- Jedziesz po nią na lotnisko? –
dopytywała wyraźnie rozbawiona, gdy taksówką wracali do domów po imprezie u
Łukasza
- Zwariowałaś? – niedowierzanie
mieszało się z pretensją. Umysł bruneta od momentu przeczytania sms’a pracował
na najwyższych obrotach – Tu trzeba mieć dobrą strategię – postanowił podzielić
się z nią planem, który od dwóch godzin skrupulatnie kreślił w swojej głowie
- Ty jesteś genialnym strategiem
– zakpiła z niego – Aż się boję, jeśli jest tak genialna, jak pomysł ożenku ze
mną – wywróciła oczami w zabawnym geście, który najwyraźniej Dobrzańskiemu się
nie podobał
- Jak masz lepszy, to śmiało –
spojrzał na nią z wyższością
- To nie ja chce zostać
dziedziczką fortuny, grając przy okazji babci na nosie. Jak by to powiedzieć –
chrząknęła – Nie moja rodzina, nie moja sprawa
- To zaraz będzie twoja rodzina –
przypomniał jej. Prowadzili dyskusję kompletnie nie zwracając uwagi, że w
pojedźcie oprócz nich jest jeszcze kierowca.
- I generalnie póki co,
największy problem mam z tobą. Rodziców masz bardzo sympatycznych. Już się nie
mogę doczekać, aż poznam uroczą staruszkę, przed którą ty się trzęsiesz jak
galareta
- Przed nikim się nie trzęsę –
wycedził wyraźnie poirytowany – To po pierwsze. A po drugie, to wcale nie
zamierzam ci jej przedstawiać w najbliższym czasie – spojrzała na niego
zaskoczona. Nie miała pojęcia, co knuje.
- Ojjj, to będzie zawiedziona
- Z pewnością, bo zawsze wtyka
nos w nieswoje sprawy. Ale będzie to lepiej wyglądać, niż jak tuż po przylocie
będę jej ciebie prezentował. Jeszcze się skapnie, że to ustawka. W gruncie
rzeczy jesteśmy razem krótko i wystarczy, że rodzice widzieli, że żyjesz,
istniejesz i jesteś przyzwoitą kobietą
- Przyzwoita kobieta – pokiwała
głową – Dziękuję ci bardzo. W twoich ustach brzmi to, jak największy komplement
– rzekła z nutą kpiny. Postanowił się nie odgryzać, bo wybitnie nie miał dziś
ochoty na utarczki słowne. O ile zwykle sprawiało mu to wielką frajdę, bo była
bystra i inteligentna, o tym razem za bardzo skupiony był na dopracowaniu planu
o nazwie ‘przyjazd babki’. Jednak ona nie dawała za wygraną, dalej go
prowokując – Swoją drogą tak się cały czas zastanawiam, czy twój plan jednak
wypali. Rodzinka łyknie, że się nagle zacząłeś interesować przyzwoitymi
kobietami? – spojrzał na nią z ukosa, by po odezwać się po chwili triumfalnym
tonem
- Pomyślą, że dojrzałem –
wyszczerzył się – Będą ze mnie dumni. Już są.
- A później znów wielkie
rozczarowanie, gdy zaczniesz prowadzać się z tymi nieprzyzwoitymi – teatralnie
udała zasmucenie
- Znów zaczynamy? – wywrócił
oczami przypominając sobie ich ostatnią wymianę zdań na ten temat – Będziesz
teraz przez całą drogę nadawać, jaki to jestem niedojrzały, nieodpowiedzialny,
wieczne dziecko bez zmartwień, lekkoduch, łamacz kobiecych serc – zaczął
wyliczać na palcach – A ty wspaniałomyślnie będziesz mnie wychowywać i
wprowadzać na właściwe tory
- Nie zamierzam wprowadzać cię na
właściwe tory, nie jestem twoim psychoanalitykiem. Po prostu staram się
zrozumieć mężczyzn. Przynajmniej niektórych. Bo na przykład taki Łukasz i kilku
innych twoich kolegów jednak dorosło w odpowiednim czasie i mają trochę inne
zapatrywanie na życie
- Monogamia jest wymysłem
człowieka i generalnie jest niezdrowa – spojrzała na niego z politowaniem, gdy
wygłosił tę tezę – Tak samo, jak nie każdego kręci wicie gniazdka, sadzenie
drzewa i zaprzestania stosowania antykoncepcji
- I tak do emerytury – westchnęła
- Nie wiem, czy do emerytury –
wzruszył ramionami - Póki co dobrze mi tak, jak jest. Mam rodzinę od święta,
przyjaciół na weekendowe spotkania i wyjazdy, a kobiety na te wieczory, gdy mam
ochotę na seks. Czego chcieć więcej?
- Może tego, żeby ktoś był zawsze,
a nie od czasu do czasu? Tego, żeby nie być samotnym? Przyjaciele skupią się w
końcu na swoich rodzinach, dzieciach i nie będą mieć czasu balować z wiecznym
singlem. A ty będziesz wracał do pustego domu i jedyne, co ci zostanie, to
wyrywać małolaty w klubie na swój gruby portfel.
- Dajmy już z tym spokój –
mruknął ugodowo – Ja mam swój sposób na życie, ty swój. Nikt nikogo i tak nie
przekona – machnęła ręką w geście rezygnacji.
W poniedziałkowe popołudnie
zadzwoniła do niego matka z pytaniem, czy przyjedzie na kolację. Doskonale
wiedział, że pomysł wspólnego posiłku nie wyszedł od stęsknionych rodziców, z
którymi widział się raptem pięć dni wcześniej, a od Genowefy Brzeskiej.
Wykręcił się pracą do późnych godzin wieczornych i zapowiedział się na wtorek.
- Maruś – gdy tylko przekroczył
próg rodzinnego domu usłyszał zdrobnienie swojego imienia, którego szczerze nie
znosił – No jesteś wreszcie – siedząca pośrodku sofy starsza pani odstawiła
filiżankę z herbatą i zmierzyła go od góry do dołu uważnym spojrzeniem
- Witaj babciu – uśmiechnął się
sztucznie i przywitał się z nią krótkim cmoknięciem w policzek
- Przytyłeś – zaczęła, nim zdążył
jeszcze usiąść – I zaczynasz siwieć – zauważyła. Zagotowało się w nim, ale
postanowił nie dawać się z nią w dyskusję. Sam parę miesięcy temu zauważył na
swoich skroniach pierwsze siwe włosy i z całą pewnością nie był to dla niego
powód do dumy. Genia jednak nie mogła sobie darować tej uwagi, nawiązującej do
tego, że się starzeje.
- Jak ci minęła podróż? – spytał
uprzejmie, siadając w fotelu. Na talerzyk włożył sobie pokaźnych rozmiarów
gałązkę winogron, by zatuszować nieco zespół niespokojnych rąk, który ujawniał
się w sytuacjach stresowych.
- Na szczęście przyleciałam
Lufthansą, więc całkiem przyjemnie. Szkoda, że nie przyjechałeś na wczorajszą
kolację – w jej głosie nie pobrzmiewał smutek z nieobecności wnuka. Szybciej
można się było w tym tonie doszukać reprymendy.
- Pracowałem do późna. Do domu
wróciłem jakoś przed dwudziestą pierwszą. Szykujemy dużą imprezę.
- Morze alkoholu, półnagie
kobiety i głośna muzyka – kręciła głową z rezygnacją
- Kulturalny event z okazji
jubileuszu kliniki medycyny estetycznej. Zamiast głośnej muzyki będzie kwartet
smyczkowy. A półnagimi kobietami nie byłyby zainteresowane klientki tego
gabinetu. Popadłyby w jeszcze większe kompleksy – spojrzał na babkę z
spojrzeniem typu ‘no i co? Jednak mylisz się co do mnie’.
- Ja naprawdę bym wolała, żebyś
ty się zajął czymś przyzwoitym – westchnęła – Mógłbyś pracować z ojcem, na
jakimś odpowiedzialnym… - zaczęła swoje wywody, ale nie dał jej skończyć
- Każdy z nas ma swój biznes i
tego się trzymajmy. Moja praca jest naprawdę przyzwoita i nie każdy event to
pijaństwo i orgie – staruszka aż się wzdrygnęła na myśl, jakie imprezy wnuk
organizuje, a co gorsza na jakich bywa
- Całe szczęście, że twoja
dziewczyna ma porządny zawód – uśmiechnął się w duchu, że zbyt długo nie
czekała, aby przejść do konkretów – Mama wspominała, że jest zdolną księgową
- A właśnie – zręcznie odsunął
temat na boczny tor, podsycając tym samym jej zainteresowanie – Gdzie rodzice?
- Ojciec prowadzi telekonferencję
w gabinecie, a Helena musiała podjechać na chwilę do galerii, powinna wrócić za
pół godziny – pokiwał głową w geście zrozumienia – To…
- A na długo przyjechałaś? –
ubiegł ją - Mama nie wspominała, kiedy wracasz do Berlina – nałożył sobie
kolejną kiść i szczerze sobie gratulował, że nie zdążył dziś zjeść lunchu, bo
inaczej takiej ilości owoców by nie pochłonął
- Nie wiem jeszcze. Stęskniłam
się i chcę spędzić trochę czasu z rodziną, ale dłużej niż tydzień tym razem nie
będę mogła zostać. W kolejną środę moja przyjaciółka Daniela obchodzi
osiemdziesiąte urodziny. Chcę osobiście złożyć jej życzenia
- Naturalnie – mruknął,
zastanawiając się, kiedy któreś z rodziców do nich dołączy, bo miał dość tej
konwersacji
- To kiedy ją poznam? –
przyjrzała mu się badawczo
- Kogo? – udał zdezorientowanie
- Twoją wybrankę – była wyraźnie
podeksctowana
- Żadna wybranka. Po prostu dziewczyna
– wzruszył ramionami
- Do tej pory dziewczyn nie
przedstawiałeś rodzicom – zauważyła
- No i może to był błąd. Ale póki
co nie chcę robić dużego zamieszania, żeby nie zapeszyć. Jesteśmy razem raptem
kilkanaście tygodni. Na duże rodzinne przyjęcia mam nadzieję, że jeszcze
przyjdzie czas – Genowefa wydawała się niepocieszona i po jej minie Marek
wiedział, że już zaczęła się zastanawiać, jak to niby przypadkiem zrobią mu z
Heleną nalot, by mogła Ulę poznać – My nawet jeszcze razem nie mieszkamy
- No to na co czekasz? – zapytała
z lekką pretensją – Rodzice mówili, że jest wyjątkowa, a takie kobiety długo
nie bywają same.
- Rozglądam się za jakimś
większym mieszkaniem – rzucił niby to obojętnie – Ale niech wszystko toczy się
swoim rytmem.