B

wtorek, 13 lutego 2018

'Umowa' XXVI



Minęły święta, wrócili z Międzyzdrojów, a ona wciąż nie wiedziała, o co tak naprawdę chodzi Dobrzańskiemu i czego się po nim spodziewać. Podczas tamtej kolacji nie padła z jego ust żadna deklaracja o rozwodzie, ale również nie powiedział nic, co wskazywałoby na chęć utrzymania małżeństwa. Przez tyle miesięcy nawet się nie zająknął, że jest dla niego ważna, że mu na niej zależy. Po długich rozmyślaniach doszła do wniosku, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami zapewne złożył dokumenty w sądzie, a ją po prostu poinformuje o terminie rozprawy. Nie było sensu o tym dyskutować, skoro takie były pierwotne ustalenia, pieniądze wpłynęły, a między nimi nic się nie zmieniło. Była tylko umowa i seks między dwojgiem singli.



- Mogę skorzystać z twojego komputera? – krzyknął w jej kierunku z salonu -  Muszę dokończyć maila, a moja bateria padła – dodał, gdy pojawiła się w drzwiach oddzielających kuchnię i pokój dzienny -  Ładowarkę zostawiłem w firmie – skrzywił się



- Jasne. Jest włączony – mruknęła i ponownie zniknęła, by skończyć przygotowywać sałatkę na kolację. Otworzył stronę przeglądarki,  która była zrzucona na pasek i pierwsze co zobaczył, to ogłoszenie na portalu nieruchomości. Sześćdziesięciopięciometrowe mieszkanie na ulicy Bobrowieckiej, na czwartym piętrze, wykończone w wysokim standardzie. Eleganckie, jasne, przestrzenne, bardzo w stylu Uli. Wpatrywał się w ofertę wyraźnie zaskoczony faktem, że rozpoczęła poszukiwania. Ważny służbowy mail zszedł na dalszy plan, a do niego zaczęło docierać, że najprawdopodobniej za kilka tygodni nastąpi jej wyprowadzka. Gdy po kwadransie pojawiła się obok niego, niosąc miskę z sałatką i dwa talerze, obrzucił ją pytającym spojrzeniem.



- Nie wiedziałem że szukasz mieszkania – przyglądał jej się badawczo, a z jego twarzy nie potrafiła nic wyczytać. Kompletnie zapomniała o tym, że na karcie przeglądarki zostawiła ofertę, która bardzo jej się spodobała. Chcąc nie chcąc ten przypadek, kompletny zbieg okoliczności sprawił, że mieli szansę rozpocząć temat, który od kilku dni zaprzątał jej myśli. To był ten moment, gdyby musieli porozmawiać.



- Owszem, zaczęłam szukać mieszkania – oznajmiła. Stwierdziła, że nie będzie czekała, aż Dobrzański oświadczy, że rozwód za dwa tygodnie. Szybka wyprowadzka była w tym momencie najlepszym rozwiązaniem, chociaż kompletnie nie zamierzała podejmować pochopnej decyzji o zakupie mieszkania. To nie była nowa para butów za kilkaset złotych, którą w razie czego można oddać koleżance lub sprzedać na serwisie akcyjnym za połowę ceny. To była decyzja na długie lata i w głębi serca żałowała, że za poszukiwania nieruchomości wzięła się dopiero teraz. Oda dawna powinna mieć upatrzone kilka ofert. Dodatkowo miała dziwne poczucie, że to ona w kwestii wyprowadzki musi zrobić pierwszy krok. Że tak będzie łatwiej, że tak będzie lepiej dla jej samopoczucia, że będzie miała wrażenie, że to ona wciąż kontroluje sytuację i ona dyktuję warunki. Nie było sensu czekać na coś, co nigdy nie nastąpi. Orzeczenie rozwodu było kwestią czasu to ona chciała być tą, która pierwsza się wyprowadza. To ona chciała być tą, która pierwsza odchodzi - Pieniądze wpłynęły, rozwód niebawem – wyjaśniała spokojnym tonem - w końcu i tak przestaniemy razem mieszkać. Zresztą uznałam, że dla sprawy rozwodowej lepiej będzie, gdy zamieszkam osobno. Trochę dziwnie będzie mówić w sądzie, że wciąż mieszkamy razem, ale chcemy się rozwieść. Zresztą myślę, że twoja rodzina lepiej to zniesie, gdy powiesz, że się wyprowadziłam i że się rozwodzimy. Będą w mniejszym szoku – tłumaczyła, a on słuchał każdego jej słowa z wielką uwagą. Zaśmiała się pod nosem - Zresztą rozstanie po siedmiu miesiącach i tak będzie dla nich zaskoczeniem.



- Ale naprawdę nie ma sensu, żebyś szukała mieszkania na siłę, na szybko. Po co lokować pieniądze w coś, co nie jest warte uwagi



- Dopiero się rozglądam, ale w końcu muszę się na coś zdecydować. Miałeś rację, że powinnam wreszcie kupić coś swojego, a nie wynajmować do czterdziestki.



- Zgadza się i wciąż tak uważam, że wynajmowanie to na dłuższą metę strata pieniędzy. Niekiedy czynsz jest większy od raty kredytu. Ale chęć posiadania własnego kąta to nie powód, byś decydowała się teraz pochopnie. To nie jest kupno nowego odkurzacza. Tu trzeba dobrze się zastanowić nad dzielnicą, kwestiami dojazdu, sąsiedztwa. Kupisz teraz na szybko, a za rok mieszkanie straci połowę na wartości, bo dwieście metrów dalej będzie szła obwodnica, ale pobudują ci centrum handlowe. Tak samo, jak pakowanie pieniędzy w wielką płytę jest kompletnie irracjonalne. Szczerze współczuję ludziom, którzy mieszkają w czymś takim.



- Dam sobie radę – tymi krótkimi słowami chciała dać mu do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną. On naprawdę sądził, że jest nieodpowiedzialna i nie potrafi rozsądnie wybrać oferty? Darowała sobie złośliwą uwagę na ten temat.



- Na taką decyzję potrzeba miesięcy – oświadczył. Czyżby próbował ją zniechęcić?



- Nic mi nie mówiłeś, a chciałabym wiedzieć, czy złożyłeś już pozew – zręcznie zmieniła temat. Chciała się wreszcie dowiedzieć, na czym stoi.



- Nie – mruknął i wydawał się być kompletnie zaskoczony pytaniem. Wodził rozbieganym wzrokiem po jej sylwetce, próbując zebrać myśli.



- A… - chciała coś dodać, ale zupełnie tego nie zauważył, kontynuując



- W święta kancelarie nie pracują – pośpiesznie wyjaśnił, wyraźnie się spinając - Poza tym, mecenas Molędzki wyjechał na kilka dni



- Jasne – posłała mu niewyraźny uśmiech - Po prostu pytam, bo tak jak mówiłam, chcę jechać do Jaśka



- Oczywiście, pamiętam. Myślę, że wszystko przebiegnie zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – chrząknął i jak gdyby nic, wlepił wzrok w ekran komputera. Próbował zebrać myśli i wysłać wreszcie tego maila.







- Uuuu – zaczął od progu Olszański, szczerząc się – widzę, że pan właściciel nie w humorku



- A ty widzę, coraz rzadziej tu zaglądasz. Niebawem w ogóle przestaniesz wpadać i całą firmę będę miał na głowie – huknął



- O co ci chodzi, co? – obruszył się i siadając naprzeciw kumpla wlepił w niego wzrok



- O to, że ciebie tu non stop nie ma



- Każdy ma prawo do urlopu – bronił się



- Tylko jak ciebie nie ma, to ja muszę za ciebie harować i nie mam czasu na swoje życie i swoje sprawy



- Przepraszam bardzo, a kto był w firmie przed świętami, jak pojechaliście sobie z Ulką nad morze? Święty Mikołaj? Zresztą nie przesadzaj, że tak harujesz, wszystko robi ekipa, ty co najwyżej doglądasz. Poza tym doskonale wiesz, że przygotowuję się do ślubu – tłumaczył blondyn, starając się nieco wyciszyć głos, a tym samym nieco ostudzić emocje w pomieszczeniu



- Super – prychnął – A ja się właśnie rozwodzę.



- Tu cię boli – Sebastian się roześmiał, ale szybko spoważniał widząc piorunujące spojrzenie bruneta – Dostałeś kasę, umowa się skończyła, no taki był plan. Ja ci przypominam, że jeszcze pod koniec ubiegłego roku czekałeś na ten rozwód z utęsknieniem



- Ale małżeństwo mi się spodobało – oświadczył i zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu. Olszański uśmiechnął się pod nosem



- Wydaje mi się, że tu nie chodzi o małżeństwo, a o Ulę. Spodobał ci się związek z nią. Ona ci się podoba – stwierdził wyraźnie z siebie zadowolony.



- Daj spokój – syknął



- A co, nie jest tak? – spojrzał na kumpla prowokująco – Miałeś rację, że jest bardzo atrakcyjna. Odkąd zaczęliście ten wasz związek zmieniła trochę styl i wgląda naprawdę fajnie. Do tego jest inteligentna, czuć między wami chemię. Te wasze zagrywki słowne i docinki są naprawdę zabawne. W łóżku chyba też jest fajnie, bo inaczej wciąż musiałbym cię kryć i dawać ci alibi. Ja wiem, że do tej pory gustowałeś w trochę innym typie, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie Ulka jest kobietą dla ciebie



- W ubiegłym tygodniu mój prawnik złożył w sądzie papiery. Ona zaczęła szukać mieszkania. I co ja mam tak nagle teraz iść i powiedzieć jej, że co? Że mi na niej zależy? Żeby ze mną została?



- A nie chcesz?



- A ona mi oczywiście uwierzy – zaśmiał się z nutą szyderstwa – Facet, który aranżuje ślub, by oskubać starą z kasy nagle się zakochuje i żyje z żoną długo i szczęśliwie. Ja pieprze, normalnie ‘Moda na sukces’ albo ‘Dynastia’



- Rób jak uważasz – wzruszył ramionami – Tylko żebyś tego rozwodu później nie żałował.



- Muszę to przemyśleć – wypił duszkiem pół szklanki wody











- Dokąd się wybierasz? - zapytał zaskoczony, gdy po przyjściu do domu powitała go walizka w przedpokoju. Przecież jeszcze nie kupiła mieszkania. Właściciel miał przyjechać do Warszawy dopiero za trzy tygodnie na podpisanie umowy.  



- Lecę do Jaśka – oznajmiła, nie zwracając na niego uwagi.



- Jak to do Jaśka? - szczerze się zdziwił, widząc jak pośpiesznie się pakuje - Przecież miałaś lecieć dopiero po rozwodzie – stwierdził, przypominając sobie, że za osiem tygodni ich drogi miały definitywnie się rozejść - Nie rozumiem – stanął w bojowej pozie na środku sypialni, z rękami splecionymi na klatce piersiowej i wlepił w nią spojrzenie pełne irytacji i zagubienia - Uciekasz przede mną? – spytał z pretensją



- Czy Ty wszystko musisz odnosić do siebie? - zdenerwowała się - Nie jesteś pępkiem świata! Próbuję ci to uświadomić od roku, ale widzę że moje wysiłki idą na marne – machnęła ręką i wróciła do pakowania kosmetyków, które chwilę wcześniej rozrzuciła na łóżku



- Po prostu jestem zaskoczony. Miałaś lecieć za trzy miesiące, a nie teraz – stwierdził z pretensją - Nic nie wspominałaś



- Lecę teraz, bo brat mnie potrzebuje! – syknęła zdenerwowana - Wczoraj w wypadku samochodowym zginęła jego narzeczona



- Nie miałem pojęcia – bąknął – To może powinienem pojechać z tobą - głośno się zastanawiał



- Słucham? - zapytała zaskoczona - Bardzo mi przykro, ale to nie czas i okazja na wycieczki krajoznawcze. To sprawa rodzinna – zamaszystym ruchem zamknęła kuferek z kosmetykami. Pospiesznie zaczęła rozgadać się po sypialni, starając się o niczym nie zapomnieć.



- No przecież jesteśmy rodziną – oświadczył, czym wprawił ją w osłupienie



- Naprawdę? - szczerze się zdziwiła, patrząc mu prosto w oczy - Nie wydaje mi się. Jesteśmy kochankami i partnerami biznesowymi. Zresztą przestaniemy nimi być za osiem tygodni – spuścił głowę - Spokojnie, nie martw się. Wrócę wcześniej - dodała z lekkim żalem, błędnie odczytując jego zachowanie – Muszę już iść



- Odwiozę cię na lotnisko – zadeklarował



- Nie ma takiej potrzeby, dzięki. Nie wiedziałam, o której wrócisz. Zamówiłam już taksówkę. Będzie za pięć minut.



- Uważaj na siebie – pocałował ją w skroń, a w jego głosie pobrzmiewała troska. Na pożegnanie krótko musnął jej usta.



- Ty też. Do zobaczenia Marku