B

piątek, 4 sierpnia 2017

'Umowa' XIV


Z serdecznymi pozdrowieniami dla Anonima i Gośki Pomarańczy ;)

Do drewnianego, piętrowego domku tuż przy jeziorze Niegocin w sobotnie przedpołudnie dotarli jako ostatni. Na miejscu byli już Łukasz z Aśką, Mateusz, Marcin z narzeczoną, których poznała na niedawnym przyjęciu urodzinowym oraz przyjaciółka Violki, Ola z chłopakiem Williamem. Violetta ewidentnie promieniała z dumą prezentując swój pierścionek. Sebastian przyjmował gratulacje wyraźnie z siebie zadowolony. Towarzystwo spędziło niemal cały dzień na jachcie wynajętym na tę okazję przez Olszańskiego. W świetnych nastrojach po nocnym ognisku rozeszli się do przygotowanych pokoi.

- Śpisz na podłodze – zawyrokowała Ula, gdy tylko weszli do sypialni. Oprócz niewielkiej szafy i małżeńskiego łóżka nie było innych mebli. Szczerze wolałaby, żeby został im przydzielony niewielki pokój na dole, pełniący rolę gabinetu i biblioteczki, w którym zostały ustawione dwa rozkładane łóżka polowe. Tamten pokój przypadł niestety Marcinowi.

- No chyba sobie żartujesz – parsknął bardziej rozbawiony, niż poirytowany

- A wyglądam, jakbym żartowała?

- Daj spokój – mruknął, przeszukując walizkę w poszukiwaniu bokserek i kosmetyczki - Nie zachowuj się, jak dziecko.

- Wcale się nie zachowuję, jak dziecko. Albo śpisz na podłodze, albo wracam do Warszawy.

- Ciekawe jak? – spojrzał na nią z wyższością – Pekaesem? Piłaś wino. Zachowujesz się, jak cnotka albo zakompleksiona członkini kółka różańcowego. Jesteśmy dwójką dorosłych ludzi, którzy mogą spać na jednym materacu. Nie chcesz, to cię nawet nie dotknę. Chociaż, jak półnaga leżałaś na jachcie to jakoś nie protestowałaś, gdy cię dotykałem – bezczelnie spojrzał jej prosto w oczy - Ba, sama chciałaś, bym ci ten cholerny olejek wsmarował w plecy. I wydawałaś się wybitnie zrelaksowana, a nie spięta – zauważył zgodnie z prawdą

- Miałam poprosić Violkę? – prychnęła, splatając na piersiach ręce w charakterystycznej pozie - Przecież przed twoimi znajomymi też odstawiamy tę szopkę.

- To nie rozumiem po co teraz robisz aferę… - westchnął wyraźnie zmęczony tą dyskusją – Przyjąłem do wiadomości, że nie chcesz uprawiać ze mną seksu. Spokojnie, nie zgwałcę cię w nocy – oświadczył i zgarniając swoje rzeczy udał się do łazienki. Postanowiła się poddać. Zdała sobie sprawę, że faktycznie zachowuje się, jak dzikuska i robi z siebie idiotkę. Gdy wróciła po prysznicu on już smacznie spał.



Zgodnie ze swoimi planami udało jej się ściągnąć do Warszawy ojca. Wspólny obiad w jednej z przytulnych knajpek miał być świetną okazją, by obaj panowie się poznali. Cieplak do bruneta podchodził z wyraźną rezerwą. Całe spotkanie bacznie mu się przyglądał, uważnie słuchał i obserwował jego zachowanie w stosunku do córki. Dopytywał o kwestie zawodowe i rodzinne, co niejednokrotnie spotykało się ze sprzeciwem Uli. W jej mniemaniu ojciec prowadził przesłuchanie gorsze, niż babcia Marka. Po deserze Marek zaproponował, że odwiezie Józefa do domu, ale Ula zaprotestowała i zarządziła, żeby mężczyzna wracał do domu. Sama postanowiła odwieźć ojca, by po drodze z nim porozmawiać.

- Nie wydaje mi się, żeby to był dla ciebie odpowiedni partner – oświadczył Cieplak, gdy odjechali ledwie dwie przecznice od restauracji

- A to niby dlaczego? – była bardzo ciekawa opinii ojca. W jej ocenie Marek zrobił dobre wrażenie. Starał się być miły, uprzejmy, nadskakiwał jej na każdym kroku

- Choćby dlatego, że zbyt wiele was dzieli

- Mówisz o kwestiach materialnych? - zaciekawiła się

- Między innymi. Matka prowadzi galerię, ojciec spore przedsiębiorstwo. To bardzo zamożni ludzie. Jeśli teraz nie zwracacie uwagi na te różnice, to w pewnym momencie zaczniecie. Nawet jeśli nie wy, to jego rodzina.

- Póki co to ty zwracasz na to uwagę. Jego rodzina przyjęła mnie bardzo ciepło. Są mną oczarowani. Przyjęli mnie dużo lepiej niż ty Marka – wytknęła mu jego dzisiejszą, chłodną postawę

- Ja po prostu nie lubię udawać. W przeciwieństwie do niego. Wyczuwam w nim pewien fałsz – Ula spięła się – Obym się mylił. Poza tym dzieli was podejście do życia – ku uciesze dziewczyny nakierował rozmowę na wygodniejsze dla niej tory. Sądziła, że odgrywają swoje role perfekcyjnie. Jego rodzina się nie zorientowała – Wydawało mi się, że gustujesz w dojrzałych i ułożonych mężczyznach. No tego o nim powiedzieć nie można. Ma trzydzieści pięć lat.

- Trzydzieści cztery – podkreśliła – I właśnie próbuje sobie ułożyć życie ze mną.

- Jakieś pięć lat za późno – mruknął pod nosem

- Oj daj spokój – westchnęła - Czasy się zmieniły. Ja wiem, że ty w jego wieku miałeś już żonę i dwójkę dzieci w tym jedno w podstawówce, ale żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku. Wszystko się przesuwa w czasie. Poza tym może szukał odpowiedniej kobiety – powtórzyła tekst, który kilka tygodni wcześniej usłyszała od Dobrzańskiego. Uwagę o próbowaniu i testowaniu już sobie darowała

- Taak – rzucił z przekąsem – Szukał, szukał. Dąbrowska przyniosła mi kilka gazet, w których były opisane te jego poszukiwania. Już pomijam fakt, że nigdy nie sądziłem, iż moja córka stanie się bohaterką tej prasy niewysokich lotów.

- Skończmy tę dyskusję, bo ona do niczego nie prowadzi – postanowiła uciąć te temat – Jesteś do niego uprzedzony. Mam nadzieję, że gdy lepiej się poznacie zmienisz zdanie i się polubicie, tak, jak mnie polubiła jego rodzina

- Moim zdaniem nie powinnaś na niego marnować czasu, bo nic z tego nie będzie. Wspomnisz moje słowa

- Lepiej powiedz, co tam na wizycie u kardiologa – zmieniła temat – Jedziesz w końcu do tego sanatorium?


Dobrzański zastosował się do uwagi Uli i sam wybrał pierścionek. Skromny, ale ładny, z dwukolorowego złota z niewielkim brylantem. Nie było romantycznej kolacji w restauracyjnym ogrodzie, jak w przypadku Olszańskiego i Kabasińskiej. Nie było klękania i tradycyjnego ‘wyjdziesz za mnie?’. Przecież odpowiedź na to pytanie została zapisana wiele tygodni temu w umowie. Była za to skromna róża zakupiona u dziewczyny, która sprzedając kwiaty pośród parkowych alejek dorabiała sobie na studia. Pierścionek podarował jej podczas wieczornego spaceru, na który zdarzało im się razem wychodzić od czasu do czasu by omówić kwestie służbowe lub ustalić strategię wobec Brzeskiej. Czy czuła się zawiedziona tymi oświadczynami? Trochę tak. Inaczej to sobie wyobrażała, ale powtarzała w duchu, że jeszcze kiedyś przyjdzie czas na romantyczne chwile, klękanie i niepewność w oczach ukochanego, gdy będzie udawać, że zastanawia się nad odpowiedzią.