W poniedziałkowe przedpołudnie wybrał
jej numer i niecierpliwie oczekiwał, aż usłyszy jej głos
- Marek? – nieudolnie starała się ukryć
senny głos i ziewanie
- Obudziłem cię? – zerknął na zegarek
wskazujący kilka minut po dziesiątej. Zdecydowanie była typem rannego ptaszka –
Jak się czujesz? – zapytał z troską
- Dobrze. Przeszło mi. I tak powinnam już
dawno wstać – mruknęła. Dałby sobie rękę uciąć, że w tym momencie odgarnęła
grzywkę z czoła - Tłumaczyłam tekst do trzeciej nad ranem. O siódmej co prawda
zadzwonił budzik, ale trudno było mi się zwlec i znów przysnęłam
- Rozmawiałem przed chwilą z Kaszubą z
JJN Fashion. Umówiłem was jutro o dziesiątej u niego na Mokotowskiej. Mam
nadzieję, że nie masz mi za złe i jesteś wtedy wolna – milczała krótką chwilę
próbując przypomnieć sobie plan dnia na kolejny dzień
- Mam spotkanie z klientem od tego
tekstu, który próbowałam wczoraj skończyć, ale dopiero o trzynastej.
- No to świetnie – wyraźnie się
ucieszył, że nie robi mu wyrzutów o to, że po raz kolejny zbytnio angażuje się
w sprawy PRO-S – A od środy rezerwuj czas dla mnie. Spakuj sobie jakieś bikini,
tylko niezbyt skąpe – zaznaczył – Jak zarezerwuję wszystko, to wyślę ci
wieczorem maila
- A dokąd lecimy? – dopytywała
zaciekawiona. Nawet poza granicami Polski nie pokazywali się razem. Czas
spędzali w zaciszu hotelowego pokoju. Od konieczności odpowiedzi uratowała go
Ania, która poinformowała go, że jego gość już się pojawił
- Przepraszam cię, ale muszę kończyć.
Dam znać – jego ton głosu brzmiał bardzo oficjalnie – Miłego dnia.
- Cześć – do jej mieszkania bez
zapowiedzi przyjechał wspólnik – Byłem w okolicy i pomyślałem, że wpadnę
obgadać tę kwestię nowej umowy – nie czekając na zaproszenie rozsiadł się w
salonie
- Byłeś w okolicy – mruknęła – A
telefonu to nie miałeś? – była wyraźnie poirytowana jego wizytami bez
zapowiedzi. Całe szczęście, że nigdy nie natknął się na Dobrzańskiego
- A co ty się taka drażliwa zrobiłaś? –
przyjrzał jej się uważnie
- Nie jestem drażliwa, tylko
przychodzisz tutaj, jak do siebie. Ja też mam jakieś swoje życie prywatne i nie
wymagam tak wiele, tylko krótkiego telefonu, czy możesz wpaść
- Ja poniekąd również w sprawie twojego
życia prywatnego
- Nie zamierzam z tobą na ten temat
rozmawiać – szybko ucięła i zajęła ręce nalewaniem wody do szklanki, którą
chwilę później postawiła przed Szymczykiem
- Ale ja się martwię
- To się nie martw. Jestem już dużą
dziewczynką i nie musisz mnie prowadzić za rączkę. Wiem, co robię – zaczęła
energicznie krążyć po pokoju. Maciek wodził za nią wzrokiem, który po chwili
skupił się na walizce stojącej w rogu pomieszczenia, tuż obok szafki
telewizyjnej
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- Tak – odparła krótko – Umowę z JNN
wysłałam ci na maila. Ustal z nimi termin odbioru pierwszej partii ubrań –
szybko zmieniła temat
- Na długo?
- Ja nie wiem ile ci zajmie przewożenie
tego do magazynu – z premedytacją udawała idiotkę - Umów się tak, żeby było
dobrze. Swoją drogą trzeba chyba zatrudnić kogoś do pomocy
- Pytam, czy na długo wyjeżdżasz – nie
odpuszczał
- A co, musisz odnotować w swoim
kalendarzu? – syknęła
- Ostatnio często znikasz na dwa, trzy
dni…
- Zarabiam, to zwiedzam. Kiedy mam
podróżować, na emeryturze? – wzruszyła ramionami
- Jasne – zaśmiał się pod nosem i
lekceważąco pokręcił głową – Sama jedziesz?
- Chcesz się dołączyć? – spojrzała na
niego butnie – Przyszedłeś tu rozmawiać o pracy, czy moim życiu prywatnym? –
splotła ręce na piersiach w bojowej pozie
- Ok – podniósł ręce w obronnym geście –
Jak duża będzie ta pierwsza partia?
Gdy tylko otworzyła drzwi hotelowego
pokoju wylądowała w jego ramionach.
- Ty tutaj? – zapytała wciąż lekko
oszołomiona – Tak wcześnie? – zdążyła wypowiedzieć nim zamknął jej usta
namiętnym i tęsknym pocałunkiem.
- Dlaczego to ty zawsze masz czekać na
mnie? – zapytał prowadząc ją za rękę w głąb przestronnego apartamentu, którego
okna wychodziły na jedną z portugalskich plaż – Nie chciałem tracić czasu. Nie
chciałem byś spała dziś sama w tym wielkim łóżku – wypowiadając te słowa oczy
mu pociemniały – Jak ci się podoba? – poprowadził ją w stronę balkonu, na
którym znajdowały się dwa leżaki
- Jest pięknie – rozejrzała się zachwycona
– Nigdy bym nie przypuszczała, że ledwie kilka kilometrów od lotniska są takie
cudowne plaże
- Ta przed nami jest uważana za jedną z
najpiękniejszych w całej Portugalii. Wybierzemy się jutro, pod warunkiem, że
wzięłaś kostium. Nie pozwolę ci opalać się topless – w zabawnym geście pogroził
jej palcem
- A to ty nie masz jutro żadnych
spotkań, że planujesz sobie kąpiele słoneczne? – przecząco pokręcił głową
- Ja tu wcale nie przyleciałem w celach
biznesowych. Już dawno obiecywałem ci Portugalię. Miała być co prawda Madera i
to kilkanaście miesięcy temu, ale…. – urwał na chwilę – najważniejsze, że
jesteśmy tutaj razem – przytulił ją do siebie – Kocham cię – jedną dłonią ujął
jej podbródek, drugą wplótł ze włosy. Ich wargi i języki rozpoczęły namiętny
taniec, który z każdą chwilą potęgował uczucie podniecenia Wykorzystując
wszelkie pokłady silnej woli odsunął ją od siebie. Jęknęła wyraźnie
niezadowolona, że tak niespodziewanie przerwał tę pieszczotę – Mam coś dla
ciebie – rzekł z tajemniczym uśmiechem i uprzednio sadzając ją na jednym z
leżaków wszedł do pokoju. Wrócił po chwili z trzema prezentowymi pudełkami
różnej wielkości – Chciałbym, żebyś otworzyła w kolejności od najmniejszego do
największego – usiadł naprzeciw i uważnie ją obserwował. Zerkała to na granatowe
pudełka przewiązane srebrnymi wstążkami, to na bruneta, by wreszcie z wyraźnym
zaciekawieniem otworzyć pierwsze z nich. Gdy zdjęła wieczko jej oczom ukazała
się seksowna, burgundowa, koronkowa koszulka. Śmiejąc się pod nosem wyjęła ją
ze środka i z udawanym politowaniem spojrzała na Dobrzańskiego
- To ma być prezent dla mnie? –
roześmiał się ukazując dołeczki
- Fakt – zmrużył jedno oko – Bardziej dla
mnie. Już się nie mogę doczekać, kiedy ją przymierzysz, a ja będę mógł ją z
ciebie ściągnąć – powiedział tym swoim seksownym głosem, który zawsze powodował
u niej miękkość kolan – Otwórz następne – zachęcił. Sięgnęła po kartonik
średniej wielkości i wyjęła z jego wnętrza zwiniętą w rulon kartkę. Obrzuciła
go pytającym spojrzeniem i rozwinęła ją czytając pierwsze linijki tekstu.
Gwałtownie spojrzała mu prosto w oczy, zapominając na krótką chwilę o
oddychaniu. A on po prostu patrzył na nią, uśmiechając się delikatnie. Minęło kilkadziesiąt
sekund nim uświadomiła sobie, że trzyma w ręku kopię jego pozwu rozwodowego.
- Naprawdę? – czuła, jakby w gardle
miała wielką gulę.
- Naprawdę – rzekł miękko i momentalnie znalazł
się obok niej – I tak zwlekałem zbyt długo – roześmiała się, ścierając z
policzka łzę
- Bałam się, że się nie doczekam –
szepnęła, wlepiając w niego swoje błękitne spojrzenie. Przygarnął ją do siebie,
pozwalając jej wtulić się w tors
- Przepraszam – wypowiedział cicho
wprost do jej ucha – Wynagrodzę ci to, obiecuję – pocałował czubek jej głowy
- A co jest w ostatnim? – zapytała, gdy
odzyskała rezon
- Sprawdź – rozwiązała wstążkę, zdjęła
pokrywę, a jej oczom ukazał się prześliczny pierścionek
- Wyjdź za mnie