B

niedziela, 12 marca 2017

'Coś się kończy...' II



W środowe popołudnie dopijał kawę, czekając na nią. Kwadrans po czternastej usłyszał dwa głosy w sekretariacie, a po chwili dźwięk otwieranych drzwi. Zerknął w tamtym kierunku i widząc ją, wstał z zajmowanego krzesła. Zmierzała w jego kierunku w granatowej, dopasowanej sukience, wyraźnie zakłopotana
- Dzień dobry – wyciągnęła dłoń w jego kierunku – Najmocniej pana przepraszam. Zwykle jestem bardzo punktualna – tłumaczyła się, pospiesznie rozpakowując swoją torebkę – Zatrzymały mnie ważne sprawy rodzinne
- Zapewniałem już sekretarkę, że naprawdę nic się nie stało. Zresztą macie bardzo dobrą kawę – uśmiechnął się, przyglądając jej się z przyjemnością. Z tym rumieńce, wywołanym pośpiechem, albo zdenerwowaniem, wyglądała doprawdy uroczo - Dokumenty, o które pani prosiła – podsunął kartki w jej kierunku
- Świetnie. Są niezbędne do sporządzenia pozwu. Czy myślał pan o świadkach, których możemy powołać?
- Owszem – odparł lekko zasępiony – Ale patrząc na nowe okoliczności, zastanawiam się…. – urwał na chwilę, jakby próbując zebrać myśli – Czy musimy od razu wnosić o orzekanie o winie, czy możemy zrobić to później? Chodzi mi o to, by żona póki co nie wiedziała, że wiem o jej zdradzie. Krótko mówiąc chciałbym zrobić jej niespodziankę już na sali sądowej. Niech przez jakiś czas jeszcze myśli, że jestem niczego nieświadomym głupcem – dodał z nutą goryczy. Obrzuciła go współczującym spojrzeniem.
- O jakich okolicznościach pan mówi? - zaciekawiła się
- Wiele wskazuje na to, że przez kilka miesięcy byłem sponsorem tego romansu
- Ach tak – pokiwała głową ze zrozumieniem - Oczywiście możemy złożyć wniosek o rozwód bez orzekania o winie z powodu ustania więzi emocjonalnej i pożycia, a już na posiedzeniu sądu wnosić o obarczenie winą małżonki  
- Świetnie – prawy kącik ust poszybował nieco w górę, tworząc grymas, coś na kształt uśmiechu – Właśnie o to mi chodziło. Wszystko wskazuje na to, że za bardzo ufałem żonie i przez miesiące skupiony na firmie nie widziałem, że związek tworzymy we trójkę, a na dodatek nie kontrolowałem finansów – mruknął z nutą goryczy – Dopóki karta nie odrzucała transakcji i mogłem dokonywać przelewów, nie bardzo zwracałem uwagę na nasze miesięczne wydatki. Dopiero teraz przygotowując się na spotkanie z panią zauważyłem, że zaczęliśmy wydawać dużo więcej, niż kilka, czy kilkanaście miesięcy wcześniej.
- Rozumiem, że macie państwo wspólne konto – znów zaczęła prowadzić notatki, które wykorzystywała nie tylko do przygotowania pism procesowych, ale przede wszystkim podczas rozpraw
- Nie do końca. Żony było żony, a moje było nasze – zaśmiał się pod nosem, zdając sobie sprawę, jak bardzo dawał wodzić się za nos przez ostatnie miesiące - Gdy mieszkaliśmy razem przed ślubem każdy miał swoje konto. Później w dalszym ciągu jej zarobki wpływały na jej rachunek osobisty, a ja po ślubie zrobiłem ją współwłaścicielem konta, załatwiłem karty. Jakoś nigdy nie przywiązywałem do tego wagi. Utrzymanie żony było dla mnie rzeczą naturalną. Ona czasem płaciła swoją kartą, czasem wspólną.
- Ma pan prawo do dysponowania środkami zgromadzonymi na rachunku żony, bo to jest majątek wspólny. Wszelkie pieniądze, które państwo zarabiacie są wspólne. Do majątku osobistego wchodzą tylko darowizny. Więc nawet jeśli jest taka sytuacja, że jeden ze współmałżonków posiada nieruchomość, będącą na przykład spadkiem bądź darowizną, czyli tym samym stanowiącą majątek osobisty, to dochody czerpane z tytułu wynajmu tejże nieruchomości stanowią majątek wspólny.
- Nigdy nie zwracałem na to uwagi – wzruszył ramionami
- Czas najwyższy zacząć – posłała mu ciepły uśmiech – Ale proszę się nie martwić, nie wszystko stracone. Przy podziale majątku zobowiążemy żonę do przedstawienia wyciągów. W dobie banków, wyciągów, bankowości internetowej, nic nie ginie i ze wszystkiego trzeba się wyliczyć.
- No właśnie ja sprawdzając wyciąg z ubiegłego miesiąca dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Żona miała być z przyjaciółką we Włoszech, a w tym czasie dokonywała płatności za pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu ze SPA na Mazurach. Zapłaciła również dwa i pół tysiąca w butiku z męską odzieżą w Olsztynie. To bynajmniej nie były ubrania dla mnie. Jak sądzę byłem sponsorem jej kochanka.
- Dla nas to bardzo korzystne. Kolejny argument przemawiający za zdradą pani Dobrzańskiej. Rozumiem, że przeglądał pan wydatki tylko z ostatniego miesiąca – kiwnął potakująco głową – To mam dla pana zadanie. Proszę wydrukować zestawienia z ostatniego roku i jednym kolorem zaznaczyć pańskie płatności, a drugim te, których dokonywała żona. To nie jest nic bardzo pilnego, ale muszę mieć czas to zsumować i przygotować się na pierwszą rozprawę. Umówmy się, że najpóźniej za miesiąc dostarczy pan to do sekretariatu. Może być pocztą, osobiście, jak panu wygodniej. Pozew przygotuję na początku przyszłego tygodnia. Niestety Warszawiacy rozwodzą się teraz masowo, więc będziemy czekać jakieś trzy, cztery miesiące.
- Strasznie długo – mruknął wyraźnie niezadowolony
- Przykro mi. Niewiele jestem w stanie w tej kwestii pomóc. Zresztą muszę uprzedzić, że orzekanie o winie znacznie wydłuży rozwód. Jeśli mamy wnosić o orzekanie dopiero na pierwszej rozprawie, tych spraw będzie co najmniej trzy. O ile oczywiście żona nie będzie powoływać swoich świadków i generalnie wydłużać postępowania. Przejdźmy do reszty państwa majątku. Im więcej kwestii ustalimy teraz, tym lepiej. Nie będę tu pana ściągać przed każdą sprawą.
- Żaden problem. Pani kancelarię mam po drodze do firmy – uśmiechnął się - Udziały w firmie to majątek osobisty, więc oprócz środków zgromadzonych na rachunku bankowym, pozostaje kwestia samochodów i nieruchomości.
- Każde z państwa ma swoje auto? – dopytywała
- Tak. Oba Audi. Swoje żona dostała ode mnie w prezencie ślubnym.
- Rozumiem. Przy podziale nie będziemy dociekać wartości każdego z pojazdów. Każdy zatrzyma swoje auto. Tak chyba będzie najrozsądniej.
- Zgoda.
- Wspomniał pan o nieruchomościach.
- Zdaje się, że jakikolwiek podział może mieć miejsce tylko w przypadku domu w Konstancinie. Reszta nieruchomości to spadki, więc zgodnie z tym, co pani mówiła, wchodzą do majątku osobistego.
- Zgadza się – przyznała mu rację
- Dom kupiłem, gdy byliśmy jeszcze narzeczeństwem.
- Czy pani Dobrzańska miała jakiś udział w zakupie?
- W zasadzie to nie
- Nie dołożyła się choć w niewielkim stopniu? – dociekała, by mieć pełny obraz sytuacji – Jeśli nie do samego kupna, to może chociaż do wyposażenia…
- Do kupna z pewnością nie. Do wyposażenia w gruncie rzeczy również. Dokupowała jakieś elementy dekoracyjne, dodatki, ale w porównaniu z całością były to raczej drobiazgi
- Czyli rozumiem, że akt własności jest na pana
- Owszem.
- Mamy więc jasną sytuację. Dom jest pana i nie może być mowy o jakimkolwiek podziale. A kwoty, które żona dołożyła do wyposażenia tak naprawdę w tym momencie nie mają znaczenia. Wszystko, czego używamy traci na wartości. O ile oczywiście to nie były jakieś antyki, działa sztuki, przedmioty dekoracyjne, które mogą nabierać wartości – pokręcił przecząco głową – Dobrze, przejdźmy do najdelikatniejszych kwestii – czyżby spojrzała na niego z nutą współczucia? – Kiedy ustała między państwem więź uczuciowa i fizyczna? – milczał dłuższą chwilę wpatrując się w leżące na biurku dokumenty – Muszę to zawrzeć w pozwie  
- Z jej strony uczucia ustały ponad pół roku temu – rzekł z nutą goryczy
- To będziemy ustalać na sprawie. Pytam o pańskie uczucia. Kocha pan jeszcze żonę?
- Jeszcze dwa miesiące temu powiedziałbym, że tak. Całkiem niedawno zdałem sobie sprawę, że żyłem w jakiejś pieprzonej fikcji – wzdrygnął się, zdając sobie sprawę, że zapomniał się, z kim rozmawia – Przepraszam – nerwowo poprawił się na krześle – Nie kocham. I nie widzę szansy na uratowanie tego małżeństwa.
- A pożycie?
- Nie sypiamy ze sobą od miesiąca, no może od dwóch. Jak sądzę to nasze mijanie się nie było przypadkowe.
- Trochę krótki ten rozpad pożycia, ale będziemy kłaść nacisk na kwestię zdrady jako bezpośredniej przyczyny rozpadu małżeństwa. Jeszcze dzisiaj zlecę asystentce przygotowanie pozwu. Naniosę poprawki i postaramy się do połowy przyszłego tygodnia złożyć go w sądzie. Prześlę panu na maila ostateczną wersję do akceptacji. A w międzyczasie proszę pamiętać o tych wyciągach
- Naturalnie – pokiwał głową
- Z mojej strony to wszystko. Jeśli ma pan jakieś pytania, to śmiało – uśmiechnęła się, prezentując rząd białych zębów
- Raczej nie. Jeśli sobie o czymś przypomnę, będę się odzywał
- Zapraszam

- Cześć stary – Olszański wparował do gabinetu przyjaciela w czwartkowy poranek. Ostatni tydzień przebywał na urlopie. Zabrał Violettę i ich czteroletnią córeczkę Polę do Lizbony z okazji urodzin małżonki i zbliżającej się rocznicy ślubu – Co tam słychać?
- Cześć – wyraźnie się ucieszył widząc blondyna – Jak wyjazd? Nawet się trochę opaliłeś
- Super. Potrzebna nam była taka mała odskocznia. Dziewczyny zachwycone – uśmiechnął się rozsiadając na sofie – A jak twoje sprawy się mają? Opowiadaj! – Dobrzański spuścił na chwilę głowę i biorąc głęboki oddech wyrzucił z siebie
- Nie dość, że masz kumpla rogacza, to jeszcze frajera.
- A możesz jaśniej?
- Nie dość, że się pieprzyła z nim pod moim nosem, to jeszcze sponsorowałem tego sukinsyna. Mam ochotę jechać do tego szpitala i obić mu gębę – niby się śmiał, ale Sebastian doskonale widział, jaki jest poirytowany – Płaciła z naszego konta za hotele, ubierała go. Nie wiem do czego się jeszcze dokopię. Dopiero zacząłem przeglądać wyciągi z ostatnich miesięcy. Jestem niezłym idiotą. Pilnuję sporego przedsiębiorstwa, kontroluję wydatki, a nie zwracałem uwagi co się dzieje z moim budżetem domowym. Może gdybym był bardziej zainteresowany, zorientowałabym się już dawno?
- Rozmawiałeś już z nią? Powiedziałeś, że wiesz?
- Nie zamierzam jej na razie mówić. Chcę jej zrobić niespodziankę na sali sądowej. Niech chociaż ta zaskoczona mina będzie małą rekompensatą. A o rozwodzie zamierzam z nią porozmawiać od dwóch dni. Czekałem, aż ustalę  wszystko z tą mecenas. I jak już miałem poinformować moją ukochaną małżonkę – ostatnie dwa słowa wypowiedział z przekąsem – To wyobraź sobie, że znów wyjechała. No cóż, poczekam – rozłożył ręce w zabawnym geście, chociaż ani jemu, ani Olszańskiemu do śmiechu nie było
- Ale to co jej powiesz? Że dlaczego chcesz rozwodu?
- Że się od siebie oddaliliśmy, że każdy żyje własnym życiem i tego typu pierdoły
- A jak ta prawniczka? – wyraźnie się ożywił
- Kompetentna. Wie, o czym mówi. Podpowiedziała kilka rozwiązań, na wypadek gdyby Paula próbowała ograbić mnie z kasy i na przykład żądać ode mnie alimentów.
- Miała być przede wszystkim ładna – zauważył – Żeby twoją żonkę szlag trafił
- Nie jest ładna – pokręcił głową – Jest śliczna – uśmiechnął się na wspomnienie uroczej prawniczki
- Śliczna, mądra. Bingo!
- Taaa. Jedyny plus tej całej popieprzonej sytuacji – mruknął
- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – poklepał prezesa po plecach – To po prostu nie była ta kobieta – Dobrzański smętnie pokiwał głową
- Szkoda, że dowiedziałem się o tym tak późno