B

niedziela, 19 marca 2017

'Coś się kończy...' III



Pani Febo-Dobrzańska na wieść o rozwodzie początkowo zareagowała śmiechem, a ostatecznie agresją. Początkowo przekonywała Marka, że ich mijanie i brak porozumienia w ostatnich miesiącach to nie powód do tak drastycznych kroków. Tłumaczył, że nie widzi szans na uratowanie ich związku, że żyją obok siebie, a nie ze sobą. Wiele go kosztowało, by nie wygarnąć jej, że wie o romansie, ale ostatecznie stwierdził, że pośpiech i emocje nie są w tym momencie dobrym doradcą i postanowił postępować zgodnie z ustalonym planem. Koniec końców pani Dobrzańska oświadczyła, że na żaden rozwód nie wyraża zgody. Miała nadzieję, że Marek tylko ją straszy, bo czuje się przez ostatnie tygodnie zaniedbywany. Zrozumiała, że to nie są żarty, gdy dwa tygodnie później otrzymała dokumenty z sądu. Zresztą pierwszy sygnały, że Marek ich rozstanie traktuje bardzo poważnie pojawiły się dużo wcześniej, bo nie dość, że Dobrzański wyniósł się z ich sypialni, to następnego dnia przeprowadził do mieszkania na Ochocie, które kilka lat temu dostał w spadku po bezdzietnej siostrze ojca. Swoje poczynania uprzednio skonsultował z panią mecenas. Nie chciał podejmować korków, które w przyszłości Paulina mogłaby wykorzystać przeciwko niemu, ale nie wyobrażał sobie, żeby miał mieszkać z nią w dalszym ciągu pod jednym dachem. Dom formalnie należał do niego i to Paulina powinna go odpuścić, ale wiedział, że na tym etapie nie zgodzi się na wyprowadzkę. Adwokat zapewniła go, że nie ma powodu, by dzielił z żoną mieszkanie, skoro dokumenty już trafiły do sądu. Co więcej nie było ryzyka, że później nie uda im się pozbyć Pauliny z nieruchomości. Panią Febo do opuszczenia domu miał zobowiązać sąd i z uwagi na to, że była właścicielką nieruchomości we Włoszech, nie było obawy, że będzie próbowała zostać, tłumacząc się brakiem dachu nad głową.

Trzy tygodnie od swojej ostatniej wizyty znów zmierzał do kancelarii na Wilczej, dzierżąc w dłoni pękatą teczkę. Teoretycznie mógł te dokumenty wysłać kurierem, ale do kancelarii naprawdę miał niedaleko i z wielką przyjemnością urządził sobie poobiedni spacer i na krótką chwilę wyrwał się z firmy. Od momentu, gdy poinformował żonę o rozwodzie atmosfera w FD stała się nieznośna. Paulina buntowała przeciwko niemu swojego brata Aleksa, dyrektora finansowego. A na dodatek nie zwracając uwagi na obecność pracowników, potrafiła na środku korytarza zarzucać mężowi, że przekreśla ich związek i że z pewnością ma kochankę. Miał ochotę roześmiać jej się w twarz, ale powstrzymywał się i najzwyczajniej w świecie ignorował te ataki i wybuchy.

Przeglądając wyciągi z ostatnich miesięcy mógł niemal w stu procentach powiedzieć, że romans jego żony rozpoczął się w październiku ubiegłego roku. Na przełomie września i października jego ojciec trafił do szpitala, w którym trafił pod opiekę doktora Sosnowskiego. Pod koniec października Paulina wyjechała na dwa dni do SPA w Kazimierzu Dolnym, tłumacząc się koniecznością zregenerowania po częstych wizytach u teścia w szpitalu. Mógłby się założyć o wielkie pieniądze, że nie pojechała wtedy ze swoją przyjaciółką Kamilą, tylko właśnie z kardiologiem. Takich wyjazdów doliczył się łącznie czterech. Do tego rachunki po kilkaset złotych z najlepszych restauracji w mieście, opłaty kartą w kilku butikach z męską odzieżą, większe niż zwykle wydatki w perfumeriach. Albo lekarzowi kupowała wody po kilkaset złotych, albo zaczęła więcej wylewać na siebie. Doszukał się nawet znacznie większej niż zwykle zapłaty na rzecz linii lotniczych. Najwyraźniej zafundował Pauli i jej kochankowi podróż do Włoch. Przeglądając te zestawienia w zaciszu nowego mieszkania wyrzucał sobie, że był kompletnym kretynem i wyjątkowym ślepcem.

Wbiegł po schodach na odpowiednie piętro i pukając cicho wszedł do lokalu przerobionego z trzypokojowego mieszkania, na elegancką kancelarię. Sekretariat świecił pustką, najwyraźniej młodziutka blondynka na chwilę wyszła. Przysiadając na ustawionej pod ścianą sofie postanowił poczekać. Z głębi korytarza słychać było rozmowę kilku kobiet.
- Asiu, skseruj mi to dwa razy, a oryginał wyślij do sądu
- Oczywiście. Przyszła jeszcze popołudniowa korespondencja – rozpoznał głos sekretarki – To dla pani, a tutaj pismo w sprawie pana Dobrzańskiego – słysząc swoje nazwisko postanowił przysłuchiwać się uważniej
- Jakieś błędy we wniosku? – zainteresowała się Cieplak – Czegoś brakuje?
- Nie. Pani Febo-Dobrzańska ustanowiła mecenasa Rybskiego swoim pełnomocnikiem
- Dawida Rybskiego? – odezwała się trzecia z kobiet – Ula, jeśli chcesz ja mogę wziąć za ciebie tę sprawę. Wytłumaczysz Dobrzańskiemu, że idziesz na jakiś urlop, cokolwiek – sekretarka opuściła pomieszczenie, a dźwięk przekręcanego zamka wskazywał, że udała się do łazienki
- Nie ma takiej potrzeby. Warszawa to wbrew pozorom małe miasto. To oczywiste, że prędzej, czy później spotkamy się na sali sądowej.
- Może jednak lepiej później
- Nie zamierzam przed nim uciekać. Dawid najbardziej nie lubi przegrywać. Rozwód Dobrzańskich to idealna okazja na nasze pierwsze spotkanie. Oni tutaj wnoszą o obarczenie wyłączną winą mojego klienta – zaśmiała się - To jakaś farsa.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – usłyszał nad głową. Dopiero teraz zauważył, że stoi nad nim blondynka uśmiechając się uprzejmie
- Dzień dobry, ja do pani mecenas Cieplak – sugestywnie spojrzał na trzymaną teczkę – obiecuję nie zająć dużo czasu
- Momencik – wróciła się do gabinetu, by po chwili zaprosić go w głąb kancelarii – Proszę
- Dzień dobry – przy drzwiach minął się z rudowłosą kobietą, która zniknęła w drugim gabinecie – Dzień dobry pani mecenas – uścisnął jej dłoń – Miło panią widzieć
- Dzień dobry – uśmiechnęła się, jakby lekko zakłopotana – Właśnie otrzymałam dokumenty w pana sprawie. Pańska żona wraz ze swoim pełnomocnikiem wnoszą o orzekanie o winie i wskazują pana, jako winnego rozpadu małżeństwa
- To jakiś absurd – odkąd usłyszał tę nowinę kilka minut temu wciąż nie mógł uwierzyć, że Paulinę stać na taką podłość. Był szczerze zirytowany.  
- Dostałam to przed momentem i przyznaję, że jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z uzasadnieniem. Jednak już teraz muszę pana uprzedzić, że żonę reprezentuje mecenas Rybski. Bardzo dobry prawnik, któremu zdarza się wygrywać sprawy, których wygrać nie powinien. Dlatego proszę przygotować się na wojnę. My oczywiście tę sprawę wygramy, bo zgromadzony do tej pory materiał dowodowy jest jednoznaczny, ale uprzedzam, że przyjemnie nie będzie.
- Trudno. Nie pozwolę z siebie zrobić kozła ofiarnego. Mam nowe dowody – podał jej teczkę – Tak, jak się umawialiśmy, wyciągi z ostatnich miesięcy.
- Dziękuję. Zapoznam się z tym. Musimy porozmawiać o kwestiach zawartych w tym wniosku. Ja niestety za kilka minut mam innego klienta. Czy możemy się spotkać w czwartek?
- Wylatuję do Berlina na dwa dni – skrzywił się
- Rozumiem. A sobota?
- Pracuje pani w weekendy? – szczerze się zdziwił
- Czasami trzeba – uśmiechnęła się i zerknęła w kalendarz – Jedenasta?
- Jasne
- I proszę póki co nie rozmawiać z żoną na temat tego wniosku. Nie chcę żeby pan sobie zaszkodził. 
- Naturalnie 

- Za każdym razem twierdziła, że wyjeżdża właśnie z nią – tłumaczył w sobotnie popołudnie. Dzisiejsze spotkanie wyglądało zupełnie inaczej. Dziś rozmawiali na luzie. Dziś nie było ciśnienia, że za chwilę musi wyjść do sądu lub ma kolejne spotkanie. Choć okoliczności ich spotkania były mało przyjemne, to lubił z nią rozmawiać. Już na pierwszym spotkaniu wzbudziła jego sympatię. Od pierwszej chwili sprawiała wrażenie osoby, której można zaufać. Profesjonalistki. Uroczej i bardzo pięknej profesjonalistki. Siedząc naprzeciw niej zastanawiał się, dlaczego takiej kobiety jak ona nie spotkał na swojej drodze kilka lat temu. Czy ona również potrafiłaby go oszukać i wykorzystać? Zastanawiał się, czy wszystkie kobiety takie są, czy tylko on miał takiego pecha.
- Dobrze zna pan tę Kamilę?
- Widzieliśmy się kilka razy. Niezbyt często gościła w naszym domu. A jeśli już, to zazwyczaj pod moją nieobecność – słuchała go z uwagą – Paulina jakoś nigdy nie dążyła do wspólnych spotkań. Nie inicjowała ich nawet wtedy, gdy między nami wszystko było jeszcze dobrze. W domu w zasadzie gościliśmy głównie jej brata, Sebastiana z Violettą, ale to są bardziej moi przyjaciele i małżeństwo Ukielskich. To nasi sąsiedzi. Zaprzyjaźniliśmy się jakieś cztery lata temu.
- Czyli raczej nie możemy liczyć na to, że pani Kamila będzie zeznawać na naszą korzyść
- Nie sądzę – rozpiął guziki rękawów kraciastej koszuli i podwinął je na wysokość łokcia. Oboje postawili dziś na luźniejszy styl. Ona w białych spodniach i jeansowej koszuli kompletnie nie przypominała eleganckiej prawniczki z pierwszego spotkania. Wyglądała wręcz dziewczęco.
- A teraz porozmawiajmy o tym nieszczęsnym wniosku – z wyraźną niechęcią spojrzała na leżące na wierzchu pismo – Bardzo pana przepraszam, ale muszę zadać to pytanie. Czy ma pan coś na sumieniu?
- Nie bardzo rozumiem… – zmarszczył brwi
- Jakiś romans, flirt, niejednoznaczna relacja w czasie trwania małżeństwa? Nawet nie z ostatnich miesięcy, może być z początku związku – przyglądał się jej z dziwnym wyrazem twarzy - I proszę o szczerość
- Nigdy nie zdradziłem swojej żony – każde ze słów wyraźnie zaakcentował. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to pytanie go zdenerwowało 
- Przepraszam, musiałam zapytać. Zawsze lepiej wiedzieć wcześniej, żeby się można było przygotować. Gdy to wypływa na sali sądowej, jest dużo trudniej. Zwłaszcza, że za jeden z powodów, oprócz pańskiej ciągłej nieobecności i stawienia firmy na pierwszym miejscu, podają bliską relację z niejaką – zerknęła do dokumentów – Klaudią Nowicką – słysząc nazwisko modelki, zaśmiał się drwiąco
- To jest jakaś komedia i to na dodatek czeska – kręcił głową z niedowierzaniem
- Mam rozumieć, że nigdy nic pana nie łączyło z panią Nowicką – dociekała
- Byliśmy parą, ale zanim jeszcze ożeniłem się z Pauliną. To jest stara sprawa sprzed sześciu lat – głośno wypuścił powietrze
- I później już państwo nie utrzymywaliście kontaktów?
- Byliśmy z Pauliną parą na studiach. Później się rozstaliśmy. Zresztą to była jej decyzja. Ona wyjechała na dwa lata do Włoch, ja zostałem tutaj. W tym czasie w moim życiu pojawiła się Klaudia. Niewinny romans przerodził się w krótkotrwały związek. To nie było nic poważnego. Trwało to rok, no może półtora. Paulina wróciła, a ja zerwałem z Klaudią. Zresztą ona rozpoczynała międzynarodową karierę, wyjechała na stałe do Paryża. Od czasu rozstania widzieliśmy się raptem trzykrotnie. Dwa razy była gościem na premierze naszych kolekcji, raz spotkaliśmy się w Paryżu podczas mojego służbowego wyjazdu.
- Żona panu towarzyszyła?
- Nie chciała jechać
- A wiedziała o państwa spotkaniu we Francji?
- Nie pamiętam, ale chyba jej wspominałem, że byliśmy razem na obiedzie. Nie mam nic na sumieniu, więc niczego nie musiałem ukrywać - zapewnił