Pani Febo-Dobrzańska na wieść o
rozwodzie początkowo zareagowała śmiechem, a ostatecznie agresją. Początkowo
przekonywała Marka, że ich mijanie i brak porozumienia w ostatnich miesiącach
to nie powód do tak drastycznych kroków. Tłumaczył, że nie widzi szans na uratowanie
ich związku, że żyją obok siebie, a nie ze sobą. Wiele go kosztowało, by nie
wygarnąć jej, że wie o romansie, ale ostatecznie stwierdził, że pośpiech i
emocje nie są w tym momencie dobrym doradcą i postanowił postępować zgodnie z
ustalonym planem. Koniec końców pani Dobrzańska oświadczyła, że na żaden rozwód
nie wyraża zgody. Miała nadzieję, że Marek tylko ją straszy, bo czuje się przez
ostatnie tygodnie zaniedbywany. Zrozumiała, że to nie są żarty, gdy dwa tygodnie
później otrzymała dokumenty z sądu. Zresztą pierwszy sygnały, że Marek ich
rozstanie traktuje bardzo poważnie pojawiły się dużo wcześniej, bo nie dość, że
Dobrzański wyniósł się z ich sypialni, to następnego dnia przeprowadził do
mieszkania na Ochocie, które kilka lat temu dostał w spadku po bezdzietnej
siostrze ojca. Swoje poczynania uprzednio skonsultował z panią mecenas. Nie
chciał podejmować korków, które w przyszłości Paulina mogłaby wykorzystać przeciwko
niemu, ale nie wyobrażał sobie, żeby miał mieszkać z nią w dalszym ciągu pod
jednym dachem. Dom formalnie należał do niego i to Paulina powinna go odpuścić,
ale wiedział, że na tym etapie nie zgodzi się na wyprowadzkę. Adwokat zapewniła
go, że nie ma powodu, by dzielił z żoną mieszkanie, skoro dokumenty już trafiły
do sądu. Co więcej nie było ryzyka, że później nie uda im się pozbyć Pauliny z
nieruchomości. Panią Febo do opuszczenia domu miał zobowiązać sąd i z uwagi na
to, że była właścicielką nieruchomości we Włoszech, nie było obawy, że będzie
próbowała zostać, tłumacząc się brakiem dachu nad głową.
Trzy tygodnie od swojej ostatniej
wizyty znów zmierzał do kancelarii na Wilczej, dzierżąc w dłoni pękatą teczkę. Teoretycznie
mógł te dokumenty wysłać kurierem, ale do kancelarii naprawdę miał niedaleko i
z wielką przyjemnością urządził sobie poobiedni spacer i na krótką chwilę
wyrwał się z firmy. Od momentu, gdy poinformował żonę o rozwodzie atmosfera w
FD stała się nieznośna. Paulina buntowała przeciwko niemu swojego brata Aleksa,
dyrektora finansowego. A na dodatek nie zwracając uwagi na obecność
pracowników, potrafiła na środku korytarza zarzucać mężowi, że przekreśla ich
związek i że z pewnością ma kochankę. Miał ochotę roześmiać jej się w twarz,
ale powstrzymywał się i najzwyczajniej w świecie ignorował te ataki i wybuchy.
Przeglądając wyciągi z ostatnich miesięcy
mógł niemal w stu procentach powiedzieć, że romans jego żony rozpoczął się w październiku
ubiegłego roku. Na przełomie września i października jego ojciec trafił do
szpitala, w którym trafił pod opiekę doktora Sosnowskiego. Pod koniec
października Paulina wyjechała na dwa dni do SPA w Kazimierzu Dolnym, tłumacząc
się koniecznością zregenerowania po częstych wizytach u teścia w szpitalu.
Mógłby się założyć o wielkie pieniądze, że nie pojechała wtedy ze swoją
przyjaciółką Kamilą, tylko właśnie z kardiologiem. Takich wyjazdów doliczył się
łącznie czterech. Do tego rachunki po kilkaset złotych z najlepszych restauracji
w mieście, opłaty kartą w kilku butikach z męską odzieżą, większe niż zwykle wydatki
w perfumeriach. Albo lekarzowi kupowała wody po kilkaset złotych, albo zaczęła
więcej wylewać na siebie. Doszukał się nawet znacznie większej niż zwykle
zapłaty na rzecz linii lotniczych. Najwyraźniej zafundował Pauli i jej
kochankowi podróż do Włoch. Przeglądając te zestawienia w zaciszu nowego
mieszkania wyrzucał sobie, że był kompletnym kretynem i wyjątkowym ślepcem.
Wbiegł po schodach na odpowiednie piętro i pukając cicho wszedł do lokalu przerobionego z trzypokojowego mieszkania, na elegancką kancelarię. Sekretariat świecił pustką, najwyraźniej młodziutka blondynka na chwilę wyszła. Przysiadając na ustawionej pod ścianą sofie postanowił poczekać. Z głębi korytarza słychać było rozmowę kilku kobiet.
- Asiu, skseruj mi to dwa razy, a
oryginał wyślij do sądu
- Oczywiście. Przyszła jeszcze
popołudniowa korespondencja – rozpoznał głos sekretarki – To dla pani, a tutaj
pismo w sprawie pana Dobrzańskiego – słysząc swoje nazwisko postanowił
przysłuchiwać się uważniej
- Jakieś błędy we wniosku? –
zainteresowała się Cieplak – Czegoś brakuje?
- Nie. Pani Febo-Dobrzańska ustanowiła
mecenasa Rybskiego swoim pełnomocnikiem
- Dawida Rybskiego? – odezwała się
trzecia z kobiet – Ula, jeśli chcesz ja mogę wziąć za ciebie tę sprawę.
Wytłumaczysz Dobrzańskiemu, że idziesz na jakiś urlop, cokolwiek – sekretarka opuściła
pomieszczenie, a dźwięk przekręcanego zamka wskazywał, że udała się do łazienki
- Nie ma takiej potrzeby.
Warszawa to wbrew pozorom małe miasto. To oczywiste, że prędzej, czy później
spotkamy się na sali sądowej.
- Może jednak lepiej później
- Nie zamierzam przed nim
uciekać. Dawid najbardziej nie lubi przegrywać. Rozwód Dobrzańskich to idealna
okazja na nasze pierwsze spotkanie. Oni tutaj wnoszą o obarczenie wyłączną winą
mojego klienta – zaśmiała się - To jakaś farsa.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – usłyszał nad głową. Dopiero teraz zauważył, że stoi nad nim blondynka uśmiechając się uprzejmie
- Dzień dobry, ja do pani mecenas
Cieplak – sugestywnie spojrzał na trzymaną teczkę – obiecuję nie zająć dużo
czasu
- Momencik – wróciła się do
gabinetu, by po chwili zaprosić go w głąb kancelarii – Proszę
- Dzień dobry – przy drzwiach
minął się z rudowłosą kobietą, która zniknęła w drugim gabinecie – Dzień dobry
pani mecenas – uścisnął jej dłoń – Miło panią widzieć
- Dzień dobry – uśmiechnęła się,
jakby lekko zakłopotana – Właśnie otrzymałam dokumenty w pana sprawie. Pańska
żona wraz ze swoim pełnomocnikiem wnoszą o orzekanie o winie i wskazują pana,
jako winnego rozpadu małżeństwa
- To jakiś absurd – odkąd usłyszał
tę nowinę kilka minut temu wciąż nie mógł uwierzyć, że Paulinę stać na taką
podłość. Był szczerze zirytowany.
- Dostałam to przed momentem i
przyznaję, że jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z uzasadnieniem. Jednak
już teraz muszę pana uprzedzić, że żonę reprezentuje mecenas Rybski. Bardzo
dobry prawnik, któremu zdarza się wygrywać sprawy, których wygrać nie powinien.
Dlatego proszę przygotować się na wojnę. My oczywiście tę sprawę wygramy, bo
zgromadzony do tej pory materiał dowodowy jest jednoznaczny, ale uprzedzam, że
przyjemnie nie będzie.
- Trudno. Nie pozwolę z siebie
zrobić kozła ofiarnego. Mam nowe dowody – podał jej teczkę – Tak, jak się umawialiśmy,
wyciągi z ostatnich miesięcy.
- Dziękuję. Zapoznam się z tym.
Musimy porozmawiać o kwestiach zawartych w tym wniosku. Ja niestety za kilka
minut mam innego klienta. Czy możemy się spotkać w czwartek?
- Wylatuję do Berlina na dwa dni –
skrzywił się
- Rozumiem. A sobota?
- Pracuje pani w weekendy? –
szczerze się zdziwił
- Czasami trzeba – uśmiechnęła się
i zerknęła w kalendarz – Jedenasta?
- Jasne
- I proszę póki co nie rozmawiać z żoną na temat tego wniosku. Nie chcę żeby pan sobie zaszkodził.
- Naturalnie
- Za każdym razem twierdziła, że
wyjeżdża właśnie z nią – tłumaczył w sobotnie popołudnie. Dzisiejsze spotkanie
wyglądało zupełnie inaczej. Dziś rozmawiali na luzie. Dziś nie było ciśnienia,
że za chwilę musi wyjść do sądu lub ma kolejne spotkanie. Choć okoliczności ich
spotkania były mało przyjemne, to lubił z nią rozmawiać. Już na pierwszym spotkaniu
wzbudziła jego sympatię. Od pierwszej chwili sprawiała wrażenie osoby, której
można zaufać. Profesjonalistki. Uroczej i bardzo pięknej profesjonalistki.
Siedząc naprzeciw niej zastanawiał się, dlaczego takiej kobiety jak ona nie
spotkał na swojej drodze kilka lat temu. Czy ona również potrafiłaby go oszukać
i wykorzystać? Zastanawiał się, czy wszystkie kobiety takie są, czy tylko on
miał takiego pecha.
- Dobrze zna pan tę Kamilę?
- Widzieliśmy się kilka razy.
Niezbyt często gościła w naszym domu. A jeśli już, to zazwyczaj pod moją
nieobecność – słuchała go z uwagą – Paulina jakoś nigdy nie dążyła do wspólnych
spotkań. Nie inicjowała ich nawet wtedy, gdy między nami wszystko było jeszcze
dobrze. W domu w zasadzie gościliśmy głównie jej brata, Sebastiana z Violettą,
ale to są bardziej moi przyjaciele i małżeństwo Ukielskich. To nasi sąsiedzi.
Zaprzyjaźniliśmy się jakieś cztery lata temu.
- Czyli raczej nie możemy liczyć
na to, że pani Kamila będzie zeznawać na naszą korzyść
- Nie sądzę – rozpiął guziki
rękawów kraciastej koszuli i podwinął je na wysokość łokcia. Oboje postawili
dziś na luźniejszy styl. Ona w białych spodniach i jeansowej koszuli kompletnie
nie przypominała eleganckiej prawniczki z pierwszego spotkania. Wyglądała wręcz
dziewczęco.
- A teraz porozmawiajmy o tym nieszczęsnym
wniosku – z wyraźną niechęcią spojrzała na leżące na wierzchu pismo – Bardzo pana
przepraszam, ale muszę zadać to pytanie. Czy ma pan coś na sumieniu?
- Nie bardzo rozumiem… –
zmarszczył brwi
- Jakiś romans, flirt,
niejednoznaczna relacja w czasie trwania małżeństwa? Nawet nie z ostatnich
miesięcy, może być z początku związku – przyglądał się jej z dziwnym
wyrazem twarzy - I proszę o szczerość
- Nigdy nie zdradziłem swojej
żony – każde ze słów wyraźnie zaakcentował. Doskonale zdawała sobie sprawę, że
to pytanie go zdenerwowało
- Przepraszam, musiałam zapytać. Zawsze
lepiej wiedzieć wcześniej, żeby się można było przygotować. Gdy to wypływa na sali
sądowej, jest dużo trudniej. Zwłaszcza, że za jeden z powodów, oprócz pańskiej
ciągłej nieobecności i stawienia firmy na pierwszym miejscu, podają bliską
relację z niejaką – zerknęła do dokumentów – Klaudią Nowicką – słysząc nazwisko
modelki, zaśmiał się drwiąco
- To jest jakaś komedia i to na
dodatek czeska – kręcił głową z niedowierzaniem
- Mam rozumieć, że nigdy nic pana
nie łączyło z panią Nowicką – dociekała
- Byliśmy parą, ale zanim jeszcze
ożeniłem się z Pauliną. To jest stara sprawa sprzed sześciu lat – głośno wypuścił
powietrze
- I później już państwo nie
utrzymywaliście kontaktów?
- Byliśmy z Pauliną parą na
studiach. Później się rozstaliśmy. Zresztą to była jej decyzja. Ona wyjechała na dwa lata do Włoch, ja
zostałem tutaj. W tym czasie w moim życiu pojawiła się Klaudia. Niewinny romans
przerodził się w krótkotrwały związek. To nie było nic poważnego. Trwało to
rok, no może półtora. Paulina wróciła, a ja zerwałem z Klaudią. Zresztą ona
rozpoczynała międzynarodową karierę, wyjechała na stałe do Paryża. Od czasu
rozstania widzieliśmy się raptem trzykrotnie. Dwa razy była gościem na
premierze naszych kolekcji, raz spotkaliśmy się w Paryżu podczas mojego
służbowego wyjazdu.
- Żona panu towarzyszyła?
- Nie chciała jechać
- A wiedziała o państwa spotkaniu
we Francji?
- Nie pamiętam, ale chyba jej
wspominałem, że byliśmy razem na obiedzie. Nie mam nic na sumieniu, więc
niczego nie musiałem ukrywać - zapewnił