W poniedziałek, tuż przed
południem, wszedł do kancelarii z bukietem kwiatów. Sekretarka wydawała się
niezwykle zaskoczona jego pojawieniem się.
- Dzień dobry – chrząknął,
wyraźnie zmieszany – ja do pani mecenas Cieplak
- A był pan umówiony? – zapytała
zdziwiona, kartkując kalendarz w obawie, że być może coś przeoczyła.
- Nie – uśmiechnął się pod nosem
– Ja w zasadzie tylko na chwilę – tłumaczył się
- Pani mecenas nie ma. Jest w
sądzie.
- A o której będzie? - dopytywał
wyraźnie niezadowolony, że nie udało mu się jej zastać w biurze.
- Dziś już jej nie będzie. Po
południu ma jakieś sprawy osobiste. Ale jeśli to coś pilnego, to może mecenas
Krzemińska będzie mogła pomóc. Akurat nie ma klienta – uśmiechnęła się
uprzejmie
- Nie, nie – zaprotestował gwałtownie
– Nie ma takiej potrzeby – chrząknął, próbując skupić rozbiegany wzrok na
sekretarce – A o której zastanę ją jutro?
- Pierwszego klienta ma o
dziesiątej – odpowiedziała, uprzednio zerkając do kalendarza.
- Dziękuję. Do jutra – pożegnał się
i pospiesznie opuścił kancelarię. Ociężałym krokiem ruszył w kierunku firmy.
Kompletnie nie miał ochoty na pracę. Prawdę mówiąc od czwartku na nic nie miał
ochoty. Te trzy dni pozwoliły mu nieco ochłonąć, ale wciąż nie potrafił
pogodzić się z tą niesprawiedliwością świata i podłością Pauliny. Zawsze
marzył, żeby stworzyć fajny związek, kochającą się rodzinę. Nie udało się. Popełnił
błąd, wybierając nieodpowiednią kobietę.
Następnego dnia za kwadrans dziesiąta
ponownie pojawił się w kancelarii. Młodziutka blondynka odpowiadając ‘dzień
dobry’ wskazała dłonią na korytarz. Zapukał cicho i uchylił drzwi. Siedziała
pochylona nad aktami.
- Dzień dobry – nieco pewniejszym
krokiem niż wczoraj wszedł do środka
- Dzień dobry – odpowiedziała z
uśmiechem. Wstała zza biurka i podała mu rękę na powitanie
- Chciałem panią przeprosić –
wyciągnął w jej kierunku kwiaty, których początkowo nie przyjęła
- Nie ma pan za co – przyjrzała mu
się uważnie
- Mam. Zachowałem się
niestosownie. Wyszedłem bez słowa, nawet się z panią nie żegnając. Nie podziękowałem
za pani obecność na sprawie
- Podziękował mi pan w honorarium
– delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zignorował jej uwagę i
kontynuował
- I nie podziękowałem za to, że
dzięki pani czujności i dociekliwości przekonałem się, z kim spędziłem ostatnie
kilka lat mojego życia – rzekł z wyraźną goryczą - To, że byłem wściekły na
Paulinę nie usprawiedliwia tego, że kompletnie zignorowałem panią – odebrała kwiaty,
odkładając je na biuro
- Dziękuję za kwiaty, ale
naprawdę nie ma pan powodów mnie przepraszać. To są emocje i ja doskonale to
rozumiem. Przykro mi, że dowiedział się pan prawdy w takich okolicznościach.
- Lepiej późno niż wcale –
mruknął pod nosem – Da się pani zaprosić na lunch? – nagle zmienił temat,
wlepiając w nią wyczekujące spojrzenie
- Panie Marku… - zaczęła
wzdychając lekko.
- To może kolacja jutro? – wszedł
jej w słowo
- Dziękuję za zaproszenie, to
bardzo miłe, ale nie umawiam się z klientami – posłała mu przepraszające
spojrzenie. Pokiwał głową, a na jego twarzy malowało się zrozumienie, ale i
cień rezygnacji.
- Jasne – chrząknął nerwowo –
Przepraszam – roześmiała się lekko, że w ciągu kwadransa zdołał ją przeprosić
po raz kolejny. Jej śmiech rozładował nieco atmosferę i spowodował, że i on się
nieco rozchmurzył
- Naprawdę nie ma pan mnie za co
przepraszać. Po prostu mam taką zasadę – wyjaśniła
- Rozumiem. Nie zabieram więcej
czasu – już miał się odwracać - Aaaa, właśnie, bo zapomniałem zapytać. W sądzie
jakoś nie zwróciłem uwagi na termin
- Dziesiątego września o
dwunastej. W przyszłym tygodniu skieruję jeszcze do sądu pismo w kwestii
państwa majątku. Sądzę, że ta sprawa będzie już ostatnia i sąd orzeknie rozwód.
- Cieszę się – choć oczy były
smutne, to prawy kącik ust powędrował w górę – Dziękuję. Miłego dnia