B

czwartek, 22 marca 2018

'Umowa' XXVIII


- Przepraszam bardzo, jak ty to sobie wyobrażasz? – huknął na nią. Z wściekłości zacisnął pięść, aż pobielały mu knykcie.

- Nie tym tonem! – odpowiedziała mu w podobny sposób. Wziął głęboki oddech.

- Przepraszam – nerwowo podrapał się po głowie - Po prostu to wszystko jest na jakiś wariackich papierach. Zamierzasz prosto z lotniska przyjechać do sądu? – opuszkami palców dudnił w blat stołu. Zdecydowanie musiał nalać sobie szklaneczkę czegoś mocniejszego. Gwałtownie ruszył w stronę stolika z alkoholami.

- Nie martw się. Będę na czas.

- Wcale się nie martwię! Po prostu chciałbym z tobą wcześniej porozmawiać – wypił haustem połowę zawartości

- Przecież rozmawiamy

- Przez telefon – podkreślił dobitnie - Uważam, że kwestie naszego małżeństwa są na tyle ważne, by ich nie omawiać podczas pięciominutowej pogadanki między twoim lunchem a moją kolacją - syknął

- Formalności zostały dopełnione, dokumenty podpisane. Jest intercyza. Wszystko mamy ustalone.

- Świetnie! Czyli uważasz, że nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Po wspólnym roku – wyraźnie zaznaczył - Bo ja uważam wręcz przeciwnie. I wydaje mi się, że nie wymagam zbyt wiele. Pół godziny rozmowy chyba mi się należy. A pomysł przyjazdu z Okęcia na salę sądową jest poroniony. Cześć – nie dał jej szansy na odpowiedź. Po prostu się rozłączył. Oddychał nerwowo. Był wściekły. Na siebie, że tak poprowadził tę rozmowę i praktycznie rzucił słuchawką. Na sytuację, że dramat Jaśka rozegrał się akurat wtedy, gdy nadszedł w ich życiu czas ostatecznych decyzji. I na Ulę, że swoim zachowaniem cały czas pokazywała mu, że ich małżeństwo było dla niej wyłącznie umową i nie będzie miała problemów wykreślić go ze swojego życia. Sytuacja wymykała mu się spod kontroli i doprowadzało go to do szału. Nie wiedział na czym stoi i szczerze tego nie znosił. Od początku umowy miał wszystko doskonale zaplanowane. Realizował plan punkt po punkcie. Udało mu się uśpić czujność rodziny, zgarnąć majątek, przekonać Ulę do rozszerzenia warunków umowy. Nie wiedział tylko jaki będzie finał tego kontraktu, bo wiele się zmieniło. Przynajmniej dla niego. Dopił duszkiem pozostałą zawartość szklanki i nalał sobie kolejnego drinka. Zachowanie Uli było jednoznaczne. Skupiła się na bracie, nie spieszyła się z powrotem, bo ich rozwód był tylko formalnością i zakończeniem transakcji. A może to odciąganie przyjazdu do Warszawy było celowe. Może po prostu przed nim uciekała, a brat był tylko pretekstem? Podjął decyzję, że nie będzie dłużej zwlekał i zrobi wreszcie to, co powinien już kilka tygodni temu.

Wybrał jej numer, gdy tylko wybiło południe. Polskę i Kanadę dzieło pięć godzin. Miał świadomość, że może jeszcze spać, ale nie mógł dłużej czekać.

- Halo? – odebrała po czwartym sygnale. Nie była zaspana, ale jej głos był zimny, nieprzyjemny.

- Cześć – zaczął niepewnie, mając świadomość, że jest na niego wściekła za wczorajszą rozmowę. I tak był wdzięczny, że odebrała. Nie słysząc reakcji z jej strony postanowił kontynuować – Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Zdenerwowałem się i byłem bardzo nieprzyjemny. Nie powinienem rozmawiać z tobą w ten sposób.

- Nie powinieneś – odparła ciut łagodniej.

- Po prostu twój wyjazd się przeciąga, ja… - urwał na chwilę próbując zebrać myśli – ja po prostu nie chcę po takim czasie, po tak długiej przerwie spotkać się z tobą na sądowym korytarzu. Podaj mi wasz adres. Przylatuję w czwartek do Toronto. Znajdę sobie hotel gdzieś w pobliżu.

- Rozszerzasz działalność na rynek kanadyjski? – zaśmiała się nerwowo

- Nie. Lecę do ciebie. Skoro Ty nie możesz przyjechać wcześniej, to ja pojadę, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać.

- Daj spokój. To bez sensu, żebyś jechał taki kawał drogi, gdy ja będę za kilka dni w Warszawie. Ok – westchnęła ciężko – przyjadę wcześniej. Dzień albo dwa. Zadowolony?

- Bardzo – rzekł miękko

- Dam znać, jak zarezerwuję lot

- Odbiorę cię z lotniska – zadeklarował - Miłego dnia



Pogwizdywał pod nosem, przyprawiając mięso, które zamierzał podać na kolację. Cały dzień miał perfekcyjnie zaplanowany. Nie poszedł do pracy, zastrzegając, że jest poza zasięgiem i wszelkimi sprawami ma się zająć Olszański. Z samego rana ściągnął panią Ludmiłę, by doprowadziła mieszkanie do porządku, a on zajął się zakupami i gotowaniem. O dziewiętnastej miał odebrać żonę z Okęcia. Czuł podekscytowanie związane z jej powrotem wymieszane z niepewnością. Właśnie chował przygotowane polędwiczki do lodówki, gdy usłyszał dźwięk otwieranego zamka. Zaskoczony spojrzał na zegarek, wskazujący kilka minut po piętnastej. Klucze po mieszkania miały tylko trzy osoby, on, Ula i właściciel mieszkania, który na stałe mieszkał we Wrocławiu. Wyszedł do przedpokoju i ujrzał ją w towarzystwie dwóch walizek. Przyglądał jej się zachwyconym spojrzeniem, a na jego twarz przyozdabiał szeroki uśmiech. Wydawała się nie mniej zaskoczona jego obecnością w domu.

- Ula – zdążył szepnąć nim zamknął ją w swoich ramionach. Czując jej ciepło, zapach, zdał sobie sprawę, jak bardzo mu jej brakowało przez ostatnie tygodnie – Tęskniłem – wymruczał wprost do ucha i delikatnie musnął jej wargi, by chwili wpić się w nie zachłannie. Przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie i zaplątała ręce na karku. Mruknął z zadowoleniem, gdy język Ulki rozpoczął intymny taniec we wnętrzu jego ust. Sądził, że będzie bardziej zdystansowana. To namiętne powitanie dało mu nadzieję, że jutro nie wylądują na sądowym korytarzu, a prędzej w sypialni.

- Już wiem, dlaczego chciałeś, żebym przyjechała wcześniej – zaśmiała się pod nosem, gdy oderwała się od jego ust – Pamiętaj, że to będzie ostatni raz – szepnęła wprost w jego wargi, rozpinając powoli guziki jego koszuli. Uwięziony pod czarnymi jeansami penis dawał mu wyraźny znak, by nie zaważając na nic, pozbyć się ubrań i wziąć ją choćby pośrodku przedpokoju. Serce i rozum podpowiadało, że najpierw powinni porozmawiać. Odsunął się nieznacznie

- Mam nadzieję, że nie – szepnął z delikatnym uśmiechem i chwycił jej dłoń w swoją – Chodź do salonu. Pogadamy. Wina? Chyba, że jesteś głodna, to możemy coś zamówić. Wprawdzie zacząłem przygotowywać kolację, ale będzie za jakieś trzy godziny

- Jadłam na lotnisku w Paryżu – ściągnęła czółenka i usiadła na sofie podkulając nogi – Ale wina chętnie – przyglądała mu się badawczo. Zachowywał się dziwnie. Zaskoczył ją, że przerwał pieszczoty i postanowił rozmawiać. Szczerze, to wolałaby się spotkać z nim jutro w sądzie, niż teraz pić z nim i analizować ich związek. Zamierzał jej zafundować psychiczną torturę. Podał jej kieliszek i usiadł tuż obok.

- W Paryżu? – przyjrzał jej się badawczo – I dlaczego nie zadzwoniłaś, że przylatujesz wcześniej? – zapytał z lekką naganą w głosie – Przecież miałem cię odebrać

- Nad Toronto nadciągał orkan. Istniało ryzyko, że loty będą opóźnione albo odwołane. Więc zrezygnowałam z bezpośredniego połączenia i wyleciałam o świcie Air France z przesiadką w Paryżu. Sądziłam, że będziesz w firmie. Nie chciałam ci dezorganizować dnia. 

- Cieszę się, że już jesteś – pogładził kciukiem jej policzek. Tego czułego gestu zupełnie się nie spodziewała.  

- Gdybym przez pogodę nie przyleciała chyba byś mnie jutro w sądzie udusił – zaśmiała się, ale celowo skierowała ich rozmowę na temat rozwodu. Gubiła się i chciała jak najszybciej dowiedzieć się, o co mu chodzi.

- Właśnie chciałem porozmawiać o dniu jutrzejszym - wziął głęboki oddech. Nie było na co czekać. Wóz, albo przewóz – Wiem, jakie masz o mnie zdanie. Wiem, że uważasz, że mam paskudny charakter i nie nadaję się na partnera – przyglądała mu się bacznie, chłonąc z uwagą każde jego słowo – Ale wiele się przez ten rok wydarzyło między nami. Całkiem dobrze się dogadywaliśmy. Ja się zmieniłem. Inaczej patrzę na wiele spraw. Dzięki tobie. I za to chciałbym ci podziękować – spuściła wzrok, najwyraźniej mając ważenie, że to koniec akademii. Za chwilę dostanie kwiaty i dyplom uznania. A na koniec, w ramach podziękowania za miesiące udawania i sympatię jego rodziny, przeleci ją, fundując orgazm roku. Nie była zaskoczona. W sumie tego się spodziewała jadąc tutaj – Ula, ja…. Ja nie chcę tego rozwodu – gwałtownie uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy - Kocham cię i już sobie nie wyobrażam życia bez ciebie – chwycił jej twarz w swoje dłonie i z niepokojem wyczekiwał reakcji - Jeśli ty też coś do mnie czujesz, to nie jedźmy jutro do sądu. Daj nam szansę.

 Przygniótł ją swoim ciężarem. Od ust, przez szyję, schodził z pocałunkami niżej, by wreszcie dotrzeć do kształtnych piersi. Zębami zsunął ramiączko granatowego stanika, odsłaniając sterczące ustki, do których przyssał się zachłannie. Prawą dłonią powiódł po plecach i jednym, sprawnym ruchem rozpiął zapięcie koronkowego skrawka materiału, który po chwili podzielił los satynowej bluzki i wylądował za kanapą. Doskonale znali swoje ciała, ale ta kilkutygodniowa rozłąka sprawiła, że teraz czuli, jakby odkrywali je na nowo. Gdy choć na chwilę się od siebie odrywali, tonęła w jego spojrzeniu pełnym pożądania i miłości. Jego biodra poruszały się miarowo, prowadząc ich oboje do spełnienia. Niemal przyklejony do jej pleców, wtulał głowę w jej szyję, całował wargi, gdy choć na chwilę odwracała głowę w jego kierunku.

- Jesteś doskonała pod każdym względem – wymruczał jej do ucha, a usta zaczęły znaczyć wilgotną ścieżkę na linii jej żuchwy.


Sięgnął do leżących pod stołem spodni i w kieszeni odszukał granatowe pudełeczko. Otworzył i położył na jej rozpalonej skórze, tuż pomiędzy piersiami. Zerknęła na pierścionek z brylantem. Był piękny w swej prostocie i dzięki temu tak bardzo do niej pasował.

- Wiem, że nasze zaręczyny i ślub nie powinny wyglądać tak, jak wyglądały. Zabrakło w nich przede wszystkim uczuć – rzekł szczerze – Ale wszystko się zmieniło.

- Zawsze inaczej wyobrażałam sobie mojego męża – zaśmiała się pod nosem. Odpowiedział jej uśmiechem

- A tu się pojawił palant w BMW – prowokacyjnie spojrzał w jej oczy

- No co zrobisz, jak nic nie zrobisz – teatralnie wzruszyła ramionami

- Zawsze mogę zamienić je na Audi – celowo się z nią droczył. Doskonale o tym wiedziała

- Ooo nie – skrzywiła się – pokochałam palanta w BMW i niech tak zostanie – uśmiechnął się z malującym się na twarzy szczęściem. Wreszcie po imieniu nazwała uczucie, którym go darzyła.

- Chciałbym, żeby ten pierścionek był symbolem nowego początku i naszej wspólnej drogi, w której najważniejsza jest miłość – nieprzypadkowo umieścił pierścionek tuż obok obrączki.