- Przepraszam bardzo, jak ty
to sobie wyobrażasz? – huknął na nią. Z wściekłości zacisnął pięść, aż
pobielały mu knykcie.
- Nie tym tonem! –
odpowiedziała mu w podobny sposób. Wziął głęboki oddech.
- Przepraszam – nerwowo
podrapał się po głowie - Po prostu to wszystko jest na jakiś wariackich
papierach. Zamierzasz prosto z lotniska przyjechać do sądu? – opuszkami palców
dudnił w blat stołu. Zdecydowanie musiał nalać sobie szklaneczkę czegoś
mocniejszego. Gwałtownie ruszył w stronę stolika z alkoholami.
- Nie martw się. Będę na
czas.
- Wcale się nie martwię! Po
prostu chciałbym z tobą wcześniej porozmawiać – wypił haustem połowę zawartości
- Przecież rozmawiamy
- Przez telefon – podkreślił
dobitnie - Uważam, że kwestie naszego małżeństwa są na tyle ważne, by ich nie
omawiać podczas pięciominutowej pogadanki między twoim lunchem a moją kolacją -
syknął
- Formalności zostały
dopełnione, dokumenty podpisane. Jest intercyza. Wszystko mamy ustalone.
- Świetnie! Czyli uważasz,
że nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Po wspólnym roku – wyraźnie zaznaczył -
Bo ja uważam wręcz przeciwnie. I wydaje mi się, że nie wymagam zbyt wiele. Pół
godziny rozmowy chyba mi się należy. A pomysł przyjazdu z Okęcia na salę sądową
jest poroniony. Cześć – nie dał jej szansy na odpowiedź. Po prostu się
rozłączył. Oddychał nerwowo. Był wściekły. Na siebie, że tak poprowadził tę
rozmowę i praktycznie rzucił słuchawką. Na sytuację, że dramat Jaśka rozegrał
się akurat wtedy, gdy nadszedł w ich życiu czas ostatecznych decyzji. I na Ulę,
że swoim zachowaniem cały czas pokazywała mu, że ich małżeństwo było dla niej
wyłącznie umową i nie będzie miała problemów wykreślić go ze swojego życia. Sytuacja
wymykała mu się spod kontroli i doprowadzało go to do szału. Nie wiedział na
czym stoi i szczerze tego nie znosił. Od początku umowy miał wszystko doskonale
zaplanowane. Realizował plan punkt po punkcie. Udało mu się uśpić czujność
rodziny, zgarnąć majątek, przekonać Ulę do rozszerzenia warunków umowy. Nie
wiedział tylko jaki będzie finał tego kontraktu, bo wiele się zmieniło.
Przynajmniej dla niego. Dopił duszkiem pozostałą zawartość szklanki i nalał
sobie kolejnego drinka. Zachowanie Uli było jednoznaczne. Skupiła się na
bracie, nie spieszyła się z powrotem, bo ich rozwód był tylko formalnością i
zakończeniem transakcji. A może to odciąganie przyjazdu do Warszawy było
celowe. Może po prostu przed nim uciekała, a brat był tylko pretekstem? Podjął
decyzję, że nie będzie dłużej zwlekał i zrobi wreszcie to, co powinien już
kilka tygodni temu.
Wybrał jej numer, gdy tylko
wybiło południe. Polskę i Kanadę dzieło pięć godzin. Miał świadomość, że może
jeszcze spać, ale nie mógł dłużej czekać.
- Halo? – odebrała po
czwartym sygnale. Nie była zaspana, ale jej głos był zimny, nieprzyjemny.
- Cześć – zaczął niepewnie,
mając świadomość, że jest na niego wściekła za wczorajszą rozmowę. I tak był
wdzięczny, że odebrała. Nie słysząc reakcji z jej strony postanowił kontynuować
– Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Zdenerwowałem się i byłem bardzo
nieprzyjemny. Nie powinienem rozmawiać z tobą w ten sposób.
- Nie powinieneś – odparła
ciut łagodniej.
- Po prostu twój wyjazd się
przeciąga, ja… - urwał na chwilę próbując zebrać myśli – ja po prostu nie chcę
po takim czasie, po tak długiej przerwie spotkać się z tobą na sądowym
korytarzu. Podaj mi wasz adres. Przylatuję w czwartek do Toronto. Znajdę sobie
hotel gdzieś w pobliżu.
- Rozszerzasz działalność na
rynek kanadyjski? – zaśmiała się nerwowo
- Nie. Lecę do ciebie. Skoro
Ty nie możesz przyjechać wcześniej, to ja pojadę, żebyśmy mogli spokojnie
porozmawiać.
- Daj spokój. To bez sensu,
żebyś jechał taki kawał drogi, gdy ja będę za kilka dni w Warszawie. Ok –
westchnęła ciężko – przyjadę wcześniej. Dzień albo dwa. Zadowolony?
- Bardzo – rzekł miękko
- Dam znać, jak zarezerwuję
lot
- Odbiorę cię z lotniska –
zadeklarował - Miłego dnia
Pogwizdywał pod nosem,
przyprawiając mięso, które zamierzał podać na kolację. Cały dzień miał
perfekcyjnie zaplanowany. Nie poszedł do pracy, zastrzegając, że jest poza
zasięgiem i wszelkimi sprawami ma się zająć Olszański. Z samego rana ściągnął
panią Ludmiłę, by doprowadziła mieszkanie do porządku, a on zajął się zakupami
i gotowaniem. O dziewiętnastej miał odebrać żonę z Okęcia. Czuł podekscytowanie
związane z jej powrotem wymieszane z niepewnością. Właśnie chował przygotowane
polędwiczki do lodówki, gdy usłyszał dźwięk otwieranego zamka. Zaskoczony
spojrzał na zegarek, wskazujący kilka minut po piętnastej. Klucze po mieszkania
miały tylko trzy osoby, on, Ula i właściciel mieszkania, który na stałe
mieszkał we Wrocławiu. Wyszedł do przedpokoju i ujrzał ją w towarzystwie dwóch
walizek. Przyglądał jej się zachwyconym spojrzeniem, a na jego twarz
przyozdabiał szeroki uśmiech. Wydawała się nie mniej zaskoczona jego obecnością
w domu.
- Ula – zdążył szepnąć nim
zamknął ją w swoich ramionach. Czując jej ciepło, zapach, zdał sobie sprawę,
jak bardzo mu jej brakowało przez ostatnie tygodnie – Tęskniłem – wymruczał
wprost do ucha i delikatnie musnął jej wargi, by chwili wpić się w nie
zachłannie. Przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie i zaplątała ręce na karku.
Mruknął z zadowoleniem, gdy język Ulki rozpoczął intymny taniec we wnętrzu jego
ust. Sądził, że będzie bardziej zdystansowana. To namiętne powitanie dało mu
nadzieję, że jutro nie wylądują na sądowym korytarzu, a prędzej w sypialni.
- Już wiem, dlaczego
chciałeś, żebym przyjechała wcześniej – zaśmiała się pod nosem, gdy oderwała
się od jego ust – Pamiętaj, że to będzie ostatni raz – szepnęła wprost w jego
wargi, rozpinając powoli guziki jego koszuli. Uwięziony pod czarnymi jeansami
penis dawał mu wyraźny znak, by nie zaważając na nic, pozbyć się ubrań i wziąć
ją choćby pośrodku przedpokoju. Serce i rozum podpowiadało, że najpierw powinni
porozmawiać. Odsunął się nieznacznie
- Mam nadzieję, że nie –
szepnął z delikatnym uśmiechem i chwycił jej dłoń w swoją – Chodź do salonu.
Pogadamy. Wina? Chyba, że jesteś głodna, to możemy coś zamówić. Wprawdzie
zacząłem przygotowywać kolację, ale będzie za jakieś trzy godziny
- Jadłam na lotnisku w
Paryżu – ściągnęła czółenka i usiadła na sofie podkulając nogi – Ale wina
chętnie – przyglądała mu się badawczo. Zachowywał się dziwnie. Zaskoczył ją, że
przerwał pieszczoty i postanowił rozmawiać. Szczerze, to wolałaby się spotkać z
nim jutro w sądzie, niż teraz pić z nim i analizować ich związek. Zamierzał jej
zafundować psychiczną torturę. Podał jej kieliszek i usiadł tuż obok.
- W Paryżu? – przyjrzał jej
się badawczo – I dlaczego nie zadzwoniłaś, że przylatujesz wcześniej? – zapytał
z lekką naganą w głosie – Przecież miałem cię odebrać
- Nad Toronto nadciągał
orkan. Istniało ryzyko, że loty będą opóźnione albo odwołane. Więc
zrezygnowałam z bezpośredniego połączenia i wyleciałam o świcie Air France z
przesiadką w Paryżu. Sądziłam, że będziesz w firmie. Nie chciałam ci dezorganizować dnia.
- Cieszę się, że już jesteś
– pogładził kciukiem jej policzek. Tego czułego gestu zupełnie się nie
spodziewała.
- Gdybym przez pogodę nie
przyleciała chyba byś mnie jutro w sądzie udusił – zaśmiała się, ale celowo
skierowała ich rozmowę na temat rozwodu. Gubiła się i chciała jak najszybciej
dowiedzieć się, o co mu chodzi.
- Właśnie chciałem
porozmawiać o dniu jutrzejszym - wziął głęboki oddech. Nie było na co czekać.
Wóz, albo przewóz – Wiem, jakie masz o mnie zdanie. Wiem, że uważasz, że mam
paskudny charakter i nie nadaję się na partnera – przyglądała mu się bacznie,
chłonąc z uwagą każde jego słowo – Ale wiele się przez ten rok wydarzyło między
nami. Całkiem dobrze się dogadywaliśmy. Ja się zmieniłem. Inaczej patrzę na
wiele spraw. Dzięki tobie. I za to chciałbym ci podziękować – spuściła wzrok,
najwyraźniej mając ważenie, że to koniec akademii. Za chwilę dostanie kwiaty i
dyplom uznania. A na koniec, w ramach podziękowania za miesiące udawania i
sympatię jego rodziny, przeleci ją, fundując orgazm roku. Nie była zaskoczona.
W sumie tego się spodziewała jadąc tutaj – Ula, ja…. Ja nie chcę tego rozwodu –
gwałtownie uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy - Kocham cię i już sobie
nie wyobrażam życia bez ciebie – chwycił jej twarz w swoje dłonie i z
niepokojem wyczekiwał reakcji - Jeśli ty też coś do mnie czujesz, to nie jedźmy
jutro do sądu. Daj nam szansę.
Przygniótł ją swoim
ciężarem. Od ust, przez szyję, schodził z pocałunkami niżej, by wreszcie
dotrzeć do kształtnych piersi. Zębami zsunął ramiączko granatowego stanika,
odsłaniając sterczące ustki, do których przyssał się zachłannie. Prawą dłonią
powiódł po plecach i jednym, sprawnym ruchem rozpiął zapięcie koronkowego
skrawka materiału, który po chwili podzielił los satynowej bluzki i wylądował
za kanapą. Doskonale znali swoje ciała, ale ta kilkutygodniowa rozłąka
sprawiła, że teraz czuli, jakby odkrywali je na nowo. Gdy choć na chwilę się od
siebie odrywali, tonęła w jego spojrzeniu pełnym pożądania i miłości. Jego
biodra poruszały się miarowo, prowadząc ich oboje do spełnienia. Niemal przyklejony
do jej pleców, wtulał głowę w jej szyję, całował wargi, gdy choć na chwilę
odwracała głowę w jego kierunku.
- Jesteś doskonała pod
każdym względem – wymruczał jej do ucha, a usta zaczęły znaczyć wilgotną
ścieżkę na linii jej żuchwy.
Sięgnął do leżących pod
stołem spodni i w kieszeni odszukał granatowe pudełeczko. Otworzył i położył na
jej rozpalonej skórze, tuż pomiędzy piersiami. Zerknęła na pierścionek z brylantem.
Był piękny w swej prostocie i dzięki temu tak bardzo do niej pasował.
- Wiem, że nasze zaręczyny i
ślub nie powinny wyglądać tak, jak wyglądały. Zabrakło w nich przede wszystkim
uczuć – rzekł szczerze – Ale wszystko się zmieniło.
- Zawsze inaczej wyobrażałam
sobie mojego męża – zaśmiała się pod nosem. Odpowiedział jej uśmiechem
- A tu się pojawił palant w
BMW – prowokacyjnie spojrzał w jej oczy
- No co zrobisz, jak nic nie
zrobisz – teatralnie wzruszyła ramionami
- Zawsze mogę zamienić je na
Audi – celowo się z nią droczył. Doskonale o tym wiedziała
- Ooo nie – skrzywiła się –
pokochałam palanta w BMW i niech tak zostanie – uśmiechnął się z malującym się
na twarzy szczęściem. Wreszcie po imieniu nazwała uczucie, którym go darzyła.
- Chciałbym, żeby ten
pierścionek był symbolem nowego początku i naszej wspólnej drogi, w której
najważniejsza jest miłość – nieprzypadkowo umieścił pierścionek tuż obok
obrączki.