Nieprawda – pokręcił głową. Gwałtownie odwróciła się w jego stronę

- Taaaa, największy materialista w tym kraju zapomniał o tym, że babka obiecała mu willę w centrum Berlina jeśli tylko zapłodni żonę – syknęła z kpiną – Takie bajeczki to możesz sobie wciskać swojej mamusi, albo babuni, która jest szczęśliwa, że jej wnuk Casanova wreszcie się ustatkował. Ty nie masz uczuć. Dla ciebie liczy się tylko kasa. Dlatego chciałeś mieć dziecko. Może po narodzinach Amelki zrobimy sobie kolejne? Ile za nie dostaniesz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby - Dom na Majorce, sztabki złota? A może cenne obrazy, albo akcje? Ile jest warte nasze dziecko? Pół miliona? Milion? Na ile je wyceniasz? – pytała oskarżycielsko ledwie hamując łzy. Przed oczami stanął mu obraz małżonki z wczorajszego dnia.

- Nie macie pojęcia, jak się cieszę. Nie mogę się doczekać, aż zostanę prababcią – Genowefa była wyraźnie podekscytowana – Żadna z moich przyjaciółek jeszcze nie ma prawnuka! – rzekła z wyraźną dumą

- To jeszcze cztery miesiące – odezwał się Dobrzański, delikatnie gładząc brzuch małżonki

- Szybko zleci – zaśmiała się – już możecie odliczać czas do tych nieprzespanych nocy. Wychowanie dziecka to trudna i odpowiedzialna sztuka, ale niezwykle satysfakcjonująca. Cieszę się, że się na nią zdecydowaliście. I mam nadzieję Marusiu, że mała jednak odziedziczy większość cech po Uli. Ty przez pierwsze dwa miesiące darłeś się w niebogłosy. Zresztą ten charakterek został ci do dzisiaj – Ulka parsknęła śmiechem, kiwając głową potakująco. Trudno było jej nie zgodzić się z Brzeską. Sama marzyła, by córeczka nie poszła w ślady ojca i nie łamała serc. Staruszka niechętnie zbierała się do wyjścia – Formalności z przepisaniem domu załatwimy, gdy mała pojawi się na świecie. Rozmawiałam już z notariuszem, potrzebny będzie akt urodzenia – odparła w stronę wnuka, który odprowadzał ją do drzwi. Nim zniknął z Brzeską w przedpokoju, zdążył zerknąć na żonę. Aż go ścisnęło w środku, gdy dostrzegł ból i rozczarowanie w jej oczach. Doskonale widział, jak zaciskała zęby i trzymała fason do końca wizyty.

- Zapomniałem ci o tym powiedzieć – mruknął – Przepraszam. Kompletnie wyleciało mi z głowy, co kiedyś mi obiecywała i czym skłaniała do założenia rodziny.

- Jasne – zaśmiała się szyderczo – Potrzebowałeś mnie tylko do seksu i pieniędzy. Najpierw urządzałeś szopkę ze ślubem żeby tylko zgarnąć pieniądze, a teraz postanowiłeś mieć dziecko, żeby do kompletu dołożyć dom. Świetny plan! Wiesz, co jej powiem – położyła dłoń na brzuchu – Że tatuś ją zrobił, żeby być bogatym. Będzie przeszczęśliwa i będzie z ciebie dumna. Będzie miała kochającą matkę, ojca materialistę, pieniądze i rozbitą rodzinę. Brawo!

- Dasz mi w końcu dojść do słowa? – zirytował się, że przez jej słowotok nie może wyjaśnić tego cholernego nieporozumienia – Kocham cię. Kompletnie zapomniałem o tej propozycji babki. Jeśli liczyłbym na pieniądze, poinformowałbym cię o jej zamiarach, żebyś nie była zaskoczona. Chciałem mieć z tobą dziecko nie dla pieniędzy. Jestem w takim wieku, że skoro już znalazłem właściwą kobietę, to nie było na co czekać. Ty też chciałaś być matką. Ona mnie wczoraj zaskoczyła, od razu powinienem protestować. Odmówię jej i zrezygnujemy z tej darowizny. Mamy gdzie mieszkać, mamy dwie dobrze prosperujące firmy, mamy za co żyć. Pieniądze to nie wszystko, liczy się rodzina. Nasza rodzina – pogładził ją po policzku, widząc, jak oddycha szybko, nierówno. Osiągnął mały sukces, nie odsunęła się i nie strąciła jego dłoni – A jeśli będzie się upierać przeznaczymy te pieniądze na cele charytatywne. Chcę ciebie i naszą córkę, a nie tą pieprzoną willę. Ta umowa nie ma już dla mnie najmniejszego znaczenia – dodał, przytulając głowę do jej brzucha – Chociaż dzięki niej jestem twoim mężem – wyszczerzył się, spoglądając w jej oczy z miłością.