B

środa, 2 sierpnia 2017

'Umowa' XIII

Przepraszam za tę długą przerwę.
Kolejny rozdział w piątek ;)



W drodze do willi Dobrzańskich streszczał jej najważniejsze punkty rozmowy z babcią. 
- Z pewnością się będzie dopytywać o twojego ojca, więc dobrze, żebyśmy mieli jedną wersję. 
- Ach – zaczęła z przekąsem – Jaki ty jesteś kreatywny. Nadawałbyś się na bajkopisarza – wywróciła oczami 
- Trzeba sobie jakoś w życiu radzić – mruknął, skręcając w odpowiednią uliczkę 
- Oj tak. Ty jesteś w tym mistrzem. Radzisz sobie w każdej dziedzinie. Znalazłeś już seksuologa? – zapytała patrząc na niego prowokująco 
- Daj spokój – westchnął. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tamtą wpadkę będzie mu wytykała przy każdej możliwej okazji 
- Swoją drogą chciałabym nowe warunki umowy mieć na piśmie 
- Bez przesady. Przecież powiedziałem, że się zgadzam. Dostaniesz pokaźną sumkę z czwórką z przodu. Dotrzymuję umów – zgrabnie zaparkował nieopodal Volvo ojca 
- No właśnie zauważyłam – wyraźnie zakpiła 
- Mówię o kwestiach zawodowych, a nie prywatnych. A nasz układ jest wybitnie biznesowy – gdy tylko wysiadł z auta zobaczył zmierzającą od strony ogrodu babkę. Najwyraźniej oczekiwała na nich niecierpliwie przebierając nogami 
- Maruś, no wreszcie jesteście – doczłapała do nich i z wyraźną sympatią uściskała dziewczynę – pięknie wyglądasz Uleńko – wzięła ją pod ramię niemal kompletnie ignorując wnuczka – Jak się czuje ojciec? Lepiej? Koniecznie musisz go niebawem tutaj przywieźć. Chcielibyśmy go poznać. 
- Na to jeszcze przyjdzie czas – odparła i szybko temat spotkania zamieniła na zdrowotny. Nie miała zamiaru umawiać się na konkretne daty, choć w głowie układała już plan spotkania ojciec-Marek – A ojciec, dziękuję, czuje się już lepiej 
- Wiesz dziecko, mój pierwszy mąż, ojciec Helenki też miał problemy z sercem. Zmarł przedwcześnie. Jaki to był cudowny człowiek – zaczęła swoją opowieść o Henryku, którą kontynuowała przez połowę kolacji. Marek niewiele się odzywał, powtarzając w myślach, że musi to wszystko znosić dla nowego mieszkania i potężnego zastrzyku gotówki. Nie zdawał sobie sprawy, że najciekawsze dopiero przed nim. Przy deserze, który spożywali w ogrodzie wyłącznie w towarzystwie Genowefy rozpoczęła się dyskusja o ich związku. 
- W zasadzie to nie powinno się pytać o wiek, ale kobieta kobietę może – staruszka przyjrzała się Uli z dobrotliwym uśmiechem
- Dwadzieścia osiem 
- To się świetnie składa – aż klasnęła w dłonie - Bo wiesz, dziecko najlepiej urodzić do trzydziestki – Ula słysząc zakrztusiła się herbatą. Udem nie oblała sukienki resztką cieczy z filiżanki. Zrobiła w stronę Dobrzańskiego wielkie oczy szukając u niego ratunku. On sam również był zaskoczony. Wiedział, że babka potrafi być bezpośrednia, ale nie sądził, że takie teksty zaczną słyszeć podczas drugiego spotkania. 
- Babciu – syknął – No proszę cię. Chcesz mi Ulkę wystraszyć? Na takie plany jest zdecydowanie za wcześnie. 
- Czy ja wiem, że za wcześnie. Ty to już dawno powinieneś być ojcem – spojrzała na niego wymownie 
- Całe szczęście, że nie jestem, bo by mnie Ula z dzieckiem z pewnością nie chciała – próbował całą tę sytuację obrócić w żart, ale jego uwaga została przez Brzeską zignorowana. 
- A dla kobiety najlepszy okres rozrodczy przypada do dwudziestego piątego roku życia. 
- No daj spokój. Jeszcze Ula sobie pomyśli, że nie chodzi mi o nią, a o przedłużenie rodu Dobrzańskich. Poza tym my nawet nie jesteśmy jeszcze zaręczeni. 
- No właśnie. Ja doprawdy nie wiem, na co ty czekasz – jej ton bardziej przypominał reprymendę 
- Babciu – pokręcił głową – Lepiej porozmawiajmy, kiedy chcesz jechać  z nami na ten grób dziadka. Przez najbliższe dni mamy sporo pracy, w przyszły weekend wyjeżdżamy ze znajomymi – Ulka obrzuciła go zaskoczonym spojrzeniem, ale postanowiła nie zadawać pytań – Ale później jeśli chcesz, możemy jechać. 
- Pod koniec przyszłego tygodnia muszę lecieć do Berlina na kilka dni, ale po moim powrocie musimy koniecznie się umówić – brunet słysząc te rewelacje odetchnął w duchu. Wiedział, że będą wreszcie trochę spokoju, gdy babka wróci do Niemiec.

- O jakim wyjeździe mówiłeś? – zapytała w drodze powrotnej – Mam nadzieję, że to ściema żeby babcia dała sobie na kilka dni spokój 
- Jedziemy na działkę Sebastiana. W ten weekend ma się oświadczać, a w przyszły chce świętować w gronie najbliższych przyjaciół na Mazurach. Jakby co się nie wygadaj, Violka jeszcze nic nie wie. 
- A on też się zamierza oświadczać na niby? – zaciekawiła się 
- Nie. On akurat oświadcza się naprawdę – mruknęła dając mu znak, że przyjęła do wiadomości - Swoją drogą w przyszłym tygodniu chcę z tobą jechać wybrać pierścionek. Powinniśmy się zaręczyć do końca przyszłego miesiąca. Przy okazji kupimy obrączki, nie trzeba będzie jeździć dwa razy – zerknęła na niego wyraźnie zdegustowana 
- Jaki ty jesteś praktyczny – zakpiła 
- O co ci chodzi? – zirytował się. 
- O nic. Uważam, że o pierścionek powinieneś postarać się sam. Nie chcę po raz kolejny być bohaterką tych szmatławców. Już wystarczająco musiałam się tłumaczyć przed ojcem z ostatnich artykułów. 
- No może masz i rację. A kiedy go poznam? – ponownie zapytał, choć ostatnio spławiła go w dość nieprzyjemny sposób. 
- Chcę go ściągnąć do Warszawy w jedno z niedzielnych popołudni na obiad. Sądzę, że to będzie dobra okazja, żeby cię mu przedstawić. 
- To może tydzień po imprezie u Seby? Dobrze byłoby, żebyśmy się poznali zanim wydamy oficjalny obiad dla rodziny z okazji zaręczyn – kiwnęła głową na znak zgody.